Superman w komiksach - co czytać, aby poznać Człowieka ze Stali
Większość list polecających komiksy z Supermanem powtarza zwykle te same trzy tytuły. W swojej prezentacji pominę je, aby przedstawić wam inne historie, do których warto zajrzeć, aby poznać postać Człowieka ze Stali i jego bogatą historię.
2025
Ile było superboys i supergirls - rodzina Supermana kiedyś i dziś
Współcześnie, najbardziej popularny obraz rodziny Supermana to Clark, Lois i Jon. W obecnych komiksach mamy też Otho i Osula, Kona z Kenanem oraz oczywiście Karę i Natashę. Ale nie jest to pierwszy czy jedyny taki skład super-rodziny. Przypomnę lub przedstawię wam te bardziej zapomniane postacie i przy okazji obalę mit, że Jon jest pierwszym dzieckiem Clarka.
2025
NuTrek w pozytywnym świetle - Star Trek od 2017 roku do dziś
"Każdego nowego kosmitę z innym nosem i czołem w obecnych seriach star trekowych zawdzięczamy Discovery", mówiła Tawny Newsome, aktorka podkładająca głos Beckett Mariner z animacji Lower Decks. I to właśnie od Discovery wszystko się ponownie zaczęło. Za sprawą tego tytułu dostaliśmy w 2023 roku trzy seriale aktorskie i dwie animacje. Daje to nam pięć nowych serii star trekowych – a zapowiedziane są kolejne! Co takiego wniosły te produkcje? Dlaczego warto dać im szansę? Jaki rodzaj nostalgii możemy poznać w każdym z nich?
2024
Garth Ennis najlepszym pisarzem Supermana
Komiksy Gartha Ennisa odznaczają się najczęściej czarnym humorem i przerysowaną przemocą. Nie są to natomiast pierwsze skojarzenia, jakie mogą przyjść do głowy w kontekście postaci Supermana. Skąd więc pomysł, że twórca Kaznodziei i Chłopaków może być osobą, którą bez żadnego zająknięcia mianuję najlepszym pisarzem Człowieka ze Stali? Korzystając ze skąpej - ale bardzo wiele wnoszącej - supermanowej bibliografii tego scenarzysty, chcę udowodnić słuszność tezy przedstawionej w tytule prelekcji.
2024
Jak zacząć Star Treka - od świeżaka dla świeżaków
Jeśli macie ochotę na odkrycie kosmosu, ostatecznej granicy, ale nie wiecie, którym statkiem udać się w tę podróż, ten panel jest dla was. Opowiem co nieco o wszystkich tytułach i przedstawię parę punktów, od których można zacząć oglądać Star Treka. A to wszystko z perspektywy osoby, która Star Treka zaczęła oglądać (i obejrzała w całości) po 2020 roku.
2024
Kirk/Spock - slashowo w oficjalnych książkach
Star Trek to głównie seriale, ale także ponad 850 książek, zbiorów opowiadań i nowelizacji odcinków. Nie wszystkie są o załodze Enterprise z oryginalnej serii, ale o kilku z tej właśnie części chcę opowiedzieć. Serialowi Kirk i Spock dali natchnienie nie tylko dla slashowych fików, ale również książek. Przebłyski slashu widać nawet w tych książkach, które nie były pisane przez gospodynie domowe, dlatego zapraszam na panel, abyście mogli poznać słowo "T'hy'la", dowiedzieć się o ocenzurowanej książce i o tym, że nawet gdy istnieje paru Kirków, Spock uważa ich wszystkich za swoich.
"Bo w każdym wszechświecie Spock ma swoją... słabość. Jamesa Kirka."
2023
Top 15 shipów ze Star Treka
Nie będzie o statkach! Przyjrzymy się za to temu, która para ma najwięcej fików na stronie archiveofourown. Riker i Troi? T'Pol i Trip? A może Janeway i Chakotay lub Bashir i Garak? Te i inne kanoniczne oraz niekanoniczne pary zajmują miejsca w tej top liście. Pokażę, ile mają fików i dlaczego są shipowani razem. Miejsce pierwsze nie będzie nowością, ale może i tak was zaskoczę ;)
2023
obieca miłość na stronach komiksu
Spójrzmy razem po jakie tytuły warto sięgnąć jeśli szukamy saficznych wątków. Komiksy, jak każde inne dzieło kultury, prezentują nam cały wachlarz gatunków - realistyczne i science-fiction, dla młodzieży i dojrzalszego czytelnika, dla śmiechu i dla łez... Wpadnij i znajdź coś dla ciebie!
2023
Spockanalia? Nie tym razem! O świętach fandomu Star Treka
o mają ze sobą wspólnego przyszła ewolucja ludzkości, świecznik dziedziczony z pokolenia na pokolenie, bliskie spotkanie trzeciego stopnia, Karl Marx i cykl reprodukcyjny Wolkanów? Otóż wszystkie te tematy zostały poruszone w odcinkach (i filmie) Star Treka, o których będzie ta prelekcja. A dlaczego o nich? Bo odcisnęły na fandomie swoje piętno i fani uwielbiają rok w rok tak wiele o nich pisać, że prawie zawsze doprowadzają do trendowania Star Treka w mediach społecznościowych. Będą spoilery!
2022
Mitologia Supermana a "Krypton" i "Superman & Lois"
Co się działo na Kryptonie przed jego wybuchem? Komiksy na różnorodne sposoby zdążyły na to pytanie odpowiedzieć. Media ekranowe głównie skupiały się na chwilach bezpośrednio przed katastrofą, jednak w ciągu ostatnich lat pokazali nam więcej. Jak bardzo "Krypton" oraz "Superman & Lois" czerpią z komiksów? Jakie kanony zmieniają? Co możemy uznać za kanon, aby powiedzieć, że go zmieniają?
2022
Postacie LGBTQ+ w serialach superbohaterskich
W kinowych produkcjach superbohaterkich postacie LGBTQ+ ledwo co wychyliły czubek głowy, ale na małym ekranie jest całkiem inaczej. Seriale opowiadające o przygodach bohaterów są lepsze i gorsze, jednakże przez ostatnie lata udało im się zaprezentować sporą ilość postaci LGBT+. Nie wiesz, czy interesująca cie postać pojawi się na 5 minut w słabej serii? Chcesz zacząć, ale nie masz pojęcia gdzie? Zapraszamy na przegląd seriali, który - mamy nadzieję - będzie w tym pomocny!
2019
Przegląd komiksów LGBTQ+
Nie tylko superbohaterami komiksiarz żyje! Chcemy przedstawić trochę tytułów komiksów, w których można znaleźć postacie i wątki LGBTQIAP+, a nie są historiami o superbohaterach ze stajni Marvela i DC. Będą to albumy nie tylko po angielsku, ale również wydawane na polskim rynku.
2019
Queerkodowanie Human Torcha z Fantastic Four
Johnny Storm, Ludzka Pochodnia, to członek-założyciel Fantastycznej Czwórki, a więc jeden z pierwszych superbohaterów Marvela. Od lat uważany jest za kobieciarza, ale czy ma to podstawę w komiksach? Jak wczesne publikacje z tym bohaterem kształtowały jego postać, a jak kolejni pisarze go interpretowali? Co sprawia, że odbiór Johnny'ego jest tak sprzeczny z tym, co nam pokazują komiksy? Dlaczego mówi się, że Johnny to kobieciarz, ale rzadko się to pokazuje? Czym w ogóle jest queerkodowanie? Zapraszam na prelekcję, gdzie odpowiem na te i inne pytania dotyczące tego członka pierwszej rodziny Marvela.
2019
Silne kobiety w komiksach superbohaterskich Marvela i DC Comics
2018
Jak zacząć czytać komiksy Marvela i DC
2018
Mesjasz Superman się zbliża, puka do mych drzwi
"Czy chcieliby Państwo porozmawiać o naszym Panie i Zbawcy - Supermanie?" Czyli mesjanizm Supermana odbierany przez ludzi żyjących w uniwersum DC i kłopoty, jakie to przysparza Człowiekowi ze stali. Dla nas widzów, powiązania Supermana z Mesjaszem istniały już w filmie z 1978 roku i przewinęły się przez kolejne interpretacje tej postaci na ekranie, jednak tutaj skupię się na komiksach.
2018
Superbohaterowie LGBTQ+ i gdzie ich znaleźć (Ultimate Edition)
Krótki przegląd postaci LGBTQ+ w komiksach superbohaterskich Marvela i DC. Poznajcie Midnightera i Apolla - silniejszych i bardziej gejowskich odpowiedników Batmana i Supermana, Miss Americę - lesbijkę potrafiącą przekopać się przez multiversa, nieznaną z filmów stronę Deadpoola i Lokiego, szalejącego za swoim facetem-czarownikiem księcia kosmosu Teddy'ego Altmana, Harley Quinn w poliamorycznym związku między innymi z Poison Ivy, oraz wielu innych.
2017 & UE: 2018
Superman Reeve'a z 1978 roku kontra Superman Cavilla z 2013 roku
W ostatnim czasie wokół postaci filmowego Supermana krąży wiele kontrowersji. Najnowsza interpretacja często bywa porównana z tą Donnera, która uznawana jest wręcz za archetyp Człowieka ze Stali. Skonfrontujmy więc Supermana ze starych filmów z Supermanem z nowych, dodajmy trochę materiału komiksowego i zobaczmy, jak obaj na tym wychodzą.
2017
Marvelowa Civil War - dlaczego nie było warto
"Captain America: Civil War" tuż za rogiem, dlatego przedstawię skrótowo, o co chodziło w oryginalnej komiksowej wojnie domowej: od czego się zaczęło, dlaczego wynikła ta wojna, kto walczył przeciwko komu. A potem wyjaśnię, dlaczego filmowa adaptacja nie będzie o tym samym. Uwaga: spoilery do komiksów i filmów!
2016
Shipping w światach Marvela: od kanonu do fanonu
O tym, jak zbroja Iron Mana zakochała się w Tonym Starku, Ben Grimm i Peter Parker całowali się publicznie, Ororo Monroe poszła na randkę z Thorem, Johnny Storm poślubił sobowtóra swojej siostry, a Carol Danvers i Jessica Drew to prawdziwe "gal pals". Shipy w Marvelu - Ty też chcesz numer ich dealera (lub wyobraźnię fanów).
2016
Progresywne elementy w kanonie i fandomie Marvela
Kiedy kolor skóry bohatera jest jego nieodłączną cechą? Czy orientacja seksualna definiuje postać? Czy "slash" i feminizm wykluczają się wzajemnie?
2015
Od 2015 roku prowadzę prelekcje na konwentach i wydarzeniach, dzieląc się moim zamiłowaniem do Człowieka ze Stali, pierwszej rodziny Marvela oraz Star Treka. Lubię filmy komiksowe, jakich wy nie znosicie. Jestem kontrowersyjnego zdania, że wszystkie Star Treki to dobre Star Treki. Na blogu postuję głównie o komiksach i superbohaterach, ale także o tematyce feministycznej i LGBTQ+, jaką można (i jaka powinna się) znaleźć w tym medium, a swoją opinią na wszelkie inne popkulturowe tematy dzielę się zazwyczaj na bluesky jako pochodnia (rzadziej na twitterze jako pochodnia_pisze). Wolny czas umilam sobie odwiedzając Ao3, aby coś przeczytać lub zamieścić swoją twórczość - uważam, że dzień bez fanfików to dzień stracony.
USA
Jurgens znowu to zrobił. Udowadnia, że jego Superman jest tym dobrym Supermanem i użyty przez niego trop darzę szczególną sympatią. Superman z motywem skupiającym się na powstrzymaniu jednotorowych działań wojskowych jest czymś, bez czego nie wyobrażam sobie tej postaci. Wisienką na torcie jest fakt, że nie używa tutaj od razu swojej siły, tylko szuka pokojowego rozwiązania, chce znaleźć przyczynę zakładanego przez wojskowych ataku, znaleźć wręcz “wspólny język”. Dzięki temu dostajemy historię, która pokazuje dobro Supermana i to, dlaczego jest taką ważną postacią.Kolory Kalisza pięknie uzupełniają kreskę Weeksa, przez co komiks jest ciepły i wyrazisty. Superman wyróżnia się swoim strojem właśnie za pośrednictwem odpowiedniego kolorowania. Wojskowi ze swoimi “matowymi” barwami kontrastują z Człowiekiem ze Stali, wizualnie pokazując, że Superman nie działa z nimi.Oczywiście jest też Clark – uciekający do swojej persony, aby móc polecieć pomóc, przy okazji gubiąc bagaże, co na pewno będzie niespodzianką dla ich właścicieli po wylądowaniu. ;)Hiszpania
Superman Jiméneza jest jednym z najśliczniejszych. I tak, tego dokładnie słowa chciałam użyć. Wspaniale było zobaczyć Supermana w Granadzie, rodzinnym mieście artysty, który mógł oczami Clarka pokazać nam, ile jest tam piękna.Jego Superman jest bardziej związany z Clarkiem Kentem, niż u Jurgensa. Nie wynika to z tego, że Clark utknął bez mocy we wspomnianym hiszpańskim mieście, ale dlatego, że widzimy jego rozmowy z cywilami. Dosłownie nie pozostaje mu nic innego do robienia, jak spacerowanie po mieście, aby łapać promienie słoneczne i czekać, aż wrócą mu siły.Ta historia nie tyle skupia się na Supermanie, co na pięknie Granady. To Jiménez oprowadzający Clarka po swoim mieście, jednocześnie dzielący się nim z nami (miastem, nie Supermanem – chociaż nim w sumie też). Superman, wielbiciel wszystkiego co piękne na Ziemi, oczywiście chce się podzielić tymi widokami z Lois, bo takie ładne rzeczy są jeszcze lepiej doceniane z ukochaną osobą.Włochy
Nie ukrywam, że kiedy zobaczyłam czcionkę na pierwszej stronie włoskiej historii, westchnęłam i zaczęłam się zastawiać, czy będę przeklinać Celoniego pod nosem. Na szczęście okazało się, że to odręczne pismo nie było zamysłem na cały komiks ani też fragmentem już wydrukowanego artykułu, tylko fabularnym zagraniem mającym pokazać ręczne notatki Lois Lane.Tak jak Jiménez oprowadzał nas po swoich rodzinnych stronach, tak Nucci oprowadza nas po Florencji narracją Lois, lecz nie o mieście – a o Dante Alighierim. I później to Dante po raz kolejny oprowadza nas z pomocą Nucciego i Supermana po swoim Piekle. Lecz kiedy docieramy do Lucyfera, zostajemy uświadomieni, że to nie do końca to samo Piekło, bo nie dotarliśmy do lodowatej komory, tylko nadal widzimy ogień i upał. Urywa się też nam narracja Dantego i w końcu Superman ratuje dzień. Cóż, nie dzień, a florencki wieczór.A Dante to wszystko przewidział, ale nie uwierzył, więc zmienił zakończenie swojego Piekła – więc może jednak byliśmy w tym Prawdziwym Dantowskim Piekle? ;)Bardzo podobają mi się stwory piekielne i samo Piekło w kresce Celoniego. Jego styl dodaje pewnego smaczku, a kolory uzupełniają kreskę, przez co koszmar piekła i samo jego istnienie wydają się absurdalne, ale wprowadzają też chaos, który nadaje realności tego miejsca.Serbia
Subić gra na czerni, ale pokazuje Człowieka ze Stali jako obrońcę światła. Cóż, mniej pokazuje, a bardziej przekazuje – nazywając tak swoją historię i wkładając te słowa w usta Supermana. Nie jest to złe zdanie – ale zanika w stylu tego artysty – który również nie jest zły. Jest to ciekawe połączenie, ale nie wiem, czy fakt, że muszę co chwilę podkreślać, jakie złe nie jest, dobrze o nim świadczy.Superman ratujący ludzi jest superbohaterskim standardem. Kult (?) składujący kryptonit w Serbii, aby nikt nie mógł go wykorzystać do skrzywdzenia bohatera, na pewno nie jest czymś typowym. Dodanie do tego Lobo również jest zagadką. Jeśli jednak Superman miałby kogoś wysłać w kosmos, aby dramatycznie lewitować mając za plecami słońce, aby przekazać to, co autor miał na myśli – to Czarnian był idealnym wyborem.Poza tym Subić nie skupiał się aż tak na pokazaniu nam Serbii. Owszem, parę kadrów – jeden z między innymi Teslą, oczywiście, ale też pokazujących miasto (miasta?) serbskie – i samo to, że miejscem akcji była Serbia, to wszystko. Sebić poszedł w stronę pokazania postaci, a nie miejsca.Kamerun
Komiks Gaiusa poszedł w inną stronę niż poprzednie komiksy. Nie pokazał nam Supermana dobrego i prawego, ale Supermana, który nie może spocząć na laurach i musi się cały czas uczyć. Dobroć i prawość również były w komiksie pokazane – w końcu to album o Człowieku ze Stali – ale nie były na pierwszym planie. Szacunek dla innych kultur to coś, co każdy z nas powinien mieć na uwadze. Pokazanie Supermana, który też popełnia błędy w tym aspekcie, podkreśla jego ludzkość. Kto z nas nie ma trudności, kiedy spotyka się z nową, nieznaną mu kulturą, a nie chce nikogo obrazić?Nie jestem fanką prostej kreski Ejoba. Niby nie ma w sobie nic szczególnie złego i nie jest to pierwszy raz, kiedy widzę tego typu styl, ale trochę wybijał mnie z rytmu. Rozbawił mnie natomiast ostatni kadr, na którym widzimy Batmana w swojej Jaskini Nietoperza. Przez znacznie liczniejsze detale w porównaniu do innych, stwarza wrażenie, jakoby poświęcono mu najwięcej czasu przy tworzeniu komiksu.Indie
Superman podróżujący po świecie, szukający siebie lub sensu istnienia, to trop, który zawsze przyjemnie mi się czyta. Dlaczego? Bo to inni ludzie, cywile potrzebujący pomocy, pokazują Clarkowi, że właśnie to jest dla niego najważniejsze – używanie swoich darów do niesienia wsparcia i ratunku.Tak właśnie dzieje się i w tym komiksie. Daggubati cofa nas w czasie, do okresu kiedy Clark działa jako Superman tylko od roku. Nie wiemy, co sprawiło, że nadal ma wątpliwości lub one wróciły, że jego wiara w dobro się zachwiała. Wiemy, że Clark przybył do Indii, aby szukać odpowiedzi. Na szczęście dla komiksowego świata, znalazł je i wrócił do superbohaterowania.Użycie tylko dwóch supermanowskich kolorów, niebieskiego i czerwonego, zawsze jest dobrym zagraniem. Skupia to wizualnie uwagę na elementach, które rzeczywiście go posiadają – ale także na tym, co artysta chce nam uwydatnić. U Kotiana szczególnie lubię jego podkreślenie oczu Clarka mających ten sam odcień, co kostium Supermana.Argentyna
Bardzo podobał mi się motyw połączenia Kryptonu z Ziemią nie tylko poprzez osobę ostatniego Kryptonijczyka, ale też poprzez tytułowe ostatnie ziarno Kryptona. Pokryte żółtym kryptonitem lub będące nim – do końca nie potrafiłam rozgryźć tej zależności – znalazło się w argentyńskim muzeum, gdzie przybywa Clark. Jego dotyk rozbudził ziarno, które okazało się esencją flory Kryptona, kryptnijskią Zielenią.Mało czytałam o żółtym kryptonicie – prawdę mówiąc nie kojarzę go wcale, bo jednak żółtemu niedaleko do złotego, a to o tym drugim jest zazwyczaj głośno. Łącząc nie tylko żółty kryptonit, ale i Zieleń, Manetlla stworzył ciekawe podejście do tej części kryptonijskiego mitu. Zieleń Kryptona niosąca ból i zniszczenie, ale uważająca, że to wszystko radość i wiwatowanie, to niezrozumienie Zieleni, co tak naprawdę niesie, sprawiło, że byłam ciekawa, jak Clark chce to rozwiązać, szczególnie biorąc pod uwagę naszą pierwszą, amerykańską historię. Mimo wszystko wybrał zabójcze rozwiązanie, choć pewnie dlatego, że była to mimo wszystko roślina.A w ogóle nie poruszyłam kwestii promieni z Księżyca!Dużo się w tej historii dzieje pod względem mitologii Supermana, a ubrane jest w rysunki Alessio. Jego twarze mi się nie podobają, są niby realistyczne, niby mimika twarzy jest pokazana, ale coś w nich sprawia, że wydają mi się puste. Z kolei wszystko inne, zwłaszcza dwóch członków Zieleni, wygląda znakomicie w tej kresce.Turcja
Turecka historia straciła trochę pary przez to, że czytało się ją jak powtórkę dwóch czy trzech wcześniejszych. Boska istota innej cywilizacji? Jak w Kamerunie. Clark i Lois będący poza Metropolis, aby Lois napisała artykuł? Jak we Włoszech. Kradzież historycznych artefaktów? Jak w Indiach. Nawet zagranie sepią i użycie tylko dwóch kolorów nie wybiło się tak bardzo, mimo że było zdecydowanie inne niż analogiczne rozwiązanie w historii z Indii.U Bilgiça zabrakło jakiegoś punktu, który by się wyróżnił. Owszem, trudno napisać historię w takim krótkim czasie, ale nie widziałam tutaj nawet za dużo po prostu Turcji, aby móc ją odróżnić od jakiejkolwiek generycznej historii o Supermanie umieszczonej w dowolnym miejscu.Wspomniane kolory, sepia z odznaczającymi się niebieskim i czerwonym, były ciekawe przez to, że w przeciwieństwie do Indii, kiedy był używany niebieski, to rzeczywiście wszystko co niebieskie było widoczne jako niebieskie – jak na przykład niebo.Francja
Moją pierwszą reakcją jest zachwyt nad czerwonymi okularami Clarka! Robledo zrobił tym naprawdę dobrą robotę, dodając mu uroku.A skoro o tym mowa, to Vargas przedstawił nam tak uroczych Clarka i Lois, że nawet kiedy jedno narzekało lub było wkurzone, a drugie miało ręce pełne roboty, czy to przez narzekającą lub wkurzoną drugą połówkę, czy to przez King Sharka, to i tak nie można było odjąć im uroku.Sama historia Runberga zabrała nas do Paryża nad Sekwanę. Nie po to, aby się wylegiwać na plaży, ale aby Lois mogła zobaczyć wystawę i poznać swoją ulubioną rzeźbiarkę. Ten romantyczny wypad zaplanowany przez Clarka przerywa King Shark chcący zasmakować francuskiej “kuchni”. Wszystko kończy się dobrze nie tylko dla ludzi, których od King Sharka ratuje Superman, ale i dla romansu Clarka i Lois, kończąc swój wypad na południu Francji.Brazylia
U Costy znowu mamy tak jakby powtórkę z rozrywki, ale jego historia nie cierpi na tym tak samo, jak fabuła turecka. Tutaj nie ma ładnego zakończenia, które uwieńcza opowieść pokazująca, jaki to Superman jest wspaniały i jak to potrafi się szybko odnaleźć po przekazanej mu lekcji. Komiks urywa się w momencie, kiedy Clark kontempluje, co powinien wynieść z tej nauki, jak to na niego wpływa.A dokładniej – jak on wpływa na innych, na świat, na ludzkość. Na kulturę i społeczeństwo. Superman przystaje i zastanawia się, co nim kieruje w życiu. Czy tylko prawda i sprawiedliwość, czy też niedopowiedziany amerykański sposób życia, ze wszystkimi uprzedzeniami, które ze sobą niesie.Kreska w tym komiksie ani mi nie przeszkadzała, ani nie dodawała jakoś smaczku do historii. Po prostu musiała być, aby przedstawić tę opowieść. Na szczęście pasowała do tej melancholijnej fabuły, a przedstawienie jej w deszczu było dobrą decyzją Costy.Polska
Nie wiem czemu dopiero tutaj uderzył mnie fakt, że część z tych historii zaczyna się od Clarka (samego lub z Lois) będącego w delegacji w danym kraju. Superman potrafi latać i przemieszczać się w mgnieniu oka, ale wymówkę, dlaczego znajduje się poza Metropolis, często dostarcza mu Clark. Nie mamy tutaj jasno powiedziane, że Kent robiąc śledztwo do gazety, znalazł historie o topionych kobietach w Polsce i postanowił to sprawdzić, ale można się tego domyślić.Walka nad Wisłą i potem w samej rzece z Marzanną zaskoczyła mnie samym istnieniem Marzanny. Nie spodziewałam się, że historia pójdzie w tę stronę, że pokaże oprawców w świetle… nie dobrym, ale mającym trochę racji, ze strachu nie szukających innego rozwiązania. Oczywiście jest to krótki komiks, więc Sztybor zrobił, co mógł, na tej ilości stron. Kończąc historię uratowaniem dziewczyny i pokonaniem Marzanny, która rzeczywiście zginęła pod wodą, jak co roku, zastanawia mnie, czy Superman będzie musiał tę walkę stoczyć za rok.Rysunki Oleksickiego rozbawiły mnie trochę, ale to tylko i wyłącznie przeze mnie – bo skupiłam się na tym, że nie widziałam czerwonych majtek przez dłuższą część komiksu i zaczęłam się cofać do innych historii, aby sprawdzić, czy wszędzie jest ten klasyczny kostium Supermana, czy jednak gdzieś nie ma gatek na wierzchu ;)Meksyk
Daily Planet ma duży budżet na delegacje, bo to kolejna historia wysyłająca Clarka do innego kraju po artykuł ;)Fernández dał nam naprawdę uroczą historyjkę, którą tak nazywam głównie przez kreskę, ale i samo rozwiązanie problemu. Problem był, problem został rozwiązany, jego komediowa część została, ale jest właśnie komediowa, więc nie musimy o tym za dużo myśleć.Mieliśmy pokazanego Supermana zaradnego, Supermana myślącego, Supermana nie uciekającego najpierw do przemocy, ale chcącego przemówić do rozsądku. Nie udało się, jak to zwykle bywa, ale Człowiek ze Stali znalazł rozwiązanie wykluczające czyjąkolwiek krzywdę. Również dbał o cywilów, których cierpienia nie chciał widzieć, a bogowie, jakich spotkał, okazali się równie zatroskani zniszczeniem jak on – czy też właśnie niezbyt zatroskani, bo wiedzieli, że mogą i naprawią je w mgnieniu oka.Niemcy
Urocza historyjka od Feliksa z Niemiec nie tylko przez prostą, supermanową fabułę, ale i rysunki. Tak samo jak m. in. u Sale’a, jego Clark jest wielkim klocem, za co cenię obu rysowników.Cofnięcie się w czasie i pokazanie nam prostotych historii Supermana, umiejscawiając ją w innym pokoleniu niż nasze (ale nie nowym – nie dla tej wieloletniej postaci!), to elegancki sposób na poprowadzenie takiego komiksu. Mamy Supermana, mamy jego podstawowe elementy wokół, ot dzień jak co dzień dla naszego bohatera podróżującego po świecie nie poprzez latanie, ale za pieniądze Daily Planet. ;)Czechy
Niby widziałam zapowiedzi tego komiksu i już wtedy moją uwagę przykuł ten Superman, ale mimo to uderzył mnie jego widok na okładce do tej historii. Jestem prostą osobą, tylko człowiekiem, widzę przystojnego Supermana z białą brodą i już kreska jest idealna. ;)Na jednym z paneli mamy do czynienia ze złamaniem czwartej ściany. Superman przedziera się przez roboty chcące zrobić sobie z nim zdjęcie. Jednak Clark nie traktuje ich “poważnie” – owszem, pomógł, kiedy przyleciał na stację kosmiczną, ale potem całkowicie nie interesowały go rozmowy, czy zatrzymanie się dla robotów, niezależnie od ich powodów.Interesował go kawałek kryształu zawierający jedną z rozmów jego mamy i taty, który trafił na stację po tak wielu latach.Japonia
Nie czytałam mangi, która jest tu przedrukowana, więc to moje pierwsze zetknięcie z tym tytułem.Była to, podobnie jak historia Niemiecka, urocza chwila w życiu Supermana. Z jednej strony przypominała trochę hiszpańską, zachwytem nad japońską kulturą, z drugiej Clark był zachwycony tym, że część z pokarmów smakuje jak w domu, więc oczarowanie kulturą nie pochodziło z wyjątkowości Japonii, ale z powiązania z Kansas.Wszystkie ekstremalne uczucia Clarka, które prowadziły do mangowego przerysowania wyrazów jego twarzy, były dobrze dopasowane do chwili i powagi sytuacji. Historia była tylko o jedzeniu, więc każde odczucie smaku, czy innych emocji, było z tym powiązane.Podsumowanie
Nie wiem, czy umiem wskazać, która z historii jest moją ulubioną. Ale mogę ocenić coś innego! Otóż najładniejszy Clark należy do Czech, Hiszpania depcze im po piętach, a za nimi kroczy wersja francuska.Cieszę się, że te historie nie były pisane na jedno kopyto. Były oczywiście elementy, które powielały się w wielu historiach (Clark wysłany z Daily Planet do innych krajów nasuwa się najbardziej na myśl), ale jest to skutek pójścia po jak najmniejszej linii oporu, aby trafić do sedna sprawy, które chciało się przedstawić na kilku stronach.Również jestem zadowolona z faktu, że oprócz serbskiego Lobo i francuskiego King Sharka, nie mieliśmy innych postaci DC, które skradłyby czas (Batman na ostatnim panelu w kameruńskim komiksie się nie liczy – jest go za mało na to). Lois czy Jimmy nie są dla mnie postaciami, które odwracają uwagę od Supermana, bo są po prostu odwieczną częścią jego historii.
Superman: The World
Scenariusz: różni autorzy
Rysunki: rysownicy różni
liczba stron: 184
cena okładkowa: 24,99 $
25.07.2025
Mimo że nowe produkcje telewizyjne Star Treka nadal powstają i są udostępniane na platformach streamingowych, to fandom Star Treka w Polsce nie ma się jednak za dobrze.A jeśli fani są niezadowoleni, to efektem jest niechęć wydawania pieniędzy, a co za tym idzie – brak podaży i zainteresowania wydawcy w utrzymanie star trekowych wydawnictw poza tym, co oferuje się zza oceanu w telewizji. Inna kosmiczna saga, czyli Gwiezdne Wojny, ma ciągle wydawane w Polsce książki i komiksy między filmami i serialami. Ta franczyza u nas żyje – cały czas jest poszerzana i każdy znajdzie z niej coś dla siebie.Star Trek w Polsce przez pewien okres również miał wydawane komiksy, ale teraz już tego nie ma.Co za to ma Star Trek w Polsce? Fanów, którzy… nie lubią Star Treka.
Jestem w miarę świeżą Trekinią. Kilka lat temu nie potrafiłabym nawet odróżnić Spocka od Kirka. Obecnie mam kontrowersyjne zdanie na temat każdego tytułu Star Treka, mianowicie: każdy z nich jest dobry. Czy to znaczy, że idealny? Oczywiście, że nie.Strange New Worlds, który jest najbardziej chwalony wśród współczesnych tytułów, ma ze mną na pieńku przez to, jak traktuje Wolkan – oczywiście głównie Spocka. Very Short Treks jest zbiorem animowanych szortów, gdzie tylko dwa z nich nie wyśmiewają wartości trekowych; wyłącznie właśnie te są znośne. To elementy, o których wspominam, kiedy polecam komuś te tytuły, ale nie są jedyną rzeczą, o jakiej mówię.Z kolei z moich interakcji z innymi fanami Star Treka w Polsce muszę wywnioskować, że zarówno fani starsi stażem (byli w fandomie przed nuTrekiem), jak i ci, co dołączyli później, noszą w sobie dwie sprzeczności:1. Chcą, aby było więcej fanów Star Treka, ale
2. tylko tego starego.Kiedy parę lat temu spotkałam fanów Star Treka, rozmowy na początku przebiegały naprawdę sympatycznie, póki temat nie zszedł na nowsze produkcje. Albo były odbierane jako po prostu złe, albo osoby w ogóle ich nie zaczęły, opierając się na opinii innych, powtarzając nieraz błędne informacje. Najbardziej mieszanym z błotem serialem jest Discovery, mimo że dla mnie posiada w sobie to samo, co powszechnie uwielbiany DS9, bo Star Trekowi naprawdę dobrze wychodzą wojny. Ale dobrze, każdy ma swoje gusta i guściki, to niemożliwe, żeby cały fandom był zjednany w hejceniu jednego tytułu…?A owszem. Promocja dnia Star Treka na jednym z discordów polegała na wypisywaniu, co jest złego w nuTreku (przez co wypisałam się z tego serwera). Promocja bloku Star Trekowego na jednym z konwentów skupia się mocno na negatywnej opinii o wspomnianym Discovery (jeden z hashtagów parafrazuje powiedzenie Live long and prosper, zmieniając je na Live long and roast Discovery).Nawet jeśli ktoś naprawdę nie lubi tej produkcji, gdzie jest zabawa w rozmawianiu na temat tego, jaki jest w ich opinii zły? Dlaczego nie możemy pominąć milczeniem, jeśli czegoś nie lubimy, tylko musimy wywlekać to na środek placu i publicznie szkalować? Jedyne, co pokazujemy takim zachowaniem, to niechęć do opinii innych i brak fajnych rzeczy w Star Treku. Obie te rzeczy w ogóle nie zachęcają do aktywnego udziału we fandomie, czy w ogóle to zapoznania się z produkcjami Star Trekowymi.Nie chciałam wspominać tutaj o uprzedzeniach Trekkowców, bo równie hejconym tytułem był Picard, który nie posiada czarnoskórej głównej bohaterki. Picard jednak ze swojego trzeciego sezonu zrobił dziewiąty sezon TNG, plując nostalgią na prawo i lewo, czym zdobył uznanie – dlatego to uważam za głównego winowajcę takiego podejścia do Star Treka - nostalgię do starych tytułów.Z drugiej strony, nie można przejść obojętnie tego, że w Disco mieliśmy parę jednopłciową i osobę trans, w Picardzie również była para jednopłciowa (która w trzecim sezonie już nie była parą!), a przez opinię na temat tych tytułów nie mamy już pokazania innej seksualności, czy płciowości niż powszechne w innych tytułach. Warto wspomnieć też o Prodigy, o którym naprawdę mało słyszałam w polskim fandomie – bo większość była skupiona na hejceniu – gdzie mamy naprawdę dobrze poprowadzony związek Zero i Maj’el, szczególnie jak na niebinarną postać w animacji dla dzieci.Nie widzę w polskim fandomie dzielenia się tym, co lubimy w Star Treku, a więc zachęcania do oglądania.Nie widzę podejścia Gene’a Roddenberry’ego:
Star Trek był próbą powiedzenia, że ludzkość osiągnie dojrzałość i mądrość w dniu, w którym zacznie nie tylko tolerować, ale i szczególnie zachwycać się różnicami w ideach i formach życia. […] Jeśli nie potrafimy nauczyć się cieszyć tymi małymi różnicami, czerpać pozytywnej radości z tych małych różnic między naszymi gatunkami, tutaj na tej planecie, to nie zasługujemy na to, by wyruszyć w kosmos i spotkać się z różnorodnością, która niemal na pewno tam jest.
Nie widzę też podejścia Leonarda Nimoya, które osobiście złagodziło moją niechęć do Abramsowej trylogii:
Kanon jest ważny tylko dla niektórych osób, ponieważ muszą trzymać się swojej wiedzy o szczegółach. Otwórz swój umysł! Bądź fanem „Star Treka”, otwórz swój umysł i powiedz: „Dokąd Star Trek chce mnie teraz zabrać”.
01.06.2025
Dziewięć seriali, trzy animacje i trzynaście filmów, a zapowiedziane są już kolejne tytuły i nie wygląda na to, żeby zbliżał się koniec – tak wygląda stan franczyzy Star Treka na ten moment. Co oznacza, że nawet jeśli chce się obejrzeć wszystko, to nie jest się pewnym, gdzie zacząć.Star Trek był moim kwarantannowym oglądaniem, chociaż ani nie siedziałam w domu - pracowałam wtedy jako essential worker - ani nie zaczęłam oglądać dlatego, że świat był mdły i musiałam czymś się zająć, aby nie oszaleć. Więcej o moim oglądaniu później ;) Tutaj chcę się pochwalić, że obejrzenie całości zajęło mi dwa i pół roku, ale mam całość za sobą.Dodatkowo pragnę podkreślić, że jestem kontrowersyjnego zdania, że wszystkie Star Treki to dobre Star Treki, co z pewnością wpłynie na odbiór tego posta przez innych fanów.Oglądając starsze serie trzeba oczywiście wziąć pod uwagę czasy, w których one powstawały.To tyle słowem wstępu!
Czy stare efekty specjalne mnie nie zniechęcą?
Sezony 1 & 2
Disco to seria z 2017 roku, ale rozgrywa się przed oryginalną serią, więc nie trzeba zbyt wiele wiedzieć, aby się wciągnąć. Jest przewodnikiem po tym świecie.Disco ma bardziej nowoczesne konwencje opowiadania historii (odcinkowe wątki + jeden główny) i świetnych bohaterów, z kanonicznymi postaciami queer. Jest wciągający, a także pięknie sfilmowany, wygląda jak film z dużym budżetem.Powiedziałbym, że jego największą wadą są powolne dwa pierwsze odcinki, ale akcja potem nabiera tempa. Również ostrzegam, że w pewnym momencie wygląda, jakby zamierzali pochować swoich gejów. To nie jest coś trwałego. Można Disco z tym zaufać.
SNW rozwija wątki paru postaci z drugiego sezonu Disco, ale na tyle już rozwinęło swoje skrzydła, że istnieje jako osobny tytuł. Obejrzenie dwóch pierwszych sezonów Disco przed obejrzeniem SNW doda trochę kontekstu. Brak tej wiedzy jednak nie przeszkodzi w odbiorze - zwłaszcza że poznajemy nowe postacie, które w Disco się nie pojawiały.SNW również dzieje się przed oryginalną serią. Nie ma tego samego wprowadzenia w świat co Disco, skupia się na odcinkowym prowadzeniu historii, a główne wątki są w tle i nie pojawiają się w każdym odcinku. Jest to zdecydowanie komediowa seria.Komediowość tej serii nie zawsze jest plusem. Zdarza się, że bardzo powierzchownie traktuje etos Star Treka, często zapominając o nim kompletnie. Kiedy głównym bohaterem komediowym jest Spock, wyśmiewanie się z jego wolkanowości przedstawione jest przez pryzmat bioesencjalizmu (więcej o tym w poście Star Trek na SDCC 2024, we fragmencie o trzecim sezonie SNW).
Czy stare efekty specjalne mnie nie zniechęcą?
Od sezonu 3
TNG to pierwsza seria od czasów oryginalnej. Pierwsze dwa sezony były pod pieczą twórcy Star Treka, Gene’a Roddenberry’ego, ale trochę spuszczonego ze smyczy, co niestety nie odbiło się pozytywnie na produkcji.W trzecim sezonie TNG się odnajduje. Nie jest to najbardziej popularna seria bez powodu - przez wielu uważana za kwintesencję Star Treka, zawierającą jego etos przedstawiony w najbardziej przystępny sposób. Taka podstawa Star Treka w pigułce (jeśli pigułką można nazwać 7 sezonów po 24 odcinki).Jest to jednak dzieło swoich czasów. Nie brakuje elementów, które tak naprawdę nie są przedstawieniem utopijnej przyszłości, które jako współczesny widz widzimy jako antyteza utopii, jaką chcą nam pokazać.
Czy mogę obejrzeć z całą rodziną?
PRD jest komputerową animacją przeznaczoną dla dzieci. Jednak sposób, w jaki jest prowadzona, sprawił, że stała się moim ulubionym tytułem wśród produkcji nuTrekowych (powstałych po 2017 roku).Głównymi bohaterami PRD są dzieci/nastolatkowie. Nie są świadomi tego, że żyją w świecie Star Treka - jedna youtuberka (Jessie Gender, której filmiki Star Trekowe polecam) określiła ich jako “postacie z Gwiezdnych Wojen wrzucone do świata Star Treka”, co może też niektórych zachęcić do oglądania ;)PRD nie tylko wprowadza naszych bohaterów do uniwersum Star Treka, ale również nas, widzów. Jest to seria, która jak wszystkie ma w sobie nostalgię do starszych seriali, ale prowadzi ją najlepiej i dodatkowo wspomina również o wydarzeniach (a tym samym seriach) dziejących się w tym samym czasie, co akcja PRD.
Spirk
K/S, The Premise, Spirk, nawet Kock to nazwy shipu Spock/Kirk, który istnieje od lat 60., odkąd tylko Star Trek pojawił się w telewizji. Jeśli ktoś jest zainteresowany poznaniem tej relacji, skąd gospodynie domowe tamtych czasów w ogóle wzięły pomysł, że Spock i Kirk mogą tak ładnie wyglądać razem w romantycznym związku - to odpowiedzi należy szukać właśnie w oryginalnej serii.
Spirk, ale rivals to lovers
Trylogia filmów z Chrisem Pine’em jako Kirkiem i Zacharym Quinto jako Spockiem.Wydaje się, że uwspółcześniona wersja Spirka zdecydowała się iść z duchem czasu i pójść w trope bardziej popularny we współczesnym fandomowym światku - friends to lovers, którymi są spirk w oryginalnej serii, we filmach nie istnieją. Pojawia się za to jako rivals to lovers.Postacie Spocka i Kirka najbardziej ze wszystkich zachowują się inaczej niż ich pierwowzory, ale sam Leonard Nimoy (grający Spocka w oryginalnej serii) poradził, aby nie trzymać się kurczowo kanonu i pozwolić Star Trekowi się porwać. Filmy zdecydowanie porywają ;)
A muszę oglądać wszystko?
Można naprawdę mało wiedzieć o Star Treku, żeby rozpocząć przygodę z tą franczyzą od SNW. Lekkie, komediowe, pokazuje jak działa Star Trek bez zgłębiania się w niszowe elementy nostalgii.Nadpisuje kanon - dlatego nie trzeba go znać. SNW przedstawi go na nowo w nieco zmieniony, czasem uwspółcześniony sposób.Tym bardziej jednak przy tym tytule mam nadzieję, że nie będzie on pierwszym i ostatnim potencjalnego widza, bo Star Trek jest doskonały w bardziej poważniejszych fabułach i seriach.
Animacja LWD to również komedia, ale może sobie pozwolić na jeszcze więcej śmiechu niż SNW właśnie dlatego, że jest animacją.LWD naśmiewa się ze Star Treka w taki sam sposób, w jaki fani Star Treka naśmiewają się ze Star Treka :) A mimo całej tej komedii, LWD świetnie przedstawia star trekowy etos, jak działa utopijna przyszłość dla mniejszego statku, dla mniejszych załogantów.Bardzo często w LWD są rzucane nostalgiczne one-linery, które nie dodają nic do fabuły, ale są easter eggami dla fanów. Im dalszy sezon, tym więcej te nostalgiczne wstawki mają wspólnego z fabułą, ale na początku mogą być trochę męczące.
A ja lubię, że jak jest Star, to żeby było też War
Sezony 1 & 2
Ponownie polecam Disco - pierwsze dwa sezony przedstawiają czas wojny między Federacją a Klingonami.Nie każdy Star Trek jest o podróży pośród gwiazd. Ale Star Trek bardzo dobrze potrafi pokazać wojnę, a akurat się złożyło, że w obu seriach głównymi bohaterami są czarnoskóre postacie - można po tym poznać quality ;) Polecam Disco, a nie drugą serię, bo jest ona zbyt zawiła w Star Treku, aby od niej zaczynać - mowa o Deep Space 9, przed którym jednak najlepiej obejrzeć TNG.
A jak Ty, Pochodnio, obejrzałuś Star Treka?
Disco s1&2 → TOS → TAS → filmy TOS → filmy AOS → TNG → Generations → DS9 → VOY → filmy TNG → ENT → Disco s1-4 → Short Treks → PIC s1&2 → LWD s1&2 → PRD s1part1 → na bieżąco od pierwszego sezonu SNWA wszystko zaczęło się od tego, że poszła plotka, że aktor Harry Shum Jr będzie grał Sulu w SNW.Harry grał Magnusa w Shadowhunters, serialu na podstawie książek Cassandry Clare “Mortal Instruments”.Książki pierwotnie były fanfikiem do Harry’ego Pottera.
A ja też chcę obejrzeć wszystko!
Powodzenia ;)
23.11.2024
Minął już tydzień od weekendu SDCC, wszystkie emocje opadły (tak jakby), zatem można trochę więcej powiedzieć o tym, co cieszy, a co boli.
PRODIGY
Drugi sezon animowanego Star Trek Prodigy zostanie wydany na Blu-rayu i DVD w listopadzie. To bardzo dobra wiadomośc dla fanów, bo zwłaszcza przy tej serii widać, jak ważne jest zbieranie fizycznych wydań.Kiedy Paramount zrezygnowało z wypuszczenia drugiego sezonu tej animacji – mimo że był już gotowy! – to mieliśmy to szczęście, że Netflix zdecydował się go wykupić. Jego premiera w Stanach już się odbyła, a w Polsce będzie można go oglądać na SkyShowtime od 17. sierpnia. Pozbycie się tego tytułu przez Paramount było jednym z największych wyłomów dla platformy Paramount+. Szczyciła ona się bowiem tym, że była “Domem całego Star Treka”, ale nie trwało to długo.Prodigy obecnie jest w limbo – widzowie walczą o trzeci sezon na Netfliksie, w nowym domu dla tej animacji. Jest ona szczególnie ważna dla fanów Star Treka, bo ma w sobie to, co najlepsze: nowe, nieznane światy, nienachalną nostalgię, a także działa jako wprowadzenie do świata Star Treka dla najmłodszych (dla starszych również!).
KOMIKSY
Pod koniec 2022 roku IDW zaczęło wydawać tytuł Star Trek, rozpoczynający całkiem nową historię z Sisko powracającym z Wormhole, z załogą składającą się z dobrze znanych fanom osób jak Beverly Crusher, Scotty, Data czy Tom Paris. Są też nowe postacie, które mają mniejsze lub większe powiązania ze star trekową historią – jak na przykład potomkini Hoshi Sato. Na chwilę pojawił się również Shaxs z Lower Decks. Do serii po kilku miesiącach dołączył drugi tytuł, z Worfem jako kapitanem i mającym pod sobą B’Elannę Torres, Ro Laren, Lore’a, a nawet Spocka.IDW nie tylko skupiło się na ongoing historii, jaką te dwie serie oferują, ale wypuściło też kilka miniserii dziejących się w różnych erach i zahaczających o różnorodne tematy. Mamy m. in. dwa tytuły o bohaterach Strange New Worlds, jeden o corgi na Deep Space Nine, multiwersowe Echoes dziejące się w czasach po Motion Picture, halloweenowe Holo-ween, krótką historię o młodym Picardzie w Picard’s Academy, a także młodego Q, Jake’a, Noga i Alexandra z przygodą w świecie, gdzie kapitanem Starfleet jest Gul Dukat. IDW nie zapomniało również o czerwcowej celebracji społeczności queer, wypuszczając one shot zatytułowany właśnie Star Trek: Celebrations.Lower Decks wyróżnia się z tej puli: obecnie wyszedł jedynie jeden komiks z bohaterami tej serii, ale jest zapowiedziany kolejny, gdzie czytelnik będzie mógł wybrać własną ścieżkę czytania. Z kolei na SDCC dowiedzieliśmy się, że do dwóch serii ongoing dołączy też trzecia – właśnie o Lower Decks. Wszystkie tytuły z ekipą tej animacji są autorstwa Ryana Northa, który idealnie odnajduje się w takiej humorystycznej atmosferze.
STRANGE NEW WORLDS
Powierzchownie ten krótki fragment jest po prostu komediowym wypadkiem przy pracy. Strange New Worlds szczyci się tym, że to lekka, przyjemna seria. Jednak ta przyjemność zanika, jeśli pomyśli się trochę więcej o tym, co ten krótki klip przekazuje – tak, pora na trochę negatywnych emocji ode mnie.Nie jestem star trekową purystką. Zmieniający się wygląd Klingonów mnie nie rusza; trochę żałuję, że Borg nie pozostali po prostu kolektywem bez królowej, ale wzruszam ramionami i przyjmuję nowy kanon; Spock nie wspominał nigdy o siostrze – tak samo, jak nigdy nie wspominał o bracie, nie widzę problemu. Moje motto star trekowe to I don’t care about canon if you can tell me a good story.Strange New Worlds jednak coraz bardziej pokazuje, że wcale nie zmierza śmiało tam, gdzie nie dotarł nikt inny, a tak właściwie to stara się usunąć odkrycia tych, którzy śmiało zmierzali w tamtą stronę. Widzimy to na podstawie tego, jak Gorn są traktowani in-universe, ale też przez ekipę twórczą tego serialu. Są uważani za potwory, koniec-kropka. Pomimo widocznego postępu, jaki cywilizacja Gorn musiała przejść, aby być w stanie stać się takim imperium, jakie pokazuje nam ten serial, to nie są oni uznawani za rozumne istoty. Ich zachowanie i rozmnażanie zostało tak mocno przyrównane do obcych z serii filmów Obcy, że aż mnie dziwi brak zmiany w ich wyglądzie na taki, który też by ich przypominał. Mamy więc agresywne kosmiczne jaszczury podbijające kosmos, a Strange New Worlds nie chce, abyśmy myśleli o nich inaczej. Dlaczego tytuł star trekowy tak robi?Ale klip nie jest o Gorn – jednak nie bez powodu od nich zaczynam. W nich widzimy ten sam bioesencjalizm, który niestety towarzyszy Star Trekowi od samego początku.Bioesencjalizm to przekonanie, że biologia odgrywa największą rolę w określaniu, kim jest jednostka. Rasistowskie pojęcie, że skoro jedna osoba z danej grupy (społecznej, etnicznej, itd) postępuje tak, a nie inaczej, to w takim razie wszyscy z tej grupy tacy są. Zacytuję Gene’a Roddenberry’ego:
Star Trek był próbą powiedzenia, że ludzkość osiągnie dojrzałość i mądrość w dniu, w którym zacznie nie tylko tolerować, ale i szczególnie zachwycać się różnicami w ideach i formach życia. […] Jeśli nie potrafimy nauczyć się cieszyć tymi małymi różnicami, czerpać pozytywnej radości z tych małych różnic między naszymi gatunkami, tutaj na tej planecie, to nie zasługujemy na to, by wyruszyć w kosmos i spotkać się z różnorodnością, która niemal na pewno tam jest.
W TOS-ie mieliśmy agresywnych Klingonów, w TNG mamy chciwych Ferengi. Nawet w VOY mamy odcinek z B’Elanną, który sprowadza ją do tego, że zamiast bycia jedną całością, jest podzielona na część klingońską i ludzką, a jej agresja pochodzi tylko i wyłącznie od klingońskiej “połowy”. Brzmi znajomo? Powinno, bo odcinek “Charades” w drugim sezonie Strange New Worlds zrobił podobny podział ze Spockiem.Ale nie tylko to się tyczy obcych, którzy pojawiają się na dłużej, ale tacy jednoodcinkowi cierpią jeszcze bardziej, bo nie są w stanie potem się odkupić ze złych łask. DS9 zrobiło wiele dobrego dla Star Treka i zwłaszcza dla Ferengi. Mogliśmy się z nimi bardziej zapoznać, poznać różnice między jednostkami, mamy już większy obraz tych obcych niż pokazał nam TNG.Po traktowaniu Gorn widzimy, że nawet nie ma próby ich zrozumienia już przez producentów, a przykład idzie z góry. Z kolei po traktowaniu Spocka widzimy, że twórcy lubią wprowadzać różne koncepty z nim nie po to, aby wzbogacić świat Star Treka, ale po to, aby było powierzchownie komediowo.Zmiana ludzi w Wolkan za pomocą tej hypospray śmierdzi augmentacją (która, oczywiście, jest zakazana). To nie jest to samo co Bones dający Kirkowi spiczaste uszy. Ale to jest właśnie ten kawałek kanonu, na który bez problemu machnę ręką. Ale pokazuje tu się ten nieszczęsny bioesencjalizm, jakim jest przypisywanie logiki do samego bycia Wolkanem. Klingonie są agresywni, Ferengi są chciwi, a Wolkanie są logiczni, nie mają problemów ze swoimi emocjami i wcale nie muszą walczyć ze sobą, żeby istnieć ze stoickim spokojem. Logika i stoicyzm są u Wolkan wyuczone, nie są w ich DNA.Może jednak Strange New Worlds chce zmienić kanon? Wątpię. Gdyby tak było, to nie poruszaliby się po rasistowskim obszarze wspominania co chwilę, że Spock nie jest w pełni Wolkanem, zakrywając się logiką. Nie ma nic logicznego w powtarzaniu nieistotnych informacji. Ale Strange New Worlds lubi bawić się Spockiem w taki sposób – w odcinku “Spock Amok”, kiedy zamienił się ciałami z T’Pring, jego jestestwo się nie zmieniło. Z kolei w “Charades” już ta różnica zaistniała, mimo że zachowanie Spocka powinno być wyuczone, a nie zawarte w jego DNA.Spock jest postacią, której zmiana charakteru sprawia, że z niechęcią wspominam filmy Abramsa z Quinto. Strange New Worlds naraziło się już w pierwszym odcinku, kiedy pokazali nam Spocka i T’Pring całujących się po ludzku. W trivii do TOS-owego odcinka “The Enterprise Incident” możemy przeczytać, że kiedy Nimoy dostał scenariusz i przeczytał w nim o Spocku całującym romulańską komandorkę, napisał zażalenie do Roddenberry’ego, bo Spock i komandorka potrzebują czegoś innego niż ludzkiej ekspresji miłości. DC Fontanna zgodziła się z nim, nalegając na “obcą seksualność, ale nie ludzką namiętność”. Nawet przy powściągliwym kontakcie dłoni Spocka i komandorki, Fontana została zalana listami od fanów. Biorąc pod uwagę pon farr, wierzyli, że oznacza to, że Wulkanie uprawiają seks tylko raz na siedem lat (co było oryginalnym pomysł Theodore'a Sturgeona), więc skarżyli się, że scena nie pasuje do charakteru Spocka. Lata później Fontana wpisała sceny seksu do książki “Vulcan's Glory”, ustalając, że pon farr to tylko cykl płodności, zaś Wulkanie mogą uprawiać seks w dowolnym momencie.Ten odcinek może się jeszcze odkupić. To w końcu krótki klip – ale wywołał prawdziwą burzę wśród fanów.
SECTION 31
Ten zwiastun bardzo oddaje vibes “Suicide Squad”. Jestem ciekawa, jak mocno pójdą w tę stronę i czy miałam taką inspirację zauważyć. Section 31 ma być filmem telewizyjnym, a podejrzewam, że jeśli dobrze pójdzie, to dostaniemy takich więcej. Może właśnie ta zaginiona era Star Treka będzie wypełniana takimi produkcjami – bo zostało potwierdzone, że akcja Section 31 toczy się właśnie w tym okresie, między szóstym filmem (Undiscovered Country) a początkiem TNG.Jak nazwa wskazuje, fabuła będzie dotyczyła etycznie wątpliwych sił specjalnych Federacji, które w sumie są obok Federacji i oficjalnie nie powinny się z nią łączyć. Zobaczymy, jak zmieni się kanon po tym filmie. Ciekawi mnie też, czy historia będzie o Romulanach i/lub Kardasjanach, pokazując ich rosnące zagrożenie.Ale cokolwiek dostaniemy, to oczywiście będziemy w tym towarzyszyć Philippie Georgiou z Mirrorverse, którą poznaliśmy w Star Trek Discovery. To odpowiedź na pytanie, gdzie odesłał ją Guardian of Forever w XXXII wieku. Losy Georgiou, granej przez Michelle Yeoh, były nieznane, tak samo jak przyszłość tytułu Section 31, ale wygrana Oscara przez aktorkę pomogła studiu podjąć konkretną decyzję.
LOWER DECKS
Animacja Lower Decks od początku reklamowała się naśladując style filmów star trekowych, zwłaszcza plakatami. I w tym przypadku w zwiastunie piątego sezonu widać inspirację zwiastunem TOS-owego Undiscovered Country. Dlaczego nie zaczerpnąć inspiracji z piątego filmu, skoro to piąty sezon? Ponieważ zostało ogłoszone, że będzie to ostatni sezon Lower Decks.Nie jestem gotowa pożegnać się z tą animacją, tak samo jak aktorzy podkładający w niej głos, o czym mówili na SDCC. Jest to seria przepełniona nostalgią i humorem, przy czym nie trzeba znać poprzednich Star Treków, aby rozumieć żarty. Niby Lower Decks wyśmiewa się z wielu elementów star trekowych, ale robi to w star trekowy sposób – to nie jest obrażanie Star Treka z perspektywy osoby, która w Star Treku nie siedzi, to jest wspólne wyśmiewanie razem z innymi fanami i wzbogacanie uniwersum.
NOWA SERIA
Tawny Newsome, aktorka podkładająca głos Mariner Beckett z Lower Decks, wraz z Justinem Simienem (reżyser “Dear White People” czy “Haunted Mansion”) będą odpowiedzialni za nową serię star trekową, którą opisano jako pierwszą live-action komedię Star Treka. Z oficjalnych informacji wiemy, że opowie o “osobach spoza Federacji, służących na błyszczącej planecie wypoczynkowej, które odkrywają, że ich codzienne przeżycia są transmitowane na cały kwadrant”. Seria została porównania do The Office, czy Parks and Recreation.
STARFLEET ACADEMY
Co jakiś czas pojawiały się nowe informacje co do osób aktorskich, jakie będą w Starfleet Academy, jak Holly Hunter czy Paul Giamatti. Na SDCC dowiedzieliśmy się o czterech kolejnych aktorach – trójka z nich potwierdza, że Starfleet Academy będzie spin-offową kontynuacją Discovery. O Tilly nie trudno było się domyślić, z kolei Tig Notaro i Oded Fehr byli miłym zaskoczeniem.Oczywiście największą niespodzianką był Robert Picardo powracający jako EMH. Wbrew pozorom, nie od razu wiadomo, kogo będzie grał; czy Doktora, którego znamy z VOY, czy tego z Prodigy, czy może wersję z odcinka “Living Witness”, gdzie kopia Doktora została przywrócona i aktywowana w przyszłości, a pod koniec odcinka zmierzał w stronę Federacji… akurat do XXXII wieku. Nie pojawił się w Discovery, ale może teraz będzie jego chwila?
Moje ostateczne wrażenie – jestem pozytywnie nastawiona na przyszłość Star Treka. Jak przy każdej serii, są elementy, na które kręcę nosem, ale jako osoba preferująca postacie niż fabułę, jestem ostrożnie optymistyczna.
04.08.2024
W moim poprzednim poście o finale Picarda Star Trekowa “Nagroda” pisałam o moim zachwycie nad jego trzecim sezonem. Wtedy dopiero wyemitowano tylko sześć odcinków i mogę dodać sprostowanie, że jednak dostaliśmy coś z serialu Star Trek: Enterprise, bo dopiero po opublikowaniu mojego posta pojawiły się screeny pokazujące refit NX-01. Zatem tak – trzeci sezon Picarda naprawdę miał easter egg z każdej starej serii.Niestety ostatnie cztery odcinki nie sprostały moim wymaganiom i czuję niedosyt – ale jednocześnie już więcej nie chcę.Niektóre metafory, które trzeci sezon poruszył, nie zostały dobrze przemyślane i wykorzystane, czego przykładem może być Borg. Samo w sobie pojawienie się Borg uznaję za coś logicznego, bo wszystko co borgowe jest wiecznie powiązane z postacią Picarda (i Seven), ale w tym samym momencie Changelings zostali zupełnie zepchnięci na bok. Nie dostaliśmy konkretnego rozwiązania sytuacji Zmiennokształtnych, tylko przeszliśmy od razu na Borg i tyle. Borg, którzy mieli za dużo na swoich ramionach w tym sezonie – bycie tyloma alegoriami na raz na pewno męczy.Branie pod uwagę w większości nostalgii w tworzeniu sezonu, aby dać postaciom zakończenie oraz pokazać fanom, co teraz u nich słychać, było dobrym pomysłem. Ale dla mnie to już wystarczy. Cieszę się, że to dostałam, ale nie chcę tego samego z inną serią. O wiele bardziej podoba mi się to, w jaki sposób podobnie prowadzi postacie ze starszych serii serial animowany Star Trek: Prodigy.
Prodigy jest serialem o grupie małoletnich uciekinierów z kolonii karnej w kwadrancie Delta, którzy znajdują statek Gwiezdnej Floty i wykorzystują go do ucieczki. Chcą szukać azylu w Federacji, ale niestety jest z tym pewien drobny problem, który już znajduje się na statku…Na początku mamy bardzo przyjemne wprowadzenie do całkiem sporej ilości terminów i zasad w świecie Star Treka. Ponieważ nasza grupa młodych bohaterów nawet nie wiedziała, że Federacja istnieje, to dopiero teraz ją poznaje, a my jako widzowie razem z nimi. Nostalgiczne elementy tego serialu to obecność Janeway i drugorzędna (może nawet trzeciorzędna?) fabuła kręcąca się wokół Chakotaya. Bohaterowie Voyagera również podróżowali przez kwadrant Delta, dlatego można było się spodziewać ich obecności – hologramem czy duchem.Co do hologramów, to jedna scena w holodecku niestety przesadza z tą nostalgią, ale to nadal tylko kropla w morzu. Na dodatek, finałowe odcinki pierwszego sezonu Prodigy uważam za jedno z najbardziej star trekowych rzeczy, jakie pojawiły się w nuTreku.Dlaczego więc nostalgia w Prodigy dla mnie działa? Ponieważ mamy postacie z poprzednich serii, ale główna fabuła kręci się wokół całkiem nowych bohaterów. To ich historia, a nie powtórka z rozrywki.Trzeci sezon Picarda miał ten problem, że zapomniał całkowicie o nowych bohaterach wprowadzonych we wcześniejszych sezonach – nawet Raffi została zepchnięta na bok, a razem z nią jej związek z Seven. Bardzo dobrą równowagę między postaciami, które widzowie już znają, a nowymi bohaterami, zachowuje serial Strange New Worlds.
Mamy tutaj do czynienia z Pikiem i Uną, których znaliśmy bardzo powierzchownie z oryginalnej serii, ale zostali rozbudowani – zwłaszcza Pike – w drugim sezonie Discovery. Są też Uhura, Chapel i M’Benga, których znamy – zwłaszcza Uhurę, mniej Chapel, a bardzo mało M’Bengę – z oryginalnej serii. Osobno należy spojrzeć na Spocka, który był głównym bohaterem oryginalnej serii i którego odmianę nuTrekową poznaliśmy razem z Pikiem i Uną w Discovery.Mamy więc prawdziwą mieszankę. Niby wszystko na świeżo, bo są to sami nowi aktorzy, ale jednak wiele nazwisk jest już nam znanych, więc ciągną się za nimi pewne kanoniczne wymagania. Wiemy, kto z nich trafi na kirkowe Enterprise, wiemy, jak historie wielu z nich się potoczą – o życiu Spocka wiemy najwięcej.Specyficzną postacią, która swój debiut w nuTreku zaliczyła w Strange New Worlds, to sam James Kirk. Nie mogę uznać go na równi ze Spockiem, bo mimo że znamy jego życiorys, to Spock miał już swój wstęp w Discovery. NuTrek Kirk nie miał tego rozbiegu. W momencie publikacji tego posta widzieliśmy Kirka jedynie w alternatywnej przyszłości, a tego właściwego poznamy dopiero w następnym odcinku Strange New Worlds (zobaczymy, czy natchnie mnie na kolejny post ;) ).Ten serial jest prowadzony w podobny sposób, co starsze serie: nie ma tylko i wyłącznie jednej historii na cały sezon, tylko każdy odcinek jest o czymś innym, a główna fabuła przewija się w tle, czasami wychodząc na przód. Jest to również jakaś gra na nostalgii, która naprawdę działa. Spodoba się to nie tylko starym fanom, ale dzięki temu całkiem nowe osoby mogą wejść do Star Treka bez żadnej konkretnej wiedzy. O ile Prodigy uczy widzów wszystkiego, co muszą wiedzieć, aby nadążyć za tym, co się dzieje, o tyle Strange New Worlds polega trochę na założeniu, że widzowie wiedzą już co nieco, a co trzeba im przypomnieć, to się szybko przypomni.Za parę tygodni jednak dostępność Strange New Worlds dla nowych widzów trochę się zmieni – czy też poszerzy ich wiedzę o tym, co jest obecnie dostępne do oglądania ze Star Treka. Planowany jest bowiem crossover z serialem animowanym, Star Trek: Lower Decks.
Lower Decks samo w sobie na nostalgii gra minimalnie. Mieliśmy odcinek związany z Deep Space 9, gdzie paru aktorów podłożyło głos pod swoje stare postaci, podobnie jak Riker i Troi, pojawiający się na chwilę. Jednak prawdziwą nostalgią Lower Decks jest nostalgia bohaterów, a nie nostalgia pokazana dla nas, widzów.Animacja oferuje wiele nawiązań do wydarzeń z poprzednich seriali, które oczywiście są easter eggami, ale większość z nich jest pokazaniem tego, jak nowe pokolenie młodszych oficerów widzi swoich bohaterów. Boimler wspomina Toma Parisa i cieszy się, że siedzi w tym samym barze, w którym przesiadywali kiedyś Kirk i Spock. W zwiastunie drugiego sezonu Strange New Worlds mamy pokazane, jak Boimler najprawdopodobniej będzie zachowywać, kiedy spotka Spocka:
Nostalgia Boimlera jest nostalgią wielkiego fana Star Treka, dlatego bardzo dobrze go rozumiem i lubię oglądać, jak jara się rzeczami, które i mnie jarają. Inni bohaterowie są bardziej opanowani i kiedy oni rzucają nawiązanie do poprzednich serii, to jest to jednak ukłon dla widzów, a nie do innych postaci.A może patrzę tak na te wspominki nostalgiczne dlatego, że Lower Decks wprowadza je w komiczny sposób, który przemawia do każdego, dlatego też nikomu nie przeszkadzają? Im dłużej pisałam fragment o tej animacji, tym więcej takich easter eggów sobie przypominałam. Mimo wszystko, czym innym jest rzucanie haseł, które zrozumieją starzy wyjadacze, a jeszcze innym zatrudnienie aktorów ze starych serii i skupienie całej uwagi i historii tylko na nich, podkradając inne elementy nostalgiczne, ale nie doprowadzając ich do końca.Discovery odcięło się od nostalgii prawie całkowicie po drugim sezonie (a kiedy jej używa, jest to nagranie Spocka Leonarda Nimoya z odcinka The Next Generation, mające wpływ na obecną fabułę w Discovery), ale również kończy się po piątym sezonie, dołączając do Picarda jako kolejny nuTrekowy zakończony serial. Oznacza to, że trzy serie, które zostały: Strange New World, Lower Decks oraz Prodigy,czyli wszystkie, które pochwaliłam za nostalgię, jeszcze z nami zostaną, i cała nostalgia będzie prowadzona w taki sam sposób, jak do tej pory.
23.06.2023
Przeważająca większość trekowców nie przepada, a wręcz nie cierpi serialu Star Trek: Picard. Potrafię zrozumieć ich zdanie, chociaż sama osobiście nie czuję, że pierwsze dwa sezony były aż takie straszne, jak się mówi. Jednak trzeci sezon jest czymś, co przekonuje wielu fanów, że jednak można coś dobrego wyciągnąć z tego serialu.
Po całej otoczce marketingowej tego sezonu można było dojść do wniosku, że będzie on głównie polegał na nostalgicznych wspominkach, które do fabuły za dużo lub nawet nic nie wniosą, ale dzięki nim więcej osób zainteresuje się serialem. Wszystko po to, aby wyłapać easter eggi i odniesienia do starych serii, głównie The Next Generation. Już jednak od pierwszego odcinka mieliśmy nawiązania do przeszłości, ale nostalgiczny worek nie został cały wysypany od razu, tylko po kolei, powoli, pojedynczo. Dlatego nie jest to lawina samych odniesień, ale wręcz naturalne wprowadzenie.
Oczywiście, biorąc to wszystko pod uwagę, nie znaczy to, że każde nostalgiczne odwołanie pcha fabułę do przodu. Przykładem może być wiaderko Changelinga z czwartego odcinka tego sezonu, które jest tym samym wiaderkiem, którego używał Odo w Deep Space Nine. Bo najwyraźniej w przyszłości nie ma innych wiaderek, albo tylko ten jeden styl wiaderka jest wygodny dla papkowatej postaci Changelingów - kto wie! Również Moriarty, który pojawił się w zwiastunie tego sezonu, był wykorzystany bardziej jako easter egg niż cokolwiek innego. Nie mieliśmy rozwiązania jego wątku z TNG, jak to miało miejsce z Ro Laren (ja sama myślałam, że Moriarty będzie wykorzystany do powstrzymania Lore’a, który w jakiś sposób zdradzi ekipę, ale odcinek użył jego obecność w inny sposób).
Od drugiego odcinka zauważyłam, że w tym sezonie mamy bardzo przyjemny sposób wprowadzania zwrotów akcji: nie polega on na tym, aby szokować, ale prowadzi nas przez nie, pozwalając widzowi wpaść na ów zwrot dość szybko, ale nie psuje to przyjemności oglądania samej “rewelacji”. Było tak na przykład w przypadku odkrycia, że Jack Crusher to syn Picarda. Na dodatek to Picard był najbardziej tym zaskoczony, a jego otoczenie, czy właśnie widzowie już i tak wiedzieli, co się dzieje, mimo że otwarcie zostało to przedstawione Picardowi dopiero później, dzięki fenomenalnej grze aktorskiej Stewarta i McFadden (Picarda i Beverly Crusher). Nie jest to zwrot, który byłby zniszczony przez wcześniej posiadaną wiedzę.W szóstym odcinku o tytule “Nagroda za schwytanie” mieliśmy dwa easter eggi połączone w zwroty, które szczególnie mi się spodobały. Podejrzewam, że wiele miała z tym wspólnego moja miłość do oryginalnej serii, która przewyższa moje uwielbienie do The Next Generations, do czego przyznaję się całym sercem.
Jedno z odwołań pojawiło się w jednej trzeciej odcinka, kiedy Riker, Worf i Raffi dotarli na stację Daystrom. Widzimy, że przechodzą obok gabloty z urządzeniem Genesis z filmu Gniew Khana, co samo w sobie sprawiło, że się ucieszyłam, ale chwilę potem przeszli obok gabloty wyświetlającej opis zawartości prześwietlonego ludzkiego ciała z podpisem “James T. Kirk”. O ile urządzenie Genesis znajdujące się na stacji było czymś, co nie zaskoczyło jako rzecz zatrzymana przez Sekcję 31, o tyle ciało kapitana już tak. Już pomijając samo “jak”, to do czego im potrzebne ciało Kirka? Dla eksperymentów czy trzymania go z dala od osób, które miałyby niecne zamiary?Jak na przykład Zmiennokształtni?Jak się okazuje pod koniec odcinka, Changelingowie ukradli z Daystrom nie tylko portal gun, ale także właśnie ciało Picarda.
Przez moment zapomniałam, że obecnie Picard nie jest w swoim pierwotnym ciele, tylko innym, syntetycznym. Dlatego ujawnienie, że kolejną bronią, jaką skradziono, były jego szczątki, uderzyło dopiero po chwili, chociaż ponownie do widza dotarło to wcześniej niż do samego Picarda.
Język polski ma to do siebie, że po samych napisach bym wywnioskowała to samo, co Picard - że świeżo obudzona wersja Daty jest po raz kolejny zdumiona tym, że stoi przed nim jego były kapitan. Jednak po angielsku nie ma już wątpliwości, że na pytanie, co ukradli z Daystrom, Data odpowiada, że Jeana-Luca Picarda. Nie ma tych odmian, które w języku polskim “psują” odbiór tej sceny.
Sam fakt, że Kirk to nie jedyny kapitan Enterprise, którego ciało zostało porwane przez Sekcję 31, powoduje, że mocno mnie zastanawia, kto jeszcze znajduje się na stacji Daystrom. Drobnym pocieszeniem jest fakt, że na pewno nie Spock - który zmarł w alternatywnym świecie JJ Abramsa.Czy Sekcja 31 pluła sobie w brodę, że nie mogła zebrać szczątków Pike’a z Talosa IV ani znaleźć ciała Cochrane’a? Czy w ogóle ją interesowali czy jednak nie byli na tyle “ważni” jak Kirk i Picard? Kto był na tyle ważny, żeby razem z tymi dwoma trafić do własnej gabloty?Mam wiele pytań, na które pewnie nie dostanę odpowiedzi, ale jestem zafascynowana tą sytuacją.
Drugim easter eggiem popychającym fabułę do przodu był istny nostalgiczny pokaz i dosłowne ship porn.Kiedy załoga Titana musiała uciekać przed Zmiennokształtnymi, trafili w pewnym momencie do muzeum floty, aby poprosić Geordiego o pomoc. Podczas gdy część ekipy załatwiała tę sprawę, Seven i Jack rozsiedli się na mostku i przyglądali statkom. Zobaczyliśmy Enterprise 1701-A, Voyagera, Defianta. Dowiedzieliśmy się, że Jacka ulubione to statki klasy Constitution, a także że Seven tęskni za poczuciem przynależenia do rodziny, jakie odczuwała podczas swojej podróży na Voyagerze.
Zobaczyliśmy też kolejną rzecz z filmów z ekipą oryginalej serii:
I po raz kolejny bardzo się ucieszyłam, bo Powrót na Ziemię to mój ulubiony film star trekowy, a również jeden z ulubionych w ogóle. I tak ponownie nostalgiczne wspomnienia wspomogły fabułę - nazwa tego statku jest tytułem odcinka (po angielsku po prostu “The Bounty”) i to nie bez powodu.Do tej pory uciekanie przed Changelingami miało to do siebie, że nie byli w stanie całkowicie zniknąć z radaru. Na dodatek sztuczna inteligencja w statkach w obecnym czasie była ze sobą połączona, co znaczyło, że gdy tylko zbliżyli się do stacji Daystrom czy jakiegokolwiek innego statku, od razu byli na muszce.
Kiedy słowa Seven przypominają Jackowi o tym, dlaczego tak trudno było znaleźć Bird-of-Prey w zatoce, do Jacka dociera, w jaki sposób mogą uniknąć tego nierównego pościgu. Jack wraz z córkami Geordiego kradną urządzenie maskujace z Bird-of-Prey i montują je na Titanie, w czym ostatecznie pomaga sam Geordi (choć niechętnie).Na wzmiankę zasługuje również Brent Spiner, który po raz kolejny w jednym odcinku gra kilka postaci. Oczywiście dla nas (i dla Geordiego) najważniejszy jest Data, który, mam nadzieję, nie zginie po raz trzeci (po raz drugi w tej serii).Mocno uderza różnica między flashbackiem do pilota TNG a obecnym wyglądem Rikera i Daty, ale wszystko jest wyjaśnione wiekiem. Riker oczywiście postarzał się normalnie, jak każdy człowiek, a Data otrzymał takie samo syntetyczne ciało, jak Picard. Mimo że w tym ciele, nazwanym Androidem M-5-10, znajduje się nie tylko Data, to jednak jego widzimy najwięcej. Brent Spiner wspaniale pokazuje różnice między Datą, Lore’em czy B-4 - gdy tylko po raz pierwszy otworzył oczy, od razu wiedziałam, że będziemy mieli do czynienia z Datą, a nie z żadną inną wersją.Sezon trzeci mocno polega na nostalgii widzów, ale do tej pory nie czułam, jakby było to męczące albo było jej za dużo. Praktycznie wszystko się ze sobą łączy i większość easter eggów popycha fabułę do przodu lub zwiastuje zwrot akcji. **Nie mogę również nie przyznać, że wybranie Changelingów jako głównych złoczyńców nie trafia do mnie podwójnie, jako fanki Deep Space Nine.Jedyne, czego brakuje, to czegoś ze Star Trek: Enterprise, bo nie dostaliśmy modelu NX-01 w muzeum floty, ale sezon do końca ma jeszcze 4 odcinki, więc zobaczymy, co jeszcze wcisną.
23.03.2023
Wiele się mówi o związku Superboya Kona z Robinem Timem, zwłaszcza teraz, po coming oucie tego drugiego. Biorąc pod uwagę również coming out Supermana Jona, pojawia się też wiele żartobliwych zażaleń, że DC specjalnie pomieszało Robinów i Superboyów, żeby nie powstała z tego żadna para.Dygresja - wiele osób zapomina, że para Damian/Jon i tak już w tym momencie nie mogłaby powstać z powodu różnicy wieku, która w przypadku tak młodych dzieci jak Damian naprawdę jest nie do obejścia.Ostatnio w komiksie Dark Crisis: Young Justice #6 została pokazana krótka rozmowa między Timem a Cassie, która zawierała naprawdę drobną aluzję do tego, że Tim mógł być zakochany w Konie.
Tim: … Przepraszam. Za to, jak my… po śmierci Kona. Nie rozumiałem swoich uczuć. Wiesz?
Cassie: Wiem. Pewne rzeczy stają się jasne z wiekiem.
Z kolei na dwóch wariantowych okładkach do nadal wychodzącej serii Batgirls również pojawił się Kon, będąc odbiciem Tima, który na tych okładkach pojawił się jako “dodatek” dla Stephanie.
Batgirls #1 1:25 Rian Gonzales Variant
Batgirls #10 Cover D Incentive 1:25 Rian Gonzales Card Stock VariantUntitled
Kon na tych okładkach jest “dodatkiem” dla Cassandry.Dlaczego? Skąd to się wzięło?Ich pierwsze spotkanie w Superboy (1994) #85 pokazało nam, że Kon wiedział, kto to jest Batgirl i że jest świetna, ale nic poza tym. Oczywiście kiedy ją spotyka, od razu zaczyna flirtować, pomagając jej jednocześnie walczyć ze złoczyńcami. Wie jedynie od Tima, że Cass jest ładna (”So is she hot?” “→sigh← She’s on fire”).Nie przeszkadza mu, kiedy po znalezieniu wskazówki, zostawiają Tima samemu sobie, a Cass porywa Kona na dalsze rozwiązywanie sprawy. Na początku nie przeszkadza mu też to, że Cassandra nie mówi - głównie przez to, że to on gada jak najęty - ale po pewnym czasie, kiedy ona wykorzystuje jego ciało jako osłonę przed wybuchem, Kon jest bardzo niepocieszony, więc Cass daje mu to, czego tak bardzo chciał; odzywa się.
Cass: Skup się.
Kon: ??? Ona… ona przebiła się przez moje pole siłowe. Moje nieprzepuszczalne pole siłowe. Czuję się… czuję się taki puszczalny.
(Przepraszam, próbowałam z tego puna coś fajnego zrobić też po polsku xD )
Po tej interakcji Cass zaczyna rozmawiać z nim jak z innymi - krótko i zwięźle. Kiedy zostają porwani przez złoczyńcę i nie mogą się wydostać, Kon odmawia powiedzenia ostatnich słów, aby zrobić złoczyńcy na złość, ale Cassandra prosi go, aby jednak mówił.
Cass: Proszę… mów
Kon zaczyna więc nawijać.Okazuje się, że Cassandra potrzebowała tego ciągłego mówienia, aby się skupić. Udaje im się uciec, ale niestety złoczyńcy również, co z kolei powoduje, że Batman nie jest zadowolony. Zwala to wszystko na fakt, że Kon jest metą, i dlatego metaludzie nie powinni mieć wstępu do miasta, na co Kon na niego naskakuje, że to nieprawda.
Słuchaj, nawaliliśmy, i to bardzo, ale to nie dlatego, że jestem metą.
(…)
Nawaliliśmy, bo jestem idiotą. To tyle. Więc nie używaj mnie jako przykładu dla twojej kampanii przeciwko metaludziom.
Trzeba być naprawdę odważnym (głupim), żeby wyrzygać Batmanowi w twarz, że nie ma racji. Na dodatek dalej Kon pokazuje, jakie ma duże poczucie moralności, bo oświadcza, że nie zostawia przyjaciół w biedzie i weźmie na siebie połowę kary Cassandry. Tim próbuje go od tego odwieść, ale Kon nie ustępuje i Batman zgadza się na taki układ.Batman i Robin odchodzą w jedną stronę, a Kon i Cass w drugą. Cass oznajmia, że Kon jest jej przyjacielem, co zaskakuje go, bo nie spodziewał się tego z jej strony. Komiks kończy się tym, jak Superboy przekomarza się z Batgirl w taki sam sposób, w jaki przekomarzał się z Robinem na początku zeszytu, pokazując, że Kon naprawdę traktuje ją jak przyjaciółkę.Nie mieliśmy tutaj tego wspomnianego romansu; Cassandra nie wykazała ani krzty zainteresowania flirtowaniem Kona, a on z kolei bez żadnego sprzeciwu czy wzdychania przyjął rolę jej przyjaciela. Ponieważ jednak to są komiksy, mamy drugie pierwsze spotkanie między nimi, tym razem w serii Batgirl (2000).Komiks Batgirl (2000) #39 wyszedł trochę ponad dwa lata po Superboy (1994) #85 i mamy w nim Cassandrę i Barbarę na jachcie na wakacjach. Barbara nalega, że spędzanie czasu na siłowni nie jest równoznaczne z relaksowaniem się (Cass uważa inaczej), więc wręcz zmusza Cass do założenia bikini i wyjścia na basen na jachcie.Barbara opala się przy basenie, kiedy Cass (w bikini) do niej dołącza. Chwilę rozmawiają, aż piłka do siatkówki nie trafia prosto w Barbarę. Podchodzi do nich chłopak, przepraszając. Kiedy widzi Cass, pierwsze, co zauważa, to oczywiście jej odkryte ciało. Zaprasza ją do gry, Barbara ją również do tego zachęca, ale Cass odchodzi, obrażona, na siłownię.Barbara spotyka się z nią, aby porozmawiać. Przeprasza i wyjaśnia, że po prostu chciała, aby Cassandra poczuła się “normalnie”. Żeby dobrze się bawiła. Podaje przykład tego “uroczego chłopaka”, który do nich podszedł, ale Cass wchodzi jej słowo i oznajmia, że to Superboy. Poznała go po tym, jak się rusza. Sama Barbara nie miała zielonego pojęcia, że to Superboy, ale Cassandra potrafi czytać mowę ciała.
Cass: Kiedy on na mnie patrzy… ja….
Barbara: Doskonale wiesz, o czym myśli… i co czuje… Och, no tak…
Cass: Czuję się przez to… źle…
Barbara: Nigdy nie powinnam wciskać cię w to przeklęte bikini…
Pod koniec tego zeszytu dowiadujemy się, że o ile Bruce wykazał się szczodrością i wysłał obie dziewczyny na ten rejs, to miał też inne plany, ponieważ na statku jest złoczyńca, którego Cassandra puściła wolno w Gotham. Na początku zeszytu Batgirl (2000) #40 Barbara wyrzuca to Bruce’owi i informuje go o jeszcze jednym superbohaterskim członku załogi.
Cassandra nic cię nie obchodzi, co, Bruce? Dla ciebie jest tylko Batgirl — kolejną bronią do użycia w twojej niekończącej się wojnie… Ale wiesz, nawet najlepsze bronie się psują, jeśli za bardzo je złamiesz. Ach, jeszcze jedno. Nigdy nie zgadniesz, na kogo dzisiaj wpadłyśmy. Wygląda na to, że jego dziadkowie wygrali rejs w konkursie z płatków śniadaniowych i wzięli go ze sobą. I muszę powiedzieć, że wyraźnie polubił Cassandrę. Przedstawił się jako Carl — ale będziesz go bardziej kojarzył jako… “Superboy”. Ha. Pomyślałam, że to ci się spodoba…
Kon podchodzi do Barbary i pyta ją o Cass, bo chce zaprosić ją “na tańce czy coś”. Barbara jest rozbawiona i tylko powtarza jego słowa, nie mówiąc gdzie jest Cass. Ona tymczasem prowadzi rozmowę ze złoczyńcą, który oznajmia jej, że nie jest złoczyńcą, tylko walczy o swój kraj. Cassandra jest zmieszana i zachowuje się jakby to był pierwszy raz, kiedy była zainteresowana kimś romantycznie, ale nie potrafi nic z tymi uczuciami zrobić.Złoczyńca porywa statek i nagrywa swoje przemówienie. Cass nie bawi się w przebieranie, tylko drze swoją suknię i zasłania nią twarz. Kon z kolei umie znaleźć czas i w mgnieniu oka wskakuje w swoje superbohaterskie wdzianko. Całkiem osobno wkraczają do walki, ale podczas gdy Kon odciąga ogień od gości na siebie, Cass pozbywa się zbirów z bronią.Złoczyńca nazywa Cassandrę “małym nietoperkiem”, co dopiero naprowadza Kona na to, kim ona jest.
Kon: Nie, czekaj — już wiem! Dąsająca się laska przy basenie, czyli tajemnicza zamaskowana dziewczyna, która potrafi skopać tyłki jak największy mistrz Kung-Fu w ludzkiej historii, czyli…
Cass: Odstaw… mnie.
Kon: Jak to jest, że rozpoznaję cię tylko jak masz maskę?
Ostatecznie udaje się pokonać złoczyńcę, którego muszą wyłowić z wody.
Kon: I-jo! I-jo! Latający superbohaterski patrol na ratunek! Widzimy ich, odbiór! Hhhh! Dobra robota, Bat… Um, znaczy, “nieznana ale dziwnie znajoma obrończynio prawa”! Wygląda na to, że po raz kolejny złapałaś złoczyńcę!
Cass: …
Kon: No, wiem. Za dużo gadam.
Statek cumuje w porcie i to koniec wakacji, mimo że Barbara chciała zabrać Cass gdzieś, gdzie naprawdę może odpocząć. Kon, podsłuchawszy ich rozmowę, podchodzi do Cass i jąkając się pyta ją, czy jeśli da jej swój numer do Smallville, to może będzie chciała… No bo Kon wie, że ona to na poważnie i jest taka rozsądna i w ogóle nietoperzowa, a on to się przy niej w sumie czuje jak głupek, ale może…Cassandra kątem oka widzi złoczyńcę, który (rzekomo) wywoływał w niej tyle uczuć, i widząc jego wzrok na sobie, łapie Kona za poły koszuli i całuje go na jego oczach.Zeszyt kończy zapowiedź kolejnego:
W następnym zeszycie: Najlepszy na świecie romans?
W tej historii mieliśmy ten obiecany romans między Superboyem i Batgirl, jeśli tym romansem można nazwać Cassandrę reagującą mimo swojej nienormalnej przeszłości na komplementy złoczyńcy jak każda normalna nastolatka, ale już gorzej na zbyt ostre flirtowanie Superboya, którego ostrość polegała tylko na tym, że jego ciało nie ukrywało przed Cassandrą, że ona mu się podoba.Ale pocałunek był!
Okładka zeszytu Batgirl (2000) #41 tak bardzo mi się podoba, że zeszyt ten wylądował u mnie w ramce na ścianie, abym mogła ją oglądać codziennie (środka nie muszę, bo kreska jest od innego rysownika).Zeszyt zaczyna się od tego, że Cassandra nie może spać, więc decyduje się wyjść jako Batgirl. Widzimy, jak odczytuje mowę ciała każdego z przechodniów. Jest przytłoczona widokiem tylu ludzi, którzy swoją postawą przedstawiają pożądanie. Z myśli wyrywa ją odgłos komunikatu na dworcu.
Komunikat: … pośpieszny do Phoenix przez Hub City, Jefferson City, Kansas City, Smallville…
Cassandra wskakuje na pociąg i jedzie do Smallville. Na miejscu skrada się do pokoju Kona przez okno, na co Kon krzyczy, bo jest wystraszony jej widokiem (skradająca się ciemna, zamaskowana postać takie już reakcje wywołuje; Batman byłby dumny). Kon myśli, że przyszła w jakiejś nietoperzej sprawie, ale Cass po prostu zarzuca mu ręce na szyję i chce pocałować… ale przerywa im Ma Kent, która usłyszała krzyk Kona i chce wiedzieć, co się stało.Kiedy Konowi udaje się ją przekonać, że wszystko w porządku i ma Kent wraca do siebie, Kon zabiera Cassandrę w niebo, gdzie stworzył zamek z chmur, używając swojej Telekinezy Dotykowej. Opowiada jej, jak to zrobił, i że znalazł dużo zastosowań tej telekinezy. Kiedy Cassandra ucisza go, chcąc go pocałować, tym razem przerywa im przelatujący przez zamek samolot.
Kon zabiera ją na skały w kanonie, gdzie siedzą i rozmawiają, a jak chcą się pocałować…
Na litość boską— Co znowu?!
Okazuje się, że z Laboratoriów S.T.A.R. wydostał się stwór, który potrafi przejmować zdolności telepatyczne, w które zalicza się Telekineza Dotykowa Kona. Ostatecznie Cass nokautuje stwora. Oznajmia, że wyglądał na silnego, ale w środku był delikatny. Po prostu był samotny.
Kon: Samotny? Dlaczego tak uważasz?
Cass: To, jak się ruszał. Jego twarz… On po prostu chce…
Kon: Przyjaciela.
Kiedy ekipa z Laboratoriów S.T.A.R. przybywa posprzątać, Kon i Cass się zbierają. Kon pyta, gdzie Cass chciałaby się teraz wybrać, a ona decyduje, że do domu. Kon zabiera ją tam bez słowa, tylko przeprasza, że nic nie poszło zgodnie z planem, bo w sumie to był zdenerwowany i przerażony. Kiedy pyta, czy Cassandra dalej chce z nim kręcić, Cassandra jasno odpowiada, że nie.
Kon: A wiesz… Eee… Znaczy, nie chcesz dalej… Eee… Chcesz?
Cass: Nie.
Kon: Uf! Co za ulga! Nie to, że nie byłoby wspaniale i w ogóle, ale…
Cass: Przyjaciele?
Kiedy decydują się zostać przyjaciółmi, dopiero udaje im się pocałować. A mimo że jest to pocałunek w usta, nie ma w nim nic romantycznego, ot całus między przyjaciółmi.Dla czytelników (oraz dla Kona i Cass) to wyraźny moment, pokazujący, że ten najlepszy na świecie romans zgasł równie szybko, co się zapalił.Jednak Barbara tego nie wie.Dlatego kiedy w zeszycie Batgirl (2000) #42 Cass zaczyna rozmowę z Barbarą na temat chłopców, Barbara od razu wierzy, że Cass pyta właśnie ze względu na Kona. Czytelnik może się domyślić, że skoro Cass poukładała swoje uczucia z Konem, to zostały jeszcze jej uczucia do złoczyńcy sprzed dwóch zeszytów. Także gdy Cass pyta o to, czy Barbara kocha Dicka, a Barbara z kolei podpytuje, skąd to zainteresowanie, Cassandra prawie dosłownie wpycha Superboya pod pociąg. Pozwala Barbarze wierzyć, że coś ich łączy.Podsłuchuje to Batman. I nie jest zadowolony
Superman: Chciałeś porozmawiać?
Batman: Odwołaj swojego chłopaka, Clark.
S: O co ci chodzi, Bruce? Jakiego chłopaka?
B: Superboya. Powiedz mu, że ma się trzymać z dala Batgirl, bo jak nie…
S: Czekaj, Bruce. Mówisz, że kwitnie jakiś... romans między Kon-Elem a…
B: Mówię, że jeśli znowu będzie koło niej węszyć, to…
S: Słucham? Uważam, że i Superboy, i Batgirl są na tyle dorośli, żeby sami mogli wybierać własnych przyjaciół, nie sądzisz?
B: Po prostu mu to powiedz, Clark. Powiedz mu, co powiedziałem.
Bardzo chciałabym zobaczyć taką rozmowę między Batmanem a Superboyem, biorąc pod uwagę jej zalążek w pierwszym opisanym przeze mnie zeszycie, zretconowanym dwa lata później Superboyu (1994) #85.Te dwie historie zawierają taki sam początek i koniec. Kon od samego początku jest zainteresowany Batgirl i z nią flirtuje. Ich znajomość kończy się przyjaźnią, która Konowi jak najbardziej odpowiada. W momencie, kiedy scenarzyści zdecydowali się wydłużyć nieco fabułę, dało to czas Cassandrze na odwzajemnienie zainteresowania Kona, przynajmniej na chwilę. Dzięki temu spróbowali być razem, ale nie wyszło i teraz wiedzą, że lepiej im, jak są przyjaciółmi.Niestety nie potrafię sobie przypomnieć i bardzo trudno poszukać informacji, czy w innych komiksach Kon i Cass mieli ze sobą równie pierwszoplanowe interakcje. A szkoda, bo fakt, że w tych kilku zeszytach traktowali się z szacunkiem i zrozumieniem jest wart dalszego rozwinięcia.Cassandra milczy, a Kon nie przestaje gadać. Wszystkim to odpowiada.No, Batmanowi to wcale nie odpowiada, ale jemu rzadko co jest w stanie kiedykolwiek przypasować.
08.01.2023
Nie raz, nie dwa pisałam o tym, że Dana Slotta już dawno mogliby ściągnąć z Fantastycznej Czwórki, a w sumie to nawet szkoda, że w ogóle go do niej dali.Im dalej w serię Slotta, tym o wiele lepiej było widać, że jego pomysł na ten tytuł zaczął się i skończył na ślubie Bena i Alicii. Cała reszta to próba odgrzania kotleta, już trochę wyzutego i nawet zdeptanego; nie chciał pchać rodziny do przodu, jak mogłoby się wydawać przez ten ślub, tylko cofnął ją do tyłu. Nie chciał kontynuować statusu quo zaczętego przez Hickmana w jego wysławianej serii, tylko wolał zrobić coś po swojemu i tylko z tą częścią Czwórki, która mu pasowała. A była to mała część.
Pierwszą rzucającą się rzeczą w runie Slotta był fakt, że w ogóle nie została poruszona trauma, jaką przeżyli Ben i Johnny, zostając porzuconymi na Ziemi, podczas gdy Richardsowie z dzieciakami polecieli w multiwersalny kosmos. W serii Marvel 2-in-One, wychodzącej przed powrotem F4 do komiksów, mieliśmy Johnny’ego z tendencjami samobójczymi i Bena nie mogącego sobie z tym poradzić, a w głównej serii? Wszystko zniknęło jak ręką odjął. Naprawdę szkoda, że nikt nie miał ochoty przyjrzeć się temu głębiej, tylko od razu ruszać z “wielkimi” historiami, które i tak kończyły się małostkowymi zmianami. Serie Marvel 2-in-One i Infamous Iron Man miały lepszy pomysł na to niż Slott w głównej serii o Czwórce. O ile ta druga szybko dobiegła końca, bo pisarz przechodził na wyłączność do DC, o tyle pierwsza mogła trwać dłużej właśnie po to, aby poruszyć w niej zdrowie psychiczne bohaterów - wtedy brak tego w Fantastycznej Czwórce nie raziłby tak bardzo, a wręcz wcale. Ale niestety do tej pory tego nie dostaliśmy.Czy ktoś jeszcze pamięta, że Slott zmienił genezę powstania F4? Bo ja przypomniałam sobie o tym dopiero wtedy, kiedy czytałam moje poprzednie posty narzekające na tę serię. Do tej pory poczucie winy Reeda cały czas było jego motywacją w prowadzeniu Czwórki. Bo to on zawalił, to przez niego lot w kosmos skończył się mutacjami. Reed dobrze to wiedział i wszystko, co robił dla rodziny, miało być swoistym przeproszeniem za swoje błędy i próbą sprawienia, aby mimo to żyło im się lepiej. A Slott zmienił jeden czynnik w ich genezie, powodując, że to nie błąd Reeda, ale rzecz, na którą zupełnie nie miał wpływu, doprowadziła do katastrofy. Zdarł z Reeda to właściwe poczucie winy, o którym wiedzieli wszyscy i do którego Reed sam się przyznawał, a zamiast tego dał mu ochłap - bo oczywiście Reed dalej się wini, ale teraz wszyscy wiedzą, że to nie jego wina. Ale czym innym jest świadomość, że wszyscy dookoła zdają sobie sprawę z jego błędu, a czym innym to, że każdy wie, że to nie jego wina. Slott odebrał (czy tez próbował odebrać) Reedowi tę motywację do bycia takim przewodnikiem rodziny, aby spróbować odpokutować za swoje czyny. Cytując siebie samą z poprzedniego posta na ten temat:
Wcześniej [Reed] był racjonalnym mężczyzną, który doskonale wiedział, jak bardzo schrzanił, a teraz jest facetem o wygórowanym myśleniu o sobie samym, skoro uważa, że powinien wiedzieć wszystko o wszechświecie, który dopiero co zaczynał odkrywać.
Samo to, jak Reed był przez Slotta pisany, śmierdziało brakiem znajomości współczesnego odbioru tej postaci. Od momentu, kiedy Waid pisał F4, Reed był przedstawiony jako osoba, której najbardziej zależy na rodzinie. Nieważne jak bardzo potrafi zagnieździć się w laboratorium czy warsztacie, rodzina jest dla niego na pierwszym miejscu. I mimo swojego podtekstowego autyzmu, przez który Reed czasami potrafi zatracić się w swoich badaniach, jest to bardzo miły, przyjazny i dostępny facet - jeśli jest dobrze pisany (jak to idealnie określił scenarzysta Kurt Busiek poniżej).Reed Richards is a nice guy, who is friendly and approachable. Among other positive qualities.
He isn’t someone most people would find unlikable, unless he’s being written wrong.
— Kurt Busiek (@KurtBusiek) November 11, 2019BIorąc to pod uwagę, najgorszym reedowym momentem z runu Slotta jest dla mnie zachowanie Pana Fantastycznego na wieczorze kawalerskim Bena. A konkretnie jego nieobecność. Jest ona potem wyjaśniona, ale nadal nie potrafię pojąć, dlaczego Reed miałby nie uczestniczyć w takiej tradycji ze swoim najlepszym przyjacielem.Fantastyczna Czwórka od czasów Hickmana miała pod swoimi skrzydłami Future Foundation, poświęcone młodym, zdolnym dzieciom. Dwójka z nich to biologiczne potomstwo Richardsów, którego różnica wiekowa wynosi około pięć lat. A przynajmniej wynosiła. Kiedy wrócili na Ziemię, minęło pięć lat. Franklin i Valeria mieli odpowiednio osiem i trzy lata, a teraz oboje zostali nastolatkami. O ile Franklina można “podpiąć” pod trzynastolatka jak się zmruży oczy, to nijak nie można z Valerii Slotta zrobić ośmioletniej dziewczynki. Valeria jest super geniuszem, dlatego w wieku trzech lat miała intelekt i wszelkie inne zdolności, ale nadal była rysowana jak dziecko. Teraz została postarzona o przynajniej dekadę, o dwa razy więcej niż wszyscy inni.Właśnie - wszyscy inni. Cała reszta dzieciaków z Foundation… nie została z Czwórką. Polecieli na swoje własne, miniseriowe przygody. Slott zdecydował się nie uwzględnić ich w swoim runie, co przez chwilę rzeczywiście mieliśmy poruszone, ale nie przez wszystkich opiekunów czy rodziców dzieci pozostawionych pod opieką Richardsów. Slott nie był w stanie wymyślić historii dla wszystkich dzieciaków i się ich pozbył. Biorąc pod uwagę fakt, że często oddawał scenariusze po terminie, to zakładam, że nie wyrobiłby się pisząc dwie serie, Fantastyczną Czwórkę i Futrure Foundation, mimo że Hickman i Fraction dali radę.Innym powodem może być fakt, że nie lubił sposobu, w jaki te dziecięcie postacie “należały” do F4. Byli pod opieką Richardsów, ale nie było wyraźnie zaznaczone, że są ich dziećmi. Slottowi musiało bardzo na tej przynależności zależeć, bo Benowi i Alicii dorzucił dwójkę dzieci, które wyraźnie zostały przez tę dwójkę zaadoptowane - to Ben i Alicia się nimi zajmują, nie Reed i Sue. Jest wyraźny podział obowiązków. Najwyraźniej fakt, że Reed i Sue mogą mieć gromadkę dzieci, nie jest na tyle prawdopodobny. Bo skoro mają dwójkę biologicznych, to nie mogą już mieć żadnych innych. Nie według Slotta.Szkoda, że Johnny nie dostał dzieciaka. Gdyby Johnny został samotnym ojcem, byłby to naprawdę nowy kierunek dla jego postaci, biorąc pod uwagę, że kilkakrotnie Johnny wyraził chęć posiadania rodziny. Ba, przynajmniej dwukrotnie w zapowiedziach dwóch różnych zeszytów serii Slotta padały słowa, że z Johnnym wydarzy się coś nowego. Nie dostaliśmy tej nowości ani w postaci samotnego ojca Johnny’ego ani jego coming outu (o tym później). Zamiast tego Slott wolał pisać żarty o jego przemocowym związku z Lyją i dać mu nowy wątek, w którym również zostaje gaslightowany przez kobietę, która wymusza na nim związek. Przez sporą część tej historii było powiedziane, że ta kobieta jest soulmate’em Johnny’ego, bo tylko ona mogła ściągnąć bransoletę na jego bicepsie, ale ostatecznie rola bransolety została dziwnie przeinaczona, bo kiedy ze sobą zerwali, kobieta znalazła nowego faceta, któremu założyła bransoletę.Drugą teoretyczną zmianą Johnny’ego, której nigdy wcześniej nie doświadczył, była niemoc zgaszenia swoich płomieni. Przyznam, że sama nie czytałam o tym wcześniej, ale twitterowska wieść niosła, że to już miało miejsce w komiksach. Gdzie ta nowość, Dan? Czy nowością miał być fakt, że Johnny przespał się z kimś innym, kiedy był soulmate’em innej kobiety? Czy nowością miało być to, że dopiero poranek potem Dr Doom oświadczył się osobie, z którą Johnny się przespał, a kiedy wyszło to na ślubie, Doom się wkurzył i to on sprawił, że Johnny nie może zgasić ognia? Cóż. Trzeba było właśnie to nazwać nowością od początku, a nie mówić o braku możliwości gaszenia płomieni jako o nowym statusie quo - którym nie było.Johnny jest niewyobrażalnie zły na Reeda, który nie ma czasu, aby cokolwiek poradzić na problem Johnny’ego, ale też nie wie, jak sobie z tym poradzić. Gdyby Future Foundation nadal było z Czwórką, pewnie coś by zaradzili - u Hickmana byli w stanie dać Benowi jeden dzień w roku na bycie człowiekiem. Zamiast tego Johnny jest tak zły, że nie ufa rodzinie, która pewnie w końcu coś wymyśli (wiadomo), tylko decyduje się odejść ze swoją niedoszłą soulmate, rzucając na koniec na dodatek, że wszędzie będzie mu lepiej, tylko nie z nimi.W pewnym momencie runu Slotta Franklin stracił swoje moce, więc i on nie mógł Johnny’emu pomóc. Franklin stracił też swój status mutanta. Ostatecznie jednak je odzyskał, więc pytanie, dlaczego nie pomógł wujkowi Johnny’emu, będzie za mną chodzić przez jeszcze długi czas. Była jednak inna kwestia odzyskania mocy przez Franklina, która sprawiła, że już mocniej wywrócić oczami nie mogłam. Franklin powiedział rodzicom, że jeśli użyje swoich mocy na sobie, aby się zmienić, aby być tym, kim czuje się w środku, żeby nie mieli mu tego za złe. Następnie oznajmił, że zmienił kolor swoich włosów na czarne na stałe (wcześniej farbował swoje blond włosy, zapewne dlatego, żeby rysownicy mogli mieć jego i Johnny’ego na jednym panelu i nie musieli aż tak bardzo się starać, żeby ich rozróżnić). Czułam się bardzo zniesmaczona tym żartem. Takie okropne wykorzystanie czegoś, co większość osób trans doświadcza, nie jest dla mnie wcale śmieszne, a ze strony pisarza jest transfobiczne. O ile wcześniej czepiałam się tego, w jaki sposób narracja Johnny’ego jest prowadzona pod tym kątem, to jednak żart z Franklinem jeszcze bardziej pogrążył ten run Slotta w moich oczach. Wisienką na torcie jest fakt, że Slott pozbył się innej trans postaci z Future Foundation, a teraz rzuca takim żartem.O co chodziło z Johnnym w tym kontekście? Na wieczorze kawalerskim Bena mieli poważną rozmowę na temat tego, że Johnny jest wiecznym kawalerem i nie potrafi nikogo sobie znaleźć. Rada Bena brzmiała:
Kiedy będziesz wiedział [że ta osoba jest tą jedyną] – a będziesz wiedział – zaryzykuj. Nie czekaj na silniejsze osłony. Bądź dzielny, Johnny Stormie. Bądź bardziej odważny niż ja.
Osoby queer są nauczone czytania między linijkami. Tutaj jednak Slott zostawił to miejsce puste i niczym go nie zapełnił, bo odwaga Johnny’ego w żadnym stopniu nie musiała się w całym tym runie pojawić. Nie potrzebował jej ani do sprawy ze swoją soulmate, ani do przespania się z przyszłą narzeczoną Dooma, ani do opuszczenia rodziny (do tego ostatniego wystarczył mu gniew).
Slott zostawił po sobie kilka gruzów, które wypadałoby posprzątać, zanim nadejdzie nowy scenarzysta. Zanim przejmie serię, mamy kilka zeszytów pisanych przez inne osoby, które raczej się za to nie zabiorą. Oficjalnego potwierdzenia nowego pisarza jeszcze nie było, ale dostaliśmy wskazówkę w postaci kompasu podpisanego “writer” na północy - więc Ryan North na 99% przejmie stery Fantastycznej Czwórki. Bardzo cenię sobie jego sposób pisania Tony’ego Starka w Squirrel Girl, więc mogę mieć tylko nadzieję, że w taki sam sposób potrafi zrozumieć inne postacie; zwłaszcza Reeda, do którego każdy pisarz na początku musi się przyłożyć najbardziej.
Czy zauważyliście, jak mało napisałam o Sue? Zupełnie nie pamiętam, czy Sue cokolwiek runie Slotta zrobiła.
07.08.2022
Ostatnio nadrobiłam serię Dark Knights of Steel do piątego zeszytu, czyli ostatniego, który wyszedł. Po przeczytaniu go stwierdziłam, że nie mam zamiaru dalej czytać tej historii. Nawet nazwisko Taylora nie mogło mnie przy niej zatrzymać. Po tytule tego posta można domyślić się powodu mojej niechęci.Post będzie zawierał spoilery do wspomnianej serii.Od samego początku seria ta była jedną z tych, co do której czytelnicy mieli wiele oczekiwań. Działo się tak nie tylko dlatego, że za scenariusz odpowiada Tom Taylor, mający na koncie popularne Elseworldy, a także fajne historie w głównym kanonie. Dodatkowym atutem miało być umieszczenie opowieści w czasach średniowiecza oraz interesujące połączenie dwóch tytułów Batmana i Supermana w jeden: Dark Knight i Man of Steel dało nam Dark Knights of Steel.Bardzo szybko Tom Taylor dostał baty od części fanów. Już po pierwszym zeszycie specyficzna grupa wyraziła głośno swoje niezadowolenie. Były to osoby, które widząc połączenie tytułów Batmana i Supermana, doszły do wniosku, że seria będzie zawierała w sobie romantyczną relację między tymi bohaterami. Podobało im się wszystko, co ich różowe okulary im przedstawiały: Clark jako książę, a Bruce jako jego oddany rycerz; fakt, że fabuła dzieje się w średniowieczu; wyraźne skupienie na obu bohaterach, jak zakładał tytuł. Oraz, oczywiście, wielka chęć dostania romantycznej wersji Supermana i Batmana w końcu jako Superman i Batman, a nie jako Midnighter i Apollo czy w Elseworldzie, gdzie jeden z nich jest kobietą [JLA: Shougn of Steel].
Gdy już w pierwszym zeszycie okazało się, że Taylor zdecydowanie odciął się od pójścia tą drogą, robiąc z Clarka i Bruce’a braci, wymagający fani byli niezadowoleni. Trzeba zauważyć, że nic oficjalnego nawet nie wspominało o możliwości romansu między tymi bohaterami, więc ta reakcja była całkowicie bezsensowna. Ale Taylor już podpadł.Mnie osobiście bardziej to rozśmieszyło. Też miałam nadzieję, że może jednak wydarzy się cud, ale właśnie byłby to dla mnie cud, a nie coś pewnego. DC miałoby się zgodzić na zrobienie takiego ruchu? Było to bardzo wątpliwe.Czytałam serię dalej. Jak zwykle Taylor buduje świetne podwaliny pod główną fabułę, bawiąc się postaciami drugoplanowymi i przedstawiając je w nowy, ciekawy sposób, a biorąc pod uwagę, że to jest średniowieczny Elseworld, to tym bardziej! Związek siostry Clarka z Dianą był przyjemnym zaskoczeniem. Uczucie między Harley i Pamelą zaskoczeniem nie było, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że gdyby miłość między nimi nie istniała, to byłaby to niespodzianka. Najśmieszniejsze było połączenie Luthora i Jokera w jedną postać, która na dodatek posiadała pierścień Zielonej Latarni.Niespodzianką do przełknięcia okazała się siostra Clarka zabijająca ludzi. Niespodzianką, która sprawiła, że porzucam tę serię, był Clark mordujący Bruce’a kryptonitem, kiedy ten mu powiedział, że Jor-El był też jego ojcem (tak naprawdę Bruce nie umarł - z kawałkiem kryptonitu w piersi upadł na pole, gdzie znaleźli go i uratowali Kentowie...).Taylor potrafi pisać fajne historie, ba!, Injustice było fajne do czytania. Wszystko do tej pory w Dark Knights of Steel też było fajne. Ale niestety, kiedy nagle zostaję uderzona w twarz złym Supermanem, tracę ochotę na czytanie dalej. Mam dość Elseworldów, gdzie Clark jest zły. Mam dość czytania o zagrożeniu, jakie stwarza w innym świecie. Mam dość ciągłego przeciwstawiania go z Bruce’em, tym dobrym i szlachetnym Bruce’em. Obaj są dobrzy i szlachetni, dlaczego tak trudno napisać coś fajnego w tym stylu?Dlaczego nie możemy dostać miniserii o Brusie uczącym Clarka walki wręcz? O Brusie i Clarku, którzy przez magię zostali zamienieni ciałami, a wszyscy homo magi i im podobni utknęli, nie wiem, chociażby w barze Niepamięci? O Clarku muszącym uratować Bruce’a z pomocą Robinów? O Brusie i Clarku nagle znikających i zmuszających innych bohaterów do poszukiwania ich, gdzie tak naprawdę to było dla nich ćwiczenie, stworzone właśnie przez Bruce’a i Clarka?Dlaczego Bruce i Clark nie mogą pracować razem? Po tej samej stronie?Zły Superman jest już tak bardzo przeżutym konceptem, że dziwi mnie chęć, z jaką DC do niego wraca. I może od wydawnictwa nie powinnam wymagać niczego innego, ale po Taylorze spodziewałam się więcej.Biorąc pod uwagę, że to Bruce jest tutaj podatny na działanie kryptonitu, a Clark ma się przy nim całkiem dobrze, to być może wkurzuam się niepotrzebnie i wyjdzie na to, że Clark to nie Clark, a Bruce to właśnie Clark, a kto jest w takim razie Bruce’em? Może nikt. Jednak w tym wypadku poczekam, aż usłyszę zakończenie tej historii od kogoś, żeby nie tracić czasu na czytanie czegoś, co wybitnie nie jest dla mnie.
10.04.2022
Lektura dziesiątego tomu Ms Marvel pod tytułem Raz za razem była bardzo przyjemna. To ostatnia część tej serii i zawiera w sobie kilka historii, które zamykają niektóre z dotychczasowych wątków, niektóre przypominają i odświeżają, a jeszcze inne otwierają dla nowego scenarzysty.G. Willow Wilson zakończyła swoją przygodę z postacią Kamali, ale na szczęście ta bohaterka na tyle przypadła do gustu czytelnikom, że te nie do końca domknięte wątki i całkiem nowe nie zawodzą i nie budzą niepokoju na przyszłość. Nawet jeśli nowa seria o Kamali nie miałaby zostać wydana w Polsce, to niezakończone przygody głównie dotyczą jej prywatnego życia, które nigdy nie będzie całkowicie rozwiązane – a przynajmniej dopóki wydawnictwo Marvel istnieje.W Raz za razem nie było zeszytu, który fabularnie byłby pożegnaniem, mimo że ostatni z nich przywrócił artystów, którzy w przeszłości pracowali nad tą serią. Takie zagranie wizualne stosowane jest przy dużych wydarzeniach, jak rocznice lub właśnie zakończenia, jednak to była jedyna oznaka, że coś się u Kamali kończy.Historie zawarte w tym tomie są ciekawe i nie sprawiają wrażenia wypełniaczy. Pokazują życie Kamali, zarówno bohaterskie jak i prywatne, co było obecne w całej serii od jej początku, więc nie ma żadnych nowych odskoczni czy zagrań fabularnych, które wskazywałyby na zmęczenie materiału. Bogate i dobrze rozwinięte życie bohaterki sprawia, że nie mamy jej dość.Tłumaczenie Anny Tatarskiej wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Użycie slangu było na tyle przystępne, że nie musiałam myśleć, co tłumaczka miała na myśli. Lektura przebiegła płynnie i naturalnie.Będę zdecydowanie tęsknić za serią o Kamali. Ostatni tom trzyma poziom i nie zamyka definitywnie roli Kamali w większym świecie Marvela, tylko umacnia ją na swojej pozycji jednej z największych bohaterek młodszego pokolenia tego wydawnictwa.
Ms Marvel tom 10 Raz za razem
Scenariusz: G. Willow Wilson
Rysunki: Nico Leon
Tłumaczenie: Anna Tatarska
liczba stron: 184
cena okładkowa: 49,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
11.10.2021
Mimo swojej nazwy, szósty tom serii All-New Wolverine o tytule Staruszka Laura, nie zawiera samych zeszytów o przyszłości Laury i Gabby. Tę historię opowiadają tylko trzy z nich, a pozostałe dwa są zamkniętymi, niezależnymi przygodami.Otwierając ten tom byłam nastawiona tylko na przyszłość postaci i o ile w końcu ją dostałam, to lepsze były w niej smaczki nie nawiązujące do Laury i Gabby. Były na tyle dobre, że Tom Taylor, pisząc je, sam doprowadził się do zguby, odciągając uwagę od dwóch głównych bohaterek. Pierwszy zeszyt Staruszki Laury ma bardzo komediowe brzmienie z powodu obecności Deadpoola, drugi wygląda jak coś, czym trzeba było zapchać miejsce, mimo że jest zamkniętą historią. Pozostałe trzy są dopiero „sednem” tytułu.To już ostatni tom przygód tytułowej Wolverine i niestety nie przypadł mi do gustu. Nie mogę jednak powiedzieć, że poziom tego tomu spadł w porównaniu do poprzednich. Wydawać by się mogło, że czytając Staruszkę Laurę, czyta się historie jakby odsunięte trzy centymetry w lewo od normy. Scenarzysta bez zmian, rysownicy również, a jednak nie byłam w stanie w ten sam sposób zaangażować się w życie bohaterek, co w poprzednich częściach serii. To właśnie poboczne postacie sprawiły, że poziom tomu nadal jest wysoki.Wspomnianych pobocznych postaci pojawiło się całkiem sporo. Zostały napisane w taki sposób, że od samego początku dało się wyczuć, jak wiele zabawy miał Tom Taylor przy ich używaniu. Bardzo dużym i przyjemnym zaskoczeniem okazała się Kamala Khan z przyszłości, która została przedstawiona jako prezydentka Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony, stagnacja takiej postaci jak Carol Danvers w roli nadal Kapitan Marvel zadziwia – są wyższe stopnie wojskowe, które mogłaby obejmować. Jeśli nie Generał, to chociaż Major czy nawet Pułkownik.Tłumaczenie Weroniki Sztorc w dalszym ciągu jest bez zarzutu. Jedyną uwagę do polskiej wersji, jaką mam, to sposób zapisywania przekleństw. W Staruszce Laurze znalazło się ich trochę, i każde były ocenzurowane w ten sam sposób, co po prostu estetycznie mi się nie podobało.Ostatni tom serii Toma Taylora o Wolverine i Gabby można odczytać dwojako. Niby jego lektura sprawia wiele zabawy i przyjemności, jednak nie przez główne bohaterki. Nie mieliśmy żadnego zamykającego zeszytu, który pojawia się w wielu kończących się seriach, ale nie czułam, jakby był tutaj potrzebny. Polecam Staruszkę Laurę chociażby ze względu na samą alternatywną przyszłość.
All-New Wolverine tom 6
scenariusz: Tom Taylor
rysunki: Marco Failla, Djibril Morissette-Phan, Ramon Rosanas
tłumaczenie: Weronika Sztorc
liczba stron: 112
cena okładkowa: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
11.10.2021
W kolejnym, ósmym już tomie Ms Marvel o tytule Mekka, mamy ponownie do czynienia z tematem na czasie – jednak nie jest to tak „przypadkowo dopasowane do chwili” jak było w przypadku wcześniej poruszanej kwestii wyborów. Tym razem Ms Marvel skupia się na tym, jak stereotypy wyrządzają krzywdę wszelkim mniejszościom żyjącym wśród nas.Scenarzystka zgrabnie wykorzystuje temat uprzedzeń do mniejszości etnicznych i łączy go z uprzedzeniami do osób posiadających moce. Nie wyklucza ani jednego, ani drugiego, tylko dodaje je do siebie. Istnieją razem i oba są zaadresowane zarówno od strony oprawców, jak i od strony innych mniejszości. Bardzo podobało mi się to obszerne podejście do tego zagadnienia, które nie bało się pokazywać, że uprzedzenia nie istnieją tylko w kierunku od większości do mniejszości, ale i między różnymi mniejszościami.Nie jest to jedyna tematyka tego tomu. Mamy też tu sporą dawkę przyjaźni damsko-męskiej na dwóch biegunach – i nie chodzi mi tu o rodzaj platoniczny i romantyczny, nie-nie. Romantyczny aspekt takiej przyjaźni zniknął w tym tomie razem z Bruno, więc większe skupienie pojawiło się właśnie na platonicznych relacjach Kamali z jej znajomymi. Kamala ma dwa różne twarde orzechy do zgryzienia i na szczęście uczy się na każdym z nich. Cieszy mnie, że w tej serii tak duża uwaga jest poświęcona nie tylko na rodzinie, ale również przyjaciołom Kamali. W tym tomie jej przyjaciółki grają drugie skrzypce, aby pokazać, jakie relacje Kamala zachowuje z chłopakami, z którymi się przyjaźni.Byłam zaskoczona, że ósmy tom tej serii nadal trzyma tak wysoki poziom. Być może lekka „przerwa” w ciągłości, jaką była potrzeba nawiązania do grupowego wydarzenia komiksowego w ostatnim tomie, była potrzebna. W tym tomie mamy nadal kilka nawiązań do II Wojny Domowej, ale nie są one na pierwszym planie, tylko istnieją jako „pozostałości” po tym wydarzeniu i pomagają popchnąć fabułę serii do przodu. Zostały bardzo dobrze wykorzystane w tym celu, a nie pominięte i niewspomniane ponownie.Do tłumaczenia Anny Tatarskiej tym razem nie mam żadnych zastrzeżeń. Nie było żadnych jednolinijkowców, które popsułyby całą płynność wypowiedzi. Nie było spolszczonego zapisu angielskich zwrotów ani dziwnych wtrąceń, których nawet Google nie potrafiło wyjaśnić. Wróciliśmy do tego przyjemnego tłumaczenia, które znam od początku mojego recenzowania tej serii, co mnie niezmiernie cieszy.Mekka to tom układający świat Kamali tuż po bałaganie, jaki został w tę serię wprowadzony przez duże wydarzenie w świecie Marvela. Bierze na siebie dużo, bo oprócz dostarczania rozrywki jest nacisk na naukę, ale sprawdza się w tym bardzo dobrze. Nadal polecam tę serię fanom Marvela i nie tylko.
Ms. Marvel tom 8 Mekka
scenariusz: G. Willow Wilson
rysunki: Marco Failla, Diego Olortegui
tłumaczenie: Anna Tatarska
liczba stron: 132
Cena z okładki: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
28.08.2021
Post zawiera spoilery do serialu Superman & Lois.Bardzo podobało mi się rozwiązanie pierwszego sezonu Supergirl, gdzie nie zobaczyliśmy Supermana. Był postacią, która przewijała się w fabule, ale jedyne jego występy nie pokazywały twarzy. Najlepiej oczywiście prezentowały się jego czatowe rozmowy z Karą, gdzie nawet używał emotikonek z nosem, jakby był 2003 rok :-)
Potem serial zmienił stację i postanowiono jednak zatrudnić konkretnego aktora do roli Człowieka ze Stali, Tylera Hoechlina. Dałam mu szansę, ale mimo paru ciekawych rozwiązań adaptacyjnych, nie przypadł mi w ogóle do gustu. Można powiedzieć, że to nie był mój Superman (tak, porównywanie jego paru wystąpień do paru filmów Cavilla też się do tego przyczyniło).Im dalej w las, jakim jest stacja CW, tym gorzej. Aż w końcu ogłoszono serial Superman & Lois (będę używać skrótu S&L). Nie byłam wielce ucieszona, ale ciekawość i moje oddanie postaci Supermana sprawiły, że miałam zamiar go oglądać. Nie zmieniło się to, mimo że Nadria Tucker, scenarzystka m.in. Kryptonu, która pracowała nad S&L, oznajmiła na Twitterze, że jej umowa pracy przy S&L nie zostanie przedłużona:
Źródło: https://twitter.com/NadriaTucker/status/1324718579967688708
Ale miałam coraz mniej nadziei na dobrą adaptację. Serial nie zmierzał w dobrym kierunku, a nawet jeszcze się nie zaczął.W tym miejscu przyznaję, że moje uprzedzenia co do CW Supermana były (są) na tyle wysokie, że nie było możliwości, aby serial nie był u mnie od razu na przegranej pozycji. Za nami 11 odcinków, ostatni zakończył się wypraniem mózgu Clarkowi, więc to idealny moment na to, abym podzieliła się swoimi trzema groszami.Zacznijmy od korzeni. S&L bardzo lubi zmieniać kanon na trzy centymetry w lewo, że niby to samo, ale jednak nie do końca. Oczywiście nie jest to dokładne odwzorowanie komiksów, więc jak każda adaptacja rządzi się swoimi prawami. Dziwią mnie podjęte decyzje w kwestii tego, co zostało zmienione. Zniszczenie Kryptona zrzucono nie na barki braku wiary w naukę, ale na wojnę (gdy ludzie odkryli, że zasoby naturalne planety były na wyczerpaniu, to zaczęła się wojna i przyspieszyła zniszczenie planety). Po nauce w Fortecy Samotności Superman wraca do mamy i mówi jej, że został wysłany na Ziemię, aby być „obrońcą Ziemi” (Earth's champion). W kilku adaptacjach występowało już takie przesłanie, co zawsze mi zgrzyta, bo zmienia cel jego rodziców. Kal-El miał trafić w bezpieczne miejsce do ludzi, którzy go przygarną. Dlaczego Jor-El lub Lara Lor-Van mieliby zrzucać mu na barki jeszcze takie zadanie? Co innego tłumaczenie, że będzie inny i aby to wykorzystał do pokazania, że inność nie jest równa czemuś złemu, a co innego nakazanie prowadzenia całej rasy ludzkiej. Te zmiany są niby małe, prawie nieistotne, ale jednak uderzyły we mnie na tyle, że od nich zaczęłam; o czymś to świadczy.Wszystkie adaptacje lubią również brać się za Krypton na swój własny sposób i tutaj nie jest inaczej. Kiedy pokazano nam, że głównym złoczyńcą serialu wcale nie jest nie-Luthor z alternatywnej rzeczywistości (o tym później) ani inny miliarder wykorzystujący małe, biedne miejscowości do swoich niecnych celów, tylko brat Kal-Ela, nie ukrywam, wybuchłam śmiechem. Nie tak dawno w serialu Krypton również mieliśmy zawirowania rodzinne wśród Elów, więc nie była to nowość. O ile Krypton poszedł w stronę pokrewieństwa z Zodem, o tyle tutaj mamy całkiem nową postać, syna Lary Lor-Van z pierwszego małżeństwa. Okazuje się, że Lara najpierw wyszła za mąż, ponieważ była kompatybilna ze swoim pierwszym mężem, ale później zakochała się w Jor-Elu. Obaj jej synowie zostali zesłani na Ziemię i obaj wylądowali w Ameryce. Superman był w stanie przez chwilę z nią porozmawiać, kiedy jej świadomość została przetransportowana do Lany Lang. Ponieważ, jak się okazuje, Lara znalazła sposób, aby świadomość Kryptonijczyków została zachowana i była możliwa do przeniesienia do innej istoty żywej, w tym wypadku do ludzi.To jest podstawą wykorzystania motywu z jednej z moich ulubionych historii komiksowych o Supermanie, mianowicie New Krypton. W tej historii obywatele Kandoru zostają uratowani z butli, w której zamknął ich Brainiac, i tworzą własną planetę, orbitującą Słońce na przeciwko Ziemi. Ojciec Lois, generał Sam Lane, dowodzi projektem 7734. Jego celem jest pozbycie się Kryptonijczyków. Sam Lane doprowadza do śmierci wszystkich, 100 tysięcy mieszkańców Kandoru. W S&L nazwa tego projektu pojawia się już bardzo wcześnie i mimo że nie mamy tu do czynienia z identyczną sytuacją co w komiksie, to walka z obcymi występuję za sprawą przeniesienia świadomości Kryptonijczyków do Ziemian. Informacje o niej, jak i nazwę samego projektu, przynosi do generała Lane'a nie kto inny jak Luthor z innej rzeczywistości.
Tak, projekt 7734 czytany do góry nogami nazywa się projekt HELL.
No właśnie. Okazuje się, że w innej rzeczywistości Superman jest zły i razem z innymi Kryptonijczykami podbija Ziemię. Luthor w zmechanizowanym stroju próbuje go powstrzymać, ale mu się nie udaje. Jednak... tak naprawdę to nie jest Luthor. Dowiadujemy się, że wspomniana zbroja była budowana dla Luthora, który ostatecznie nie zdążył jej założyć. Osobą, która nią operuje, jest nie kto inny, jak John Henry Irons, znany w komiksach jako Steel. Steel zadebiutował jako jeden z Supermanów po śmierci prawdziwego Człowieka ze Stali z rąk Doomsdaya. Przedstawienie nam go najpierw jako czarnoskórego Lexa, jest z jednej strony bardzo fajnym zagraniem. Lex to bardzo znana postać z komiksów, więc zmiana jego koloru skóry i pokazanie, że to nie robi z niego całkiem innego człowieka, to ciekawy przekaz, który pozwala na przyszłe tego typu gry etniczne. Z drugiej strony ta zmiana pojawiła się po tym, jak na jaw wyszło, że przy pracy nad Kryptonem Geoff Johns powiedział, że przodkowie Kal-Ela nie mogą być czarnoskórzy. Johns próbował się tłumaczyć, że Krypton miał być prequelem dla Cavillowego Supermana, jednak te tłumaczenia wypadają słabo, skoro w tym samym serialu postać generała Zoda gra ktoś zupełnie niepodobny do Michaela Shannona, Dru-Zoda z Człowieka ze Stali, a mianowicie jest to Colin Salmon, czarnoskóry aktor. Czyli złoczyńcę może grać osoba nie-biała, ale bohaterów już nie?
Kolejna kwestia, która mi się nie podoba w rewelacji, że to nie Luthor, tylko John Henry Irons, to sposób, w jaki jego postać została poprowadzona. Wprowadzony jako złoczyńca, do końca zostaje przeciwnikiem Supermana. Jego historia została całkowicie zmieniona, aby dopasować do serialu na siłę. John Henry nie buduje zbroi zainspirowany Supermanem do niesienia pomocy, tylko buduje ją, aby pokonać Człowieka ze Stali; buduje ją nie dla siebie, tylko dla Luthora. Komiksowy Steel ma bratanicę, Natashę, która pomaga mu w pracach nad zbroją i później również ją przejmuje. W S&L również Johnowi Henry'emu pomaga nastolatka, jednak ma ona na imię Natalie i jest jego córką. We wcześniejszych odcinkach, kiedy jeszcze myślimy, że John Henry to Lex, zostaje nam pokazane, że jego żoną jest nie kto inny, a Lois. Scenarzyści S&L wrzucili w tę jedną postać tyle elementów mających zaskakiwać, że wyszła im parodia. Chcieli, aby widzowie byli zszokowani związkiem Lexa i Lois. Chcieli pokazać Nat. Chcieli użyć Johna Henry'ego. Zmienili całkowicie jego historię, a Johna Henry'ego z właściwej rzeczywistości uśmiercono. Mogłoby to być ciekawe zagranie, ale za dużo położyli na jego barkach, niszcząc ten efekt. Cała jego postać skupia się na tym, jak działa na Supermana i Lois, a nie ma nic o nim samym.Z Natalie wiąże się jeszcze jedna historia. Wychodzi na jaw, że Lois z właściwej rzeczywistości także miała urodzić dziewczynkę i nazwać ją po swojej babci właśnie Natalie. Zamiast tego Lois i Clark mają dwójkę synów, Jonathana i Jordana. Biorąc pod uwagę ich imiona, można byłoby się domyślać, że głównym wątkiem fabularnym będą moce Jonathana, ponieważ tak ma na imię obecny w komiksach syn Supermana, jednak serial poszedł w inną stronę. Jonathan tutaj nie posiada mocy (przynajmniej na razie), ale u Jordana zaczynają się one pokazywać. W wielu historiach komiksowych dzieci Supermana były silniejsze od niego, ponieważ miały w sobie również ludzki element, ale Jordan jest słabszy. Ponieważ jego zmagania z mocami nie są żadną nowością, gdyż występują w niemal każdej genezie Supermana, o wiele bardziej wciągnęła mnie postać Jonathana. Można byłoby się spodziewać, że będzie zazdrosny o brata, ponieważ przed przeprowadzką do Smallville miał wszystko, ale tak nie jest. Jonathan okazuje się nie tylko bardzo dobrym synem i bratem, ale całkiem porządnym chłopakiem. Nie ma w nim stereotypowego zachowania nastolatka, któremu nagle rzucane są kłody pod nogi. Jestem bardzo przyjemnie zaskoczona prowadzeniem jego postaci, bo śmiało mogę go nazwać taką, która ma w sobie najlepsze cechy Supermana. Jest tak wyidealizowany, że kiedy użył zwrotu friendzone, byłam niezwykle zdziwiona, bo nie pasowało mi to zupełnie do jego wizerunku. Jonathan też twardo postawił się swojemu dziadkowi Lane’owi, co dodało mu w moich oczach jeszcze więcej punktów.Nie lubię, kiedy Sam Lane jest przedstawiany jako dobry żołnierz i trudny, ale dobry ojciec dla Lois. W S&L oliwy do ognia dodaje też fakt, że Superman bardzo blisko z nim współpracuje, czyli jednocześnie bardzo blisko współpracuje z wojskiem. Superman wiele razy już powtarzał, że nie jest żołnierzem, nie jest niczyją marionetką, ale jak widać bardzo trudno pozbyć się naleciałości po Powrocie Mrocznego Rycerza. W Człowieku ze Stali mieliśmy bardzo fajnie pokazane, że Superman nigdy nie obierze tej drogi, co było powiewem świeżego powietrza, ale tutaj znowu wrócił ten temat. Wykorzystanie żołnierzy w miejscu naukowców, z którymi komiksowy Superman często współpracuje, jest bardzo hollywoodzkim zagraniem, co nie znaczy, że się nie zawiodłam.
Dotarliśmy do końca. Nie jest to oczywiście koniec serialu ani nawet sezonu, ale jedynie, jak się wydaje, kulminacyjny jego moment. W ostatnim wyemitowanym odcinku Superman miał wyprany mózg i wszystkie znaki na Niebie i Ziemi wskazują, że stał się zły. Lois nawet zadzwoniła do Johna Henry'ego, aby poinformować go, że jego przewidywania się sprawdziły. O ile Superman współpracujący z wojskiem jest pomysłem, na który wywracam oczy, o tyle zły Superman jest tak bardzo odgrzanym kotletem, że jestem naprawdę w szoku, że S&L poszło w takim nudnym kierunku. Każdy, każdy kto używa tej fabuły, musi mieć naprawdę dobry powód, aby to się udało. Śmierć Lois? Słabo. Wychowanie na złą osobę? Lepiej. Pranie mózgu wykonane przez sztuczną inteligencję pierwszego męża matki, bo brat Supermana zagroził życiu jego rodziny? Nowe, ale zbyt przekombinowane. Jak wiele rzeczy w tym serialu.Ogólnie moja ocena tej serii się bardzo waha. Są rzeczy, które mnie intrygują, niektóre się podobają, niektóre zupełnie nie. Mimo że nie zostało nam dużo do końca, postanowiłam już teraz napisać ten post, aby zobaczyć, ile moich obaw się spełni, a ile myśli zmieni, kiedy dotrzemy do ostatniego odcinka.
06.07.2021
Sieroty X to piąty tom serii All New Wolverine. Mamy w nim tytułową organizację Sierot X, którym wybitnie nie podobają się Rosomaki, więc szukają sposobu, aby się ich pozbyć. Od pierwszych stron wiemy, że tym rozwiązaniem będzie ostrze Muramasy.Cały czas kontynuujemy temat rodziny Laury, tym razem jednak dokładając kolejnego członka, więc zmieniają się nieco zasady. Dostajemy wiele zwrotów akcji. Niby chodzi o Dakena, ale jednak o Laurę. Niby chodzi o ratunek, ale tak naprawdę to nie osoba ratowana potrzebuje pomocy. Bardzo szybko jednak rodzina grająca w tym tomie pierwsze skrzypce zbiera się do kupy i szuka rozwiązania. Po raz kolejny widzimy, że to działa. Jeszcze mi się to nie przejadło, być może właśnie dlatego, że nie jest to ta sama grupa postaci. Być może kluczem do utrzymania tego stylu jest właśnie dodawanie i odejmowanie kolejnych osób z równania. Na razie działa.Z uwag lekkich i zabawnych, po raz kolejny pojawia się w tym tomie Warren, chłopak Laury, ale tylko jako ktoś, kto może ją podrzucić (nawet nie na swoich własnych skrzydłach!). Prawie zapomniałam, że w tej serii są oni razem, a tu taka niespodzianka! Na uwagę zasługuje też Gabby, która w tym tomie wybiera swoje superbohaterskie imię. Jego geneza jest krótka i nie ma żadnych większych rozmyślań, kiedy pada ostateczna propozycja, ale ten pseudonim pasuje do niej idealnie.W tym tomie również mamy jednego rysownika, którym jest Juann Cabal. Chciałabym napisać, że nie mam zastrzeżeń do jego kreski i wszystko mi pasuje, ale nie mogę. Coś w tym, jak rysuje Dakena – a właściwie jego twarz – sprawia, że nie jestem do końca przekonana. Nie „czuję” od tego Dakena jego... dakenowatości. A to mocno wpływa na mój osobisty odbiór historii, bo (jak wspominałam w recenzji poprzedniego tomu) to mój ulubiony Rosomak. Ale oczywiście jest to seria o Laurze i poza tym jednym drobnym szczegółem nie mam więcej uwag co do kreski w tym tomie.W tłumaczeniu nie znalazłam niczego, do czego mogłabym się doczepić. Weronika Sztorc tak wspaniale sobie tutaj poradziła, że nie było ani jednego momentu, w którym zwątpiłam i musiałam zerkać do angielskiego odpowiednika, aby upewnić się, że o to na pewno chodziło. Nie było też żadnego polskiego zwrotu, którego znaczenie musiałabym sprawdzić w wyszukiwarce. Dialog szedł płynnie i nie potykał się o żadne dziwne zwroty. Tom Sieroty X tematycznie jak najbardziej pasuje do całości serii. Nadal mamy Laurę odkrywającą siebie w swojej roli, nadal mamy nacisk na rodzinę. Jeszcze to działa, ale nie jestem w stanie ocenić, na jak długo.
All-New Wolverine tom 5 Sieroty X
scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Juann Cabal
tłumaczenie: Weronika Sztorc
liczba stron: 132
cena z okładki: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
16.05.2021
Post zawiera spoilery do Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera.Początkowym planem Zacka Snydera była pięcio- lub sześciofilmowa historia, która kręciłaby się głównie wokół Supermana i jego podróży do stania się bohaterem pewnym swojego miejsca na świecie. Ostatecznie już po Człowieku ze Stali musiał z tej wizji zrezygnować, ponieważ studio bardzo chciało dogonić Marvela i jak najwcześniej wypuścić film zespołowy. Według nich, nie było czasu na Człowieka ze Stali 2 i solowy film o Batmanie, więc zdecydowano się na Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (BvS). A potem studio jeszcze zagmatwało plany Snydera, co ostatecznie skończyło się wypuszczeniem tzw. Josstice League, czyli kinowej wersji Ligi Sprawiedliwości, która była w dużej mierze produktem Jossa Whedona.Jestem zadowolona z Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera (ZSJL) niemal w całości. Mimo to, nadal widać, jak przyznał sam Snyder, że to kolejna część układanki, jaką byłaby historia przedstawiona przez niego (nadal po interwencji studia, ale mimo to jego). Nie chodzi mi tutaj o kwestię zapowiedzianego w filmie najazdu (nalotu!) Darkseida na Ziemię, ale kwestię Knightmare.O ile w BvS zupełnie nie miałam problemu z wizją tej przyszłości (sam Barry mówi, że dziwne rzeczy się dzieją z czasem, kiedy zbliża się do osiągnięcia prędkości światła), o tyle w ZSJL już nie mam możliwości wyjaśnienia, w jaki sposób Bruce stał się prorokiem. Być może byłoby to wytłumaczone w kolejnych częściach świata Snydera i tak to sobie dopowiadam. Skoro jednak nie dostaliśmy tego kanonicznego wyjaśnienia, to za bardzo mi to przypomina nielubiany przeze mnie motyw wszechmocnego Batmana (niby wszyscy lubią tę postać, bo jest tylko człowiekiem, ale to zawsze on wygrywa wszystkie walki, nieważne z kim).Sam świat Knightmare ma to do siebie, że jego punktem zapalnym jest śmierć Lois, która doprowadziła do tego, że Superman stał się zły – a konkretniej po prostu podatny na wpływy Darkseida poprzez Równanie Anty-Życia. Jak wspominałam wcześniej (mój post Jak śmierć Lois Lane oddziałuje na Supermana), wykorzystanie tego motywu nie pasuje mi zupełnie. Takie zagranie by zrobić z Supermana złoczyńcę było w Injustice, takie zagranie jest także tutaj.Zajmujący jest wybór stroju Supermana w obu wizjach z ZSJL. W pierwszej, którą zobaczył Cyborg, widzimy Człowieka ze Stali w czarnym stroju trzymającego, jak można się domyślić, szkielet Lois. Za nim stoi Darkseid, który kładzie rękę na ramieniu Kryptonijczyka, stąd sądziłam, że Superman jest pod jego wpływem w Knightmare, co zostało potwierdzone w niedawnym wywiadzie ze Snyderem [źródło: Zack Snyder Explains That Enigmatic Justice League Ending]. Jest to jednak bardzo uproszczona wizja, bo nie mamy pokazanego momentu, w którym Równanie Anty-Życia przejmuje Supermana. Całkiem zrozumiałe zagranie, biorąc pod uwagę, że są to tylko urywki przyszłości. W drugiej wizji ZSJL, którą wyśnił Bruce, Kal-El jest w swoim tradycyjnym, niebieskim stroju. Snyder przyznał, że studio w ogóle nie chciało, aby używał czarnego wariantu. W pierwotnych planach Snydera, Superman miał go nosić aż do momentu, kiedy jego podróż do zostania bohaterem się zakończy. Dlaczego w takim razie niebieski strój ma już na sobie, kiedy jest tym złym Supermanem? Naprawdę mi to nie gra.Dygresja: liczyłam, że niebieski strój wróci na scenę w epilogu, gdzie widzimy Clarka w płaszczu, ściągającego okulary i wchodzącego w zaułek. To byłby dobry moment na powrót tego stroju, przez co zupełnie nie miałabym do czego się przyczepić w poprzednim akapicie.Widziałam wiele osób, w tym aktorów, którzy mówią, że BvS to bardziej batmanowski film. Nie mogę się z tym zgodzić. Batman przechodzi w nim swoistą przemianę, odzyskuje swoją wiarę, ale nie tylko na tym jest skupiona fabuła. Supermanem targają wątpliwości, czy powinien działać, skoro wywołuje takie kontrowersje. Jest to motyw, który pojawia się w wielu komiksach dotyczących tego bohatera, a który mało kto lubi, jeśli chodzi o przedstawienie Człowieka ze Stali. I tutaj ponownie pojawia się nielubiane przeze mnie myślenie: fani narzekają, że Superman jest wszechmocny, ale kiedy pokazuje słabości, to nagle jest to niewłaściwe przedstawienie tej postaci, mimo że istniało już od lat.Już w BvS mamy pokazane, że wizja Knightmare ma rację w jednej kwestii: Lois Lane jest całym światem Clarka. To ona daje mu siłę, aby wykonał ostateczny krok do pokonania Doomsdaya. Później w ZSJL mamy już bardziej pewnego siebie Supermana, bez tych wątpliwości z BvS, dlatego nie rozumiem, dlaczego śmierć Lois tak bardzo by na niego wpłynęła (nawet jeśli byłaby w ciąży). To już nie jest ten Superman, który nie zna swojego miejsca na Ziemi. Nic nie powinno na niego wpłynąć tak dogłębnie, aby stał się zły, zwłaszcza nie śmierć Lois. Nie zhańbiłby jej pamięci w taki sposób.Specjalnie nie poruszałam kwestii związku Bruce'a i Lois (i ich dziecka, które w przyszłości stałoby się nowym Batmanem), ponieważ te plany zostały przekreślone już jakiś czas temu (a konkretnie po BvS i przepisaniu scenariusza do ZSJL). Mimo to, w wizji Cyborga widzimy, że Superman trzyma szkielet Lois na rękach właśnie w Batjaskini, a w linkowanym wcześniej wywiadzie Snyder potwierdza, że w jego wizji Lois jest w ciąży, a syn jej i Clarka, Bruce Kent, też stałby się Batmanem.Coraz gorzej odbieram każdą kolejną historię, w której Superman jest zły. Jest już ich za dużo. Knightmare nie jest niczym nowym, więc wolałabym, aby zakończyło się przed powrotem Clarka do życia. Snyder mówił, że we wszystkim chodzi o Supermana, ale wcale tak nie jest. Nic, co skupia się tak bardzo na Człowieku ze Stali schodzącym na złą drogę, nie jest o nim. Jest o ludziach, którzy muszą go powstrzymać.Dlatego Injustice jest tak popularne. Tom Taylor wyśmienicie pisze relacje między postaciami i jak zbliża ich wspólny wróg.Dlatego ZSJL i sceny Knightmare mi się podobają. Podobałyby mi się bardziej, gdyby Superman był po prostu uwięziony przez Darkseida i musieliby go uratować, a nie pokonać.
23.03.2021
Mój grafik na luty jest tak napięty, że mam mało czasu na cokolwiek innego, w tym na pisanie dogłębnej notatki na tego bloga. Inne priorytety jednak w tym miesiącu ;)Ale jest jeden temat, który mogę poruszyć na szybko: John Krasinski jako Reed Richards.Nie wiem, od czego się zaczęło; czy to sam Krasinski poruszył temat. Rzetelności ode mnie tutaj nie dostaniecie, bo naprawdę nie mam ochoty google'ować. Wiem, że wiele osób widzi Krasinskiego z brodą obok blond żony Emily Blunt i w ich głowach zapala się lampka, bo główny wizerunek Reeda w obecnych komiksach (niektórych starszych też, oczywiście) to biały facet z brodą, obok którego stoi blond żona.Oczywiście wisienką na torcie jest edit krążący wszędzie w internecie, przedstawiający Krasinskiego w niebieskim stroju z czwórką na piersi.Po tytule i sposobie, w jakim opisuję tę sytuację, od razu widać, że moje podejście do tego aktora w tej roli jest bardzo na nie. Powodem jest już wspomniane nastawienie, że broda czyni Reeda, ale nie tylko. Sam edit też pokazuje to, co wiele osób myśli, moim zdaniem błędnie: Krasinski jako Reed wygląda na nim na bohatera akcji. Po raz kolejny nie podam źródła, ale gdzieś wyczytałam słuszną uwagę, że Krasinski chce się przestawić właśnie na bohatera akcji, ale granie Reeda Richardsa nie jest drogą ku temu.Fantastyczna Czwórka odkrywa, a nie wojuje. Reed Richards najlepiej spełnia się w roli naukowca oraz odkrywcy, czyli ta akcja jest, ale nie aż tak bardzo obecna.Inną kwestią jest fakt, że po prostu nie widzę go z twarzy jako Reeda. Ioan Gruffudd miał w sobie coś... no, idealnego (to nadal wg mnie najlepszy casting Reeda. I ogólnie bardzo dobry Reed. Ioan wróć). Jest przystojny, wiadomo, ale kiedy patrzę na jego twarz, to widzę też ciepłe spojrzenie i poważny uśmiech. To wszystko razem składa się na bardzo inteligentnego Reeda, dla którego najważniejsza zawsze była, jest i będzie rodzina. Twarz Ioana właśnie to wykrzykuje. Z brodą czy bez.Twarz Krasinskiego (z brodą czy bez) kompletnie nie ma dla mnie tego wydźwięku.Milles Teller, który grał Reeda w Fant4stic, był dla mnie naprawdę spoko wyborem na Ultimate Reeda, młodego geniusza. Alex Hyde-White budził we mnie podobne odczucia, co Ioan, więc też jest na plus, ale to nie było do końca to samo, co Ioan (notka ta zmieniła się w wychwalanie twarzy Ioana i w sumie nie mam nic przeciwko temu).Może to kwadratowa szczęka Ioana i Alexa. Kto wie. To by pasowało do faktu, że inny kandydat do roli Reeda Richardsa, Rahul Kohli (też ma swój edit w niebieskim stroju z czwórką na piersi!) pod brodą również skrywa bardziej okrągłą szczękę. Nie tak dawno Ray Fisher wyraził zainteresowanie grania Reeda i wiecie co? Byłam na plus. I co? Szczęka Raya - kwadratowa.Podsumowując, przepraszam, że notka jest tylko luźnym i nieprzemyślanym wyrazem moich uczuć co do tej kwestii, ale nie mam sił na inny temat, a ostatnio z powodu WandyVision widzę opcję Krasinskiego jako Reeda częściej niż bym chciała, więc czemu nie dorzucić swoich trzech groszy.
24.02.2021
Wiemy już od jakiegoś czasu, że Marvel Studios planuje film z Fantastyczną Czwórką, który niedawno zyskał reżysera w osobie Jona Wattsa, odpowiedzialnego za ostatnie adaptacje przygód Spider-Mana. Ponieważ są to jeszcze dalekie plany dla Domu Pomysłów, które oddalają się coraz bardziej ze względu na pandemię, to zakładam, że to idealna pora, aby polskie wydawnictwa pomyślały o zdobyciu praw do tłumaczenia komiksów z tą grupą, aby były one gotowe akurat na wejście ekranizacji do kin.
Na sam początek, aby wprowadzić nowych czytelników w temat i przedstawić im Fantastyczną Czwórkę, proponowałabym serię Marka Waida i Mike'a Wieringo. Składają się na nią zeszyty Fantastic Four (1998) #60-70 oraz Fantastic Four (1961) #500-524.
Co prawda część z nich była już w ostatnich latach wydana w polskich kolekcjach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela i Superbohaterowie Marvela, ale nigdy nie były pokazane jako całość, tylko jako fragmenty wyrwane z większego kontekstu.SBM nr 100 Mister Fantastic. Sensytywny
«Fantastic Four (1998) #60-64»WKKM nr 37 Fantastyczna Czwórka: Niepojęte
«Fantastic Four (1998) #67-70 i Fantastic Four (1961) #500-502»WKKM nr 41 Fantastyczna Czwórka: Uzasadniona interwencja
«Fantastic Four (1961) #503-511»
Cała seria tych twórców ukazała się po angielsku jako Ultimate Collection w czterech tomach. Jest to jednym z jej największych atutów, ponieważ dość kompaktowo przeprowadza czytelników przez relacje rodzinne Czwórki oraz to, jak są postrzegani w uniwersum Marvela. Sam pierwszy numer tej serii można nazwać wizytówką Fantastycznej Czwórki jako grupy, a im dalej, tym lepiej. Seria jest dostatecznym wprowadzeniem, zawiera ciekawe historie, ale nie wyczerpuje tematu i nie jest jedyną wartą uwagi.Kreska Wieringo jest obecna przez całą serię. Już od samego początku byłam zdania, że pasuje ona bardzo dobrze do charakterystycznego tonu historii, które przedstawiał Waid.Jak każdy scenarzysta, Waid również potrzebował trochę czasu, aby odnaleźć właściwy głos dla każdego członka rodziny, ale ostatecznie mu się to udało. Najtrudniejszy dla każdego pisarza jest Johnny Storm (wiem to doskonale, jako jego największa fanka w Polsce), ale Waid nie miał z nim większych problemów. Z kolei jego Reed już niemal od początku jest przedstawiany jako naukowiec, którego da się lubić, czyli tak, jak Reed powinien być przedstawiany (tutaj zgadzamy się z Kurtem Busiekiem).
Od Waida bardzo niedaleko do serii Hickmana, na którą składają się zeszyty Dark Reign: Fantastic Four #1-5, Fantastic Four (1961) #570-588, #600-611 oraz FF (2010) #1-23.
Tutaj jednak pojawia się kilka problemów. Pierwszy z nich to wydarzenie Dark Reign, które na moment pisania tego postu, nie zostało opublikowane ani zapowiedziane przez żadne polskie wydawnictwo. Można to jednak bardzo łatwo obejść krótkim wstępem w pierwszym tomie. Drugim problemem jest fakt, że Marvel wydał na razie jedynie trzy (dwa i jeden zaplanowany na maj) tomy Complete Collection tej serii, więc gdyby Egmont miał brać się za tę serię, to musiałby czekać na kolejne wydania (tak jak chociażby w przypadku Mighty Morphin Power Rangers Higginsa, chociaż to już nie Marvel, więc pewnie rządzi się swoimi własnymi prawami) lub wydać „zwykłymi” tomami. Biorąc pod uwagę to, że zeszyty Fantastic Four i FF wychodziły na zmianę, opcja zwykłych tomów nie jest najlepsza dla czytelnika.
Seria Jonathana Hickmana jest powszechnie uważana za najlepszą o Fantastycznej Czwórce, z czym muszę się zgodzić. Bardzo mocno skupia się na Reedzie, który jest ulubieńcem Hickmana (co można było dostrzec też w jego Avengers, New Avengers i Tajnych Wojnach wydanych przez Egmont). Po lekturze tej i jego późniejszych serii bardzo łatwo dostrzec, że zwłaszcza Tajne Wojny były jego hołdem dla Pierwszej Rodziny Marvela (której tytuł w tym czasie miał przestać być wydawany).Hickman stworzył Future Foundation (w 48 tomie kolekcji Superbohaterowie Marvela jej nazwa nie została przetłumaczona na polski), która została bardzo dobrze przyjęta i pokazała jeszcze bardziej, że Fantastyczna Czwórka to rodzina, nie mająca nic przeciwko możliwości powiększania się. Rozbudowani zostali jednak nie tylko oni, ale również Atlantydzi, Moloidy czy Inhumans. Nie wszystkie te decyzje czytelnicy przyjęli ciepło, a o niektórych kolejni scenarzyści niestety zapomnieli. Biorąc jednak pod uwagę całość historii, wszystkie te decyzje, nieważne czy dobrze czy źle przyjęte, wyrównują się u Hickmana, a seria ogólnie wychodzi na dość spory plus.Czekając na kolejne tomy Complete Collection Hickmana, Egmont zawsze mógłby wziąć pod warsztat początki Fantastycznej Czwórki od Stana Lee i Jacka Kirby'ego wydane już przez Marvela w pierwszych trzech tomach Epic Collection. Składają się na nie zeszyty Fantastic Four (1961) #1-51, Fantastic Four Annual #1-3.
Z tak starymi historiami zawsze warto uważać, ale uważam, że idealnie pasowałyby do Klasyków Marvela. Biorąc pod uwagę zapowiedziane przez Egmont tomy Spider-Mana z Epic Collection w Klasykach Marvela, Fantastyczna Czwórka nie byłaby czymś niezwykłym.Mimo że w tych wczesnych komiksach Reed i zwłaszcza Sue nie są jeszcze tak dobrze oszlifowani jak Ben i Johnny (dopiero właśnie przy okazji Waida można mówić o „właściwych” Reedzie i Sue dla współczesnego czytelnika), to warto poświęcić uwagę początkom grupy. Są budowani jak typowa rodzina tamtych czasów, którą widz mógł oglądać w telewizji, co przyczyniło się w dużym stopniu do popularności serii.
Bardzo dużym plusem jest fakt, że w Fantastycznej Czwórce było wprowadzonych naprawdę sporo popularnych postaci, w tym oczywiście sam Galactus. W mojej propozycji właśnie na jego pokonaniu można zakończyć tę serię, bo to idealny punkt zamknięcia (mimo że już w kolejnej części zostaje wprowadzony Czarna Pantera).Na koniec oczywiście muszę dodać, a chyba każdy się ze mną zgodzi, że Kirby'ego nigdy za wiele ;)Wydaliśmy trzy tomy Epic Collection, a Marvel nadal składa Complete Collection Hickmana? Nic straconego! Mamy pięć tomów serii Roberto Aguirre-Sacasy, czyli Marvel Knights 4 #1-30.
Mówię o pięciu tomach, ponieważ Marvel zaczął wznawiać tytuł jako Complete Collection, jednak został wydany do tej pory tylko pierwszy tom (zeszyty #1-14 oraz Hulk/Thing: Hard Knocks #1-4), a słuch o reszcie zaginął.Seria ta była wydawana równolegle do tej od Waida i jest według mnie równie dobra. Nie ma tego elementu wprowadzenia do grupy, ale daje wgląd w to, kim każdy członek Czwórki jest. Zwłaszcza tom pierwszy stawia bohaterów w trudnej sytuacji, gdzie muszą na nowo odnaleźć swoje miejsca w świecie. Każdy z Czwórki ma swoje pięć minut i scenarzysta pokazuje nam bohaterów w rolach innych niż te, do których przywykli.
Historie Aguirre-Sacasy mniej skupiały się na elemencie sci-fi niż inne komiksy z Fantastyczną Czwórką, ale miały kilka zaskakujących elementów pokazujących obeznanie scenarzysty z historią tej grupy. Zwłaszcza to, jak rozprawił się z Psycho-Manem, gdzie przedstawia nowe rozwiązanie starego problemu sięgającego już lat 60., wczesnych zeszytów Fantastycznej Czwórki, a który praktycznie ciągle był zamiatany pod dywan i nie był wspominany, ponieważ zwyczajnie jest niewygodny z punktu widzienia współczesnych czytelników. Nie dla Aguirre-Sacasy.Do zaproponowania mam jeszcze trzy pojedyncze albumy, które Egmont mógłby wydać po polsku.
Pierwszym z nich jest Fantastic Four: Season One, pisany przez scenarzystę Marvel Knights 4. Jest to uwspółcześniona geneza grupy, którą szczególnie doceniam za Reeda samodzielnie diagnozującego u siebie autyzm.Mamy tutaj też początki Marqueza w Marvelu; była to jego druga praca dla tego wydawcy. Widać różnicę w jego kresce tutaj a w na przykład II Wojnie Domowej, a ja zawsze lubię porównywać starsze prace rysowników i podziwiać, jak się ładnie wyrobili. Mimo tego w Season One jego kreska nadal jest naprawdę ładna.Uśmiałam się na opisie szkicu Johnny'ego Storma z tyłu albumu, gdzie pojawiła się uwaga „James Dean/young Brad Pitt”. Oprócz zwykłych dodatków do tego albumu, jest tutaj również zawarty zeszyt Fantastic Four (1961) #570, czyli pierwszy głównej serii Fantastycznej Czwórki pisany przez Jonathana Hickmana. Jakby dokładnie wskazywał, że Season One mógłby być wydany tuż przed serią Hickmana ;)
Drugim pojedynczym albumem jest The New Fantastic Four od Dwayne'a McDuffiego. Zawiera zeszyty Fantastic Four (1961) #544-550.Wydarzenia tego albumu dzieją się już po całym cyrku związanym z Wojną Domową. Reed i Sue decydują się wyjechać na drugi miesiąc miodowy, aby pobyć sami i ułożyć wszystko między sobą. Ich miejsce w drużynie zajmują Ororo i T'Challa, którzy z kolei podczas Wojny Domowej wzięli ślub.Dynamika grupy w sferze domowej nie zmienia się aż tak bardzo, a największą zmianę widać dopiero na misjach. Na szczęście nie odcinamy się całkowicie od Reeda i Sue, których narracja również jest prowadzona w tym tomie.Jedyna wiedza o wcześniejszych wydarzeniach, jaka jest potrzebna do zrozumienia tego tomu, to fabuła Wojny domowej, która już na naszym rynku została opublikowana (aż dwukrotnie!).
Ostatnią moją propozycją jest album Spider-Man/Human Torch. Dlaczego? Ponieważ dam sobie rękę uciąć (not really), że nadchodząca filmowa Fantastyczna Czwórka w jakiś sposób wspomni Spider-Mana. Może cameo, może scena po napisach (może jednak to wzmianka o Fantastycznej Czwórce pojawi się w Spider-Manie?). Nie dość, że Spider-Man od samego początku swojego istnienia jest powiązany z Czwórką, a jego rywalizacja z Pochodnią (który jest w tym samym wieku) sięga początkowych zeszytów obu bohaterów, to danie tego tytułu temu samemu reżyserowi, który zajmuje się Spider-Manem, mówi wiele.W tym albumie znajduje się pięć zeszytów, które opowiadają historie z różnych momentów relacji Petera i Johnny'ego. Pokazuje, ile jeden dla drugiego znaczy i co ma ten pierwszy, czego drugi mu zazdrości. Widzimy jak bardzo różni są ci dwaj bohaterowie, ale jednocześnie bardzo do siebie podobni.Proponuję ten tytuł a nie dwa inne, które skupiają się na relacji Petera z całą Czwórką, ponieważ biorę pod uwagę kierunek MCU. Filmowy młody Peter zyskałby na poznaniu młodego bohatera w swoim wieku i chociaż nie przepadam za tym, jak filmowy Spider-Man jest prowadzony, to jednak widzę potencjał.
Czego nie polecam Egmontowi?Obecnej serii Dana Slotta. Mimo że pewnie o nią będzie najłatwiej.Na koniec dodam, że jestem świadoma wydawania w Polsce Marvela przez dwóch wydawców: Egmont oraz Mucha Comics. Biorąc jednak pod uwagę dotychczasowe publikacje każdego z nich, zakładam, iż prędzej za Fantastyczną Czwórkę zabierze się Egmont.
25.01.2021
Pisanie o Maksie Landisie jest trudne. Podobają mi się prawie wszystkie jego oficjalne prace i twory fanowskie (sam nazywa je swoimi fanfikami) związane z Supermanem: zarówno tytułem, jak i postacią. Zżyłam się z jego podejściem do tego bohatera, zanim jeszcze wyszło szydło z worka. Jestem w pełni świadoma, jakim Landis jest człowiekiem. Mimo to postanowiłam napisać tę notkę.Niedawno miała miejsce polska premiera komiksu Superman Amerykański Obcy, którego scenariusz napisał właśnie Max Landis. Jest to kolejna geneza postaci, tym razem Elseworld. I o tym właśnie elseworldzie chciałabym dzisiaj napisać, bo Amerykański Obcy to tylko pierwsza część większej historii, którą autor ma zamiar przedstawić (tak, piszę w czasie teraźniejszym, to nie jest błąd). Będą spoilery do treści Amerykańskiego Obcego i przyszłych części (których streszczenie znajdzie się w tej notce).
AMERICAN ALIEN — AMERYKAŃSKI OBCY
Wiem, że ten Superman trafił do wielu czytelników – jest bardziej ludzki, nie ma elementu boskości, który bardzo często występuje w historiach o tym bohaterze i niestety niemal równie często jest źle interpretowany. Landis usunął możliwość złej interpretacji, nie dając w ogóle tej tematyki. Jego Superman zdobywa moce powoli, uczy się stopniowo i nie od razu jest „gotowym” bohaterem. Jak krowie na rowie pokazane jest, że nie jest nieomylny, ma problemy jak każdy młody dorosły i popełnia błędy.Dlaczego ten Superman może być tak pisany? Ponieważ ta historia jest jedną zamkniętą całością. Zaczęła się kiedy Clark był małym dzieckiem, a skończy się, kiedy Superman przestanie istnieć (Clark będzie miał 34 lata, Batman 36). Jako elseworld może sobie pozwolić na przedstawienie bohatera w bardziej sztywnych ramach, niż gdyby należał do głównej linii komiksowej, która ma już ponad 80-letnią historię.Landis pokazuje, że nie przepada za okresem, kiedy moce Clarka były tak rozdmuchane, że nie tylko potrafił wszystko, ale na dodatek najlepiej (przykładem mogą być słowa Landisa, że Flash jest szybszy od Clarka, a Aquaman jest w wodzie pięć razy od niego silniejszy – ale do Aquamana jeszcze dojdziemy). Zastrzegł też, że nie ma zamiaru wykorzystywać wszystkich najlepszych hitów Supermana czy wszystkich jego złoczyńców, dlatego nie będzie w ogóle Metallo.Nie rozpiszę streszczenia Amerykańskiego Obcego, ponieważ ten post jest i tak dla osób, które już go przeczytały. Znając całą podstawę świata i bohaterów, których Landis wykreował w swoim komiksie, możemy przejść do jego sequelu. Informacje o nim wypłynęły dość szybko – że Landis ma go w głowie i że będzie się nazywał Agent Batmana. Jednak nie było o niczym takim mowy z oficjalnych źródeł wydawnictwa. Jak się okazało, powodem tego były różnice między Landisem a DC co do formatu, w jakim ten komiks miałby być wydawany. Landis chciał, aby DC wydało go albo jako 300-stronicową powieść graficzną w twardej okładce, albo trzy 90-stronicowe tomy w miękkiej okładce. DC nalegało na pojedyncze zeszyty, tak jak było to w przypadku Amerykańskiego Obcego. Nie dogadali się (a później wypłynęły brudy Landisa).Dostaliśmy jednak możliwość poznania tej historii i poniżej znajduje się jej streszczenie.
AGENT OF BATMAN — AGENT BATMANA
Na kole podbiegunowym japoński statek wielorybniczy walczy o przetrwanie podczas burzy. Załoga jest przerażona. Są to kryminaliści; bardzo, bardzo źli ludzie. Widzą, jak coś zbliża się przez sztorm; czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to kotwica. Ich własna kotwica wpada na statek, miażdżąc sternika. Ale to nie jest ich największym zmartwieniem, nie, bo na statku znajduje się ktoś jeszcze. Ktoś, kto odrywa ludziom głowy, odrywa im ręce i wciska je w innych ludzi. Statek tonie.Rok po wydarzeniach z siódmego zeszytu Amerykańskiego Obcego Superman nie jest już amerykańskim fenomenem, tylko światowym. Pojawiło się wiele konspiracji na temat tego, kim jest i skąd się wziął. Każda kolejna robi się coraz gorsza, bo coraz więcej „osób” z mocami pojawia się w Ameryce; w Central City działa Flash (nikt nie wie, czy jest człowiekiem czy siłą natury), a w Gotham jest… „to coś”.W Gotham zmienia się zbrodnia. Lokalny terrorysta, który nazwał się Joker, popełnił już cztery zamachy na szeroką skalę. Dwa pierwsze były powiązane z kradzieżą, ale dwa kolejne już nie. W ostatnim użył gazu, który sprawiał, że ludzie oszaleli. A mimo to podczas publicznej rozprawy został uznany za niewinnego z powodu szaleństwa przez dziesięciu różnych psychiatrów. Zabił 48 ludzi i zamiast trafić do więzienia, być poddany karze śmierci czy zabrany przez rząd, został umieszczony w Azylu Arkham, gothamowskim domu wariatów, który jest już tak wysłużony, że nie powinien w ogóle być otwarty. Arkham nie jest w stanie opanować kogoś takiego jak Joker, a pojawia się więcej osób takich, jak on; zostają zesłane do Arkham i potem uciekają, popełniając kolejne zbrodnie, za które nie są karani więzieniem, a pójściem do Arkham. Koło się zamyka.Kolejnym wspólnym elementem tych złoczyńców jest to, że wszyscy identyfikują „to coś”, co ich zaatakowało, jako magicznego wampira, który jeździ czołgiem.I to nim właśnie zajmuje się Lois Lane. Wszyscy są skupieni na Supermanie, bo cała ta sytuacja w Gotham obejmuje złoczyńców, więc wolą skupić się na najbardziej widocznym bohaterze. Jednak Superman pojawił się publicznie tylko dwa razy od czasu jego walki z Lobo, więc nikt nie wie, co się z nim dzieje. Lois nawet nie chce wiedzieć, bo bardziej ją interesuje odkopanie tajemnic Batmana – robiła reportaże na temat przestępczości „białych kołnierzyków”, ale mało kto chciał czytać jej artykuły o Luthorze i jemu podobnych. Dodatkowo Lois martwi się o swojego chłopaka, Clarka. Odkąd trafił do szpitala po wspomnianej walce Supermana z kosmitą, wylądował na samym końcu łańcucha pokarmowego Daily Planet, bo nie zrobił ani jednego zdjęcia, ani nie dostarczył reportażu. Wydaje się, że ukrywa przed nią coraz więcej rzeczy.Czym zajmuje się Clark? Pisze o Dicku Graysonie, który znajduje się pod kuratelą Bruce’a Wayne’a. Daily Planet mu na to pozwala, bo „tragiczna sierota wzięta pod skrzydła przez miliardera” to dobry temat. Ale jak na razie Clark nie zdał żadnych artykułów. Często podróżuje z Dickiem, bierze dużo urlopu zdrowotnego. To też wpływa negatywnie na jego związek z Lois, która jest poważną osobą i potrzebuje równie poważnego partnera, a nie takiego, którego największym zmartwieniem jest to, czy powinien zapuścić włosy.W Katarze odbywa się właśnie sprzedaż osób porwanych z różnych krajów. Diler pyta się starszego gościa, którą by chciał. Staruszek chce je wszystkie. Diler na te słowa chce zabić jedną z dziewczyn, aby zobaczyć jego reakcję, więc podchodzi do pierwszej lepszej i przykłada jej broń do głowy. Staruszek reaguje w sposób, który przekonuje dilera, że jest z FBI, i strzela mu w głowę. Staruszek się przewraca… a potem wstaje! To Superman! Pracuje pod przykrywką dla Batmana! Niszczy budynek, atakuje handlarzy ludźmi. Porwane dziewczyny rozbiegają się na ulice Kataru. Na to wpada Robin i wylicza błędy Clarka, bo planowali to od miesięcy i nie, koleś nie zabiłby dziewczyny, to był tylko test! A teraz godzinami będą szukali każdej dziewczyny osobno!Dla rozjaśnienia: po walce Supermana z Lobo, Batman wyszedł Clarkowi naprzeciw. Bo najpotężniejszy człowiek na Ziemi nie może zdradzać swoich zamiarów podczas walki. Batman oferuje, że wytrenuje Clarka na sztandarowego superbohatera. Daje mu nowy strój, uczy go technik oddychania, stylów walki, oraz wszystkiego innego, czego Clark potrzebuje – a także utrzymuje jego tożsamość w tajemnicy; algorytmy Batmana codziennie usuwają dziesiątki tysięcy nagrań, zdjęć i postów o Supermanie, a tymczasem w LexCorp uważają, że Superman posiada sekretną tożsamość, więc wydają miliony dolarów na zbieranie tych zdjęć, zanim zostaną usunięte, co prowadzi do tego, że dwie największe korporacje prowadzą ze sobą niewidzialny mecz szachowy, którego stawką jest tożsamość jednego faceta. Batman mówi Clarkowi, że świat się z nim oswaja, ale później, kiedy Superman nie będzie mógł być zawsze i wszędzie, to ludzie go znienawidzą. To jest powód, dla którego Clark godzi się na ofertę Batmana. I właśnie to niszczy mu związek, pracę… Clark nie jest dobrym szpiegiem. Nie nadaje się do tego. To całe napięcie między Batmanem i Supermanem przelewa się przez Robina.Dick ma już osiemnaście lat. Nie ma znajomych w swoim wieku. Batman każe mu chodzić na imprezy, ale nie ma tam znajdować przyjaźni czy seksu, ma się zachowywać jak Bruce Wayne, czyli ma być czarujący, ale w sumie nudny, a także głupi, ale nie na tyle, aby było to śmieszne. Dicka zaczyna to męczyć. Po tej spapranej przez Clarka misji, Dick ma zaprosić Clarka na rozmowę – bo Batman i Superman nie mieli ze sobą w ogóle personalnego kontaktu. Odkąd Clark przyjął ofertę Bruce’a, Robin był ich pośrednikiem. Ale Bruce nie zaprasza Supermana do batjaskini, Bruce zaprasza Clarka i Lois do Posiadłości Wayne’ów. Clarkowi nie za bardzo to pasuje, bo w jego związku z Lois istnieją spięcia przez to, co Bruce każe mu robić, ale ostatecznie zjawiają się w posiadłości.Na kolacji okazuje się, że Bruce jest bardziej zainteresowany rozmową z Lois niż z Clarkiem.
Lois „poprawnie” identyfikuje Batmana jako Matchesa Malone’a. Aby ratować swoją skórę (bo jak tak dalej pójdzie, to Lois w miesiąc połączy Batmana i Malone’a z Bruce’em), Bruce zaczyna umniejszać znaczenie jej odkrycia, wyśmiewa ją, a nawet zwiększa napięcie między Lois a Clarkiem (który jej nie broni) do tego stopnia, że gdy wracają do motelu, Lois stawia Clarkowi ultimatum: uświadamia mu, że doskonale wie, że Clark wiele przed nią ukrywa, ale jeśli on wyzna jej jakiś swój sekret tu i teraz, to Lois uwierzy, że wszystko z nimi będzie w porządku. Clark się do niczego nie przyznaje. Lois mu oznajmia, że zna jego sekret: wie, że Clark ma Zespół Stresu Pourazowego, którego źródłem jest Superman i że się go boi. Clark, niestety, śmieje się. Podczas kłótni z dziewczyną. Niezbyt mądrze. Lois się z nim żegna i wychodzi z motelu.Batman wychodzi z motelowej łazienki (tak, był tam podczas tej rozmowy, śledził Lois, bo jest ona zdecydowanie za blisko). Ma nowe zadanie dla Clarka. Batman żyje jako Batman 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a czasami „przebiera się” w Bruce’a Wayne’a. Chciałby, aby Clark robił tak samo jako Superman. Aby odciągnąć myśli Clarka od wszystkich tych „drobnostek”, wysyła go do Norwegii, aby stamtąd popłynął na koło podbiegunowe.Kogo Clark zastaje w porcie? Pete’a Rossa! Oczywiście obaj są zdziwieni, ale wszystko sobie mówią – wszystko, czyli Clark wyznaje, że to Batman wynajął łódź Pete’a (Dick z boku odchrząkuje), a kiedy ten nie dowierza, Clark dodaje, że Batman to Bruce Wayne (DICK Z BOKU ODCHRZĄKUJE) i że Pete nie powinien tu być, to niebezpieczne, bo cokolwiek jest na kole podbiegunowym, zabija ludzi. Pete nie daje sobie w kaszę dmuchać i wywołuje u Clarka poczucie winy, bo nie chce być odcięty od tej części życia przyjaciela, bo jest po rozwodzie, bo tonie w długach, bo chce mieć jakiś cel w życiu. Clark mu ulega i wypływają.Robin przygląda się, jak ta dwójka rozmawia ze sobą i żartuje, jak wspólnie wspominają i się śmieją… a on nie ma żadnej historii do dodania w takim stylu. Orientuje się, że mimo wielu przywilejów, które posiada, najprawdopodobniej nabawił się też Syndromu Sztokholmskiego i został wychowany jak dziecko-żołnierz. Wyznaje swoje żale Clarkowi, który z kolei przyznaje, że przecież są przyjaciółmi. Po paru drinkach Dick wyznaje, że ma jeden sekret przed Bruce’em: umawia się z Batgirl. Clark mu gratuluje, piją jeszcze więcej (Landis dodaje, że uwielbia pisać pijanego Supermana na łodzi)!Kiedy docierają do celu, na sonarze odnajdują dwanaście zatopionych statków wielorybniczych. Clark nurkuje i widzi… nie Atlantydę. Widzi R'lyeh. R'lyeh, lovecraftowe ukryte miasto Cthulhu. Z miasta wypływa na Supermana szybszy i silniejszy od niego Aquaman, który bije Clarka na kwaśne jabłko i prawie go zabija, bo Clark nie oddycha pod wodą. Ale Aquaman chce dorwać też łódź z Pete’em i Robinem; Robinem, który również nurkuje, doczepia do Aquamana automatycznie nadmuchujące się balony, które wyciągają go na powierzchnię. Aquaman jest bezsilny, kiedy nie jest w wodzie, to jest jego kryptonitem. A co robi Pete? To, co Pete robi najlepiej.
Superman Amerykański Obcy #2
Aquaman stracił przytomność od uderzenia łopatą w głowę, więc mogli wpakować go w specjalnie skonstruowane dla niego urządzenie ograniczające ruchy, podobne do trumny. Clark jest trochę poobijany i musi się mentalnie pozbierać, ale Robin nie ma na to czasu i przesłuchuje Aquamana. Nie potrzeba wiele, aby Arthur zaczął opowiadać o sobie.„Nazywam się Arthur Curry i służę bogu starszemu niż sam czas. Ludzkość jest plamą na tej planecie, psuje wszystko, czego się dotknie. Posiadam boskie zdolności, dlaczego miałyby mną rządzić ludzkie prawa? W czyim imieniu mnie uwięziliście? Przybyliście na moje terytorium i chcecie mi powiedzieć, że nie mogę rządzić jako bóg, skoro jestem w stanie zabić każdego na Ziemi, jestem w stanie przekształcić tę planetę tak, jak zechcę? Nie obchodzi mnie ludzkie życie, nie będzie żadnych konsekwencji, nie możecie mnie powstrzymać! Nikt nie może! Jestem władcą oceanów!”
Arthur nie jest szalony, ale bardzo, bardzo zły. Robin szykuje się do zamknięcia trumny, aby zabrać Aquamana do batjaskini, gdzie Batman przygotował specjalne miejsce do uwięzienia go. Clark w końcu robi cokolwiek, zamiast biernie się przysłuchiwać: bierze Aquamana razem z trumną i leci dwanaście tysięcy kilometrów w górę. Wiszą w powietrzu i Clark ze łzami w oczach mówi Arthurowi, że Arthur nie może tak myśleć, że jest bogiem, że zabijanie ludzi to nic złego, bo Clark będzie musiał go zabić, bo inaczej Batman uwięzi Arthura na zawsze. Aquaman jest pierwszym człowiekiem z supermocami, którego Clark spotkał, Clark będzie jego przyjacielem, pomoże mu chronić oceany czy cokolwiek Arthur chce. Clark prosi, błaga, błaga Aquamana, żeby pokazał mu, że Clark nie musi go zabijać; „Nazywam się Clark Kent, jestem z Kansas, tu masz mojego maila, mój numer telefonu, proszę, nie mów nikomu innemu, po prostu zaprzyjaźnijmy się, to cię wypuszczę”. Arthur oczywiście godzi się na wszystko, a zadowolony Clark ostrzega, że jeśli Arthur nadal będzie zabijał, to Clark znowu po niego przyleci, wyniesie go na tę samą wysokość i zrzuci na Himalaje (w międzyczasie Clarkowi wymsknęło się, że Bruce Wayne jest Batmanem). Wracają na łódź i Clark mówi Robinowi, że nie zabierają Arthura ze sobą.Kiedy wracają do Gotham, nie mogą się skontaktować z Batmanem.
Tak – oto Zabójczy Żart z perspektywy Supermana. Lois informuje o tym Clarka, który przekazuje Dickowi informację o Barbarze.Batman zaginął, komisarz Gordon został porwany, a Gotham pogrąża się w chaosie. Riddler wziął zakładników, w całym mieście dochodzi do włamań, a Barbara Gordon czeka na operację z powodu rany postrzałowej kręgosłupa. Lekarz jest w drodze, ale ciężko mu przejechać. Lois przyleciała prywatnym helikopterem Luthora z jego ochroniarką Mercy, dlatego w ogóle jest w Gotham.
Lois dowiaduje się, że Clark jest Supermanem, kiedy ten przylatuje na dach szpitala z Dickiem. Clark odlatuje, a ona zabiera Dicka do szpitalnej psycholożki pourazowej. Dick powoli wpada w szok, uprzedza psycholożkę, że są rzeczy, o których nie może jej powiedzieć, ale ona się tym nie przejmuje i pyta życzliwie o Barbarę. Lois idzie sprawdzić, jak tam z dziewczyną – jeśli nie będzie operowana w najbliższym czasie, zostanie sparaliżowana.Tymczasem Superman dociera do mostu, na którym zainstalowano dziwne zielone wieże. Na jednej z podpór stoi mężczyzna w zielonym garniturze z zielonym kapeluszem. Riddler zaczyna się przedstawiać, ale Superman mu przerywa, mówiąc, że zna go doskonale i pyta, co się dzieje. Riddler jest trochę zdziwiony, ale oznajmia, że zainstalował bomby i że jeśli Superman nie rozwiąże jego zagadki, to…! Superman znowu mu przerywa, że na pewno nie rozwiąże tej zagadki, przeprasza gapiów na moście, mówi Nygmie, że jest geniuszem, a Superman geniuszem nie jest, więc nie wie jak rozwiązać jego zagadkę, ani jak rozbroić bomby, więc pozostaje mu jedynie zabić Nygmę, a nie chce tego robić, bo czytał o nim i wie, że Nygma jest geniuszem, ale jest chory, więc chce mu pomóc. Pyta, czy jest jakieś inne rozwiązanie ich sytuacji, które nie uwzględnia ani zagadki, ani zabicia Nygmy, na co złoczyńca odpowiada niepewnie, nieco zdziwiony: „Więc przyznajesz, że cię pokonałem?”, a Clark na głos ogłasza, że tak, został pokonany, Riddler pokonał Supermana, naprawdę! Riddler dezaktywuje bomby, Clark przytula go i mu dziękuje, wyznaje, że ma straszną noc i musi lecieć, niech tylko Nygma pozbędzie się tych bomb.W szpitalu Dick opowiada, jak to jest być w związku, który musi trzymać w sekrecie. Nie jako Robin i Batgirl, ale jako Dick i Barbara. Czuje, że jest odpowiedzialny za te wydarzenia, obawia się, że Barbara będzie sparaliżowana. Psycholożka oznajmia, że w takich sytuacjach pomaga trochę humoru i pyta, czy może opowiedzieć mu kawał. Dick jest zdziwiony, ale psycholożka i tak zaczyna opowiadać mu żart. Jest on o Barbarze Gordon na plaży, sparaliżowanej od pasa w dół. Podchodzi do niej trzech mężczyzn i pierwszy pyta, czy była kiedyś przytulona, na co Barbara odpowiada, że nie ma władzy w nogach i nikt jej nie pokocha, więc ten ją przytula. Drugi mężczyzna się pyta, czy była kiedyś pocałowana, na co Barbara odpowiada, że nikt jej nigdy nie pocałował, bo jest kaleką (Dick jej przerywa z pytaniem, kim, do cholery, ona jest, ale psycholożka mówi, żeby dał jej skończyć), więc drugi mężczyzna ją całuje. Trzeci mężczyzna oznajmia, że na pewno z nikim się nie pieprzyła, a Baśka odpowiada, że nie, nie pieprzyła się z nikim, na co on dodaje, że powinna teraz spieprzać, bo idzie przypływ.Dick wstaje, patrząc na psycholożkę, a ona mówi dalej: „Wiesz co, pan J powiedział, że miałam tylko zabić księżniczkę, ale jeśli dorwę księżniczkę i ciebie, księcia, to wtedy będzie prawdziwa bajka” – tak, to Harley Quinn! Zaczyna się walka i Harley od razu godzi Dicka nożem w ramię. Wpada Lois i teraz ona walczy z Harley, do czego nie jest przygotowana, bo to pierwsza noc Harley jako złoczyńcy, jest szalona, macha nożami. Wpada Mercy, więc mamy walkę ochroniarki Lexa z dziewczyną Jokera; Mercy łamie Harley nogę, łamie jej szczękę, a potem Harley zostaje aresztowana przez sierżanta Harveya Bullocka. Dick jest jeszcze bardziej poobijany.Do szpitala dociera lekarz, który ma operować Barbarę. Zapewnia Lois i Harveya, że będzie dobrze, i szykuje się do operacji. Wraca Clark (jako Clark) i oznajmia Lois, że ze wszystkim się uporał. Wchodzi lekarz, a Clark, widząc go, wybucha: „Co to jest?!” Lois jest zdziwiona, bo Clark wskazuje na chirurga i cały czas krzyczy, czym jest ta rzecz. Nagle twarz lekarza zaczyna falować i zniekształcony głos pyta: „Skąd wiedziałeś? Zaraz!” i jego twarz zmienia się w twarz Clarka i postać oznajmia, że Clark jest Supermanem. Zmienia się w Clayface’a, odpycha Lois na bok i atakuje Clarka. Nie ma nikogo, kto mógłby operować Barbarę, która traci czucie w nogach.Clark i Clayface walczą w Gotham. Trafiają do kanalizacji, gdzie wszędzie jest woda i Clayface ma problem z utrzymaniem swojej formy, dlatego jest wszędzie i jest o wiele większy. Clark lewituje w atrium, gdzie wpada filtrowana woda, i rozgląda się na boki, a na każdej ścianie jest Clayface. Formuje się z nich jedna, wielka głowa, która zaczyna mówić o życiu Clarka Kenta. Ta wersja Clayface’a śledzi ludzi, zabija ich i zajmuje ich miejsce na jakiś czas. Zastąpił chirurga, który miał operować Barbarę, aby następnie mógł zastąpić właśnie nią i ostatecznie jej ojca. Ten złoczyńca zna prawdziwą tożsamość Supermana. Superman podejmuje decyzję; strzela w niego wzrokiem termicznym, zamieniając w statuę, po czym ją niszczy uderzeniem. Superman zabija Clayface’a, aby ochronić swoją tożsamość. Clayface, jako zmiennokształtna istota, mógłby przejąć życie Clarka i szantażować Supermana. Clark nie mógł do tego dopuścić.Clark i zraniony Dick idą do batjaskini. Zastają tam przemoczonego Batmana. Clark od razu pyta go, czy wszystko w porządku, na co Batman odpowiada: „Dlaczego ci zależy, morderco?”. Batman wypluwa Clarkowi wszystko, co zrobił: zabił Clayface’a, wypuścił Aquamana, negocjował z Riddlerem. Zaczynają się kłócić.
Batman aktywował kryptonit w kostiumie, który wcześniej sprezentował Supermanowi, co nie spodobało się Dickowi. Dick dołącza do walki, lecz po stronie Clarka, ale to Batman wygrywa w pojedynku z Robinem, dopóki Superman nie uwalnia się z kostiumu, używając jednej z technik oddychania, której nauczył go Batman. Całkiem nagi przyszpila Batmana do ściany jednym palcem. Batman próbuje się wydostać, używając swoich gadżetów, jak w Amerykańskim Obcym, ale Clark nie ustępuje. Batman po raz kolejny mówi, że Clark nie zasługuje na bycie Supermanem. Clark mu na to odpowiada: „Wiesz, czego nie widzę u ciebie, Bruce? Wdzięczności. Tak, świat zabrał ci coś, ale dał więcej, niż daje komukolwiek innemu. Ludzie zrobiliby wszystko, aby być Bruce’em Wayne’em. Jesteś samolubny i chciwy. Wszystko, co masz, bierzesz za pewnik. Nie masz nikogo, jesteś taką tragiczną postacią? Kim jest Alfred? Twoim ojcem. Kim jest Dick? Twoim synem. A ty tego nie doceniasz. Próbowałem być twoim przyjacielem, ale koniec z tym! Jesteś człowiekiem i słuchasz ludzkiego prawa. Ale ja jestem kimś więcej niż człowiekiem, jestem bogiem, a jeśli jeszcze raz mi się przeciwstawisz, to doznasz boskiego gniewu!”.Bruce upada, wymęczony walką z Jokerem i Dickiem, mentalnie i fizycznie pokonany. Dick pomaga Clarkowi wyjść z Posiadłości Wayne’ów. Kiedy wychodzą, Dick pyta się Clarka sarkastycznym tonem: „Jesteś bogiem? A on dozna boskiego gniewu?”, na co Clark odpowiada: „No nie wiem, próbowałem go przestraszyć, myślisz, że się udało? Myślisz, że to całe jesteś niewdzięczny!, myślisz, że się udało?”. Dick stwierdza, że tak, bo Batman pozwolił im odejść.Dwa miesiące później Lois Lane przeprowadza wywiad z Jokerem w Azylu Arkham. Joker pyta, czy Lois nie będzie miała nic przeciwko, jeśli Joker wyjdzie na moment ze swojej roli. Kiedy Lois się zgadza, Joker nagle przestaje mówić wysokim tonem i z teatralnymi gestami. Oznajmia normalnym głosem, że jeśli ktoś wkrótce go nie zabije, to społeczeństwo się rozpadnie. „Kiedy następnym razem stąd ucieknę, mogę iść do studia i powiedzieć w telewizji, że stworzyła mnie organizacja rządowa, albo żeby nie wierzono masowym mediom. Spójrz na mnie, ludzie mi uwierzą. Batman nie jest projektem, który będzie istotny dla całej ludzkości. Superman nie jest postacią, która będzie istotna dla ludzkiej kultury. Joker nie powinien istnieć. A oto jestem. I są też Riddler i Strach na Wróble. Lex Luthor publicznie popełnia zbrodnie, a ludzie go uwielbiają. Ludzka kultura osiąga punkt, w którym, jeśli to wszystko nie będzie wstrzymane, to superbohaterowie i superzłoczyńcy będą wszędzie, a normalni ludzie, jak ty, będą rozrywani między nimi. Będziemy żyć w świecie bogów i potworów. Dla mnie osobiście wcale nie jest to śmieszne.”W Zatoce Meksykańskiej platforma wiertnicza się przegrzała i zaraz nastąpi wylew oleju. Przybywa Aquaman, ratuje 250 osób i udaje mu się powstrzymać ekologiczną katastrofę.Dick żyje w Metropolis, nie rozmawia z Bruce’em. Clark nie jest pewny, czy powinien wrócić do bycia Supermanem, ale Dick mówi mu, że o ile świat poradzi sobie bez Robina, to nie może tak dłużej ciągnąć bez Supermana.
Clark rozmawia z Jimmym na temat kulturowego i społecznego znaczenia superbohaterów i superzłoczyńców.Sytuacja w pracy między Lois a Clarkiem jest nadal napięta. Przychodzą wiadomości, że w Urugwaju jest ogromna powódź i zbliża się huragan. Do pomieszczenia wchodzi Clark. Lois odwraca się w jego stronę ze słowami: „Clark, nie jesteś dzisiaj chory?”.W Urugwaju samotna matka z córką pod jedną pachą i psem pod drugą próbuje dostać się na dach domu; poziom wody rośnie, samochody pływają, zniszczone części domów pływają, zbliża się tsunami. Na pozostałych dachach ludzie próbują zasygnalizować do helikopterów, ale nikt im nie pomaga. Niebo robi się czarne, kobieta gubi psa w wodzie. Próbuje trzymać córkę, ale ta też zostaje jej wyrwana. Kobieta krzyczy za córką. Nagle ponad nią słychać uderzenie dźwiękowe, a chmury zostają przecięte czerwonymi światłami, które również zakłócają ciśnienie barometryczne i zabijają huragan. Przebłysk światła rozszerza się; tam na niebie, czy to wrak? Czy to helikopter ratunkowy? Nie, to Superman. Obniża swój lot, a za nim świecą promienie słoneczne. Oczywiście, że w jednej ręce trzyma córkę kobiety… ale w drugiej ma też psa. Jego włosy są trochę długie. Nie wygląda w nich najlepiej.Dalsze części z tego pięcioczęściowego elsewordla będą opisane chaotycznie, ponieważ na ten moment nie istnieje żadne medium, w którym Landis przedstawił wszystko od A do Zet. Zebrałam kawałki z jego różnych mediów społecznościowych, aby postarać się spisać wszystko jeśli nie po kolei, to chociaż w ogóle. Niektóre elementy zupełnie do siebie nie pasują, bo Landis sam sobie przeczy, więc spisałam to tak, aby byłato jak najbardziej logiczna całość.
DO IT YOURSELF — ZRÓB TO SAM
Jedyna scena z Batmanem w tej części, to scena ją otwierająca. Batman jest w Chicago, gdzie łapał Black Maska, ale obecnie jest ścigany przez radiowiozy (to ta scena w każdym filmie o Batmanie, w której policjanci myślą, że mogą go złapać). Batman jest zrelaksowany, mimo że droga nie jest prosta, więc musi mieć idealną kontrolę nad pojazdem. Z tyłu siedzi dobrze przypięty Jason Todd, który krzyczy z radości, bo uwielbia uciekać przed glinami. Wszystkie radiowozy podążają za Batmanem na most, ale jeden z nich skręca w bok. Batman unieruchamia wszystkie samochody na moście, ale kiedy z niego zjeżdża, dogania go ten jeden radiowóz. Batman wylewa śliską substancję na drogę i radiowóz zaczyna się obracać w kółko, ale po chwili udaje mu się wyrównać i jedzie prosto. Z radiowozu słychać nakaz zatrzymania się, ale Batman wyrzuca kolejną rzecz za siebie i wszystkie opony radiowozu zostają przebite. Samochód przez chwilę jedzie i lecą iskry, ale po chwili… unosi się w górę. Batman i Jason spoglądają na niego zdziwieni, a kiedy wracają wzrokiem na drogę, widzą na niej ścianę z cegieł. Odskakuje od niej kobieta akurat w momencie, kiedy Batman uderza w tę ścianę, batmobil się wywraca. Zatanna, w spodniach treningowych, staniku sportowym i bluzie z kapturem, utrzymuje batmobil magią. Radiowóz przylatuje bliżej, odpadają z niego części, odkrywając niebieską farbę pod spodem. Ted Kord w mundurze policyjnym staje na masce batmobilu ze słowami: „Batmanie, jesteś aresztowany, masz prawo zachować milczenie”. Blue Beetle walczy z Batmanem – i przegrywa z nim.Dowiadujemy się, że Blue Beetle i Zatanna pracują razem, aby walczyć z korupcją w policji. Ted jest czarnoskórym policjantem z brzuszkiem z miasta Bludhaven, które opanoiwał, używając makiawelicznych technik i technologii, którą odkrył w domu zmarłego mężczyzny o imieniu Dan Garrett. Dzięki niej jest czołgiem jeżdżącym w czołgu. Zatanna stała się międzynarodową gwiazdą, bo jest magiczką, która naprawdę potrafi czarować. Pojawiła się nagle, zdobyła miliony obserwatorów na Instagramie, piękna kobieta robiąca wielkie magiczne widowiska… bo użyła magii, aby to wszystko zdobyć. Przez lata była więziona przez maniakalnego miliardera Lexa Luthora, który ma obsesję na punkcie posiadania mocy i zrobił z niej niewolnicę, bo miała mu pokazać, jak działa magia, ale nawet ona tego nie wie.Superman przybywa do Arkham i prosi Riddlera o pomoc. Riddler każe mu spieprzać, bo i tak został pobity i złapany przez Batmana po akcji z bombami, ale Superman ma dla niego propozycję. Riddler jest zdziwiony, bo Superman jest bohaterem i łapie złoczyńców, ale Superman tłumaczy, że „Batman łapie złoczyńców, ja jestem Supermanem i pomagam ludziom. Mam możliwość powstrzymania złoczyńcy i pomocy komuś”. Superman przyznaje, że chce zebrać grupę bohaterów, chce ich poznać i spotkać, ale nie wie, jak ich znaleźć. Nygma myśli, że Clark pyta go o jego podejrzenia i sugestie, kto jest kim, ale Clark wyprowadza go z błędu: „Nie, panie Nygma, chcę, aby pan dołączył do tej grupy”. Riddler i Superman tworzą JSA – Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości.Clark potrzebuje pieniędzy, więc idzie do Olivera Queena jako Clark-reporter i wyznaje, że wie, że Oliver to Green Arrow. Trafił na moment, kiedy Oliver ćwiczy podciąganie, czego nie przerywa podczas rozmowy. Clark dołącza to tych ćwiczeń. Clark nagle trzyma się drążka tylko dwoma palcami, po jednym na każdej ręce, i pyta Olivera: „Umiesz tylko jednym palcem?”, puszcza jedną rękę, „Umiesz tylko jedną ręką?”, puszcza się całkowicie, nie przestając ruchu w górę i w dół, „Umiesz bez rąk?”. I tak Oliver dowiaduje się, że Clark to Superman.Oliver Queen w telewizji przyznaje, że jest Green Arrowem. Oglądająca to Lois Lane jest zdziwiona, bo „Kim w ogóle jest Green Arrow? O czym on mówi?” Clark jej wyjaśnia, że w Emerald City mafiozi zostali zabici przez strzały, przez co Lois jest jeszcze bardziej zdziwiona, bo „Czyli miliarder przyznaje się do zabójstwa w telewizji?”Jeśli połączy się Riddlera i Green Arrowa, otrzyma się jednego Batmana, więc mają go w JSA.Docierają do przedstawionego w Agencie Batmana Barry’ego Allena, ale dowiadują się od niego, że jest szantażowany przez Lexa Luthora.Clark chce się oświadczyć Lois, ale Lois stała się głosem, któremu ludzkość wierzy. Lois Lane nie może wyjść za jakąś osobę. Już teraz ludzie robią wywiady o Clarku i sesje zdjęciowe z nim i Lois, a od tego tylko krok, zanim ktoś odkryje, że Clark to Superman. Istnieją już memy na ten temat (Landis konkretnie przywołuje mem Spider-Manów wskazujących na siebie)! Clark wierzy, że wszystko się ułoży. Po to zakładał drużynę, żeby wszystko się ułożyło, żeby dać ludziom nadzieję. Oliver mówi, że niby Clark ma rację, ale nie mają obecnie żadnych superzłoczyńców do pokonania. Nic nie zagraża światu, nie mają powodu, aby się zjednoczyć; „Jest tylko globalne ocieplenie, zmiana klimatu, głód i kapitalizm, to są rzeczy zagrażające światu… W sumie, Clark, chcę powiedzieć ci więcej o kapitalizmie” – Clark mu przerywa.W Singapurze znajduje się 56-letni mężczyzna, który posiada spółkę holdingową. Nie ma żadnej płynnej gotówki, ale ma wiele akcji w wielu chińskich firmach automatowych. Nazywa się Toyman. Jednak jego następnym celem nieruchomościowym jest Metropolis. Ale aby wykupić coś w Metropolis, musi mieć płynność finansową, a aby tego dokonać, musiałby zbankrutować sześć państw. Zniszczyłby światową gospodarkę. Chiny dowiadują się, że wyciąga gotówkę z niektórych akcji, i chcą go aresztować, bo uważają jego zamiary za bezkrwawy akt terroryzmu. Toyman się ukrywa w Honolulu, ale używa posiadane przez siebie fabryki do stworzenia armii robotów – takich, które wyglądają i poruszają się jak te roboty, które uczą się utrzymać równowagę na trudnym podłożu, tylko te Toymana mają przyczepioną do siebie broń i jest ich 51 tysięcy, więc nie wygląda to dobrze. Fabryka budująca Boeingi 747 buduje dwa takie roboty, ale ogromne, więc robi się coraz gorzej. Toyman jest na amerykańskiej ziemi, ale Chiny im nie ufają w powstrzymaniu go, atomówki obu stron są już uzbrojone. Lois budzi Clarka.To ich moment. Oliver się waha, ale Clark przekonuje go, że nie rozpętają trzeciej wojny światowej, tylko ją powstrzymają, bo to armia robotów. Oliver na wizji informuje o istnieniu JSA i po raz pierwszy Superman publicznie zajmuje głos. Sam Clark nic nie mówi i trzyma się z tyłu, jak zawsze, kiedy jest wśród ludzi, unikając kamer. Riddler pomógł mu stworzyć kilka sytuacji, kiedy można bez wątpliwości udowodnić, że Clark i Superman byli w dwóch miejscach równocześnie, dlatego nie powiązano jeszcze jego dwóch tożsamości. Nie ma zamiaru teraz niszczyć tych starań.JSA wpada do Honolulu, walczą z robotami, pokonują je, a wtedy z wody wychodzi jeden wielki robot… i jest wysoki na 20 pięter. Clark nie może go uderzyć, bo przewróci się na miasto. Odciągają go od miasta, a kiedy jest dostatecznie daleko i akurat postawił kolejny krok, Aquaman w wodzie wyrywa mu nogę. Robot się przewraca, Clark rozrywa mu głowę. Są filmowani, wszyscy to oglądają, a Zatanna na dodatek puszcza fajerwerki. Wszyscy świętują.W czasie tej walki Nygma znalazł kryjówkę Toymana. JSA wpada do środka, Clark od razu niszczy konsolę, aby Toyman nie mógł już dalej kierować robotami. Sam Toyman siedzi, kiwa się w przód i w tył, i płacze. Powtarza, że już za późno i że „on zabije mojego syna”. Toyman wyznaje, że Lex Luthor nienawidzi tego, że Toyman ma więcej pieniędzy, ale Toyman nie ma i nigdy nie będzie miał płynności finansowej, bo to by zniszczyło światową gospodarkę. Luthor porwał jego syna i zmusił do kupienia kapitału w Metropolis. Przyznaje, że roboty to jego sprawka, bo nie wiedział, co ma zrobić, aby uratować syna, więc wysłał drugiego dużego robota do Metropolis i teraz jest już za późno, robot leci zniszczyć LexCorp. Clark nie zdąży dolecieć do Metropolis na czas, aby uratować jego syna, nie jest aż taki szybki, co mają zrobić?Dick Grayson siedzi w swoim mieszkaniu o nie do końca trzeźwym umyśle. Ignoruje dzwoniący telefon, ale to nic, bo Lois wpada do mieszkania i mówi Dickowi, że rząd wykrył robota zbliżającego się do Metropolis, publika jeszcze o tym nie wie, ale dzieje się coś dziwnego. Telefon Dicka dzwoni, a Lois się pyta, oburzona, czy Dick ignoruje telefon od Clarka. Sama go odbiera, dowiaduje się wszystkiego. Lois i Dick włamują się do LexCorp. Dick, zjarany i nie w najlepszej formie, ubrany w bluzę z kapturem z uniwersytetu Gotham, walczy sam z Mercy i Lexem. Pokonuje ich, bo w końcu był Robinem. Są na dachu, ale robot właśnie przybył, a to wygląda jak robota dla Supermana!Superman próbuje unieść robota, ale ten jest za ciężki. Bug, pojazd Blue Beetle’a, podlatuje z dołu, Zatanna wyczarowuje ptaki, nietoperze, balony i razem unoszą robota, wrzucają go do zatoki, gdzie Aquaman rozrywa go na pół. Clark ląduje na balkonie LexCorp i Lex go informuje, że pracują dla niego – wszystkie stacje (wszyscy oprócz Lois) powtarzają, że JSA uratowało Metropolis, bo Lex Luthor ich zwołał, Lex uratował miasto przed Toymanem, ekskluzywna historia autorstwa Jimmy’ego Olsena. Clark jest dumny ze swojego kumpla, bo to naprawdę duża historia. Do Lexa mówi, że przecież Lex przegrał. Lex mówi, że już dawno wygrał, „prawda, Clark?”. Superman informuje go, że gdyby Superman wyznał światu, kim jest Lex, to wszyscy zwróciliby się przeciwko Lexowi, który nie miałby nikogo. Gdyby Lex powiedział światu o prawdziwej tożsamości Clarka, miałby wszystko do stracenia, bo walczyłby z Supermanem, a chyba nie chce walczyć z Supermanem. Uświadamia Lexowi, jaki jest maluczki, po czym odlatuje.Wkurzony Lex dzwoni do Bane’a i informuje go, że Dick Grayson był Robinem, a to oznacza, że Bruce Wayne jest Batmanem. Ten wątek prowadzi do Batman: Deathwish, dziejącego się równo z trzecią częścią tego elseworldu.Druga część Zrób to sam dzieje się w Innsmouth, fikcyjnym lovecraftowym mieście. Bohaterami są Clark Kent (bez kostiumu), Arthur Curry, Oliver Queen, Zatanna i Blue Beetle, którzy wybierają się na Arktykę, aby dowiedzieć się więcej o genezie Arthura, ponieważ reporter Clark pisze duży artykuł o Aquamanie.Arthur Curry był wychowywany w lovecraftowskim kulcie śmierci w Innsmouth. Kiedy się urodził, jego matka została złożona jako ofiara krwi dla Dagona. Odkąd Arthur był dzieckiem, mówiono mu, że będzie mesjaszem Dagona. Kiedy FBI najechało na kult, zabili prawie wszystkich, a mały Arthur (mały, ale po wielu latach indoktrynacji) trafił pod opiekę do starego kapitana Sama. Kapitan wiedział, że Arthur nie może zbliżyć się do wody, bo odkryje, że nie jest człowiekiem. Dlatego kapitan Sam zabrał Arthura do latarni morskiej… na pustyni. Arthur był tam trzymany całe dzieciństwo, aż pewnego dnia kapitan Sam zostaje zabity przez starego wroga – Davida Hyde’a, Czarną Mantę, więc Arthur musi wrócić do świata…
Superman Amerykański Obcy #1
Ale tak naprawdę cała ta lovecraftowość jest zmyślona. To nie Lovecraft. To Krypton. To Brainiac. Był tam „zakopany” wieki przed tym, jak Clark trafił na Ziemię i to on jest potworami Lovecrafta. Badając genezę Arthura, grupa (i my, czytelnicy) odkrywamy technologiczny labirynt pod wodą, który prowadzi do Fortecy Samotności.Spotykają tam kreaturę w maszynie podtrzymującej życie. Kreatura wygląda jak dziwny wachlarz w muszli, nie ma ust czy oczu, żywi się poprzez pochłanianie energii słonecznej. Nazywa się Zod. Clark orientuje się, że tak właśnie wyglądają Kryptonijczycy. Jest bardzo zmieszany, bo on sam wygląda jak człowiek, ale dowiaduje się, że kapsuła, w której przybył na Ziemię, zeskanowała dominującą formę życia planety i skopiowała jej cechy.Pierwszymi osobami, jakie zeskanowała, byli Jon i Marta Kentowie. Więc Clark naprawdę jest ich synem. Mamy scenę, gdzie Jon mówi do Clarka: „Nie jesteś moim synem, ale masz moje oczy”. Clark nie jest więc człowiekiem… ale jest człowiekiem. Jest Kryptonijczykiem, który jest istotą ludzką. jest Amerykańskim Obcym ;) To jest powód, dla którego alkohol na niego działa, dlaczego Clark był pijany w Amerykańskim Obcym, kiedy był na łodzi i wszyscy myśleli, że jest Bruce’em Wayne’em. Nie może się schlać do nieprzytomności, ale może być pijany. Nieważne, ile wypije, zawsze będzie tak, jakby wypił tylko trzy drinki. Trucizna może sprawić, że będzie się źle czuł, ale przetrwa ją.
FOR ALL MANKIND — DLA LUDZKOŚCI
Na początek przedstawię historię z Batman: Deathwish.
Gotham jest położone na uskoku tektonicznym, dlatego można było tam kupić ziemię za grosze. Wayne’owie zbili na tym fortunę; nigdy nie wystąpiło żadne trzęsienie ziemi, więc teraz już nikt za bardzo się tym nie przejmuje, nikt się ich nie boi. Boją się Batmana.Thomas i Martha Wayne wracali z synem z pokazu klasycznego filmu Maska Zorro. Zdecydowali się na spacer do domu i wybrali drogę przez Crime Alley (w latach 60. było to miejsce z koszmarów, ale te czasy już minęły, teraz leży na pograniczu artystycznej części miasta, mimo że tuż obok są trochę nieciekawe magazyny). Chcieli trochę pobyć z synem, bo mieli dla niego ostatnio bardzo mało czasu.Dla Bruce’a jest to niezapomniana noc. I pozostanie niezapomnianą nocą. Bo w Crime Alley do Wayne’ów podchodzi człowiek uzależniony od narkotyków i prosi o pieniądze. Jest to 17-letni Joseph „Chill” Chilliano. Thomas i Martha przechodzą obok bez słowa, ale Bruce się zatrzymuje, bo chce, aby rodzice dali człowiekowi pieniądze, skoro są bogaci. Thomas i Martha wiedzą, że to niebezpieczna osoba i po prostu chcą iść do domu. Cofają się po Bruce’a, co naćpany Joe Chill źle odbiera: „Co, myślicie, że skrzywdzę waszego dzieciaka?!”. Sytuacja wywija się spod kontroli i na oczach 9-letniego Bruce’a, Thomas i Martha Wayne’owie zostają postrzeleni. Detektyw Gordon przez chwilę jest w stanie porozmawiać z Bruce’em w tę noc, ale chłopak tylko oznajmia: „On chciał pieniędzy, ale sprawię, że zapłaci za to”. Bruce Wayne znika z publicznego życia. Joe Chill zamordował ulubieńców Gotham i nie ma łatwego życia w zamknięciu; spędza wiele lat w izolatce. Wszyscy są przeciwko niemu.Bruce prosi Alfreda, aby skontaktował się z szefem ochrony, którego Bruce prosi z kolei o lekcje walki. Szef ochrony mówi, że walka to nie wszystko. Że jedynym sposobem, aby naprawdę ochraniać ludzi, jest kompletna nad nimi kontrola. Gdyby nie pozwolił Marcie i Thomasowi na spacer tamtej nocy, to nadal by żyli. Bruce bierze to sobie do serca.Bruce jeździ po świecie i nabiera nowych umiejętności jako uczeń najróżniejszych osób. Ale także wykorzystuje swój status jako sieroty, aby ludzie załatwiali dla niego nie do końca legalne rzeczy. Taką osobą był Dan Garrett, pracujący dla Wayne Tech. Bruce poprosił go o zbroję i samolot, po których wybudowaniu Garrett został zwolniony. Jego życie zostało zniszczone przez pozwy od Wayne Tech, których nie rozumiał. A to 18-letni Bruce pociągał za sznurki.Bruce Wayne stał się maską dla istoty, która teraz identyfikuje się jako Batman. Wybudował centrum dowodzenia pod posiadłością, jak i różne gadżety, które pomagają mu w walce. Alfred nie reaguje, bo w ciągu czterech lat zorganizowane grupy przestępcze zostały usunięte z Gotham. Miasto zmienia się w raj… ale na bardzo krótko.Prokurator okręgowy Harvey Dent, według badań Bruce’a, byłby idealny dla miasta, ale zostaje raniony i traci rozum. Mniej niż rok później w Gotham pojawia się złoczyńca Two-Face, który ma obsesję na punkcie sprawiedliwości. Lois Lane odkrywa, że na studiach Dent miał atak, podczas którego ujawniła się jego całkiem inna osobowość. Lois musiała to odkryć, bo te informacje były ukryte przez Batmana. Jego obsesja na punkcie bezpiecznego Gotham poprzez kontrolę nad wszystkim sprawiła, że posadził Denta na takiej pozycji, bo kiedy brał lekarstwa, był bardzo dobry, ale ale pigułki nie wystarczą, gdy połowa jego twarzy została stopiona.Kiedy rodzice Dicka Graysona zostają zabici przez mafiozów Falcone’a, Bruce bierze go pod swoje skrzydła. Droga do Posiadłości Wayne’ów to najlepszy i najbardziej przepełniony nadzieją moment w życiu Dicka. Ale na miejscu nie jest wprowadzony do budynku. Jest wprowadzony do batjaskini. Dick Grayson nie został adoptowany. Został powołany do służby. Od razu zaczął się trening Dicka na partnera Batmana. Czasami prześwitywał przez niego Bruce i choć nie przejawiał ojcowskiej miłości, to okazywał uznanie dla Dicka. Szybko jednak był tłamszony przez personę Batmana.Batman przestał być jedyną „batmanową” osobą w Gotham. Po pokonaniu szaleńca Jonathana Crane’a, na scenę wkroczył Strach na Wróble. Tak samo z mafiozem Oswaldem Cobblepotem, który stał się Pingwinem. Batman wprowadził strach do umysłów szalonych i złych ludzi. Można kontrolować ludzi strachem, ale koniec końców strach zniekształca kryminalistów. Jeśli nie jest się szalonym, trafia się do więzienia. Roman Sionis przecież już nie wróci (czyżby?). Prawda, Nygma wrócił trzy razy, ale wcześniej był po prostu geniuszem matematycznym, który okradał banki poprzez algorytmy, ale dopiero jak został pobity przez Bataman i Robina, to sam przywdział zielone wdzianko.Na dodatek pojawiają się kolejni ludzie, już nie w Gotham, których Bruce musi kontrolować. Coś zabija ludzi na Arktyce. John Constantine, podróżnik i detektyw, natknął się na wyspę pełną wysokich na dwa metry i dwadzieścia centymetrów, muskularnych kobiet, po czym jedna z nich stała się ich ambasadorką. W Central City pojawił się superszybki Flash. Batman podejmuje pierwszą próbę kontroli osoby z mocami: Supermana. Wiemy, jak kończy się Agent Batmana.Przejdźmy do Aarona Scotta (z wyglądu wyobraźcie go sobie jako Caba Callowaya). Czarnoskóry absolwent Akademii Sztuki z dwoma doktoratami, który widzi Batmana i… stwierdza, że też tak potrafi. Spędza trochę czasu na budowaniu siebie, swojej postaci. Porywa paru ludzi i ich morduje, żeby zobaczyć, jak to jest. Uważa to za dobre demo, ale potem znajduje białą farbę to twarzy i czerwoną perukę. Odkrywa śmiech. Aaron Scott nie jest szalony. Stanie się Jokerem to jego wybór.Jedyną osobą, która nie uważa, że Aaron stracił rozum, to Arlene Adams, psycholożka z Arkham. Po roku przebywania z nim, Arlene uwalnia Aarona i wrzuca do sieci manifest, który sprowadza się do tego, że ludzkie życie nie jest warte ratowania, a ludzkie cele i aspiracje są maluczkie w porównaniu z całością wszechświata. Stworzyła nową postać, która ma być częścią projektu Jokera: Harley Quinn. Aaron i Arlene nie są ani romantycznie, ani seksualnie sobą zainteresowani – są kolaborantami. Harley jest dziewczyną Jokera, bo taką ma rolę. To tylko gra, nie ma tutaj przemocowej części związku ze strony Jokera.Joker jest zafascynowany Batmanem, zwłaszcza po spotkaniu z nim, kiedy Batman prawie go udusił.Figury są na szachownicy, więc zaczynamy.Minęło półtora roku od wydarzeń z Agenta Batmana. Batman działa zza kurtyny, manipulując Luthora, aby ten stworzył JLA – Ligę Sprawiedliwości – której niechętnymi członkami są Wonder Woman i Flash, ale także Manchester Black. JLA walczy ze złem, ale to „zło” to z reguły złoczyńcy Batmana, których miażdżą.Batman zastąpił Dicka Graysona nowym Robinem. Wyrzucony z wojska dwudziestoletni Jason Todd jest zachwycony tym, co robi Batman. Jest naprawdę, naprawdę sprytny, ale niezbyt inteligentny. Działa, zanim pomyśli. Batman jest zafiksowany na punkcie Jasona – ponieważ Jason wygląda jak Dick Grayson. Alfred to wie, Dick to wie; to dziwne. Jason nie jest nowym Robinem. Jest Robinem. Batman czasami zapomina i wchodzi w interakcje z Jasonem tak, jakby to był Dick.W Bludhaven pojawił się nowy bohater, Blue Beetle, który działa w kompletnym przeciwieństwie do Batmana. Działa przed kamerami, nie ukrywa się. Wiemy, że odkrył swoją technologię w domu zmarłego Dana Garretta, ale dowiadujemy się, że odkrył tam również batjaskinię – ale wybudowaną na milionowym budżecie, a nie miliardowym. Ted nie wie, że ta technologia jest powiązania z Batmanem, tylko używa gadżetów najpierw do ochrony policjantów przed innymi, przekupionymi policjantami, ale potem zaczyna walczyć z kryminalistami (którzy nie kryją się z tym, że są kryminalistami). Blue Beetle, współpracując z policją, zamienia Bludhaven w raj. Infrastruktura i opieka medyczna są w o wiele lepszym stanie, nie wspominając o tym, że Blue Beetle rzuca swoimi gadżetami i potem ich nie zbiera, więc cała ta technologia jest szeroko dostępna. Wozy strażackie nie jeżdżą, tylko lewitują. Bludhaven stało się najbardziej technologicznie zaawansowanym miastem w Ameryce.W Gotham wyniki gospodarcze są na najniższym poziomie od lat. Wszyscy wyjeżdżają, bo boją się Batmana i jego tajemnic. Batman (który spędza coraz mniej czasu jako Bruce Wayne) oczywiście musi mieć Blue Beetle’a pod kontrolą. Próba przechwycenia Teda Korda kończy się ucieczką Teda w bieliźnie przez zatokę. Batman wsiada do batmobilu i po raz pierwszy (kolejny raz, kiedy Landis się miesza „w zeznaniach” – przyp. mój) wybiera się poza Gotham osobiście.To był BŁĄD! Batman i Jason docierają do Bludhaven i odkrywają, że całe miasto zostało przystrojone i nawet odbywa się parada z banerami „Bludhaven wita Batmana z Gotham”. Wszystkie miejskie służby połączyły się przeciw Batmanowi. Blue Beetle nie jest w stanie pokonać Batmana, ale całe miasto Bludhaven? Batmobil jest w pościgu. Gonią go nie tylko policyjne radiowozy i Bug, ale ambulanse i nawet siły szeryfa. Batman zapomniał, że nie wie wszystkiego, więc był zaskoczony, ale udało mu się uciec.Nie udało mu się uniknąć kamer, bo na paradzie każdy miał telefon. Były też obecne helikoptery różnych stacji i w jednym z nich był Jimmy Olsen, któremu udało się opublikować pierwsze nagranie batmobilu. Ameryka dowiedziała się, że Batman jest prawdziwy.Joker wypuścił do sieci filmik, w którym mówi, że skoro teraz wszyscy wiedzą, że Batman jest prawdziwy, to niech on odda maskę Jokerowi, bo Joker udowodnił, że radzi sobie lepiej, niż Batman. Ma sześć dni na decyzję. Batman w odpowiedzi na to zaszywa się w batjaskini.Bruce już wcale nie rozmawia z Alfredem. Z Jasonem komunikuje się tylko w sprawach misji. Batman ma bowiem problem: Bane. Wszyscy mówią, że on umarł, ale Batman odkrył, że Bane żyje i prowadzi kryminalne imperium. Bane wysyła Batmanowi wiadomości, że wszystko wkrótce runie i się rozpadnie, Batman będzie naprawdę sam. Bane wysyła mu wiadomość: „Stracisz kontrolę”. Batman komunikuje się również z tajemniczą, czerwoną czcionką, która pojawia się na jego monitorach, nazywając tę osobę po prostu „Red”.Gotham odnotowuje delikatne trzęsienia ziemi.Jason chce przemówić Batmanowi do rozsądku, żeby skupił się na Jokerze, a nie na Banie, zwłaszcza że Joker wysłał Robinowi wiadomość: „Zapomnij o Banie, Batman jest problemem”. Wiadomość była dostarczona na samym środku Gotham i składała się z odciętych ludzkich ramion. Batmana nawet nie obchodzi, skąd Joker wziął te ramiona, bo Joker nie jest zagrożeniem dla Batmana, jest tylko szalonym artystą, jest nikim w porównaniu do zagrożenia, jakie niesie ze sobą Bane.Batman odsyła Jasona, który zaczyna śledzić Batmana za pomocą zwykłego GPS-a na swoim zwykłym motorze. Odkrywa, że Batman często chodzi do jednego hotelu, a potem, że Bruce też tam się równie często pojawia. Przychodzi do tego hotelu, kiedy Batman miał się zjawić, ale zamiast niego spotyka kobietę o imieniu Selina Kyle. Jason nie ma pojęcia, kim ona jest. Kiedy ona się orientuje, kim jest Jason, ucieka. Do Jasona dociera, że Batman sypia z Seliną, więc wyszukuje o niej informacje i dowiaduje się, że Selina jest złodziejką, której od ośmiu lat szuka prawie cały świat. Jason ogląda nagrania z więzień, z jakich uciekła, i na jednym z nich rozpoznaje Batmana. Po tym odkryciu Jason orientuje się w jeszcze jednej kwestii: Bruce nie przychodziłby do zwykłego hotelu tylko po to, aby się z kimś przespać. Robi wywiad i odnajduje pod hotelem drugą batjaskinię. Jest większa, ma więcej pojazdów, więcej zbroi, więcej uzbrojenia. A pośrodku znajduje się kobieta na wózku.Jason nigdy nie spotkał Barbary Gordon, ale ona wie o nim wszystko. Barbara jest uzależniona od tabletek przeciwbólowych. Wyznaje Jasonowi, że była Batgirl – Jason nawet nie wiedział, że Batgirl w ogóle istniała. Barbara mówi mu, że Batman coś ukrywa. Wtedy przybywa Helena Kane, była zabójczyni, która została wybrana przez Batmana i trenowana przez niego i Oracle, aby potencjalnie zostać nową Batgirl. Ona jednak wybrała imię Huntress. Była zdolna i chętna do mordowania kryminalistów. I robiła to. Do Jasona dociera, że była wysyłana do tych zabójstw przez Batmana, który dokładnie wiedział, co ona robi.Batman nie miał być Punisherem. Światopogląd Jasona, oparty na Batmanie będącym dobrem moralnym, chwieje się. Ale Jason musi się dowiedzieć więcej. Dowiaduje się, że odkąd Robin odszedł, Bruce zaczął chodzić do psychologa. Wybiera się do niego, ale po drodze łapie go Jean-Paul Valley, który nazywa sam siebie Azraelem. Jean-Paul informuje Jasona, że został usunięty z roli Robina i ma przestać szukać informacji o Batmanie. Jest napakowany, mówi o Jezusie, ma wiele religijnych tatuaży i ogólnie nie wygląda na kogoś, z kim chciałoby się rozmawiać. Ale okazuje się, że Jean-Paul to Red, też jest z wojska i wierzy w teorie spiskowe. Batman znalazł go w sieci. Następuje walka Jasona z Jean-Paulem – mimo że Jean-Paul ma strój Robina z kilkoma nowymi gadżetami od Batmana, to Jason łatwo go pokonuje.Batman idzie dorwać Jasona. Ale gdy opuszcza posiadłość, spotyka Selinę Kyle, która chce z nim porozmawiać o tym, co zaszło: że Jason ją znalazł. I wtedy atakuje Bane. Nie widzimy walki, widzimy tylko jak Bane wyłania się z mroku. Bruce jest ciężko pobity, ale wie, że Jason nadal jest w drodze do jego psychologa, Hugona Strange’a, więc Batman się tam udaje.Jason wypytuje Hugona, co wie o Brusie, ale Hugo nie może mu nic powiedzieć, bo to tajemnica lekarska. Jason wybucha, przyznaje, że jest Robinem, i mu grozi, na co Hugo wyznaje, że wie o tym i wie, że Bruce jest Batmanem, ale to, co się dzieje, jest o wiele większe, niż Jason myśli. Mówi, że Bruce potrzebuje Jasona, żeby Jason był po jego stronie. Jason z kolei wyciągnął swoje własne wnioski – nazwał go Bane’em. Jason widzi to tak: Hugo jest jedyną osobą, która wszystko wie, zna tożsamość Bruce’a, to oczywiste, że jest Bane’em. Hugo zaprzecza, ale Jason go nie słucha. Jason zabija Hugona Strange’a postrzałem, aby Gotham było bezpieczne.Przybywa Bane. Jason i Bane zaczynają walczyć. Ale Jason dziwnie reaguje na Bane’a. Krzyczy do niego: „Zwariowałeś! Nie rób tego!”. Wpadają do drugiego pomieszczenia pełnego obrazów autorstwa Bruce’a Wayne’a. Na jednym z nich jest Batman. Na drugim – Mroczny Rycerz. Zamaskowany Krzyżowiec (Bruce zawsze właśnie nim chciał być; dość wesoły człowiek, pełen nadziei, z Robinem u boku, w szarym stroju i z niebieską peleryną). Bane też ma swój obraz.Bruce Wayne jest Bane’em. Bruce jest kryminalistą. Joker wygrał. Utrata Dicka i wszystko, co się z nią wiązało, doszczętnie zniszczyła mentalność Bruce’a. Batman też tak uważa. Batman nie uważa siebie za kryminalistę, bo to Bruce Wayne jest Bane’em. To Bruce Wayne szukał pomocy u psychologa – „po co, aby stać się słabym?!”Jason mówi mu, że zabiera go ze sobą i poszukają dla niego pomocy. Ale w tym samym momencie dostaje w głowę łomem. Hugo Strange nie był takim dobrym człowiekiem, na jakiego wyglądał. Nauczył się od innego swojego pacjenta, że ludzkie życie nie jest niczego warte.
Joker pojawia się na miejscu, ale widząc stan Batmana, odchodzi – zabierając ze sobą Jasona.Uderza trzęsienie ziemi. 7,3 w skali Richtera, co oznacza poważne zniszczenia, tuż na pograniczu z ogromnymi zniszczeniami. W Gotham panuje chaos, bo wszystko się w ludziach przelało, strach o swoje życie, strach przed Batmanem, każdy jest wściekły. A gdzie jest Batman? O, na niebie pojawił się batsymbol. O, widać lecący batsamolot! Dziwnie leci, ale kieruje się do zamieszek, więc hura, Batman powstrzyma zamieszki! Tylko że batsamolot nie ląduje obok, tylko wpada prosto w ludzi. Zginęły 23 osoby. Setki są ranne. Z batsamolotu wychodzi Azrael w zbroi pokrytej ostrzami. O jakiej zbrodni mówi? Nie o tym, że są zamieszki, nie. Chodzi mu o to, że to wszystko dzieje się 26 grudnia. W Boże Narodzenie. To nie o to przecież chodzi w świętach.
W Posiadłości Wayne’ów odbywa się konfrontacja Bane’a z Alfredem. Kiedy Bane ma już zabić Alfreda, trzymając go przy ścianie za gardło, ten mówi do swojego syna: „Bruce, odchodzę”. Bruce go puszcza i patrzy, jak Alfred odchodzi. Bruce siada przed telewizorem i włącza wiadomości. Widzi, co Azrael robi w mieście. Czyta notyfikacje informujące, że Lex Luthor został aresztowany. JSA Supermana pokonało JLA Luthora. Bruce traci kontrolę.Bruce zaczyna obchodzić całą Posiadłość Wayne’ów, a w jego głowie powtarza się ciągle moment, kiedy Thomas i Martha mówili, żeby szli dalej, a młody Bruce Wayne odwrócił się do Joe Chilla. Dociera do zamkniętej Seliny Kyle, która próbuje do niego dotrzeć, ale to jak mówienie do ściany. Batman traci rozum – jeszcze bardziej niż dotychczas.Azrael zabija Huntress w drugiej batjaskini, ale zanim może zabić też Oracle, Blue Beetle go pokonuje. Oracle jest zdziwiona, bo nie zna Blue Beetle’a, ale ten ją zapewnia, że wszystko w porządku, on pracuje z Supermanem, który niedługo się pojawi, ale gdzie jest Batman?Bruce wypuszcza Selinę ze słowami, że była ostatnią żyjącą częścią Bruce’a Wayne’a. Kiedy jej już nie będzie, Batman w końcu przejmie kontrolę i będzie mógł mieć lepszego Robina, lepszą drużynę – Batman International. Selina odchodzi. Bruce podpala posiadłość. Batjaskinia również zaczyna płonąć. Batmanowi udaje się jeszcze uruchomić komputer, gdzie trafia na transmisję na żywo od Jokera, który po swoim przemówieniu o superbohaterach zaczyna mordować Jasona Todda, uderzając go łomem. Batman patrzy bezsilnie w płonącej batjaskini.Deathwish kończy się całkiem oszalałym Bruce’em, który stracił kontakt z rzeczywistością. Następuje jego konfrontacja z płonącym aniołem w miejscu, do którego wpadł jako dzieciak… i to dosłownie jest koniec.Wiemy, że Bruce zatrudnił światowej sławy najemnika, aby grał Bane’a, aby kontrolować Luthora i dowiedzieć się, co on wie na temat Vandala Savage’a, więc pewnie to do niego dzwonił Luthor w Zrób to sam.W Dla ludzkości mamy Luthora, kontrolującego Flasha i Wonder Woman, i paru innych nienazwanych bohaterów (i złoczyńców, jak Manchester Black), i mamy Batmana, który posiada dwóch nowych Robinów (nie wiem, czy ten pomysł nie został całkowicie wymazany przez Landisa, ale w pewnym momencie taki był plan): Wally’ego Westa i Billy’ego Batsona. Dlaczego Batson? Bo Batman próbował wytrenować Supermana na Robina, dlaczego jednak nie mieć Supermana za Robina?W pewnym momencie Luthor testuje urządzenie, które ma mu pomóc odkryć, kto jest Supermanem na podstawie budowy jego twarzy. Ma okulary, które na każdego zakładają twarz Supermana, ale wpada na pomysł, aby założyć na każdego swoją własną twarz. Widząc wokół siebie samych Luthorów, Lex jest w końcu w stanie odetchnąć, bo to jego utopia. (Landis wspominał o tym wydarzeniu przy okazji mówienia o tej części historii. Być może ma to miejsce w Zrób to sam, przed akcją z Toymanem, ale zamieściłam je tu, bo JSA: Toyman był freestyle'em. I tak dowiemy się w końcu wszystkiego po kolei, ale na razie zostawiam tę anegdotę o Lexie w tym miejscu).W tej części mamy JLA kontra JSA, Superman kontra Luthor, chociaż na początku wydaje się, że to Superman kontra Batman. Słowami Landisa: „Chodzi o bycie mężczyzną, o męskość, bo jak widzieliście, męskość Clarka jest wrażliwa (nie jest toksyczna – przyp. mój), a Batmana nie jest, Lexa Luthora z pewnością nie jest, a Oliver Queen ma swój własny styl”. Drużyna Supermana wygrywa.Poznajemy końcówkę Deathwish z punktu widzenia Clarka. To on był płonącym aniołem i łapie Batmana w pułapkę. Gdy są zamknięci razem, uwalnia gaz Stracha na Wróble. Pomaga to Batmanowi oczyścić się… z bycia Batmanem.
Joker po raz kolejny wychodzi ze swojej roli, aby porozmawiać z Lois. Mówi jej, że jeśli superbohater lub superzłoczyńca zajmie stanowisko polityczne w jakiejś sprawie, od razu powstanie kult tej osoby przez media społecznościowe. Joker mówi, że zebrał różne szalone teorie spiskowe i oznajmi, że są prawdziwe na wizji. Warte uwagi jest jeszcze to, że Lex Luthor jest zbrodniarzem i Jokerowi wybitnie to nie leży. „Superbohaterowie są nowi, kapitalizm jest stary. Jeśli myślisz, że rozwiążemy problem superzłoczyńców, to zobacz, jak rozwiązaliśmy kapitalizm. Będzie coraz gorzej, aż zniszczymy tę planetę”. W tej scenie Lois z zimną krwią strzela do Jokera i go zabija.
STARLIGHT EMPEROR — EMPEROR BLASKU GWIAZD
Batman nie istnieje, jest tylko Bruce Wayne, który w końcu jest szczęśliwy i w końcu tworzy więź z Dickiem. Trenuje Tima Drake’a na nowego Batmana.W pewnym momencie Diana (Landis wspomniał o Barbarze) rozmawia z Clarkiem o odwadze i próbuje wybadać, czy Clark będzie w stanie wykonać pewne wyzwanie. Dowiadujemy się, że to, co uważaliśmy za bezwzględność i agresję Diany, to co innego. Wyznaje ona Clarkowi, że jest przerażona. Nigdy nie opuściła wyspy, zanim zrobili z niej ambasadorkę. Wyznaje, że potrafi skopać każdemu tyłek, ale jest cały czas zdziwiona, bo nie rozumie odniesień kulturowych czy telefonów. Od tego momentu stają się przyjaciółmi i Clark pomaga jej zrozumieć świat.Na końcu mamy wielką walkę, w której biorą udział m.in. Wonder Woman, Flash, Green Arrow, Superman oraz Bruce Wayne. Bruce zakłada maskę, aby walczyć z Vandalem Savage’em (i potem ostatecznym złoczyńcą całego elseworldu). Vandal mówi mu, że Bruce uważa go za kryminalistę, ale to Bruce chowa się za maską, na co Bruce ściąga ją, zakłada na Vandala i blokuje na jego głowie. To scena, w której Bruce bije na kwaśne jabłko Batmana. Ale też Vandala, który jest mesjaszem zbrodni i zła, więc Bruce w końcu staje się tym, kim od zawsze patologicznie myślał, że jest: mesjaszem sprawiedliwości i prawdy. W tym momencie orientuje się, że to nigdy nie mógł być Batman, bo Batman to mrok w ludziach i myślał, że może kontrolować ludzi, kontrolując ich mrok, ale tak to nie działa. Zdobywa się uznanie i miłość oświetlając mrok w ludziach. Superman podlatuje, aby mu pomóc, ale Bruce sobie poradził.Kiedy Clark dowiedział się w Zrób to sam, że genetycznie w sumie jest człowiekiem, to spowodowało, że zdecydował się na dziecko z Lois, co ostatecznie doprowadzi do tego, że przestanie być Supermanem. Elseworld kończy się urodzinami nienazwanego dziecka. Clark może sobie pozwolić na porzucenie bycia Supermanem, bo ten elseworld staje się utopijny dzięki temu jednemu facetowi.Również w tej części (tak podejrzewam) Clark wygrywa walkę z Doomsdayem, bo nie walczy z nim na pięści, jest na to zbyt mądry.Landis tworzy film, który będzie streszczał wszystkie te wydarzenia i będzie jego pożegnaniem z tym uniwersum. Film będzie się nazywał Kryptonian Epic – i taką właśnie nazwę ma jego elseworld. Landis oznajmił, że historia, którą ma w głowie, to materiał na dwanaście powieści graficznych, które ostatecznie będą dostępne na jego kanale na Youtube właśnie w formie tego filmu. Będzie zawierał dodatkowe informacje (natrafiłam na wzmiankę o historii o nazwie Zod’s Masterpiece, ale nie mogę znaleźć żadnych innych szczegółów poza tytułem), niektóre zostaną opowiedziane na nowo, a część na pewno się wyjaśni.
Źródła, z których korzystałam, to głównie kanał Landisa na Youtube oraz jego Instagram.Sceny: obiad w Wayne Manor, Dick i Clark dowiadują się o Barbarze, Lois poznaje tożsamość Supermana, konfrontacja z Bruce'em pod koniec Agenta Batmana, rozmowa Clarka z Jimmym, Batman: Deathwish.Grafika Kryptonian Epic.Filmiki: Superman: Agent Of Batman - Pitch by Max Landis, Agent Of Batman Questions Answered Livestream, American Alien : JSA : Toyman Freestyle, BATMAN : DEATHWISH - Pitch by Max Landis #kryptonianepic.
26.12.2020
Postanowiłam w tym miesiącu nie pisać tekstu na żaden konkretny temat, a zamiast tego wrzucić krótkie podsumowanie rzeczy fandomowych, które mniej lub bardziej mnie dotknęły podczas tego kończącego się listopada.Na pierwszym miejscu: wyrzucenie Sheraza Farooqi (dziennikarza, założyciela i edytora strony Comic Book Debate) z magazynu Forbes za wywiad z Rayem Fisherem na temat toksycznych zachowań na planie dokrętek Ligi Sprawiedliwości, dochodzenia w tej sprawie w Warner Media oraz o usuwaniu osób o kolorze skóry innym niż biały z narracji w mediach. Tak właściwie miało to miejsce tuż przed listopadem, ale wpada do tego zestawienia, bo przeciągnęło się na tyle, że Ray Fisher zaczął w tym miesiącu rozmowę z Forbesem na temat zmian w tym wywiadzie. Ray wyraził też swoje pełne poparcie dla Sheraza i ogłosił, że kiedy będzie mógł omawiać szczegóły Ligi Sprawiedliwości, to Sheraz będzie pierwszą (i pewnie jedyną) osobą, do której zadzwoni.
Ale to nie koniec! Nadria Tucker, która pracowała przy serialu Krypton jako scenarzystka, poinformowała na Twitterze, że jej kontrakt z serialem Superman & Lois nie został przedłużony, kiedy od miesięcy zwracała uwagę na niesmaczne żarty w dialogach, walczyła o feministyczne fabuły, a i tak nie była wysłuchiwana. Jak w poprzednim przypadku, Ray również zainteresował się tą sytuacją, co doprowadziło do odzewu kolejnych osób ze światka pracującego nad superbohaterskimi produkcjami: Ricardo Elliott, który pracował nad efektami wizualnymi w Titans, wyraził chęć rozmowy.
Czytaliście może Superman: Man of Tomorrow #19, który wyszedł w listopadzie? Nie? To polecam. Docelowym odbiorcą tego zeszytu byłam ja. Wspaniale pokazał, że obaj Superman i Batman są silniejsi i mądrzejsi od tego drugiego, ale najmądrzejsi i najsilniejsi są razem.
Kolejnym tematem jest zakończony już serial Supernatural (w polskiej telewizji puszczany pod tytułem Nie z tego świata). Oglądałam go na tydzień po tygodniu od 4 sezonu, ale dawno nie czułam takiego przywiązania do niego jak podczas pierwszych paru lat, gdzie często zarywało się noce, aby obejrzeć odcinek na żywo. W ramach nostalgii stwierdziłam, że jednak obejrzę ostatnie parę odcinków właśnie w ten sposób; a że chodziły plotki o śmierci anioła Castiela w odcinku 15x18, to na niego poczekałam i obejrzałam na żywo. Tak, była to pamiętna noc z 5 na 6 listopada, gdzie wszystko działo się tak bardzo. Castiel wyznał romantyczną miłość Deanowi Winchesterowi po to, aby poświęcić się dla niego i uratować go od Śmierci przez duże „Ś”, przez co trafił do zaświatów swojego gatunku (nie, to nie jest super hell, to po prostu zaświaty dla istot, które nie mogą iść do nieba czy piekła, bo za życia rezydowały w tych miejscach). Nikt nie wierzył, że słowa „kocham cię” mogą w ogóle paść przy tej dwójce, więc ich przyszłe losy nagle były niepewne; czy coś z tego będzie, czy nie? Logika podpowiadała, że nie, ale serce mówiło inaczej. Oczywiście nikt się nie spodziewał, że zakończenie serialu będzie samo w sobie tak złe, że brak emocjonalnego rozwiązania związku Deana i Castiela będzie jedną z mniejszych wad. Do tej pory co parę dni pojawiają się nowe rewelacje na temat zakończenia; jak miało wyglądać przed Covidem, co okazało się kłamstwem, hiszpański dubbing wsadzający w usta Deana „ja ciebie też”, całkowite milczenie Jensena Acklesa – aktora grającego Deana – co do finału... To jedna z tych rzeczy, którą trzeba doświadczyć samemu.Co do rzeczy, których trzeba doświadczać samemu, to w piątek, 13. listopada, zakończyła się roczna przygoda z Unus Annus. Był to projekt dwóch youtuberów, Markipliera i CrankGamePlays, w ramach którego codziennie przez rok wrzucali po jednym filmiku na swój wspólny kanał na Youtube o nazwie Unus Annus. We wspomniany piątek usunęli cały kanał, nie zważając na to, ile wyświetleń i subskrypcji zebrali. W ten pokrętny sposób chcieli przekazać, żebyśmy pamiętali, że umrzemy (Memeto Mori), abyśmy cieszyli się tym, co teraz.
Zack Snyder pojawił się na kilku livestreamach z fanami; na jednym pokazał koncepcję Martiana Manhuntera, na innym omawiał jeszcze inne koncepty i elementy. Pokazał zdjęcie swojego najeżonego Steppenwolfa, a na livestreamie na Vero omówił cały zwiastun do swojej wersji Ligi Sprawiedliwości, klatka po klatce. Cieszy mnie, że zostawił nas z paroma niespodziankami, jak ponownym założeniem stroju przez Clarka (sposób, w jaki o tym mówił, sprawił, że mam nadzieję na kolejną scenę w stylu First Slight), kompletnie pominął kwestię sceny ze speedforce (a jego komentarz na temat tego, dlaczego Barry nie łapie ludzi, wywołał trochę zamieszania, bo Clark może łapać spadających ludzi, a Barry nie?! Jak to!, gdy Zack wyraźnie podkreślił, że według niego speedforce zniszczyłaby normalnych ludzi, a wspomnę jeszcze o tym, że to adaptacja, więc skoro u Ramiego Spider-Man miał biologiczne sieci, a u Nolana Bane nie miał żadnego jadu tylko silne leki, to Zack może też sobie zaadoptować inaczej...) oraz nie odpowiadał zupełnie na komentarze z pytaniami o Martiana Manhuntera (co uważam za dobry wybór, bo jeśli ktoś śledzi tylko filmiki o tej produkcji, to nie ma zupełnie pojęcia, że jest wysokie prawdopodobieństwo, że J'onn się pojawi). Chcę też wspomnieć o krótkiej interakcji Lyndy Carter z Zackiem, bo wsparcie Lyndy na pewno daje powera.
W listopadowym zeszycie Fantastycznej Czwórki wydarzyła się jedna nagłośniona rzecz: Franklin Richards nie jest jednak mutantem. Było o tym bardzo głośno. Mnie bardziej uderzyło w twarz ponownie spotkanie Johnny'ego i Lyji. To takie dziwne uczucie, kiedy jest mi przypominane, że scenarzyści i edytorzy komiksowi (i inni odpowiedzialni za wydawane historie) tak naprawdę nie uważają związku Johnny'ego i Lyji za przemocowy i dla nich jest on w sumie spoko, czasami śmieszny żarcik z tego jest, haha. Dlatego kiedy potem dostaję takie spotkanie tej pary po latach (pierwsze odkąd Lyja po raz KOLEJNY oszukała Johnny'ego i udawała jego siostrę w trakcie Secret Invasion) to taki plaskacz w twarz. Biorąc pod uwagę jego obecny związek ze Sky, do którego też został wciągnięty, a którego nie wybrał, to nie wygląda to dobrze. Marvel ma takie pole do popisu z Johnnym, ale jak widać, tchórzostwo się sprzedaje.Wisienką na torcie tej sytuacji był sam Marvel wypuszczający dokument na temat tego, jak powstaje zeszyt komiksowy „metodą Marvela”, w którym jest pokazane, jak okropny Dan Slott jest w swojej pracy. Nie trzyma się terminów, przez co wszyscy inni pracujący nad zeszytem (zwłaszcza liternicy) mają strasznie mało czasu na wykonanie swojej pracy
Anime Yuri!!! On ICE wypuściło teaser do filmu animowanego skupiającego się na postaci młodego Viktora Nikiforova. Był on już pokazany wcześniej na jednym z pokazów, ale nie był dostępny online dla szerszej publiki. Studio Mappa poinformowało również, że nadal pracują nad filmem, w związku z czym nie chcą podać daty premiery; na szczęście fandom YOI jest bardzo przyjemny i wszyscy wolimy dać im jak najwięcej czasu na dopracowanie wszystkiego, aby potem cieszyć się wspaniale zanimowanymi programami łyżwiarskimi.
Nie są to oczywiście wszystkie rzeczy, które listopad miał do zaoferowania, tylko moje osobiste wyróżnienia.
28.11.2020
Kiedy Fantastyczna Czwórka wróciła po paru latach nieobecności, niemal od razu pożegnaliśmy się z dzieciakami z Future Foundation, nieoficjalnego przedszkola Fantastycznej Czwórki. Niby wydorośleli, niby mogli sami sobą zarządzać, ale ich przygody skończyły się przywróceniem do komiksów gwałcicielki Johnny'ego, która stała się członkinią ich grupy, więc nie było to dobre posunięcie. Za każdym razem, kiedy zaczyna się nowa historia w serii Fantastycznej Czwórki, drżę na myśl, że być może Lyja wróci do życia Johnny'ego, który obecnie ma inną kobietę na głowie. Ten strach wspomagają częste żarty na temat jego starego związku z Lyją.Ale tym razem nie mam zamiaru pisać o nieszczęściu Johnny'ego. Nie, tym razem chciałabym zwrócić uwagę na to, jak Slott postępuje z dziećmi w serii.Valeria i Franklin zostali postarzeni o całkiem sporo lat, tak samo jak inne dzieci z Future Foundation. Niestety, kompletnie odrzucając kanon, Valeria została postarzona o o wiele więcej lat niż inni, ponieważ jej wiek został zbliżony mocno do wieku Franklina. Edytor serii potrafi wymienić, kto był jakim złoczyńcą w losowo wybranym numerze Fantastycznej Czwórki, ale nie potrafi zapamiętać wieku postaci? I to tak ważnej postaci, która już dość długo była częścią pierwszej rodziny Marvela?Idziemy dalej: dwójka rodzonych dzieci Reeda i Sue została z nimi, podczas gdy reszta Future Foundation została w kosmosie. W ten sposób Slott pozbył się całej kadry postaci, o których również trzeba by było myśleć, tworząc fabułę i scenariusze; miniseria, w której nastąpił wspomniany powrót Lyji, a która opowiadała o losach tych pozostałych dzieci, była tylko tym - miniserią, która nie zostawiła po sobie dobrego smaku.Mamy więc szóstkę głównych bohaterów! Czwórkę i ich dzieci. Ale Slott nie skończył. Przypomniał nam, że istnieje Alicja, która jest teraz bardzo często obecna w serii. Od czasu do czasu widzimy też Wyatta, najlepszego przyjaciela Johnny'ego. Alicji oczywiście jest więcej, bo jest już oficjalnie żoną Bena. Slott poświęcił kilka zeszytów, aby wprowadzić kobietę dla Johnny'ego. Po raz kolejny Johnny nie wybiera sobie partnerki, tylko jest mu ona narzucona. Na dodatek Sky dostała mieszkanko po Alicji i została zaakceptowana w rodzinie, a w ostatnim zeszycie też przez Johnny'ego.Ostatnie kilka zeszytów było dość zastanawiające pod tym kątem, że... Slott do rodziny Czwórki dorzucił Skrulla i Kree, oficjalnie zaadoptowanych przez Bena i Alicję.Przypomnę.Slott pozbył się Future Foundation niemal na samym początku. Widać jednak zatęsknił za dziećmi w drużynie.Sposób, w jaki je wprowadził, jest bardzo podobny do tego, co robił Hickman, tworząc Future Foundation. Te dzieci mają taką samą przeszłość, jak inne dzieci zebrane przez Reeda i Sue. Jedyną różnicą jest to, że zostały oficjalnie adoptowane (chociaż kłóciłabym się, że każde dziecko, które przyjęli do Future Foundation znajdowało rodziców w Sue i Reedzie, nawet bez potwierdzających papierków).Wydaje się, że Slott chce wprowadzić bardzo dużo rzeczy na raz, aby jak najbardziej namieszać. I to zamieszanie mu się udaje, tylko szkoda, że kosztem mojej ulubionej rodziny Marvela.
30.09.2020
Na DCManiaku pojawiła się lista Top 10 Dlaczego Batman jest lepszy od Supermana i wiem, że za moment pojawi się Top 10 Dlaczego Superman jest lepszy od Batmana (do przeczytania tutaj), ale natchnęło mnie to do zrobienia mojej własnej Top 10. Bo dlaczego mamy się kłócić, który z nich jest lepszy, jak możemy podziwiać to, jak do siebie pasują?
10. Well mark me down as scared and horny
Shiperski światek superbatowy wybuchł, kiedy WB zdecydowało się wypuścić ten ekskluzywny klip:
Mało kto wtedy wiedział, że ten klip najbardziej odda klimat fików, jakie pojawią się w tagu Superbata po seansie BvS: związek BDSM.
9. And there was only one bed
To ten przeklęty system komputerowy. Piekielna maszyna! Wszystkie pozostałe kabiny są wynajęte, a panowie zostali przypadkowo przydzieleni do pokoju z jednym łóżkiem. Bardzo nad tym ubolewam...
Superman/Batman Annual #1 jest crackowym przedstawieniem wydarzeń z zeszytu Superman #76 z 1952 roku, gdzie nastąpiło pierwsze spotkanie tych bohaterów. Obie wersje mają swój urok, ale ta „uwspółcześniona” wersja poszła kawałek – o wiele – dalej.
8. I że cię nie opuszczę...
Superman: Mam wielu wrogów o ogromnej mocy. Istoty, które chciały podważyć moją wolę, kontrolować mnie. Nigdy im się do końca nie udało... ale żyję w strachu, że kiedyś się uda. Jeśli tak by się stało, gdybym kiedyś stracił kontrolę, istniałby tylko jeden sposób, aby mnie powstrzymać.
Batman: Kryptonit! Wiesz, o co prosisz?
Superman: Tak, wiem. Chcę, aby sposób na powstrzymanie mnie był w rękach mężczyzny, któremu mogę powierzyć moje życie.
Na sam koniec zeszytu Action Comics #654 Superman włamuje się do Batcave, aby sprezentować Batmanowi pierścień z kryptonitem, bo ufa, że Bruce użyje go tylko wtedy, kiedy będzie taka potrzeba. Co by powiedział na to Lex, który był pierwszym właścicielem tego zaręczynowego pierścienia...! W animacji Justice League: Doom Superman daje Batmanowi kryptonitowy... pocisk. No homo ze strony DC.
7. Sugar Daddy Bruce
Jak odzyskałeś dom z banku?
Kupiłem bank.
Liga Sprawiedliwości Whedona jaka jest każdy widzi, ale szczerze wierzę, że ta piękna scena jest w pełni snyderowska, bo Ben wygląda dobrze, a Henry nie ma wąsów, więc wskazuje to na wersję sprzed dokrętek. Na ostatnim gifie wyraźnie widać, jak w głowie Clarka pojawia się pytanie, czy właśnie dorobił się sugar daddy.
6. Hurt/Comfort, Coffee Dates
Superman mamrocze
Narracja: Posiadłość Wayne'ów... Krótko po walce...
Superman: ... sam pozszywałem ci te rany! To nic poważnego, ale przez jakiś czas będą piec.
Bruce: Supermanie... jak długo byłem nieprzytomny?
Superman: Nie umiem powiedzieć, Bruce... Znalazłem cię w takim stanie kiedy ocknąłem się godzinę temu! Żadnych śladów po naszych napastnikach... ani po ich ofierze! A wierz mi, sprawdziłem!
Bruce: Myślałem, że to zasadzka... My byliśmy prawdziwą ofiarą! Ciekawe, czy...
Superman: Słuchaj, nie ma sensu omawiać tego dzisiaj! Jesteś wymęczony! Pójdę sobie, żebyś mógł odpocząć!
Bruce: Poczekaj chwilę, Supermanie... Zostań na kawę!
Bruce: Mam zbyt dużo energii, aby teraz odpoczywać... no i... mamy tak mało okazji, aby po prostu usiąść... pogadać...
Narracja: W głosie Bruce'a Wayne'a jest dziwny ton... Superman od razu wie, że coś męczy jego przyjaciela... Że tylko w ten sposób poprosi o pomoc... To wystarczy...
Superman: Piję ze śmietanką i cukrem.
Bruce: Myślisz, że tego nie wiem, kumplu? Setki razy widziałem, jak pijesz kawę... A jeśli jestem w czymś wytrenowany, to w obserwacji! Hmm... ale czego nigdy nie zaobserwowałem... to gdzie Alfred trzyma kawę! Bo widzisz... um... Dopiero niedawno wróciliśmy do Posiadłości Wayne'ów...
Superman: W takich wypadkach [przydaje się] odrobina rentgenowskiego wzroku...
--- 3 zeszyty później ---
Superman: Słucham, Batmanie?
Batman: Jestem wyczerpany i tym razem wolałbym zostawić wyjaśnienia na potem. Co powiesz na kawę?
Superman: Brzmi dobrze, przyjacielu. Piję moją...
Batman: Wiem. Ze śmietanką i cukrem.
Superman: No tak.
--- 7 zeszytów później ---
Bruce „Zrobię ci kawę jak tylko ją znajdę” Wayne naprawdę lubi delektować się gorącymi napojami ze swoim przyjacielem, Supermanem. W zeszytach World's Finest #285 oraz #288 możemy zobaczyć, jak Bruce nie chce rozstać się z Supermanem, więc oferuje mu kawę, a w zeszycie #295 mamy flashback do jednej z tych randek.
5. A kiss from a rose
Wybieranie prezentów dla [Clarka] zawsze jest trudne. W tym roku zatrudniłem ogrodnika, aby wyhodował nowy szczep róży zwany „Krytpon”. Jestem pewny, że nikt inny nie dał mu kwiatów...
Nie wiesz, co kupić swojemu ziomkowi, który jest przybyszem z kosmosu? Wyhoduj dla niego różę i nazwij ją po planecie, z której ziomek pochodzi, a która wybuchła. Rozdawanie sobie wyjątkowych kwiatów to przecież norma w środowisku ziomków, prawda? Według Bruce'a z zeszytu Superman Annual #11, tak. W drugim odcinku pierwszego sezonu Justice League Unlimited ta historia została zaadoptowana, ale znowu DC powiedziało no homo i to Diana przyniosła Clarkowi kwiaty.
4. Right in front of my salad manly beer?
Kowboj 1: Ha! Co za czułość! Nie znam żadnego superbohatera, który się tak zachowuje!
Batman, odpowiadając Supermanowi: Tak, bardzo ważne... Gdzie jest nasze mleko?
Kowboj 1: Zapomnij o mleku! Kupię ci drinka, dzięki temu jakieś włosy urosną ci na klacie!
Kowboj 2: To naprawdę ładna peleryna... proszę pani.
Batman: Prowadzimy prywatną rozmowę. Chcielibyśmy być sami. Jak mówiłem...
Kowboj 1: Och, naprawdę? Zechciej tego, stary!
Batman: ... spędzamy tyle czasu na walce...
Kowboj 1: Co...?
Batman: ... że mamy mało czasu, aby cieszyć się swoim towarzystwem... i spokojnie porozmawiać!
Nikt nie lubi być na randce, w której przeszkadzają homofobiczni ludzie, a niestety tego doświadczyli Bruce i Clark w zeszycie World's Finest #302. Mamy tutaj kolejny przykład Bruce'a, który nie chce od razu po akcji rozstać się z Supermanem, więc zaprasza go na wspólne wyjście. Tym razem jednak ich napojem miało być mleko, zanim jednak zauważyli, jak agresywnie patrzą w tym miejscu na męską przyjaźń i troskę.
3. Samotna męska łza
Narracja: I, w Posiadłości Wayne'ów... Mroczny Rycerz po cichu ogląda pamiątki przeszłości... Myśli o wygranych walkach i pokonanych wrogach. O czasach spędzonych razem... Wspólnych nagrodach. O jednej pamiętnej kłótni, która otworzyła przepaść większą niż rozpiętość lat.
Alfred: Ekhem... Sir. Nie chciałbym... ach... przeszkadzać, ale dzwoni Clark Kent. Mogę mu przekazać, że panicz z nim porozmawia?
Batman: Powiedz mu... Powiedz mu, że nie ma mnie w domu.
Alfred: Jak sobie panicz życzy.
Alfred: Przykro mi, paniczu Kent. Panicz Wayne... to znaczy...
Clark: W porządku, Alfredzie. Rozumiem.
Dlaczego zeszyt World's Finest #294 znajduje się tak wysoko na liście? Z kilku powodów. Bruce ma ołtarzyk dla swojego otp (on sam/Superman), nastoletnie wręcz „Nie ma mnie w domu”, mimo że właśnie spoglądał na wspólne zdjęcia z Clarkiem, a Alfred pewnie powiedział Clarkowi „proszę zaczekać, zapytam”, tytułowa samotna męska łza Clarka, bo Bruce nie chce z nim porozmawiać...
2. Bros before hoes
Batman: ... On chce złamać ci serce. Ale nadal nie wie, kogo naprawdę kochasz. Chce dopaść osobę, której najbardziej ufasz. Która rozumie cię najlepiej. Za którą najbardziej byś tęsknił, gdyby jej zabrakło.
Superman: O czym ty mówisz?
Batman: A myślisz, że o kim? O Lois Lane.
Superman&Supergirl: Co?
Superman: Lois!
Morderca: Sprytnie, chłopcy. Próbowaliście mnie omamić. Oszukać.
Morderca: Ale ja wiem, kto powinien być prawdziwym celem.
Morderca: Osoba, której najbardziej ufasz. Ten, który rozumie cię najlepiej. Za którym będziesz najbardziej tęsknił... kiedy on umrze...
Superman: Batman...
Mimo że w New 52 Clark i Lois nie byli razem, to jednak zestawienie Lois z Bruce'em i wygrana Bruce'a to jednak coś. W zeszycie Batman/Superman #18 złoczyńca wybiera zamordowanie Batmana a nie Lois, jako najbliższą Supermanowi osobę. Batman wybrał Lois, aby stawić ją jako ukochaną Supermana, a mimo to z nią wygrał. W oczach mordercy, ale wygrał.
1. All the feels
Na pierwszym miejscu znajduje się zeszyt World's Finest #289. W nim dowiadujemy się, że są rzeczy, o których Bruce nie rozmawia ani z Alfredem, ani z Robinem, tylko z jedną osobą – Supermanem. Clark również jest w melancholijnym nastroju, więc przychodzi po Bruce'a, bo, uwaga, nie chcą być sami, ale chcą tylko swojego towarzystwa. W związku z tym Clark zabiera B do swojej Fortecy Samotności. Tam dzielą się swoimi żalami, ale też zapewniają o swojej przyjaźni.
Superman: Pasujemy do siebie... jak rękawiczka na dłoń.
Narracja: Trzymają się za ręce przez długi czas...
Narracja: ... Patrząc na siebie w ciszy. Szczerością w oczach burzą zwyczajowe emocjonalne przeszkody skrępowania i zawstydzenia.
Gdyby tego było mało, ten ich cichy pokaz uczuć przywołał na Ziemię kosmitów, których celem jest....
Batman: Wasz cel?
Kosmici: Uczucia.
Tak jest. Batman i Superman byli tak emocjonalni w tym momencie, że zostało to wywęszone przez kosmitów. Batman i Superman odczuwali najbardziej z przynajmniej całego Układu Słonecznego. Na koniec jednak DC znowu pokazało, że są tchórzami, bo jedynie napisali o ciepłym obejmowaniu się Batmana i Supermana, ale już tego nie pokazali.
Świecąc dzięki aurom zwróconych uczuć, obaj mężczyźni płaczą... a potem odwracają się do siebie i obejmują nad prochami uczucia, kurzem poświęcenia.
Tutaj jest ciepło...
Na dworze panuje zjadliwe zimno.
Być może nikt inny na żadnym świecie by tego nie zrozumiał.
01.08.2020
Idźcie na wybory! głosi Ms. Marvel z pierwszej historii siódmego tomu o tytule Obrażenia na sekundę. Nie jest to fabuła przeciągnięta na cały tom, ale jako dodatek bardzo zgrabnie spełnia funkcję nie tylko jako pouczenia czytelników, ale też zachęty do tego, żeby nie siedzieć bezczynnie, kiedy ważą się przyszłe losy kraju. Druga historia w tomie dotyczy wirusa komputerowego, który stanowi zagrożenie nie tylko dla Ms Marvel, ale dla wielu osób w jej otoczeniu.Wydawać by się mogło, że skoro mamy do czynienia z wirusem komputerowym, to będzie musiał się pojawić Tony Stark lub inny wielki, mądry mózg, który pomógłby Kamali. Trzeba jednak pamiętać, że ten komiks odbywa się po II wojnie bohaterów, więc stosunki Kamali z dorosłymi są nieco napięte. Kamala musi sobie radzić z nim sama – ale czy tak naprawdę całkiem samotnie? Wcale nie! Widzimy całkiem nowe podejście do wirusa, ale też świeże podejście do pokonania go.Ten tom tematycznie wpasował się nie tylko w okres wyborów, ale również w czerwcowy Pride Month, ponieważ mamy tu bardzo dobrze pokazaną sytuację, gdzie lesbijka jest zmuszona do coming outu. Reakcje na jej ujawnienie się są różne, ale ostatecznie dobrze jest zobaczyć na stronach komiksu postać, która ma wsparcie w przyjaciołach, którzy nie zostawiają jej w tej sytuacji i generalnie istnieją nadal porządni ludzie, którzy nie są homofobami.Na końcu mamy zeszyt z przygodą Bruno w Wakandzie, który pokazuje nam, jak chłopak się trzyma po byciu rozdzielonym z New Jersey i wszystkim, co znał. Musi odnaleźć na nowo swoje miejsce i włożyć w swój rozwój więcej wysiłku, nie tylko dlatego, że obecnie nie jest w pełni sprawny.Nadal ci sami rysownicy pozostają z Kamalą w tym tomie, więc już głęboko zakorzenili się w mojej głowie jako rysownicy Ms. Marvel. Z jednej strony nie jest to dobre, bo bardzo trudno będzie się potem przestawić na kogoś nowego, ale póki co cieszę się z ciągłości.Niestety, tłumaczenie Anny Tatarskiej znowu ma parę drażniących elementów. Na początku byłam mile zaskoczona, widząc „Najgorszy dzień ever”, bo taki zwrot jest według mnie odpowiedni do naszych czasów – zostawienie tego angielskiego „ever” jako nieprzetłumaczone. Zaraz potem jednak pojawiły się takie smaczki jak „szadap” (shut up) i „krip” (creep), których pisowni w taki sposób nijak nie potrafię sobie wytłumaczyć.Tom Obrażenia na sekundę pokazuje nowe pokolenie i ich sposoby radzenia sobie z problemami, które znamy – a także te, które są niektórym obce, a dla nastolatków są na porządku dziennym. Fabuła korzysta ze znanych rozwiązań, ale odpowiednio je ewoluuje i pokazuje w uwspółcześnionym świetle.
Ms Marvel tom 7 Obrażenia na sekundę
Scenariusz: G. Willow Wilson
Rysunki: Takeshi Miyazawa, Mirka Andolfo, Francesco Gaston
Tłumaczenie: Anna Tatarska
Liczba stron: 132
Cena z okładki: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
06.07.2020
Tematyka czwartego tomu All-New Wolverine jest obecnie bardzo bliska każdemu z nas. Wirus, który przenosi się poprzez bliski kontakt, przez co zarażeni i osoby, które mogły mieć z nim kontakt są odcięci w kwarantannie. Oczywiście brzmi to znajomo, bo to nasza rzeczywistość od marca, która mimo luzowań w obostrzeniach nie odejdzie tak szybko. Szczepionki czy innego leku nadal nie ma.W komiksach mają jednak szczęście, bo mogą skorzystać z jeszcze innego rozwiązania – i tutaj wkracza Laura. To z jej pomocą udaje się pokonać wirusa. I tak, nie ma co ukrywać: chodzi o jej zdolność regeneracji, ale konkretów oczywiście nie zdradzę. Nie tylko ona jednak posiada tę zdolność i jak to zwykle z Laurą bywa w tej serii, duży nacisk kładziony jest na rodzinę. I w tym tomie pojawia się większa kadra rodzinna, w tym również i mój ulubiony rosomak, Daken.W ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że ten tom nie spodobał mi się tak bardzo, jak poprzednie (mimo pojawienia się Dakena ;) ). Nie wpłynął na to fakt, że tematyka jest teraz bardzo bliska temu, co się dzieje w naszym świecie. Po prostu wydawało mi się, jakby ten tom był „fillerowym odcinkiem” tej serii, co jest dość nietypowe, bo w końcu każdy tom ma swoją główną fabułę. Ten również nie odbiegał od normy w tej kwestii, a jednak coś mi nie zaskoczyło.Przez cały tom Odporna udało się utrzymać jednego rysownika. Dzięki temu cała historia wydaje się bardziej spójna i miałam pewność, że prowadzona jest jedna narracja, bez flashbacków czy zmiany punktu widzenia. W dalszym ciągu tłumaczka Weronika Sztorc znakomicie przekłada tekst.All-New Wolverine: Odporna pokazuje nam to samo, co poprzednie tomy, ale jeszcze bardziej dosadnie. Jakby chciano nam utrwalić, jakie wartości Laura posiada i jak widzi świat, abyśmy doskonale zdawali sobie sprawę z kim mamy do czynienia. Jednak wykorzystanie do tego zabójczego, kosmicznego wirusa wydawało mi się błędnym posunięciem. Nadal bardzo podobały mi się niektóre fragmenty, zwłaszcza rodzinne, dlatego nie polecam pomijania tego tomu, ale też nic by się nie stało, gdyby ktoś machnął na niego ręką.
All-New Wolverine tom 4 Odporna
Scenariusz: Tom Taylor
Rysunki: Leonard Kirk
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Liczba stron: 136
Cena z okładki: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
10.06.2020
Od czego zacząć?
Przy takiej ilości komiksów, bardzo trudno zabrać się za serię, która teoretycznie nigdy nie była resetowana. A gdzieś trzeba zacząć, aby poznać postacie.
Seria Marka Waida & Mike'a Wieringo
Fantastic Four (1998) #60-70, Fantastic Four (1961) #500-524Najlepsze współczesne wprowadzenie do komiksów o Fantastycznej Czwórce. Pierwszy zeszyt tej serii, czyli #60, sam w sobie zawiera prawie wszystkie niezbędne informacje w pigułce, zwłaszcza dotyczące Reeda, który najbardziej cierpi na syndrom „nie czytam komiksów z Fantastyczną Czworką, ale wiem wszystko o Reedzie”.Poniżej: nieludzkie odgłosy, jakie wydaje ciało Reeda
Seria Stana Lee & Jacka Kirby'ego
Fantastic Four (1961) #1-50, Annuals #1-3Tylko dla odważnych! To znaczy tych, którzy nie będą oburzeni znakami lat 60. w tym komiksie. O ile Ben i Johnny już są w miarę dobrze oszlifowani od samego początku, to jednak Reed i zwłaszcza Sue dopiero tuż przed nowym milenium zadomowili się w swoich rolach z punktu widzenia współczesnego czytelnika.Mamy tutaj kawał historii z wprowadzaniem wielu postaci i najważniejsze, pierwsze pojawienie się Galactusa w zeszytach #48-50.Poniżej: pierwszy powód, dla którego zabrali nastolatka w kosmos (tak, to jest całe wyjaśnienie)
I co dalej?
Skoro już przynajmniej tego Waida się przeczytało, można zagłębić się dalej, więc co jeszcze polecam?
Seria Jonathana Hickmana
Dark Reign: Fantastic Four #1-5, Fantastic Four (1961) #570-588, #600-611, FF (2010) #1-2Kolejność czytania: Dark Reign, F4 #570-588, FF #1-11, a dalsza rozpiska jest tutajNajlepsza seria o tej drużynie. Na początku dużo Reeda, ale jest to dobrze napisany Reed.Wprowadzona zostaje Future Foundation, czyli przedszkole Fantastycznej Czwórki, które jest wspaniałym dodatkiem dla rodzinnego feelu tej drużyny.Poniżej: Johnny!!!!
Seria Roberto Aguirre-Sacasy
Marvel Knights 4 #1-30Historia tutaj zaczyna się od tego, że Fantastyczna Czwóka straciła swoją fortunę, muszą wyprowadzić się z Baxter Building i znaleźć pracę.Seria ta ma tylko 30 zeszytów, więc nie jest jakimś wielkim zaangażowaniem.Poniżej: kubek nie kłamie
The New Fantastic Four od Dwayne'a McDuffiego
Fantastic Four (1961) #544-550Po cyrku z wojną domową Reed i Sue jadą na kolejny miesiąc miodowy, a ich miejsce w drużynie zajmują poślubieni Ororo i T'Challa.Sue ma tutaj piękny moment, gdzie pokonuje złoczyńcę samymi słownymi groźbami, po których on mdleje.Poniżej: Ororo udowadniająca, że jej włosy są prawdziwe
Trylogia Toma Belanda
Fantastic Four: ¡Isla De La Muerte!
Spider-Man & the Human Torch in... ¡Bahía De Los Muertos!
Fantastic Four in ¡Ataque Del M.O.D.O.K.!Krótkie, lekkie i dziejące się w Puerto Rico. Kreska jest wyśmienicie specyficzna i jestem nią zachwycona.Poniżej: Reed pls
Honorowe wzmianki
Historie z Fantastyczną Czwórką w innych seriach.
Daken
Dark Wolverine #75-77, Daken: Dark Wolverine #1, #3-4, #21-23Czy to przez te powiązania z Fantastyczną Czwórką w ogóle chwyciłam za Dakena i stał się moim ulubieńcem? Tak.Poniżej: Johnny ratujący Reeda od upadku a nie na odwrót, świat staje na głowie!
Spider-Man
Spider-Man and the Fantastic Four: Silver Rage (2007) #1-4
Spider-Man and the Fantastic Four (2010) #1-4
Amazing Spider-Man #590-591 (2009)
Amazing Spider-Man #657 (2011)Oczywiście jest tego o wieeele więcej, ponieważ Spider-Man i Fantastyczna Czwórka od samego początku byli ze sobą powiązani. Tutaj są zeszyty, które nie są uwzględnione w seriach powyżej, a które są warte
wspomnienia.Poniżej: Johnny i Peter w tutu plateau (?) z okładki obok
30.03.2020
Każdy komiksowy fan powinien chociaż raz przejść przez okres, kiedy prawa filmowe do jego ulubionej serii należą do studia innego niż Disneya, przez co Bob Iger blokuje wydawanie tej serii przez trzy lata. To buduje charakter.To stało się z Fantastyczną Czwórką. Kiedy ogłoszono jej powrót, byłam w miarę optymistycznie nastawiona. Ale po ich braku na rynku przez trzy lata, wiadomość o wznowieniu serii była fantastyczna. Z każdym kolejnym zeszytem okazywało się, że optymizm dotyczący nowej serii to była po prostu nadzieja, a na dodatek złudna.Dan Slott, który przez dziesięć lat pisał Spider-Mana, teraz dostał zarówno Fantastyczną Czwórkę, jak i Iron Mana. „Moja” część fandomu Marvela była głośna w głoszeniu opinii, że Dan Slott na tyle zmienił postać Petera, że aż go zepsuł. Z tego co słyszę od znajomych fanów Iron Mana, Tony'ego Starka spotkał ten sam los. Fantastyczna Czwórka nie wychyla się z szeregu i u nich również nie dzieje się za dobrze.Już wcześniej wspominałam o tym, że w tej serii za dużo się nie dzieje (Nie taki fantastyczny pośpiech (Fantastic Four #3 spoilers) oraz Czekając na powrót Fantastycznej Czwórki), bo zamiast rozprawić się z traumą bohaterów, Slott przeszedł od razu do radosnej rodziny z sąsiedztwa. Jedyną dobrą rzeczą był ślub Bena i Alicii, ale potem najpierw nie działo się nic, a dalej było coraz gorzej, bo wprowadzony retcon i jego powiązania nie są w żaden sposób grą wartą świeczki.W świeżo skończonej historii okazało się, że to jednak nie Reed był odpowiedzialny za katastrofę, która dała im moce. A właśnie poczucie winy za to, że nie był w stanie przygotować rakiety w odpowiedni sposób, było powodem, dla którego robił... wszystko, co robił. W zeszycie Fantastic Four (1998) #60, pierwszym pisanym przez Marka Waida, jest to wyłożone jak krowie na rowie:
Czy ty chcesz wiedzieć, Val? To będzie musiało być naszą tajemnicą. Dobrze? Dobrze. Dawno, dawno temu żył sobie geniusz, który... bardzo inteligentny człowiek, który... Dawno, dawno temu żył sobie bardzo arogancki człowiek, który zrobił coś bardzo głupiego. Bez właściwego przygotowania i osłon, przeciągnął przyjaciół przez falę promieniowania, która zmieniła ich wszystkich w coś innego, nieludzkiego. Przytłaczała go własna wina... Na co sobie zasłużył. Kochał tych ludzi, a zniszczył im życie. Przez niego zostało im przeznaczone stać się dziwadłami... królikami doświadczalnymi lub jeszcze gorzej... Chyba że zmieniłby to przeznaczenie. Chyba że sprawiłby, że świat widziałby ich takimi, jakimi są: trzema najlepszymi i najodważniejszymi ludźmi, jakich można spotkać. Więc odmówił ukrywania się. Założył z nimi dom w ośmiomilionowym mieście. Dał im kostiumy. I latający samochód. Zachęcał, aby paradowali z wymyślnymi pseudonimami. „Pan Fantastyczny”. Czy to brzmi jak imię, które ktoś naprawdę chciałby sobie nadać? Nie. Ale to lądowało w nagłówkach. I na koszulkach. I figurkach. Wiedział, że dzięki temu ludzie nie będą się ich bać. Bo widzisz, przepych i sława nie były opcjonalne. Były niezbędne. Bo może dzięki przemienieniu swoich przyjaciół w celebrytów... mogłoby mu zostać wybaczone to, że odebrał im normalne życia. Może kiedyś.
Nie jest to moja ulubiona próba złagodzenia faktu, że Reed nadał sobie taki pseudonim (na pierwszym miejscu zawsze będzie fakt, że Sue na studiach nazwała go panem fantastycznym, bo sprawił jej w pokoju najlepsze nagłośnienie w dziejach – z komiksu Fantastic Four: Island Of Death!). Ale jest to solidna i, co ważniejsze, kanoniczna wersja, która była w głównej serii i która najbardziej pasuje do takiego Reeda, jaki był pisany przynajmniej w ostatnich dwudziestu latach. Jako człowiek skupiony na rodzinie i dźwigający poczucie winy, które wpływa na każdą większą decyzję w jego życiu. Wszystko dlatego, że źle przygotował się do lotu i naraził osoby, które kocha.Slott z kolei niedawno zmienił tę historię, przez co okazało się, że to nie jest wina Reeda. Okazuje się, że Reed był znakomicie przygotowany, ale osoba trzecia wpłynęła na ich lot i to przez nią zostali napromieniowani. Reed nie popełnił żadnego błędu. Nagle to całe poczucie winy okazało się fałszywe. Kim jest Reed bez tego poczucia winy...? Pewnie się nie dowiemy, bo Slott wycofał się całkowicie z konsekwencji swojej decyzji i próbował załagodzić sytuację w ostatnim zeszycie tej historii:
Ben, nie rób tego. Nadal jestem winny. Może naukowo wszystko dobrze obliczyłem... ale myliłem się w całej reszcie. Nigdy nie brałem pod uwagę, że we wszechświecie będzie tyle strachu...
... lub istoty, które będą chciały nas skrzywdzić.
Fantastic Four (2018) #20
Reed tutaj bierze odpowiedzialność nie za swoje czyny, tylko za coś, czego nikt nigdy nie byłby w stanie przewidzieć. Jego poczucie winy jest w tym momencie hiperboliczne i pozbawione sensu. Reed nie jest odpowiedzialny za cały wszechświat. Jest odpowiedzialny tylko za to, co zrobił lub – jak to miało miejsce wcześniej, przed tym retconem – czego nie zrobił. Wcześniej był racjonalnym mężczyzną, który doskonale wiedział, jak bardzo schrzanił, a teraz jest facetem o wygórowanym myśleniu o sobie samym, skoro uważa, że powinien wiedzieć wszystko o wszechświecie, który dopiero co zaczynał odkrywać.Kolejną konsekwencją retconu Slotta jest pojawienie się Sky, która najwyraźniej jest soul mate'em Johnny'ego (będę używała tego zwrotu w oryginalnej angielskiej wersji, ponieważ nie tłumaczy się on tak dobrze na język polski – bratnia dusza nie ma tego samego wydźwięku). Dlaczego „najwyraźniej?” Bo aby udowodnić, że są soul mate'ami, musiałaby ściągnąć bransoletę z bicepsa Johnny'ego.
Revos: Żegnaj, doktorze Richards. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale... mam nadzieję, że spotkamy się ponownie. Możemy się wiele od siebie nauczyć.
Reed: Zgadzam się. Zwłaszcza jeśli chodzi o te „wiązania dusz”.
Sue: Reed wstydzi się zapytać, ale nie wie, jak je ściągnąć.
Revos: To proste. On nie może. Tylko jego soul mate może.
Sue: Czyli mamy dowód, kochanie. Jestem twoja, a ty mój. I nie ma żadnych archeolożek w tym równaniu.
Reed: Ach, kim jestem, żeby kłócić się z nauką?
Johnny: Hej, Ben. Jak to jest, że tobie nie założyli [bransolety]?
Ben: A jakby mieli, juniorze? Kiedy już kogoś mam?
[Fantastic Four (2018) #19]
(Czy ta uwaga na temat „archeolożek” musiała paść? Czy nie możemy zostawić Alyssy Moy w spokoju? Zwłaszcza po tym, jak dobrał się do niej Mark Millar?)Co robi Sky w tej sytuacji? Odmawia ściągnięcia Johnny'emu bransolety i nawet nie chce, aby on ściągnął jej bransoletę:
Ben: No popatrz, leci twoja kula u nogi.
Johnny: Odwal się.
Ben: Dzieciaku, pamiętasz, co ci mówiłem jakiś czas temu? Że jak będziesz miał kolejną taką szansę...
Johnny: Powiedziałeś, że powinienem rzucić się na głęboką wodę i „nie czekać na silniejsze osłony”.
Ben: No. Cóż, nigdy mnie nie słuchaj. Jestem idiotą.
Sky: Johnny, ja....
Johnny: Chcesz, żebym ściągnął twoją międzygwiezdną bransoletkę przyjaźni, zanim odlecimy? Rozumiem.
Sky: Nie, nie rozumiesz.
Johnny: Co?
Sky: Możesz też zatrzymać swoją.
Johnny: Co? Nie! Ściągnij ją!
Sky: Odmawiam. A teraz, co do tej waszej rakiety...
Fantastic Four (2018) #19)
Mamy tu wiele do omówienia. Ale po kolei.Na pierwszy ogień idzie Sky, która poleciała z Fantastyczną Czwórką na Ziemię. Czy to dlatego nie chciała ściągnąć bransolety? Bo chciała z nimi polecieć? Czy może dlatego, że nie może jej ściągnąć, bo tak naprawdę nie jest jego soul mate'em? Póki nie zobaczymy, jak Sky to robi, nie mamy żadnego potwierdzenia, jak to było w przypadku Reeda i Sue. Sky mogła sobie i Johnny'emu ot tak założyć jakieś bransolety, owszem, ale czy to oznacza, że na pewno są sobie przeznaczeni? Nie. Czy to znaczy, że Johnny będzie teraz chodził z tą bransoletą, czy może ktoś inny ją ściągnie? Wrócę do tego.Dalej, Sky odmawia ściągnięcia bransolety, mimo że Johnny wyraźnie na to nalega. Po prostu zbywa go całkowicie, nie zwracając uwagi na jego zdanie. Tak samo było, kiedy zakładała mu bransoletę – Johnny był nieprzytomny po przegranej walce i nie mógł wyrazić na to zgody. Po raz kolejny Johnny jest wciągany w związek bez swojej zgody i bez właściwego potraktowania tego przez pisarza. Slott porównuje Sky do sytuacji z Crystal, kiedy szesnastoletni Johnny zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Ale Crystal nie związała się z nim poprzez „wiązanie dusz”, nie dając Johnny'emu wyboru. Crystal i Johnny byli na tym samym poziomie, oboje zakochani od razu, oboje w pełni świadomi swojego wyboru. Sky tego wyboru Johnny'emu nie dała, bo o ile podchodzi do tego na luzie, to jednak im częściej mowa o soul mate'ach, tym większy odczuwa dyskomfort. Do czasu, kiedy wracają na Ziemię i Sky pokazuje, że można na niej polegać, bo pomaga powstrzymać dinozaury Mole Mana, które atakują plemię Wyatta, do którego przyłączyła się grupka Moloidów (fakt, że Moloidy stały się częścią plemienia Rdzennych Amerykanów, jest swoją drogą kompletnie niedorzeczny i według mnie również niewłaściwy).Skoro mowa o nie dawaniu Johnny'emu możliwości wyboru i potencjalnym okłamywaniu go – nie tak dawno do komiksów wróciła Lyja (więcej o jej manipulacjach można poczytać w Johnny Storm i jego #metoo - kłamstwa, catfishing i wykorzystywanie przez szpieginię skrulli). W miniserii Future Foundation pisanej przez Jeremy'ego Whitleya została przedstawiona jej skrócona historia. Skrócona, bo Lyja przewijała się przez około sto pięćdziesiąt zeszytów Fantastycznej Czwórki i opowiedzenie tego wszystkiego zajęłoby przynajmniej połowę tego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ta jej skrócona historia była zakłamana, bo nie przedstawiała Lyji we właściwym świetle, czyli jako gwałcicielki i manipulatorki. Ba! Lyja została członkiem Future Foundation. To tak samo złe, jak we wcześniejszych komiksach, kiedy Sue jej powiedziała, że Lyja może z nimi zamieszkać (swoją drogą, u Slotta to Reed zaprosił Sky do zamieszkania z nimi, ale na szczęście Alicia zaoferowała jej swoje puste mieszkanie i Sky wybrała tę drugą opcję). I tutaj chcę powrócić do faktu bransolety na bicepsie Johnny'ego, bo w trakcie pisania tego posta w głowie pojawiła mi się naprawdę okropna myśl: co jeśli Sky nie jest soul mate'em Johnny'ego i o tym wie, dlatego kłamie, a w nowym evencie Marvela (Empyre, który skupia się na Skrullach i Kree) zobaczymy, jak Lyja ściąga z niego tę bransoletę? Empyre jest reklamowany jako wydarzenie z Avengers i Fantastyczną Czwórką, a powrót Lyji na krótko przed nim jest naprawdę podejrzany. Nic nie byłoby gorszego od tego, gdyby się okazało, że osoba, która wykorzystywała Johnny'ego w każdy możliwy sposób, jest jego soul mate'em.Ostatnia kwestia z powyższych paneli jest mniej narzekaniem na kanoniczne podejście, a bardziej zawodem, że nikt w Marvelu nie widzi rzeczy, które sami podkładają fanom, aby później je zbyć jako błahe sprawy. Chodzi o wspominanie przez Bena słów, które powiedział Johnny'emu pod koniec swojego wieczoru kawalerskiego:
Ben: Kiedy będziesz wiedział [że ta osoba jest tą jedyną] – a będziesz wiedział – zaryzykuj. Nie czekaj na silniejsze osłony. Bądź dzielny, Johnny Stormie. Bądź bardziej odważny niż ja.
Johnny: Dzięki, Ben.
[Fantastic Four (2018) #5]
Bądź dzielny, Johnny Stormie. Jak wspominałam w poście Queerbaiting fanów Johnny'ego Storma, te słowa są bardzo sugerujące dla osób queer, więc fani queer mieli nadzieję, że coś z nich będzie. Moment, kiedy Ben wspomina je w nawiązaniu do kolejnej osoby, która manipuluje Johnnym, a potem odrzuca całkowicie, to podwójna zdrada. Raz, że wraca do nich przy Sky, która w nosie ma zdanie Johnny'ego, a dwa, że odrzuca je całkowicie, nie tylko przy Sky, ale też odbierając Johnny'emu podporę tych słów na przyszłość.Na dodatek Slott musiał rzucić żartem na temat bliskości Wyatta i Johnny'ego, sugerując, że może to Wyatt jest jego soul mate'em, co oczywiście może istnieć jedynie w formie prześmiewczej, bo inaczej byłoby absurdalne. A tak naprawdę miałoby to więcej sensu niż bycie soul mate'em nieznanej dziewczyny. Już nawet jeśli Wyatt i Johnny mieliby być platoniczymi soul mate'ami, wyglądałoby to lepiej niż w obecnej sytuacji.I wtedy wchodzi on, cały na biało: Fantastic Four: Marvels Snapshots (2020) #1. Pośród całego tego slottowego gówienka, ta jednozeszytówka była powiewem świeżego powietrza. Na początku dałam się nabrać, bo kiedy czytałam ją po raz pierwszy, to myślałam, że wyjdę z siebie. Nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś, kto tak dobrze zna przygody Johnny'ego w Glenville (o czym świadczyły wplecione nawiązania do nieoficjalnej solowej serii Johnny'ego, jaką są Strange Tales #101-134), potrafi tak źle interpretować charakter chłopaka. Wszyscy dookoła mówili, że Johnny jest rozpuszczony, porywczy, ugania się za kobietami. Mylili też fakty z jego życia: twierdzili, że dorastał w bogatej rodzinie, a w kanonie mamy powiedziane, że Franklin Storm przegrał pieniądze uprawiając hazard, przez co Johnny i Sue mieli ciężki żywot pod tym względem przed pojawieniem się Reeda.Fascynujące jest to, że ludzie spoglądają tak na Johnny'ego zarówno w świecie komiksowym, jak i poza nim: fani komiksowi również mają taką opinię o Johnnym, mimo że na kartach komiksów nie ma ku temu żadnych dowodów. Jest to kilka razy wspomniane, ale nigdy się to nie dzieje na taką skalę, aby utrwaliły się jako główne cechy Johnny'ego.Dlaczego więc ten zeszyt jest taki dobry? Bo na końcu okazuje się, że to wszystko było zaplanowane. Johnny pojawia się na zjeździe absolwentów swojego liceum – w stroju Fantastycznej Czwórki, rozdając autografy, nie pamiętając imion, uśmiechając się do zdjęć, nie przejmując się niczym. Zachowuje się jak buc. Dowiadujemy się, co myślą o nim jego znajomi ze szkoły i nie mają oni za dużo dobrego do powiedzenia. Johnny nagle musi lecieć i znika z imprezy całkowicie. Wydawałoby się, że to tyle, lokalny celebryta zaszczycił ich obecnością... ale nie. Prawdziwa impreza zaczyna się później. Nie ma na niej już łowców autografów i kamer. Są tylko ludzie z Glenville. Johnny pojawia się za pomocą Lockjawa w normalnym stroju i z piankami na ognisko. Dzieci jego byłej dziewczyny nazywają go wujkiem Johnnym, a starzy wrogowie (których obecnie wspiera finansowo!) domagają się pochwał za swoją grę aktorską przed kamerami. Bo tym właśnie była cała wcześniejsza farsa w tym zeszycie: grą. Każdy obywatel grał przed kamerami, aby nikt nie wiedział, że Johnny nadal ma wielki sentyment do rodzinnego miasteczka i swoich byłych sąsiadów. Aby Glenville było zostawione w spokoju.W tym komiksie pokazane jest nie tylko to, że Johnny jest dobrym aktorem, ale też jego życzliwość i dobre serce. Podczas lektury robiłam się coraz bardziej zła, a kiedy dotarłam do momentu, gdy wszystko zostało wyjaśnione, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Po tak długim czasie w końcu dostałam coś, gdzie Johnny został traktowany i przedstawiony tak, jak być powinien. Owszem, ten komiks nie ma bagażu kanonu obecnych wydarzeń głównej serii, ale tak niewiele trzeba, aby pokazać kanonicznie Johnny'ego.Dużym plusem jest również istnienie w Glenville nie tylko statui Johnny'ego i Sue w wykonaniu Alicii, ale także całego muzeum poświęconego teoretycznie Fantastycznej Czwórce, ale na wejściu przy ich logo pokazani są tylko Sue i Johnny, rodowici mieszkańcy miasteczka. Pokazuje to, jak wielką sprawą było pojawienie się Fantastycznej Czwórki w marvelowym świecie i z jakim rozmachem są (czy też powinni być) traktowani. Marvel często o tym niestety zapomina.Myślę, że Slott już wystarczająco dużo zepsuł w pierwszej rodzinie Marvela. Potrzebujemy teraz kogoś, kto w pierwszym zeszycie swojej serii wszystko naprawi – albo przynajmniej część, jak zrobił Nick Spencer, przywracając związek Petera i MJ od razu, gdy dostał Spider-Mana w swoje ręce. Niekoniecznie chciałabym go na pisarza Fantastycznej Czwórki, ale mój pierwszy wybór jest zajęty X-Men, a drugi Doktorem Strange'em i byciem redaktorem w wydawnictwie Humanoids. Kiedy się doczekam zmiany? Nie wiem. Ale pozostaje mi czekać.
29.03.2020
W kolejnym tomie All-New Wolverine już od samego zerknięcia na okładkę – ba!, na sam tytuł – można się domyślić, co będzie tematem przewodnim całego tomu. Tytuł odnosi się do podobnej historii, którą przeżył Logan, a która nazywała się tak samo: Wróg publiczny (Wolverine: Enemy of the State, wydane w Polsce nakładem Mucha Comics). Ale ten tom zawiera również inną historię Logana przerobioną dla Laury, mianowicie to, kiedy Logan i Peter Parker zamienili się ciałami w Ultimate Spider-Man (2000) #66-67. Cały trzeci tom All-New Wolverine więc jest jednym wielkim odniesieniem do Logana… ale nie tylko.Kiedy okazuje się, że adres Laury jest bardzo łatwo zdobyć, postanawia ona wynieść się jak najdalej z Nowego Jorku – konkretniej na drugie wybrzeże. Jest to jak najlepszy wybór, bo nieprzyjemna i mordercza przeszłość Laury zaczyna ją doganiać. Jest to prawdziwa podróż sentymentalna dla fanów Laury, którzy znają jej historię jeszcze sprzed serii pisanej przez Toma Taylora. Z kolei dla tych, którzy zaczynają swoją przygodę z tą Wolverine dopiero teraz, jest to skondensowany wstęp do krwawych początków jej kariery.Na szczęście Laura nie jest sama z tym wszystkim, w co się wpakowała – chociaż bardziej trafne będzie napisanie „w co została wpakowana”. Widzimy nie tylko stare twarze, których Laura wolałaby więcej nie spotkać, ale również te przywołujace przyjemne wspomnienia. Trochę więcej „czasu antenowego” ma też Warren, obecny chłopak Laury. Taylor wyraźnie chce, abyśmy pamiętali o jego istnieniu, ale nie jest zainteresowany pisaniem romansu w tej serii, co z jednej strony jest plusem, ale z drugiej nie pokazuje wcale, dlaczego Laura i Warren są razem, skoro ich relacja wygląda tak samo, jak Laury z jej starym przyjacielem, który pojawia się w tym tomie – czyli wcale nie jest romantyczna.Taylor wyraźnie skupia się bardziej na związku Laury i Gabby, który rozwija w znakomitym tempie. Ani za szybko, ani za wolno. W tym tomie dostajemy kulminację tej relacji, gdzie widzimy, jak bardzo dziewczyny sobie ufają i troszczą się o siebie. Ich siostrzany związek tylko bardziej się zacieśnia, mimo że wydawać by się mogło, że przeszłość Laury powinna stanąć między nimi.Rysownicy po raz kolejny się zmieniają. Ciągła zmiana kreski między tomami, a tutaj również między zeszytami, jest zauważalna i o ile mnie nie męczy, to jednak wzbudza zainteresowanie. Scenarzysta cały czas utrzymywał się ten sam, co się jednak działo z rysownikami?Ponownie muszę pochwalić Weronikę Sztorc za tłumaczenie. Dzięki niej nadal czerpię pełną przyjemność z czytania o przygodach Laury po polsku, bo nie muszę głowić się nad sztywnym czy niezręcznym tłumaczeniem.Trzeci tom All-New Wolverine jest na pewno ważnym rozdziałem dla Laury, który jako czytelnicy powinniśmy poznać, aby wiedzieć, jak Laura odnosi się do swojej przeszłości i do tego kim jest obecnie. Nawet jeśli nie czytało się komiksów sprzed tej serii, doskonale czuje się nastrój tego, co Laura przeżyła, dzięki czemu możemy lepiej ją poznać nie tylko w kontekście tego, jaka była od początku All-New Wolverine, ale również przez pryzmat tego, co spotkało ją w przeszłości. Ten tom jest ważnym elementem jej rozwoju, dlatego również jest ważny dla nas, czytelników.
All-New Wolverine Tom 3. Wróg publiczny II
Scenarzysta: Tom Taylor
Ilustrator: Djibril Morissette-Phan, Nik Virella
Cena z okładki: 49,99 zł
Liczba stron: 168
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
19.02.2020
Cały czas miałam nadzieję, że da się odratować Supermana jeszcze podczas serii Bendisa. Że Brian się ogarnie i nie zrobi żadnej głupoty. Wtedy Bendis zdecydował, że Superman powie światu, że jest Clarkiem Kentem. Podniosły się głosy, że parę lat wcześniej prawie to samo już zostało zrobione w New 52, ale ja miałam z tym inny problem. Po lekturze Superman: Ending Battle, gdzie tylko jeden złoczyńca odkrywa jego tożsamość i atakuje wszystkich z najbliższego otoczenia Clarka Kenta, byłam bardzo sceptycznie nastawiona do całego ujawniania swojej własnej tożsamości, bo nie widziałam dobrego rozwiązania dla tej sytuacji. Ale stwierdziłam, że dam Brianowi szansę. Może wymyśli coś, na co ja nie wpadłam? Może ma jakiś super pomysł, który chce wprowadzić w życie.Na ten moment tego pomysłu nie widać.Chciałam poczekać z napisaniem tego postu aż do opublikowania dwóch one-shotów, Superman: Villains oraz Superman: Heroes, ale wychodzą one w połowie lutego, więc Clark zdradzający, że jest Supermanem, będzie już kilkumiesięczną historią... a ja mam co nieco do powiedzenia na ten temat.Jeśli do tej pory nie było to jasne – jestem całkowicie zawiedziona i nawet wkurzona tym, co Bendis zrobił z Supermanem. I nie chodzi tylko o samo ujawnienie swojej tożsamości w zeszycie Superman #18.
Cóż, na początku [posiadałem sekretną tożsamość] po to, abym... mógł być z ludźmi. Uczyć się. Przystosować. Być częścią rozmowy. Jak mam pomóc, jeśli nie rozumiem...?
Panel po lewej pochodzi ze wspomnianego zeszytu. Clark tłumaczy Adamowi Strange'owi, dlaczego posiada sekretną tożsamość. I zaczyna od tych właśnie słów: aby mógł być z ludźmi, uczyć się od nich, przystosować do nich. Czyta się to tak, jakby Clark wyszedł z rakiety w pełni dorosły. Jakby Kentowie wcale go nie wychowali jak człowieka. Owszem, miał moce i wiedział, że jest inny niż wszyscy, ale nigdy nie doprowadzało to do braku rozumienia ludzkości przez Clarka.W wielu genezach Clark zaczyna działać jako Superman nie przez to, że coś w jego życiu się stało (nie zabito mu rodziców na jego oczach, ani nie dostał mocy podczas wybuchu w laboratorium), tylko dlatego, że tak trzeba. Może pomóc, więc pomaga. Ma moce, więc z nich korzysta, bo po prostu jest dobrym człowiekiem. To właśnie najlepsza część jego człowieczeństwa, bo Clark ma reprezentować to, co w nas najlepsze, mimo że pochodzi spoza Ziemi. Clark doskonale rozumie ludzkość. Clark również jest człowiekiem.
Obecna geneza Clarka, potwierdzona w DC Rebirth w tomie Superman: Action Comics – New World (wydany po polsku przez Egmont) to zedytowany Superman: Secret Origin (zedytowany, bo w wersji Bendisa Clark nie spotkał Legionu Superbohaterów). Nastoletni Clark poznaje prawdę o swoim pochodzeniu i w tym samym momencie dowiaduje się o losie Kryptona. Wtedy również Jor-El nakazuje mu chronić Ziemię i oznajmia, że Clark nie jest jednym z ludzi. Między innymi dlatego nie przepadam za tą genezą – neguje ona dobroć Clarka, bo pokazuje, że poznał już traumatyczne wydarzenia swojej przeszłości, zanim założył rajtuzy. W komiksach kilka razy widać, że dorosły Clark cierpi na syndrom ocalałego (survivor's guilt), gdyż przeżył zniszczenie Kryptona jako jeden z nielicznych. Najczęściej pojawia się to jako kontra do traumatycznej przeszłości Batmana, gdzie Bruce śni o zabójstwie rodziców, a Clark o wybuchu rodzimej planety. W tej genezie ten syndrom ma bardzo wczesne korzenie, jeszcze zanim Clark decyduje się być bohaterem.
World's Finest (1990) #1
Mając to jako podstawę do swojego Clarka, Bendis mógłby użyć argumentu o tym, że Clark ma problem z Jor-Elem właśnie dlatego, że jego biologiczny ojciec chciał mu zabrać jego człowieczeństwo. Jednak argument, którego Clark Bendisa używa w odniesieniu do swojego ojca, brzmi tylko, że Jor-El (który przez ostatnie parę lat w komiksach okazał się być żywy) kłamał, więc Clark nie chce już dłużej robić tego samego. Bo ukrywanie swojego codziennego życia, aby w ogóle je posiadać, a nie tylko istnieć dla innych, jest tak okropnym kłamstwem.Adam Strange w dalszej części rozmowy nazywa Clarka przestraszonym, samotnym sierotą z kosmosu – i tutaj pojawia się kolejna część zedytowanej genezy Clarka, ponieważ Kentowie nie żyją. Zginęli jak w New 52, czyli w wypadku samochodowym zanim Clark stał się Supermanem. Jest sierotą podwójnie. To jednak wcale nie oznacza, że nie spędził nastu lat wychowywany jak ludzkie dziecko przez Kentów. Nie zaczął rozumieć ludzkości dopiero wtedy, kiedy znalazł pracę, stał się mężem i ojcem.
Kolejny argument? Że był trenowany, aby być najlepszym Supermanem. Człowieczeństwa się nie trenuje.I jeszcze jeden po prawej:
Oczywiście chodziło o to, aby chronić ludzi wokół mnie. Ale wszyscy z życia Clarka Kenta powoli stali się prawdziwymi ludźmi w życiu Supermana. Wszyscy znają moich przyjaciół i rodzinę, znali od dłuższego czasu.
Czym innym jest wiedza, że "najkrótsza droga do Supermana prowadzi przez Lois Lane", a czym innym jest świadomość, że Lois jest żoną Supermana. Nikt nie atakował starej nauczycielki Clarka Kenta. Nikt nie atakował sąsiadów Clarka Kenta. A teraz mogą to zrobić. Atakowali samego Clarka, dzięki czemu Clark nie wciągał jeszcze więcej osób w swoje superbohaterskie problemy. A teraz?Teraz najwyraźniej nic takiego się nie dzieje, bo... Bendis tak zdecydował w zeszycie Superman #19. Zostaje nam powiedziane, że nikt nie przyszedł do jego mieszkania, nikt nie przyszedł pod Daily Planet... nawet złoczyńcy nic nie planują, bo może są w szoku? Przyjemnie jest myśleć, że ludzie w świecie DC są tacy mili i uprzejmi, ale jakoś nie potrafię tego docenić. W komiksie o latającym superczłowieku o nadludzkiej sile fakt, że współcześni ludzie nie są natrętni, jest dla mnie nierealny – wiem, jak to brzmi, ale lubię, kiedy komiksy superbohaterskie pokazują cywili, którzy są jak my, tylko z większym rozmachem. Muszę przyznać Bendisowi, że w tym zeszycie zostało zaznaczone, że to w tym jednym dniu panuje taki spokój, więc mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. Wszystkie najgorsze osoby zlecą się do Metropolis i zaczną się nieprzyjemności.Co jeszcze zauważyłam w Supermanie #19, to fakt, że Clark już jako Clark nie nosi okularów. Na początku zeszytu znajduje się w biurze Perry'ego White'a jako Clark i siedzi bez okularów na nosie. Nikt tego nie komentuje, nie ma na ten temat żadnej wzmianki. Wygląda trochę nago: Clark Kent bez okularów. Trochę szkoda.Jednak...
Bruce: I co... mimo że zdradziłeś światu swoją sekretną tożsamość... nadal nosisz okulary?
Clark: Ciężko pozbyć się starych nawyków.
Bruce: Wiem.
W zeszycie Batman/Superman #6 jest pokazane, że Clark nadal okulary nosi. To mnie cieszy ;)Najprawdopodobniej wrócę do tematu po lekturze wspomnianych na początku one-shotów, jednak nie sądzę, abym miała zmienić zdanie na temat tego zagrania. Superman jest jednym z najsilniejszych bohaterów, ale to żaden argument do tego, aby jeszcze bardziej narażać wszystkich dookoła niego. Każdy bohater ma ten sam powód, aby nie ujawniać swojej tożsamości światu. Dlaczego akurat Clark miałby ten powód odrzucić?Bo Bendis tak chciał. To jedyna odpowiedź.
23.03.2021
Originy - genezy
Superman jest postacią, która posiada całkiem sporo originów. Część z nich wyszła po polsku (trzy z nich niedawno w WKKDC: Człowiek ze Stali, Dziedzictwo, Tajna Geneza).Przy każdym z nich pojawi się moja ocena, jak zakładał subiektywizm w tytule :D
The Man of Steel (1987) #1-6
aka był Kryzys, trzeba posprzątać, zaczynamy od nowaOrigin originowy, który w sumie bardziej namieszał, bo nie wziął pod uwagę Legionu Superbohaterów, ale i tak jest miły i przyjemny, wartoMoja ocena: silna czwóreczkaPoniżej: nice chest exposed abs make kryptonian women go
Superman for all Seasons
aka CLARK JAKO WIELKI KLOC przez cztery pory rokuOgólnie spoko, ani nie jest jakiś odkrywczy, ani jakoś nudny, po prostu jest origin, z którym jednak warto się zapoznać, bo każda pora roku skupia się na innej osobie i jej spojrzeniu na Clarka i SupermanaMoja ocena: trójkaPoniżej: Lana Lang i Clark Kent, który jest od niej 3 razy szerszy.
K L O C
Superman Birthright
aka najlepszy origin z piękną końcówkąWiele rzeczy z tego komiksu było inspiracją dla MoS i BvS, zwłaszcza zachowanie i wygląd Lexa. Ten origin zmienia m.in. znaczenie S na piersi SupesaMoja ocena: piątka z plusem!Poniżej: Superman mający fun z lwem w dżungli
Superman Secret Origin
aka aktualna genezaPrzyznam, że jakoś mnie nie porwał ten origin, plus creepy mały Clark z twarzą Reeve’a jest creepy. Ale ta geneza porządkuje wszystko najbardziej, dlatego została i do tej pory jest uznawana za aktualną, co potwierdzono w Rebirth (oprócz tego, że Clark tu spotkał Legion *grozi pięścią Bendisowi*)Moja ocena: trójaPoniżej: creepy mały Clark z twarzą Reeve’a i Lex
Superman Earth One
aka 3 cm w lewoOrigin Supermana na innej Ziemi, czyli Elseworld, ale geneza jest, więc wsadziłam w to miejsceMoja ocena: piąteczkaPoniżej: co zrobić, jak twój już nieżyjący kot lubił księżyc
Superman American Alien
aka świat Maxa LandisaNajnowszy origin* i mimo to nie przebił Secret Origin, bo jednak to osobiste podejście Landisa do Supesa; więcej na temat Kryptonian Epic, którego początkiem jest właśnie ten komiks, znajdziecie w poście o [Elsworldzie Maxa Landisa].*do czasu Roku Pierwszego Franka Millera (który to komiks jest śmieciuszkiem jakich mało)Moja ocena: czwórkaPoniżej: pijany Clark z 3 zeszytu (tam również gościnnie Oliver Queen oraz Barbara Minerva)
Continuity
Czy wspomnę tylko o komiksach po Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach? Tak.
Czy to dlatego, że nie chce mi się czytać historii, które już nie mają wpływu na ciąg wydarzeń, są niepoukładane, zawierają absurdalne moce, które Clark posiada? Tak.
The Supergirl Saga
aka Clark zabijający Zoda i origin Matrix!Superman (1987) #21
Adventures of Superman (1987) #444
Superman (1987) #22Clark zabija, co potem ciągnie się za nim przez 15 lat kanonu, o czym możecie przeczytać w moim poście 15 lat z zabójstwem Zoda ciążącym na sercuPoniżej: Supergirl porywa Supesa do kieszonkowego wymiaru
Superman Exile
aka Clark sam się wygnał w kosmosDużo angstu! Trochę historii Kryptonu! Gladiator Clark!Poniżej: Czytam Komiksy Dla Fabuły
Superman The Wedding and Beyond
aka ślub milenium i badass LoisChyba nie muszę sprzedawać samego ślubu, ale podczas miesiąca miodowego Clark nie ma mocy i zostaje porwany, i Lois go ratuje 💕
Hitman #34
aka Ennis??? Naprawdę??Ten zeszyt zawiera jedno z najlepszych przedstawień tego, kim jest Superman, jak na Supermana patrzą inni, a jak patrzy on sam. Ennis nie lubi innych superbohaterów, oprócz Supermana, którego naprawdę rozumie, o czym pisałam w poście Garth Ennis - najlepszy pisarz Supermana?Poniżej: Hitman mający hearteyes
Superman No Limits
aka najlepsze historie z SupermanemZbiór historii o Supermanie w nowym milenium, po ślubie, więc jest zarówno Supes jak i Clark(wydany pod koniec 2019 roku w tomie Superman: City of Tomorrow)Poniżej: Clark wyglądający tak dreamy w tej kresce *chinhands*
Action Comics (1938) #775
aka One Issue To Rule Them AllGrupka ludzi rozprawia się ze złoczyńcami inaczej niż Clark, więc Superman idzie w odstawkę, bo jest nudny - i coś w nim pękaPoniżej: Superman myjący twarz w lawie
Superman Ending Battle
aka dlaczego nie powinno się wkurzać SupermanaDużo ludzi i dużo złoczyńców, ale tak naprawdę na prawie wszystkich z nich można machnąć ręką, bo nie chodzi o nich, tylko o to, jak się Clark zachowuje i jakie decyzje podejmujePoniżej: King Shark. Ale w stroju Black Canary
Superman Grega Rucki
aka widząc “Greg Rucka” wiadomo od razu, że qualityUnconventional Warfare
That Healing Touch
Ruin Revealed
Sacrifice*Znajduje się tutaj mega moment dla Lois, plus Superman wysyłający połamanego Batmana na łóżko szpitalne*Sacrifice dzieje się w środku Ruin RevealedPoniżej: Clark znający swoich przyjaciół
Superman Strange Attractors
aka Black Adam jest zakochany w SupermanieDużo złoczyńców, wprowadzona Livewire, RYCERZ CLARK!!!Poniżej: Black Adam szanujący Supermana
Superman Up, Up, and Away!
aka rok później po którymś tam kryzysie, Clark nie ma mocyWiększe skupienie na Clarku, ale też na tym, jak inni bohaterowie na niego patrzą teraz, kiedy jest bez mocyPoniżej: musztarda na preclu???
Superman Last Son of Krypton
aka origin Chrisa Kenta!PAPA CLARK!!! (a to i tak nie jego pierwsze dziecko)
Superman Brainiac
aka B R A I N I A C i śmierćBrainiac po raz kolejny wpada na Ziemię, ale teraz jest to mocno GASP, bo wiele innych rzeczy się dziejePlus jest to wprowadzenie do duuużej historii Nowego KryptonuPoniżej: Cat Grant po prostu chce, aby docenić jej nowe piersi
Elseworldy, one-shoty i inne gówienka spoza continuity
Nie będzie Red Son.
Elseworlds Superman
aka co by było gdybyPierwszym “gdyby” jest “co by było gdyby rakieta z Supesem wylądowała w takim miejscu, że Wayne’owie by go znaleźli”, czyli Batman!Kal - ale też inne ciekawe historie, zwłaszcza ta z okładki po lewej ma mega zakończeniePoniżej: Batman!Kal
Adventures of Superman (digital first)aka krótkie, niepowiązane historie z SupesemKilkadziesiąt krótkich historii z Supermanem różnych twórców, poziom ich wszystkich jest zaskakująco wysokiPoniżej: Kapitan Ameryka wait what
Superman 80-Page Giant #1 (1999)
aka Ennis lubi tylko Supermana(Tylko historia Ennisa)Ennis nie lubi żadnych superbohaterów, ale wyjątkiem jest Superman, którego pisze cudnie. W tej historii przedstawia to, w jaki sposób Superman działa i jak być superbohateremPoniżej: Doomsday zbierający swoje ząbki
Superman/Shazam First Thunder
aka piękne podejście Clarka do ShazamaO tym, jak Shazam zaczyna działać i jak na niego reaguje Superman; głównie na to, kiedy się dowiaduje, kim tak naprawdę Shazam jestPoniżej: Superman cares
Superman/Gen13
aka czemu Clark jest kochanyDo dzisiaj nie mam pojęcia, kim są Gen13, ale to mi nie przeszkodziło w przeczytaniu i podziwianiu tego komiksu, który pokazuje, co Superman znaczy dla ludzi dookołaPoniżej: ja
Honorowa wzmianka
Superman/Batman
aka komiks, po którym polubiłam trochę BatmanaPiękne spojrzenie na relację między Supermanem i Batmanem, ale nie tylko, bo batdzieci i superdzieci również mają swoje camea i ogólnie jest uwu
19.09.2019
Czy film superbohaterski musi być "dobry"? Nie wystarczy, że krytykuje wojsko USA?
Ten film jest, jaki jest. Całą winę za ostateczny jego wygląd zwalam na duble, które tak bardzo namieszały w tym filmie, że z łatwością da się poznać, co było dokręcone później. W głównej mierze można je śledzić dzięki okropnej peruce Sue, którą Kate Mara musiała nosić, bo zdążyła już ściąć włosy do innego filmu. Mówiono też, że ten film będzie zawierał niespodziewany romans i domyślam się, że istnieje wersja Fant4stic z parą Ben/Sue, ale w ostatecznym rozrachunku jedyny romantyczny wątek fabularny w tej wersji filmu to... Ben/Reed, który zaczyna się w tym momencie, kiedy Ben przygląda się, jak Reed z całkowitym przekonaniem mówi o rzeczach, które powinny być niemożliwe (w całym filmie nie dane jest Reedowi owinąć się kilkakrotnie wokół Bena, co też jest minusem; pozwólcie Reedowi zdobyć górę Sześciu Dziadków...! Ale zbaczam z tematu). Czekam na dokument, który mi wyjaśni, co się stało.Fant4stic na pewno nie jest filmem, który podąża za formułą MCU. Nie jest filmem akcji. Miał być głównie horrorem ze szczyptą superbohaterstwa, co wcale nie dziwi, biorąc pod uwagę, że reżyserem był Josh Trank, odpowiedzialny za Kronikę. Scena finałowej walki jest śmieciuszkiem jakich mało, ale pewnie dlatego, że nie miała w ogóle istnieć – to było już za dużo akcji jak na ten zaplanowany wcześniej inny model filmu. Chciałabym zobaczyć więcej filmów z superbohaterami, które są różnymi gatunkami: dystopiczny western w Loganie, romans w Niesamowitym Spider-Manie... horror w Fant4stic (i w pewnie już na zawsze straconych New Mutants).Te horrorowe części Fant4stic są najlepsze. Rosnące napięcie w miarę zbliżania się do wypadku. Wiemy, że nadchodzi. Wiemy, że wszystko pójdzie nie tak. Wiemy, jak ucierpi w szczególności Ben, portretowany przez Jamiego Bella, przed transformacją grany z delikatnym, ale pełnym utęsknienia stoicyzmem. I w końcu nadchodzi moment całkowitego przerażenia, czyli to, czego jesteśmy świadkami tuż po ich wypadku: Johnny, który wygląda jak wypalona skorupa, leżący w bezruchu we wraku, podczas gdy Ben woła do Reeda o pomoc. Reed czołgający się przez tlący chaos, tylko po to, by spojrzeć za siebie i zobaczyć, że jego nogi wciąż są przygwożdżone pod wrakiem.To bardzo dobry moment.Inna wersja Fant4stic została podobno wyświetlona przed nagrywaniem dubli, a publiczność testowa uznała ją za "zbyt mroczną". Desperacko pragnę zobaczyć tę wersję.Prezentacja mocy Reeda i Bena również dodają tego przerażającego uczucia. Ben jest ogromny, więc wygląda jak góra skał. Jego głos jest donośny i zgrzytliwy. Kiedy widzimy, jak wlecze się podczas chodzenia, ma się świadomość, że jest naprawdę ciężki. Wcale nie jest kreskówkową karykaturą, jaką był w filmach z lat 2005 i 2007. Tutaj jest potworem. Trudno jest mu egzystować jako ktoś taki, nie tylko dlatego, że wygląda jak skalista kreatura, przez co zrywa z nim narzeczona i dzieci krzyczą na jego widok ze strachu, ale też dlatego, że ma trudności z poruszaniem się i mową.
Z kolei u Reeda widać to najlepiej podczas sceny, kiedy uwalnia się ze stołu i widzimy jego moce na gołej skórze. Ruchy jego rozciągniętych mięśni wywołują ciarki, bo ludzkie ciało nie powinno wyglądać i poruszać się w taki sposób.
Dodatkowym elementem, który odróżnia Fant4stic od formuły MCU, jest główny złoczyńca. Mimo że Doom pojawia się w ostatniej chwili i wygląda jak skrzyżowanie Annihilusa ze stopionym, plastikowym żołnierzykiem – a początku to Annihilus miał być złoczyńcą tego filmu, więc to podobieństwo pewnie nie jest przypadkowe – to nie jest on głównym złym. Młody ekoterrorysta Viktor, który chce rządzić swoją własną planetą, jest wręcz uroczym pomysłem.Prawdziwym złoczyńcą Fant4stic jest wojsko, które chce użyć bramy do swoich własnych celów. Uwięzili Bena, Johnny'ego i Sue po ich transformacji i jest nam wyraźnie pokazane, bez żadnych niedomówień, że wykorzystują Bena jako maszynę do zabijania. Harvey Allen przekonuje Bena, że Reed go opuścił i że Ben musi współpracować z rządem. Młodzieńczy entuzjazm Johnny'ego i tęsknota za posiadaniem swojego miejsca na świecie sprawiają, że jest w podobnym niebezpieczeństwie – Sue rozmawia z Franklinem o tym, że jeśli nic nie zrobią, Johnny zostanie użyty jako broń.
Pod koniec film się z tego trochę wycofuje – w przeciwieństwie do obu części Niesamowitego Spider-Mana, gdzie ostatecznym złoczyńcą, który rodzi antagonistów z mocami, są nadużycia korporacji Oscorp. Mimo to Fant4stic o wiele lepiej niż inne filmy superbohaterskie podkreśla ten fakt: Doom nie jest tutaj złoczyńcą. To nie Doom torturuje Bena. To nie Doom przerabia bramę po to, aby hodować superżołnierzy. To wszystko robi wojsko.
Jak można zobaczyć po tym blogu i moich mediach społecznościowych, jestem wielką fanką Johnny'ego Storma. Jeśli adaptacji uda się zrobić dobrego Johnny'ego, to automatycznie jest to dla mnie dobra adaptacja. A w Fant4stic jest bardzo dobry Johnny Storm. Michael B Jordan w tej roli jest wspaniały, ponieważ świetnie pokazał niepewność i wrażliwość Johnny'ego, przez co jego okazjonalne popisywanie się było urocze, a nie pyszałkowe – jak wtedy, kiedy posłał całusa rywalowi w wyścigu. Przedstawienie nam Johnny'ego podczas wyścigu ulicznego – i przy utworze Standing in the Shadows of Love, która to piosenka znakomicie pasuje do Johnny'ego – pokazało, że Johnny zajmuje się samochodami i ma talent do budowania rzeczy, czyli jako widownia wiemy, że Johnny jest inteligentny i uzdolniony, tylko on sam tak nie uważa. Jest również nerdem: w samochodzie ma breloczek z fire flowerem, pomalował płomienie na masce do spawania, posiada kubek, do którego można przyczepić klocki Lego, robi zdjęcia obcego wymiaru na Instagram [x].Sue w tym filmie jest poważna, dosadna i trochę niezręczna, niesamowicie inteligentna i znacznie bardziej skłonna do urazy niż jej brat. Podoba mi się jej stylizacja: Sue nosi normalne, praktyczne ubrania, a jej makijaż jest realistycznie minimalny, a nie filmowo minimalny. W Fant4stic nie ma żadnej sceny, podczas której Sue musi się rozebrać, aby użyć swoich mocy. Nie istnieje też seksowna pielęgniarka, wprowadzona tylko po to, aby Johnny mógł ją podrywać, a widownia mogła doświadczyć zalecanych piętnastu minut uprzedmiotowienia kobiet.O przedstawieniu Bena już wspominałam, ale warto również dodać, że ten Ben jest Żydem. Na drzwiach wysypiska jest mezuza, w pokoju widać menorę. Nie było to otwarcie powiedziane na głos, ale te elementy na razie muszą wystarczyć – tak jak Peter B Parker z Spider-Man: Uniwersum depczący kieliszek na ślubie.Nie sądzę, aby pojawiła się lepsza adaptacja 616 Reeda niż występ Ioana Gruffudda w filmach z 2005 i 2007, ale Reed z Fant4stic bardzo dobrze oddaje Reeda z początków uniwersum Ultimate. Geniusz od wczesnego dzieciństwa, niezrozumiany przez wszystkich oprócz Bena, dopóki nie znalazł go Franklin Storm, jego niezręczne próby nawiązania kontaktu z Sue czy Victorem. Jak Sue, Reed jest bezpośredni i dosadny. Izoluje się, kiedy próbuje wszystko naprawić (i zbudował Benowi ołtarzyk, z ich zdjęciem z dzieciństwa, po które musiał wrócić do Baxter Building czy rodzinnego domu, ryzykując złapanie...).Z kolei do Viktora trzeba być przekonanym od początku, przy samym pomyśle, kiedy było wspominane, że będzie bloggerem i gamerem. Ja nie widziałam z tym problemu. Kiedy spotykamy go pierwszy raz i widzimy, jak siedzi nieumyty po ciemku i gra w gry? Cudowna scena. Czy to dobra interpretacja Dooma? Może i nie, ale była zabawna. Może i nie chciałabym takiego Dooma w przyszłych adaptacjach, bo wolę naukowca-czarodzieja-monarchę, ale polubiłam Dooma z tego filmu. Przeżywa załamkę, wybiera się na wycieczkę, aby się odnaleźć, po czym wraca i morduje swoją figurę ojcowską. Samo życie.
Fant4stic nie jest filmem idealnym. Daleko mu do tego. Ale podoba mi się to, że próbował przełamać formułę istniejącą w przeważającej ilości filmów superbohaterskich. Miał też postacie i wątki, które zdecydowanie bardziej do mnie przemawiają w nieidealnym filmie niż kolejny poprawny film robiony na tę samą modłę.
Fant4stic
Reżyseria: Josh Trank
Scenariusz: Josh Trank, Simon Kinberg
Rok premiery: 2015
25.12.2019
Kiedy w świecie Marvela rozpoczęła się II wojna domowa między Kapitan Marvel i Iron Manem, zawitała ona również do Jersey City, miasta Ms. Marvel. Jako osobie, która nosi imię i kolory Carol, Kamali zostaje powierzona dość spora część odpowiedzialności za pokazanie Carol i jej strony konfliktu w dobrym świetle. Czy Kamala temu podoła?W tomie II wojna domowa jesteśmy niemal od razu wprowadzeni w nowy rozłam między superbohaterami. Konflikt ten również ma miejsce w samej Kamali i możemy go śledzić w miarę rozwoju sytuacji w jej mieście. Czy możemy karać za zbrodnię, która jeszcze nie została dokonana? Kiedy sprawiedliwość zapobiegawcza jest poprawna a kiedy nie? Czy działa zawsze, czy może wcale? Z tymi pytaniami mierzy się Ms. Marvel.Nie ma w tym tomie tak ciągłego nacisku na relacje Kamali z innymi bohaterami, jaki był w tomie poprzednim, jednak pojawiają się konsekwencje tego, jak się zachowywała i odnosiła do innych, które skumulowały się przez te dwa tomy. Kamala zostaje postawiona w sytuacji, której nie może przeskoczyć przy użyciu swoich mocy.Drobnymi przerywnikami przez cały tom są krótkie historie pokazujące przeszłość rodziny Kamali, sięgająca czasów podziału Indii Brytyjskich w 1947 roku na Indie i Pakistan. Dzięki temu podczas całości tej lektury mamy na uwadze, skąd Kamala się wywodzi, co jej rodzina osiągnęła i co przeżyła. Wartym wspomnienia jest również coming out jednej z postaci w tym tomie, który był bardzo dobrze poprowadzony i zasługuje na uwagę.Graficznie tom prezentuje się bardzo dobrze. Alphona i Miyazawa mocno kojarzą mi się z Kamalą, więc ich style nigdy nie pozostawiają niczego więcej do życzenia, a Andolfo potrafiła pokazać, że i ona może uchwycić Kamalę i jej świat.Niestety, tym razem podczas czytania miałam drobne, ale irytujące problemy z tłumaczeniem. Anna Tatarska odwala kawał dobrej roboty, ale niektóre decyzje, jakie widać w publikacji, czasem zastanawiają. O ile „Ahaś” z ust Kamali jest okej, o tyle to samo w mowie osób dorosłych nie brzmi dobrze. Jeden ze zwrotów użytych przez innego dorosłego („Luźna Maria”) musiałam google’ować, a i tak nie znalazłam wyjaśnienia na pierwszej stronie wyników, więc nawet nie wiem, czy to nowy slang młodzieżowy czy regionalizm. Było również parę innych podobnych decyzji tłumaczeniowych, które były dość małe, ale rozdrażniły mnie i zostały w pamięci.Ten tom ma wiele wspólnego z II wojną domową bohaterów, ale nie znaczy, że można go ominąć. Wyraźnie widać, że podjęte w nim przez wszystkich decyzje będą się za Kamalą ciągnęły jeszcze przez długi czas, a niektóre już na zawsze (jak wspomniany coming out).
Ms. Marvel tom 6 II wojna domowa
Scenarzysta: G. Willow Wilson
Ilustrator: Adrian Alphona, Mirka Andolfo, Takeshi Miyazawa
Tłumacz: Anna Tatarska
Typ oprawy: miękka
liczba stron: 144
cena z okładki: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi
22.11.2019
Drugi tom historii o nowej Wolverine przypadł akurat w momencie, kiedy w rzeczywistości Marvela miała miejsce druga wojna domowa między bohaterami. Tony Stark po raz kolejny był twarzą jednej strony konfliktu, a naprzeciwko niego stanęła Carol Danvers. Poszło o przewidywanie przyszłości: czy wiedząc, co się wydarzy, powinno się aresztować ludzi, zanim popełnili zbrodnie?Na samym początku tego tomu All-New Wolverine, Squirrel Girl pomaga Laurze w ustaleniu, jak ma wyglądać jej nowe życie, po tym jak znalazła swojego klona – Gabby. Dopiero kiedy już kurz opadł, a Laura mogła zacząć żyć w swoim nowym statusie quo, SHIELD wciąga Laurę w nową intrygę, podczas której Laura spotyka Staruszka Logana. To wokół tego bohatera dzieje się cała akcja związana z wojną domową dla Laury i widzimy skutki, do jakich prowadzi znajomość przyszłości.Ten tom podobał mi się bardziej, niż pierwszy. Wprowadzał kolejne camea, które tym razem były na dłużej i nie pojawiły się tylko po to, aby Laura mogła znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytania dotyczące swoich klonów. Tutaj były one w większości przyjemne i zabawne, a Squirrel Girl wprowadziła nową postać, która zostanie na dłużej i która jest zdecydowanie bardzo dobrym dodatkiem do rodziny Laury.Relacja między Laurą i Gabby się ustatkowuje i poznajemy je teraz na nowo, kiedy są razem. Laura już wcześniej w swojej karierze zajmowała się dziećmi, chociażby wtedy, kiedy była niańką Franklina i Valerii Richards, ale Gabby nie jest dla niej zwykłym podopiecznym – Gabby posiada DNA Laury. To sprawia, że opieka nad nią jest o wiele bardziej skomplikowana i w tym tomie widzimy, jak Laura odnajduje się w nowej roli – roli opiekunki, jaką chce być.Rysunki bardzo przypadły mi do gustu, zwłaszcza te w zeszytach Marcio Takary. Obaj artyści, zarówno już wspomniany Takara, jak i Ig Guara, zostali dobrze dopasowani, bo byli w stanie rysować Gabby prawidłowo. Wyraźnie widać, że Gabby jest dzieckiem, a nie młodą dorosłą. Nie dostaliśmy drugi raz samej Laury, tylko niższej; dostaliśmy i Laurę, i Gabby.Zdziwiło mnie lekko, że w tym tomie w ogóle nie było Warrena, chłopaka Laury, mimo że o nim wspomniała. Wydawać się mogło, że decyzje, jakie ona podejmuje w II wojnie domowej powinny być czymś, o czym powinna go poinformować. Być może w trzecim tomie będzie to kontynuowane.Tłumaczenie Weroniki Sztorc w dalszym ciągu jest bardzo dobre. Nie ma żadnych sztywnych zwrotów, a nawet gdy trzeba było zarymować, pięknie dała sobie radę. Dzięki temu tom II wojna domowa nadal czyta się płynnie i z przyjemnością. Kolejne przygody Laury nie zawodzą. Pokazują nam, kim jest nowa Wolverine, jakie są jej wartości i dlaczego warto śledzić jej serię.
All-New Wolverine tom 2 II wojna domowa
Scenarzysta: Tom Taylor
Ilustrator: Marcio Takara, Ig Guara
Tłumacz: Weronika Sztorc
Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
cena z okładki: 39,99 zł
liczba stron: 144
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi
06.11.2019
Po Action Comics #1004 wydanym prawie rok temu, bo w październiku 2018 roku, pojawił się dość spory znak zapytania nad związkiem Lois i Clarka zarówno dla fanów, jak i osób w uniwersum DC. Dotyczył on tego, jak ten związek wygląda: wiele smartfonów uchwyciło moment, kiedy Lois publicznie całuje się z Supermanem, a nie Clarkiem, swoim mężem.Kiedy po wspomnianym komiksie napisałam posta Przyszłość Lois Lane w bendisowych rękach #2 i wspomniałam w nim o preferowanych przeze mnie rozwiązaniach trójkąta miłosnego Clark-Lois-Superman, nie wzięłam pod uwagę rozwiązania, na które wpadł Rucka w drugim zeszycie pisanej przez niego solowej miniserii Lois Lane:
— Czekaj, czekaj. To Superman. Mówimy o Supermanie. Nie mów mi, że nie masz go na swojej liście.
— Słucham?
— Jak długo jesteś po ślubie, Lindo?
— Dwadzieścia osiem lat. W tym dwadzieścia pięć szczęśliwych.
— Mówisz, że na twojej liście nie ma Supermana?
— Jestem szczęśliwą mężatką.
— A on jest Supermanem...
Lista, o której wspomina tutaj kobieta w telewizji, nigdzie dalej nie jest nazwana, ale chodzi o listę osób, z którymi można „skoczyć w bok” i nie będzie to zdrada. Lista, która jest ustalana między partnerami i za ich obopólną zgodą.Jest to pewna wariacja na temat jednego z moich pomysłów – tego, że Lois może być z Supermanem za zgodą Clarka. U mnie było to kwestią długotrwałego związku, a Rucka przywiódł tutaj spontaniczny pomysł.Oczywiście to nie tak, że Rucka rozwiązał problem całkowicie. Po pierwsze, musieliśmy czekać naprawdę długo, żeby cokolwiek na ten temat zostało powiedziane – Bendis rozgrzebał tę kwestię w październiku zeszłego roku, a Rucka zaczął w niej przebierać dopiero w lipcu, kiedy dostał miniserię Lois Lane. Dla mnie, czytającej serie supermanowe na bieżąco, niesmak pozostaje, bo rozwlekanie tego tak długo rzuciło cień na całą resztę wydarzeń. Po drugie, to są tylko domysły prezenterek w telewizji – bo Lois decyduje się nie tłumaczyć z pocałunku z Supermanem, mimo że Clark proponuje rozwiązać ten problem jako superbohater. Dlatego każdy ma swoje własne zdanie co do tego wydarzenia i większość nie jest przychylnie nastawiona do Lois – do kobiety, która w ich oczach zdradza męża.Czy milczenie Lois to słuszna decyzja?Tak. Lois nie ma zamiaru się tłumaczyć. I o ile chciałabym, aby została wprowadzona fałszywa poliamoria do związku Clarka i Lois, o tyle rozwiązanie, w którym Lois twardo stoi na swoim, jest w tym wypadku najlepsze. Już teraz Lois i Clark są zagrożeni i porywani, kiedy ktoś chce dotrzeć do Supermana, a co by było, gdyby na jaw wyszło, że Superman jest w związku z tą dwójką? Nic dobrego.Milcząca w tej kwestii Lois pod deszczem plotek jest dla mnie satysfakcjonującym rozwiązaniem.
30.08.2019
Jak pisałam w mojej recenzji pierwszego zeszytu serii Invisible Woman, Mark Waid dobrze oddał głos i charakter Sue. Były tam jednak drobne elementy, z którymi miałam problem, bo związane są z interpretacją innych bohaterów – głównie Reeda.Tekst zawiera spoilery do Invisible Woman #1.Pierwsze, co mi się bardzo nie spodobało, to reakcja Sue na podryw, kiedy została zaproszona na randkę przez agenta, z którym współpracuje:
Jest to dość myląca część dialogu; z jednej strony użycie słowa finally świadczy o tym, że to pytanie nie padło pierwszy raz. Z drugiej strony odpowiedź Sue, wyjaśniająca, że jest zaręczona, wygląda jakby musiała to tłumaczyć pierwszy raz.Pomijając jednak to zamieszanie, mamy inną kwestię w wypowiedzi Sue. Nie tłumaczy ona bowiem, że nie jest zainteresowana, tylko że jest zaręczona, a nawet gdyby nie była, to nie ma czasu. Co oznacza, że jakby miała czas i nie miała narzeczonego, to chętnie by poszła z owym agentem na randkę. Nigdzie Sue nie mówi, że nie jest zainteresowana. A biorąc pod uwagę okres kanonu, w którym ta rozmowa jest umiejscowiona, niedługo na horyzoncie pojawi się – albo nawet już się pojawił – Namor, którego historia z Sue jest bardzo... niewygodna.Niewygodna, bo bardzo pokręcona. Sue niby kocha Reeda i jest z nim zaręczona, ale ma słabość do Namora, który niby jest w niej zakochany, ale tak właściwie ledwo co ją zna, a Sue ma wątpliwości, bo Namor traktuje ją lepiej niż Reed, ale wystarczy, że wtedy Reed o nią zawalczy raz i wszystko wraca do normy. Dużo winy za to ponoszą czasy, w jakich te komiksy powstawały, przez co nawet we współczesnych komiksach relacja Sue z Namorem bardzo mocno zależy od interpretacji scenarzysty.Właśnie przez Namora jestem tak wyczulona na to, jakie Sue ma relacje z innymi mężczyznami, którzy są nią zainteresowani. A wygląda na to, że ten agent będzie dość ważną postacią w miniserii, więc nie wiem, jak Waid podejdzie do jego relacji z Sue. Oczywiście nie spodziewam się niczego tak drastycznego jak Sue zdradzająca Reeda, w żaden sposób się tego nie obawiam. Martwi mnie coś innego.
Jedyny raz, kiedy Reed pojawia się w tym komiksie, to moment, kiedy ignoruje Sue. O ile nie czepiałabym się tego tak bardzo, bo już niestety Reeda nie da się odratować i na zawsze będzie uważany za mężczyznę, który sporą część swojego czasu poświęca na naukę i odkrywanie, to tutaj jednak moją uwagę przykuł fakt, że Sue musi go na siłę wyciągać na umówioną randkę. Zrozumiałabym każdy inny moment, jednak fakt, że tak wybitne ignoruje Sue, podczas gdy byli umówieni? Bardzo mi to nie pasuje.Łącząc oba te drobne problemy razem, pojawia się obraz Sue, która jako żona jest niedoceniona i gdyby nie miała Reeda, to może umówiłaby się z kimś innym. Podtekst może wskazywać, że tym kimś innym byłaby osoba, która zwraca na nią więcej uwagi.Było już wiele komiksów, które poruszały temat związku Reeda i Sue. Specyficzność Reeda (którą wielu nazywa byciem dupkiem, a ja nazywam nienazwanym kanonicznie autyzmem) oraz cierpliwość i mądrość Sue zawsze były pod lupą, bo nikt nie śmiał tej dwójki tak naprawdę rozdzielić na dobre, ale bardzo lubili nadwyrężać ich związek z głupich powodów, które często były powtórką już istniejących i rozwiązanych problemów. Ile razy Sue musi wybierać między Namorem i Reedem? Ile razy Reed musi nagle budzić się i zauważyć, że zaniedbywał Sue? To już było. Ale to nie jest podstawą ich związku, bo inaczej kobieta taka jak Sue zostawiłaby Reeda już dawno.
Trzecim elementem, który mi nie zagrał, jest ten jeden panel z Johnnym. Jestem wielką fanką najmłodszego członka Fantastycznej Czwórki, więc każdy niezgrany szczegół mi przeszkadza – chociaż tego nie nazwałabym drobnym szczegółem.Johnny był już uznany za dobrego kucharza przez kilku autorów piszących główną serię Fantastycznej Czwórki. Na dodatek fakt, że Johnny posiada fartuch powinien wiele mówić o tym, że często w kuchni przebywa. Fakt, że to nie jedyny fartuch, jaki widzieliśmy na Johnnym, pokazuje, że nie może on należeć do nikogo innego, jak właśnie do Johnny'ego, bo tylko na nim widzieliśmy fartuchy z napisami.
Fantastic Four (2013) #16
FF (2011) #17
Johnny musiał być czymś naprawdę rozkojarzony, skoro stopił kuchenkę i spowodował wybuch zupy. Takie sytuacje Johnny’emu się nie zdarzają – sam Waid pisał historię o tym, jak Sue i Johnny zamienili się mocami i Sue przyznała, że nigdy nie zauważyła, jak wielką kontrolę nad płomieniami posiada Johnny – czy wręcz musi posiadać – dlatego zrobienie tutaj żartu z wybuchowym obiadem było według mnie bardzo dziwną decyzją. Wiemy również, że największym koszmarem Johnny’ego jest to, że nie zapanuje nad swoim ogniem. Skoro minęło już około dziesięć lat od momentu, kiedy po raz pierwszy dostał swoje moce oraz był zmotywowany, aby nad nimi zapanować, aby nikogo nie skrzywdzić, to takie wypadki nie powinny się mu przytrafiać. Coś musiało go rozkojarzyć – coś wielkiego. Czym było? Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy.Mamy za sobą tylko jeden zeszyt miniserii Invisible Woman, więc tak naprawdę może się okazać, że niepotrzebnie martwię się o relację Sue i Reeda, ale wolę dmuchać na zimne.
18.07.2019
Prawie równo rok po powrocie Fantastycznej Czwórki na półki komiksowe (i do łask wydawnictwa), Marvel wypuścił pierwszy z pięciu zeszyt miniserii Invisible Woman. Jest to pierwsza solowa seria Sue od czasu, kiedy zadebiutowała w 1961 roku z resztą Fantastycznej Czwórki. Jednak nie będzie się ona skupiać na Sue matce, Sue żonie, Sue siostrze, Sue przyjaciółce, Sue członkini Fantastycznej Czwórki, otóż nie. Przez pięć zeszytów będziemy przyglądali się Sue szpiegini.Za scenariusz odpowiada Mark Waid, a rysunkami zajmuje się Mattia De Iulis. Mark Waid nie tylko jest uznawany za osobę, której run Fantastycznej Czwórki z 2004 roku jest jednym z najlepszych, ale napisał on również serię S.H.I.E.L.D. (2014-2016), w której w zeszycie czwartym przedstawił nam Sue Richards, szpieginię TARCZY. W nowej miniserii Waid rozszerza ten jeden zeszyt, pokazując, jak długo Sue pracowała dla tej organizacji – na samym początku widzimy jedno z pierwszych zadań Sue, odbywające się dziesięć lat temu, kiedy Sue jeszcze nie była żoną Reeda.Rysunkami Mattia De Iulisa zachwyciłam się w serii Jessica Jones pisanej przez Kelly Thompson, dlatego widząc jego nazwisko przy solówce Sue, byłam bardzo zadowolona. Jego kreska pasuje do serii kobiecych, ponieważ ubrania na nich leżą tak, jak powinny, ich kształty są proporcjonalne i bardzo rzadko zdarza mu się narysować zbyt wypiętą pozę. Do wyglądu Sue De Iulisa dodał drobny szczegół – pieprzyk nad prawym kącikiem ust.Ten pierwszy zeszyt jest prawdziwie zeszytem wprowadzającym, bo czytamy o szpiegowskiej przeszłości Sue, poznajemy ludzi, z którymi współpracowała, zostaje nam pokazane, kim Sue jest teraz, a w końcu dowiadujemy się, co będzie główną fabułą miniserii. Nawet jako szpiegini Sue uznaje te same zasady, według których działa jako superbohaterka, ale może sobie na to pozwolić przez swoje moce. To właśnie dzięki nim tak dobrze odnajduje się w branży szpiegowskiej, nawet wtedy, kiedy dopiero zaczyna się uczyć używać ich w pełni, czyli nie tylko używa mocy niewidzialności, ale i wytwarzania pól siłowych. Również z tego powodu TARCZA pozwala jej udawać się na misje, mimo że Sue nie używa broni. Biorąc pod uwagę fakt, że od czasu pokazanej nam misji minęło około dziesięć lat, może to oznaczać, że w przyszłych zeszytach zobaczymy Sue używającą swojej mocy w kreatywny sposób, który będzie jej zastępował broń palną.Jako pierwszy zeszyt miniserii, Invisible Woman #1 spełnia swoje zadanie, wprowadzając czytelników nie tylko do fabuły samej serii, ale w krótki i zwięzły sposób pokazuje, kim obecnie jest Sue Richards i jak wygląda jej najbliższe otoczenie i relacje rodzinne. Waid chwalił się, że z łatwością powrócił do pisania tych postaci, a po tym zeszycie nie mogę się doczepić pisanej przez niego Sue. Czuję się jak najbardziej zachęcona do czytania kolejnych przygód szpiegini Sue.
Invisible Woman #1
Scenariusz: Mark Waid
Rysunki: Mattia De Iulis
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
14.07.2019
Niedługo minie rok od dnia, kiedy Fantastyczna Czwórka wróciła na półki sklepów komiksowych z nowymi zeszytami. Jedyne, co w tym czasie się wydarzyło, to bardzo przyspieszony ślub Bena i Alicji – przyspieszony, aby wbić się w konkretny, rocznicowy numer. Przyspieszony, bo powrót starej drużyny odbył się w tak zawrotnym tempie, że nie było czasu na emocjonalny bagaż Bena i (zwłaszcza) Johnny'ego. Wszystko zostało zapomniane i porzucone; więcej o tym pośpiechu pisałam tutaj.Cała historia z Doomem i Galactusem? To nie było niczym innym niż zgarnięciem tych istot z powrotem do światka Fantastycznej Czwórki, skoro już drużyna wróciła. Rodzinne sprawy, które dzieją się cały czas w tle i ostatnio są na pierwszym planie? W porządku, ale nie przez tyle zeszytów pod rząd. Wygląda na to, że dopiero od zeszytu 14 będzie jakakolwiek zmiana w tej monotonności – ale to samo myślałam odnośnie zapowiedzi 6 zeszytu.Nadzieja na ciekawe historie z osobami powiązanymi z Fantastyczną Czwórką dają trzy zapowiedziane tytuły:
Fantastic Four: 4 Yancy Street #1 (one-shot)
Future Foundation
Invisible Woman
Niestety – poza zapowiedzeniem tych tytułów, Marvel wcale ich nie promuje. Pierwszy zeszyt miniserii Invisible Woman wychodzi w drugim tygodniu lipca, ale Marvel nie kwapi się z reklamowaniem tego tytułu. Jest to dla mnie naprawdę niepojęte, biorąc pod uwagę, że scenarzystą tego komiksu jest Mark Waid, który pisał już Fantastyczną Czwórkę i jego seria zalicza się do jednych z najlepszych.Seria Future Foundation będzie pisana przez Jeremy'ego Whitleya, pisarza serii The Unstoppable Wasp, który na swoim twitterze odwala robotę za Marvela i promuje tę serię. Jest bardzo zadowolony z tego, że będzie pisał o dzieciach Reeda i Sue, więc dzieli się tą radością z fanami. Jednak poza Jeremym, Marvel o tej serii milczy.Na koniec one-shot 4 Yancy Street. O nim słyszę najmniej – o ile dwie poprzednie serie mam na radarze, bo obserwuję fanów Fantastycznej Czwórki, to o tym jednym komiksie jest bardzo cicho. Rozumiem, że cała energia fanów przechodzi w promowanie solowej serii Sue i powrotu fantastycznych dzieci, bo robię to samo, ale przez to razi w oczy brak jakiejkolwiek promocji od Marvela.Dlaczego brak reklamy tak boli?Wczoraj zobaczyłam, że niektóre osoby nie wiedziały nawet, że wychodzi solówka Sue. Jest to pierwszy komiks solo z nią, pisany przez znanego scenarzystę, który udowodnił, że potrafi Sue pisać, ale niektórzy nawet w ogóle nie wiedzą, że Marvel będzie wydawać taki komiks. A kiedy sprzedaż będzie niska, Marvel będzie miał wymówkę, żeby nie wydawać już więcej takich komiksów.W zamian za to, pewnie będą wydawać dziesiątą, dobrze promowaną serię ze Spider-Manem. (Nie, nie przeszkadza mi dziesięć serii ze Spider-Manem. Niech sobie na nich zarabiają, skoro mają parcie. Przeszkadza mi brak promocji innych komiksów).
28.06.2018
Pisałam już o queerkodowaniu Johnny'ego Storma, gdzie delikatnie poruszyłam temat queerbaitingu, ale bez konkretnego nazwania tego zjawiska, dlatego w tej notce chcę napisać więcej.Queerbaiting występuje wtedy, kiedy twórcy danego medium tworzą napięcie homoerotyczne między postaciami, dając im quasi romantyczną fabułę, ale bez żadnego zamiaru zrobienia z nich kanonicznej pary. Osoby queer wiedzą z pierwszej ręki, jak wygląda queerowy romans, a także nie zakładają automatycznie, że każdy, kto mówi, że jest hetero, naprawdę hetero jest lub pozostanie. Niektórzy twórcy robią to dla zabawy, bo nie wiedzą lepiej, ale zdecydowanie większa część queerbaitingu to chwyt marketingowy mający na celu przyciągnąć więcej fanów (głównie fanek, bo "rynek" slashu jest duży i głównie składa się z cis kobiet) do medium, a jednocześnie nie alienować heteronormatywnych odbiorców.Nie należy mylić queerbaitingu z cenzurowaniem queerowego związku ze względów niezależnych od twórców (np. praw czy uprzedzeń kraju, gdzie dane medium jest produkowane). Dobrymi przykładami ocenzurowanego związku queer są "Legenda Korry" czy anime "Yuri!!! On ICE" (o zachodnim odbiorze relacji Viktora i Yuuriego i nazywaniu jej queerbaitingiem, w porównaniu do japońskich fanów, którzy bez problemu odczytali romantyczny związek między tymi bohaterami, można poczytać w tym threadzie na twitterze [dostęp 31.05.2019]). Warto jednak zaznaczyć, że queerbaiting wynika z długiej cenzury mediów, które nie mogły wprost pokazać nic queerowego, a chciały jednoznacznie dać odbiorcom do zrozumienia, że coś jest na rzeczy.
Jak to ma się do Johnny'ego?Chcę przedstawić trzy związki Johnny'ego z mężczyznami, które w ostatnim czasie były queerbaitowane przez twórców.
Na początku trzeba wspomnieć o Dakenie, synu Wolverine'a. Ma około 70 lat, ale posiada czynnik regeneracyjny jak ojciec, przez co wygląda młodziej. Jego orientacja seksualna nie jest nigdzie na kartach komiksu nazwana, ale często widać go w łóżku zarówno z kobietami jak i mężczyznami. Jest mistrzem manipulacji; poza mocami ojca posiada jeszcze feromony, którymi może wpływać na emocje i reakcje innych.Właśnie od manipulacji zaczyna się jego związek z Fantastyczną Czwórką, gdzie jako członek Avengers Normana Osborna przebija nogę Johnny'ego strzałą Bullseye'a i zwala na niego za to winę. W solowej serii Dakena jego relacja z Johnnym i Fantastyczną Czwórką jest bardziej rozwijana, zwłaszcza na początku i końcu serii.Kilka lat po publikacji tego komiksu, jego współautorka napisała na twitterze:
Fan: Czy Johnny Storm i Daken spali ze sobą czy nie?
Marjorie: Słuchaj, spróbowaliby nie, skoro tak bardzo staraliśmy się stworzyć napięcie seksualne między nimi.
Czy to seksualne napięcie zostało w komiksie nazwane? Nie. Co dziwne, Daken wiele razy mówi do innych mężczyzn (Bena Grimma, Bullseye'a, Maca Gargana), że mają seksualne uczucia do niego czy innego mężczyzny, ale jedyne odniesienie do Johnny'ego z jego ust wygląda tak:
Ben: Mam cię. Daken: Przyznaj się. Podoba ci się to, że dotykasz moje ciało. Albo może po prostu chciałbyś, żeby zamiast mnie stał tu Human Torch.
Drugą osobą, o której trzeba wspomnieć w tym temacie, jest jeden z najlepszych przyjaciół Johnny'ego, Wyatt Wingfoot. Rdzenny Amerykanin z plemienia Keewazi, pochodzących z plemienia Komanczów. Jego ojciec był "największą gwiazdą olimpijskiego dziesięcioboju, jaką ten kraj kiedykolwiek miał!". Z Johnnym poznali się na studiach, gdzie byli współlokatorami w akademiku, ale był obecny podczas kilku przygód Fantastycznej Czwórki, jak na przykład ich pierwsza podróż do Wakandy.Pod koniec tego roku Wyatt uczestniczył nie tylko w wieczorze kawalerskim Bena Grimma, ale także był na jego ślubie, na którym Ben zażyczył sobie obecność tylko rodziny (Fantastic Four 2018 #5). Zapytany o to scenarzysta tego zeszytu, Dan Slott, odpowiedział w następujący sposób:
Fan: Mam pytanie. Wyatt był na ślubie. To znaczy, że jest jakoś częścią rodziny, prawda? W ich sercach.
Dan Slott: Może był parą Johnny'ego
Może nie raziłoby to tak bardzo, gdyby nie rozmowa, jaką Johnny wcześniej w tym zeszycie przeprowadzał z Benem. Tuż po wieczorze kawalerskim Johnny mówił Benowi, że jest wiecznym kawalerem, że nie wychodzą mu żadne związki, że nie może znaleźć miłości. Odpowiedź Bena brzmiała następująco:
Ben: Kiedy będziesz wiedział [że ta osoba jest tą jedyną] - a będziesz wiedział - zaryzykuj. Nie czekaj na silniejsze osłony. Bądź dzielny, Johnny Stormie. Bądź bardziej odważny niż ja.
Bądź dzielny, Johnny Stormie. Niby nic, ale każda osoba queer w tym momencie uniosła głowę w górę jak surykatka. A później jeszcze Slott napisał, że może Wyatt był parą Johnny'ego na tym ślubie. A później w zapowiedziach była wzmianka, że coś w życiu Johnny'ego się zmieni (nie zmieniło się nic, nie było żadnego odniesienia do tego zdania z zapowiedzi). Na dodatek w ostatnich zeszytach Fantastycznej Czwórki Wyatt cały czas jest obecny. Ale na temat odwagi Johnny'ego nadal nie ma nic.Drugim najlepszym przyjacielem Johnny'ego jest Peter Parker. Obaj byli nastolatkami, kiedy zyskali moce. Na samym początku niezbyt za sobą przepadali, ale mimo to mocno na siebie wpływali. To dzięki przemówieniu Johnny'ego w jego szkole Peter nie poddał się po przegranej walce z Doc Ockiem (Amazing Spider-Man 1963 #3). Johnny nie wierzył, że Spider-Man jest tchórzem uciekającym od walki, i spędził całą noc czekając za nim na Statui Wolności ([Amazing Spider-Man 1963 #17-18](https://www.marvel.com/comics/issue/6560/theamazingspider-man196317
@blank)). Później ich przyjaźń stała się tak mocna, że kiedy Johnny umarł, w swoim testamencie oddał swoje miejsce w drużynie Peterowi, "zostawiając mu" swoją rodzinę (Amazing Spider-Man 1999 #657).W ostatnim czasie serie Spider-Mana rozmnażają się jak grzyby po deszczu, dlatego aż dwóch autorów miało coś do powiedzenia w kwestii jego związku z Johnnym. Pierwszym z nich był Chip Zdarsky na swoim tumblrze, odpowiadając na manip fałszywego tweeta z jego imieniem:
Fałszywy tweet: Walić to, Johnny i Spider SĄ w sobie zakochani, a snajperzy w moim domu nie mogą mi ni
Chip Zdarsky: Ten tweet jest fałszywy, ale też prawdziwy pod wieloma względami
Do stworzenia tego fałszywego tweeta przyczynił się fakt, że w serii pisanej przez Zdarsky'ego, Peter Parker: The Spectacular Spider-Man, w pierwszej historii Johnny od samego początku miał dużą rolę.Podobna sytuacja miała miejsce w serii Friendly Neighborhood Spider-Man pisanej przez Toma Taylora, gdzie Johnny również się pojawił, chociaż jego rola była o wiele mniejsza. Podczas promowania na swoim twitterze kolejnego zeszytu serii, w odpowiedzi do Toma odezwał się inny scenarzysta, Anthony Oliveira, z pytaniem, czy Johnny i Peter się pocałują.
Wszystkie powyższe przykłady odnosiły się do twórców wyrażających swoje zdanie na temat relacji tych mężczyzn z Johnnym. Kolejny przykład teoretycznie również można pod to podciągnąć, ale jednocześnie jest to kanonicznie na kartach komiksu powiedziane, mimo że z ust Deadpoola w serii Spider-Man/Deadpool od Robbiego Thompsona, i to nie raz, tylko dwa:
Peter: Poczytaj mi bajkę i ułóż do snu, tato?
Johnny: Zamknij się.
Ben: Powiesz sieciogłowemu czy ja mam?
Wade: Załatwię to, Rock of Ages. Hej, czy mi się wydaje, czy między tymi dwoma coś jest?
[Spider-Man/Deadpool 2016 #32]
Wade: No proszę, Johnny Storm, drugi najlepszy przyjaciel Sieciaka.
Johnny: Co...?
Wade: Przeczytałem wszystkie wasze team-upy. Uwielbiam waszą... chemię.
Peter: Wade ma teorię, Johnny.
Johnny: O chemii między nami?
Peter: Gdyby to było takie łatwe.
[Spider-Man/Deadpool 2016 #49]
Na początku obecnej serii Fantastycznej Czwórki została nam obiecana przygoda Johnny'ego i Bobby'ego Drake'a, o której na razie nie słychać. Być może zostanie ona pokazana w jednej z wychodzących dodatkowych serii o FF, jednak o ile byłaby to naprawdę ciekawa możliwość do zaprzestania queerkodowania Johnny'ego i queerbaitowania jego fanów – przemiany podtekstu w tekst, o tyle ta przygoda ma się odbywać w przeszłości, więc raczej nie ma co na to liczyć.Więcej o queerbaitingu (z przykładami zarówno pary Johnny/Peter, jak i innych komiksowych oraz w większości serialowych) pisze Aldona Kobus w swoim artykule “Podtekst zamiast reprezentacji. Queerbaiting jako strategia sprzedaży”, który jest częścią antologii “Seriale w kontekście kulturowym. Dyskurs, konwencja, reprezentacja” wydanej w Olsztynie w 2017 roku. Tekst można pobrać za darmo pod tym linkiem.
31.05.2019
Z całej rodziny Rosomaków najbardziej lubię Dakena, ale słyszałam wiele dobrego o All-New Wolverine i z chęcią zabrałam się za tom pierwszy, aby poznać przygody Laury jako nowej Wolverine. Zaczynamy śledzić jej poczynania w momencie, kiedy po śmierci swojego ojca przyjęła nie tylko jego imię, ale również strój, całkowicie stając się jego zastępczynią. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli i cieszę się, że seria nie zawodzi w przedstawieniu Laury jako Wolverine.W tomie Cztery siostry zostaje nam przedstawiona historia klonów Laury. Ona sama została sklonowana, więc wie, że historia ich powstania nie może być tak czarno-biała, jak zostaje jej na początku przedstawiona. Poznajemy trzy klony Laury, w tym Gabby, o której głośno w Marvelu do tej pory. Wolverine zabiera siostry w podróż, aby odkryć więcej faktów związanych z ich istnieniem, dzięki czemu czytelnicy mogą szybko poznać samo miejsce Laury w obecnym statusie quo świata Marvela. Pojawiają się postacie z różnych części tego świata; ich camea są przeprowadzone płynnie i nie są wymuszone, więc nie odczuwa się tego jak listę, którą trzeba odhaczyć. Jest to naturalna kolejność, która buduje reputację nowej Wolverine w naszych oczach – czy też utwardza ją.Poznajemy też chłopaka Laury – Warrena – który jest obecny tylko w pierwszych zeszytach. Chcę porównać go trochę do tolkienowskich Orłów, chociaż nie pojawia się jako ostatnia deska ratunku, a wtedy, kiedy Wolverine potrzebuje, aby ją gdzieś podrzucić. Ich relacja jest jedynie wprowadzona w tym tomie, więc spodziewam się rozwinięcia ich wątku w kolejnych tomach.Cztery siostry pokazuje nam też, co Laura czuje, wykonując swoją robotę. Jak wiele od siebie wymaga i jak bardzo ze sobą walczy – bo wie, że jest najlepsza w tym, co robi, czyli w zabijaniu, ale niekoniecznie musi to robić. Nie chce tego robić i właśnie przez to zmaga się ze sobą i ze swoimi instynktami, przy okazji walcząc z takimi samymi instynktami u swoich klonów. To właśnie dzięki siostrom i wspieraniu ich, sama Laura otrzymuje pomoc, aby odkryć w sobie potrzebną jej siłę.Wspomniana wcześniej Gabby jest najmłodziej wyglądającą z sióstr i wydawać by się mogło, że najbardziej potrzebuje nauki, ale to nie ona sprawia Wolverine najwięcej problemów. Gabby wchłania wiedzę i mentorskie słowa Laury jak gąbka, nawet kiedy nie są one kierowane do niej samej. Przez to można błędnie pomyśleć, że tak naprawdę Gabby takiego ukierunkowania nie potrzebuje, bo już sama wszystko wie, ale kiedy przychodzi co do czego, to sama Gabby przyznaje, ile się nauczyła. Stąd wiemy, że takie mentorskie wsparcie było jej potrzebna i można się cieszyć, że Laura wzięła ją pod swoje skrzydła.Jako pierwszy tom serii, Cztery siostry znakomicie spełnia swoje zadanie. Nie tylko umiejętnie przedstawia nam postać Laury, tak aby nowi czytelnicy mogli się dowiedzieć, jaką jest postacią, a starzy fani nie poczuli się znużeni, ale też wprowadza samą Wolverine w nowe przygody, budując dla niej podłoże. W polskim tłumaczeniu wykonanym przez Weronikę Sztorc nie znalazłam błędów czy niezręcznych elementów, a jedyna trudność, na jaką się natknęłam, to czytanie “Wolverine” jako nazwy damskiej, bez odmian przez przypadki – tylko dlatego, że po prostu przywykłam do męskiej wersji Wolverine’a. Nie jest to oczywiście w żaden sposób wina tłumaczenia, tylko kwestia oduczenia się myślenia o Wolverinie tylko jako o facecie. Uważam, że seria All-New Wolverine zapowiada się naprawdę ciekawie i z wielką chęcią chwycę za kolejne tomy o Laurze.
All-New Wolverine tom 1 Cztery siostry
Scenarzysta: Tom Taylor
Ilustrator: David Lopez, David Navarrot
Tłumacz: Weronika Sztorc
Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
cena z okładki: 39,99 zł
liczba stron: 144
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
05.04.2019
Supersławna to piąty tom serii Ms. Marvel i pierwszy mający miejsce po wydarzeniach z Tajnych Wojen Hickmana. Jak wszystkie komiksy, które dzieją się po tym evencie, jego akcja zaczyna się osiem miesięcy po tym, jak świat się skończył – chociaż tak naprawdę nie do końca. Seria jest kontynuowana bez zmiany w numeracji tomów.W tym tomie dowiadujemy się, że Kamala ma nowe obowiązki jako Ms. Marvel, ponieważ stała się członkinią Avengers. Ale jednocześnie jej zachowanie jako siostry i przyjaciółki jest niedostateczne, bo przegapia wiele wydarzeń z życia rodziny i bliskich, o których w normalnej sytuacji dowiedziałaby się jako pierwsza i uczestniczyłaby w nich. Takie zaniedbanie wszystkiego dookoła przez Kamalę jest przedstawione – zgodnie z prawdą – jako przemęczenie, bo wzięła na siebie za dużo. Nowe problemy, które narastają na jej drodze – czy to takie, które są od niej niezależne, czy takie, na które sama wpłynęła – nie poprawiają jej sytuacji. W życiu dwóch z trzech najważniejszych dla niej mężczyzn – jej przyjaciela, Bruno, i brata, Aamira – następują zmiany, które są dla Kamali totalnym zaskoczeniem i z którymi musi sobie poradzić, a wcześniej wspomniane przemęczenie wpływa na jej decyzje. W jednej z sytuacji mających miejsce w tym tomie, Kamala porywczo reaguje bardzo nieprzyjemnie i obraźliwie na słowa Bruno, za co później przeprasza, ale ta scena dokładnie obrazuje to, jak bardzo Kamala nie jest sobą, bo dźwiga zbyt wielki ciężar.Wszystkie relacje między bohaterami są w tym tomie przedstawione z troską o to, aby nie obrazić żadnej mniejszości i to w sposób nienachalny. Widzimy prawdziwych ludzi z prawdziwymi problemami, których my w Polsce nie doświadczamy tak często (lub wcale), ale w Ameryce – a dokładniej w świecie Kamali – te problemy występują na porządku dziennym. Odczuwa je jako nastolatka, dziewczyna, muzułmanka, amerykanka pochodzenia pakistańskiego. Ale niektóre z tych problemów dotykają również nastolatek na naszym grajdołku, więc ten tom zdecydowanie może być również odniesieniem dla młodych Polek i pomóc tym, jak w zdrowy sposób przedstawia daną sytuację i niejako pokazuje, jak można ją rozwiązać lub podejść do niej pozytywnie.Poruszony zostaje tutaj również temat tego, jak Kamala jest postrzegana, zarówno jako superbohaterka, jak i ona sama. Wizerunek Ms. Marvel zostaje wykorzystany w sposób, z którego nie jest zadowolony nikt oprócz osób, które go użyły. Wizerunek Kamali jest niszczony przez nią samą, kiedy zaniedbuje szkołę, przyjaciół i superbohaterowanie, bo nie może być w trzech miejscach na raz.Dla mnie, jako osoby, która w takich historiach najbardziej lubi relacje między postaciami, przyziemne problemy zmieszane z tymi bardziej super, jak i bohaterów, którzy muszą się nauczyć, jak wybrnąć z danej sytuacji, ten tom jest jednym z lepszych w serii. Widać w nim, że Kamala nie jest jeszcze całkiem ukształtowaną bohaterką, a jej życie nie jest nudnym ciągiem tych samych wydarzeń. A polskie tłumaczenie Anny Tatarskiej nadal jest na naprawdę wysokim poziomie – dopasowane do serii i świata Kamali.
Ms. Marvel tom 5 Supersławna
Scenarzysta: G. Willow Wilson
Ilustrator: Adrian Alphona, Takeshi Miyazawa, Nico Leon
Tłumacz: Anna Tatarska
Typ oprawy: miękka
liczba stron: 144
cena z okładki: 39,99 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
05.04.2019
Wcześniej niż zwykle wyciekły zapowiedzi DC na maj, z których dowiadujemy się, że jest światełko w tunelu. Bendis nadal będzie pisał serie Superman oraz Action Comics, ale dostaniemy dwa nowe tytuły z rodziną Supermana: serię o Jimmym Olsenie od Matta Fractiona i Steve'a Liebera oraz serię o Lois Lane od Grega Rucki i Mike'a Perkinsa.
Superman: Leviathan Rising Special #1
An all-star roster of writers and artists highlight the new threat of Leviathan, but also tees up new ongoing series for Jimmy Olsen by writer Matt Fraction and artist Steve Leiber, and Lois Lane by writer Greg Rucka and artist Mike Perkins, coming in June. As Leviathan enacts a plan to take down Superman, it’s up to Lois, Jimmy, and the heroes of the DC Universe to rescue the Man of Steel.
Ta druga seria sprawia, że cieszę się niezmiernie, bo bardzo mocno trzymałam kciuki za to, że Greg Rucka kiedyś napisze albo solową serię o Lois, albo serię o Daily Planet w stylu Gotham Central.Dostaliśmy mały zwiastunik tej serii już wcześniej, na początku *Action Comics #1006,* jako notatka na biurku Trish Q:
Ale oczywiście nic nie zostało nigdzie potwierdzone, więc tak właściwie ten element dolał wtedy tylko oliwy do ognia, bo był jedynie przypuszczeniem, że może coś powstanie - może coś dla Black Label? - ale nic konkretnego na ten temat wtedy nie padło.Dzisiaj jednak wiemy na pewno, że od czerwca tego roku Rucka będzie zajmował się solową serią o Lois Lane. Biorąc pod uwagę jego podejście do tej postaci, jestem całkowicie spokojna i nie martwię się o jakość tej serii, nawet jeśli będzie musiał manewrować z tym, co dostanie od Bendisa.W jednym z wywiadów Rucka trafnie stwierdził, że "Jeśli postrzegamy Supermana jako osobę aspirującą, to [Lois] jest na swój sposób tym ideałem. Nie idealną kobietą, ale idealną istotą ludzką - taką, której działania pokazują, że możemy być najlepszymi wersjami siebie pomimo swoich najgorszych cech." W tym samym wywiadzie opisuje swoje podejście do Lois, stąd wiem, że doskonale uchwyci charakter tej postaci, bo doskonale ją rozumie.Oczywiście mam na to również dowody; kiedy Rucka był scenarzystą jednej z serii o Supermanie (w tomach: Superman: Unconventional Warfare, Superman: That Healing Touch, Superman: Ruin Revealed), wysłał Lois Lane jako dziennikarkę wojenną do Umec, wymyślonego kraju na Bliskim Wschodzie (Unnamed Middle Eastern Country). Jest to jeden z najlepszych wątków fabularnych z udziałem Lois.Nie tak dawno mogliśmy również przeczytać wywiad Lois Lane z Wonder Woman, który również napisał Rucka do Wonder Woman 75th Anniversary Special #1. Była to inna forma niż scenariusz komiksowy, a jednak bardzo dobrze sprawdziła się jako rozmowa między tymi dwoma kobietami.Pozostaje mi powiedzieć tylko tyle: nie mogę się doczekać!
18.02.2019
Garth Ennis nie jest pisarzem, którego scenariusze komiksowe mnie interesują. Jego styl kompletnie mi nie odpowiada, nie poruszają mnie też historie, które on chce przekazać czytelnikom. Dlatego przedzieranie się przez niektóre jego serie, aby znaleźć potrzebne do tego wpisu elementy, było dla mnie dość męczące, ale się udało.Powodem, dla którego w ogóle zabrałam się za prace Ennisa, był Superman. A dokładniej fakt, że Ennis bardzo dobrze rozumie Supermana i pokazuje to nawet wtedy, kiedy Superman mógłby zostać u niego zastąpiony lampą i fabuła nie zmieniłaby się przez to w żaden drastyczny sposób. Ale po kolei.
Pierwszym komiksem, w którym można poczytać o Supermanie pisanym przez Ennisa, jest Superman 80-Page Giant (1999) #1. To opublikowany pod koniec 1998 roku zbiór siedmiu krótkich historii o tytułowym superbohaterze, napisanych przez różnych scenarzystów. Jednym z nich jest Ennis, który w zaledwie dziesięciu stronach zawarł naprawdę porządną podstawę charakteru Supermana, pokazując, że wie, kim Clark jest i jak operuje jako superbohater.W historii pod tytułem "Jak być superbohaterem" poznajemy Supermana oczami jednego z bohaterów serii Hitman pisanej przez Ennisa. Nie do końca wiem, jak Sixpack jest ostatecznie przedstawiony w Hitmanie, ale tutaj jest (nie)zwykłym pijakiem, który zaczyna śnić o tym, że jest obrońcą Gotham i wybrał się do Metropolis. Spotyka tam Supermana, zaczynają rozmawiać i Człowiek ze Stali zgadza się na to, aby tego dnia razem zwalczali zło.Dalej następuje ciąg wydarzeń, podczas których Sixpack robi wszystko źle, więc Superman musi za nim latać i naprawiać jego błędy, jednocześnie tłumacząc mu, co robi nie tak i dlaczego. Jest to wręcz seria krótkich wykładów z ust Supermana, ale taka forma jak najbardziej sprawdza się w tym wypadku.Kiedy Sixpack wleciał do LexCorp Tower, aby pobić Luthora (który w tym momencie nic złowieszczego nie robił), Superman poleciał za nim i uratował Lexa. Musiał wyjaśniać Sixpackowi, że choć obaj wiedzą, że Luthor jest super-złoczyńcą, to nie mogą ot tak na niego napadać, bo powinni przestrzegać prawa.
Kiedy Sixpack chciał spalić całe więzienie na Stryker's Island, aby pozabijać przebywających tam więźniów, Superman znowu musiał interweniować i tłumaczyć mu, dlaczego zamordowanie kryminalistów nie jest właściwym rozwiązaniem.
I aby Sixpackowi pokazać, że to działa – że kryminaliści mogą być zrehabilitowani – Superman zabiera go do... Doomsdaya, który prowadzi grupę terapeutyczną dla ofiar brutalnych zbrodni. Absurdalność tego komiksu sięga w tym momencie szczytu, bo Człowiek ze Stali przedstawia Sixpackowi nowego, zreformowanego Doomsdaya w tym samym kadrze, gdzie ów złoczyńca zbiera z ulicy zęby, które Sixpack mu wybił.Na przestrzeni tych dziesięciu stron mamy kontakt z Supermanem Ennisa poprzez to, jak reaguje na Sixpacka, który nie jest w żaden sposób osobą, jaką powinno się podawać za wzór do naśladowania. Człowiek ze Stali jest tutaj po to, aby nauczyć go, jak być superbohaterem – stąd tytuł tej historii, ale także forma tej nauki. Jest to latanie za Sixpackiem, aby powstrzymać go przed popełnieniem błędu, od którego nie ma odwrotu, przy okazji ucząc go, jak powinien się zachowywać jako superbohater taki, jak Superman.Garth Ennis rozpisał w tej historii szkielet moralny Supermana, całkowitą podstawę, na której powinno się budować wszystkie inne historie z tym superbohaterem, kiedy walczy ze złoczyńcami. Niby jest to coś, co jest logiczne i każdy rozumie, ale przez formę, jaką Ennis wybrał, widzimy nie tylko wypisanie w punktach, jak Superman postępuje z kryminalistami, ale także jego reakcję na osobę, która ma dobre intencje – chce być superbohaterem – ale podchodzi do tego z całkowicie innym stanem umysłu, jaki powinien mieć każdy superbohater.
Drugi komiks z Supermanem pisany przez Ennisa to Hitman #34, który na rynku pojawił się tydzień po wyjściu "Jak być superbohaterem". Ten zeszyt otrzymał nagrodę Eisnera.Tommy Monaghan, tytułowy Hitman, znajduje się na dachu w Gotham, kiedy Człowiek ze Stali decyduje się wylądować obok. Tommy jest fanem Supermana; pyta go o zgodę, czy może zapalić i nie chce przy nim przeklinać; jest chętny, aby z nim porozmawiać, ale też zachowuje się, jakby nie chciał zabierać mu czasu. Okazuje się, że Clark akurat potrzebuje kogoś, kto nie jest superbohaterem, a komu może się wygadać. Dosłownie. Rozmawiał już z Batmanem – dlatego w ogóle był w Gotham – ale sposób, w jaki Batman radzi sobie z problemami i smutkiem nie jest sposobem, który dla niego działa. Tommy stwierdza, że gdyby nie Superman, to przynajmniej dwanaście razy już by nie żył, więc z wdzięczności może go chociaż wysłuchać.Superman otwiera się przed Tommym, opowiadając mu o swojej ostatniej misji ratunkowej, która prawie stuprocentowo zakończyła się sukcesem. Słowo-klucz: prawie. Właśnie to prawie męczy Clarka i dlatego nie jest zadowolony, gdyż nie udało mu się uratować wszystkich astronautów, którzy wybierali się na Marsa.Ennis po raz kolejny zagłębia się w sedno postaci Supermana, ale tym razem zwraca uwagę na to, jak inni postrzegają Człowieka ze Stali, a także kim tak naprawdę on jest: jak operuje i jakim jest superbohaterem – ale i człowiekiem.
Aby móc uratować astronautów, Clark musi ręcznie zamknąć reaktor, aby nie wybuchł, dając ekipie szansę na ucieczkę. Powiedziano mu, że dowódca wyprawy próbował powstrzymać wybuch, ale zginął, więc Supermanowi pozostaje uratować resztę załogi. Jak się jednak w ostatniej chwili okazuje – dowódca żyje, tylko utknął bez możliwości kontaktu, więc Człowiek ze Stali doskonale zdaje sobie sprawę, że jego ratunek nie ma szans na powodzenie.
To, że Clark nie zdołał uratować jednego człowieka, bardzo na nim ciąży: "Będę o tym myśleć do śmierci". Tak mocno to się na nim odbiło, ponieważ ludzie postrzegają Supermana jako osobę, która wszystko załatwi, wszystko naprawi. Clark próbuje być taką osobą, ale nie jest wszechmocny i nie wszystko mu wychodzi.
O ile w poprzednim komiksie z Supermanem, który Ennis pisał, mogliśmy zapoznać się z tym, czym ten superbohater się kieruje, tak tutaj Ennis nam pokazuje, jak Clark reaguje na porażkę – a także czym dla niego jest ta porażka. Uratował pozostałych astronautów, ale to jedno życie, które dostrzegł w ostatniej chwili i do którego nie zdążył dotrzeć, ciąży mu najbardziej. A jest tak, ponieważ Superman doskonale wie, że ludzie mają wobec niego wymagania, którym on chce sprostać, aby mieli nadzieję i wiedzieli, że nawet w najbardziej mrocznej sytuacji jest szansa na ratunek. Jednocześnie obawia się tych wymagań, bo chce im sprostać, ale doskonale wie, że może jedynie próbować i nigdy nie będzie miał stuprocentowej pewności, że mu się to uda. W tym wypadku to się nie udało i boleśnie ciąży to na sumieniu Clarka.Widzimy tutaj jedną z obaw Człowieka ze Stali, która kieruje nim równie silnie, co jego moralny kompas pokazany w historii z zeszytu Superman 80-Page Giant #1. Ennis buduje na szkielecie, który stworzył, pokazując nam kolejną podstawę osobowości Clarka i tego, co czyni go Super- ale i po prostu -manem.Z ust Tommy'ego padają również słowa, które opisują Człowieka ze Stali w taki sposób, w jaki ta postać myśli o sobie. Tommy powiedział na głos to, kim Clark chciałby po prostu być.
Zostawianie swojej przeszłości za sobą pasuje do tego kontekstu – bo doskonale wiemy, że Clarkowi tak naprawdę nadal zależy na swoim dziedzictwie. Nauczył się języka i poznał religię świata swoich biologicznych przodków. Jednak nie pokazuje tego publicznie, więc taka osoba jak Tommy nie zna tych szczegółów, bo na co dzień widzi Supermana po prostu jako superbohatera ratującego życia, a nie studiującego kryształy i uczącego się o martwej planecie.Słowa "Jestem Amerykaninem" również wiele ze sobą niosą. Nie chodzi tutaj o przynależność do Stanów Zjednoczonych Ameryki, o samo obywatelstwo. Chodzi o ten tygiel narodów, w który Clark się wmieszał. Jest to kwestia przyznania, że pochodzi z obcej kultury, ale teraz jest w Stanach, gdzie decyduje się na asymilację i zostanie przede wszystkim Amerykaninem. Jest to część amerykańskiego snu z powiedzenia "Prawda, sprawiedliwość i amerykański sen", gdzie nie chodzi o to, jaka Ameryka jest, ale jaka może być, jeśli osiągnie swój pełny potencjał.
Prawie dziesięć lat później, w 2007 roku, Garth Ennis napisał crossover JLA/Hitman, dwuzeszytową historię o przygodzie Tommy'ego w Watchtower na księżycu.Kiedy Tommy zostaje sprowadzony do Ligii, Batman nie jest pozytywnie do niego nastawiony – nie tylko dlatego, że Tommy w przeszłości zwymiotował na niego, ale przez wykonywaną przez niego profesję. Gdy dowiaduje się, że Kyle Rayner przez chwilę współpracował z Tommym, Batman zaczyna prawić mu wywód o braku moralności Hitmana; ten wywód zostaje przerwany, kiedy pojawia się Superman i wita z Tommym jak ze starym znajomym. Dopiero wtedy Clark dowiaduje się od Batmana, że Tommy jest zabójcą i że siedział na dachu podczas ich ostatniego spotkania, bo stamtąd mógł trafnie zabić swój cel.W tym komiksie Ennis po raz kolejny wwierca się w postać Supermana, do jego podstaw, ale nie tylko. Teoretycznie jest to pierwszy raz, kiedy Ennis oprócz Supermana pisze również Clarka, chociaż nie do końca – Clark jest tu tylko po to, aby nadać komuś rolę narratora, aby móc przedstawić wydarzenia osobie trzeciej; jest dziennikarzem, który udziela wywiadu komuś innemu – aby nie nazwać tego spowiedzią.Pierwszym elementem, za który Ennis się chwyta, jest jestestwo Supermana. W bardzo prosty i krótki sposób podsumowuje to, kim Człowiek ze Stali jest, a kim nie jest. Pokazuje nam to jego własnymi słowami:
Krótkie, treściwe przesłanie, będące kolejną podstawową częścią postaci Supermana. Niektórzy scenarzyści uważają, że Superman byłby posłusznym żołnierzem i pracowałby dla rządu, ale tak nie jest. Człowiek ze Stali walczy za ludzi, a nie na rozkaz. Zdaje sobie sprawę, że będąc na posługi jednego rządu, wyrządziłby więcej zła niż dobra.W tym komiksie Ennis zawarł też piękne słowa, poprzez które pokazuje, jak Clark patrzy na Ziemię – podziwia ją jak piękny klejnot, ale jest to podziw wynikający z jego miłości do tego miejsca, a nie bezosobowej obserwacji pięknego przedmiotu. Przywiązanie Clarka do Ziemi jest powodem, dla którego ochrania ludzkość i stara się zapewnić jej jak najwięcej możliwości do rozwoju.
Ostatnim elementem, który można odczytać z tego komiksu, jest podejście Ennisa do superbohaterów w porównaniu z bardziej ludzkimi bohaterami. Kiedy Liga była pozbawiona mocy, Tommy uratował świat, ale robiąc to, zamordował kilka osób. Ennis postawił przed czytelnikami sytuację, w której nie ma superbohatera do pomocy, gdzie zwykły człowiek musi podjąć decyzję, aby ratować ludzkość. Decyzją Tommy'ego jest zabicie najeźdźców, bo nie widzi innego rozwiązania. Wyjaśnienie jego zachowania poznajemy poprzez Clarka, dzięki czemu dowiadujemy się, jak on sam to postrzega:
Drugą częścią postrzegania superbohaterów przez Ennisa są poniższe kadry, gdzie przedstawia swoje własne zdanie, wykorzystując Tommy'ego:
"Według mnie Superman jest w porządku" – najlepsze zdanie, które opisuje podejście Gartha Ennisa do superbohaterów, napisane przez niego samego. Ennis zaczął czytać komiksy superbohaterskie jako nastolatek i były już wtedy dla niego zbyt dziecinne. Ale nie Superman.
Widać to szczególnie mocno w komiksie All-Star Section Eight z 2015 roku, gdzie w każdym zeszycie spotykamy superbohatera, z którego Ennis w różny sposób się wyśmiewa.Batman jest karykaturą samego siebie, dostaje mandat od czarnoskórej policjantki za zaparkowanie batmobilu w niedozwolonym miejscu i jest nazwany rasistą; hiperbolicznie przeżywa te dwa przypadki. Wonder Woman dostaje młotem w głowę i jej zachowanie zmienia się w trzpiotkę. J'onn nachodzi jednego z bohaterów komiksu molestującego seksualnie drugą osobę, która ma wnętrzności na wierzchu, i ucieka straumatyzowany.Aż docieramy do Supermana, który jako jedyny chce wysłuchać głównego bohatera – wspomnianego już Sixpacka – i zabiera go do swojej Fortecy Samotności. Dopiero tam Sixpack dochodzi do wniosku, że chyba superbohaterowie nie istnieją i sam ich sobie wymyślił w swoim pijackim stanie umysłu – bo ile razy widzieliśmy, jak Batman zaprowadza Jokera do Arkham? Ile razy dzieje się wciąż i wciąż to samo? Człowiek ze Stali ani tego nie neguje, ani tego nie potwierdza, tylko pyta go, czy wie, że w niektórych kulturach wierzyło się, że bóg wyśnił istnienie świata i kiedy się obudzi, wszystko zniknie. Dodaje, że może wszyscy powinni być Sixpackowi wdzięczni za to, że wyśnił ich w ten sposób.To właśnie w tym komiksie Superman jest łatwo zastępowalną lampą wspomnianą na początku. Istnieje tu tylko po to, aby Sixpack mógł sam, na spokojnie, dojść do pewnych wniosków, ogarnąć swoje życie i zastanowić się nad tym, co się dookoła dzieje. Ennis używa Supermana jako uspokajającej obecności – i czy nie taki właśnie powinien być Człowiek ze Stali? Ktoś, dzięki komu ludzie mogą spać spokojnie? Fakt, że tym razem Ennis pisał Supermana z New 52 (w Polsce: Nowe DC Comics), którego historia znacząco różniła się od historii Człowieka ze Stali sprzed New 52, tylko potwierdził to, że szkielet postaci Supermana Ennis ma w małym palcu.
Garth Ennis pisał tego superbohatera tylko kilka razy, nigdy nie w jego solowej serii, ale za każdym razem trafiał w jego sedno. Nigdy nie skupił się na nim jako na Clarku Kencie, wykorzystywał tylko superbohaterską część jego osoby, a mimo to nie czuć, jakby Ennis zamknął Clarka w szufladce "Superman jest prawdziwy, a Clark Kent jest maską". Clark jest sercem Supermana, jego człowieczeństwem, a to właśnie widać w komiksach Ennisa.Z jednej strony chciałabym zobaczyć, jak Ennis poradziłby sobie pisząc solową serię Supermana, z drugiej wiem, że jego niechęć do innych superbohaterów mogłaby bardzo negatywnie wpłynąć na gościnnie pojawiające się inne postacie. Na dodatek nie mam pewności, jak zostałyby potraktowane osoby z serii Supermana, które nie są superbohaterami – Lois, pracownicy Daily Planet. Mimo to, wolałabym chociaż jedną miniserię o Supermanie od Ennisa z DC Dark Label, niż planowany pod tym imprintem Superman: Year One od Franka Millera.
30.01.2019
W ślubnym zeszycie serii Fantastycznej Czwórki, oprócz samej ceremonii zaślubin, mogliśmy również przeczytać o wieczorze kawalerskim Bena. W poście jednak skupię się najbardziej na momencie tuż przed, zanim grupa podzieliła się na gości Bena i gości Alicii – a dokładniej reakcja Johnny'ego na kobiety w otoczeniu Alicii.
Hm. Umawiałem się z nią. Ożeniłem się z skrullem udającym ją. Umawiałem się z nią. Podrywałem ją.
Czy wiesz, że...
Slott w tym zeszycie naprawia nieco niedomówienie z Fantastic Four Wedding Special, gdzie w historii Gail Simone zostało błędnie powiedziane, że wszystkie z tych kobiet są byłymi Johnny'ego... przez niego samego.
Tyle byłych dziewczyn... Aż tyle..
Tylko właśnie Johnny nigdy z She-Hulk nie był w związku. Jedyny moment, w którym Johnny "podrywał" Jen w komiksach, których nie napisał Slott, to Fantastic Four #275:
Mamy tutaj Johnny'ego, który pokazuje Shulkie magazyn ze zdjęciami, na których jest Jen opalająca się bez stanika na dachu. Jednak kiedy zdjęcia szły do druku, graficy nie wiedzieli, że Jen jest zielona i te zdjęcia są prawidłowe, dlatego usunęli tę zieleń – i Shulkie się cieszy, że nawet nie można poznać, że to ona. Johnny wtedy żartuje, że chce ten magazyn z powrotem, bo ma w pokoju okulary z zielonymi szkłami, na co Jen zaczyna go gonić i domagać się, aby oddał jej gazetę.W tym okresie komiksowym Shulkie umawiała się z Wyattem Wingfootem, najlepszym przyjacielem Johnny'ego, a sam Johnny właśnie przespał się z Alicią Masters, a dokładniej z udającym ją skrullem. Ben został w kosmosie, a Jen zajęła jego miejsce – i ta scena o wiele bardziej przypomina żartowanie sobie z Jen tak, jak Johnny żartowałby sobie z Bena, co robił cały czas, kiedy Ben był w drużynie, a sam "podryw" jest właśnie tym żartem.Nie przypominam sobie, aby w jakichkolwiek innych komiksach Johnny podrywał Jen, aż do komiksu napisanego przez Slotta. W zeszycie Spider-Man/The Human Torch #4 do Johnny'ego przebranego za Spider-Mana przychodzi Jen... przebrana za seksowną, francuską pokojówkę.
Johnny proponuje Jen, aby odpuścili sobie przebieraną imprezę (stąd te stroje, oczywiście) i zamiast tego zostali razem w mieszkaniu, we dwójkę, z winem... ale Shulkie zdecydowanie mu odmawia i wychodzi.Jest to bardzo krótki moment, zajmujący dwie strony, ale Slott mimo to zdecydował się wspomnieć o nim w ślubnym zeszycie, a Simone także zwróciła na to uwagę – lub dostała takie wytyczne. Co może zastanawiać, dlaczego dwa razy pokazuje się czytelnikowi, że Johnny umawiał się z tymi kobietami i z żadną mu nie wyszło. O ile w Fantastic Four Wedding Special jest to humorystyczna wstawka, o tyle w Fantastic Four (2018) #5 powraca to pod koniec historii z wieczorem kawalerskim, gdzie Johnny i Ben rozmawiają ze sobą i Johnny mówi ze smutkiem, że jest "wiecznym kawalerem".Ben odpowiada mu, aby był odważny. Co z tego wyjdzie? Być może nic, a być może zobaczymy w zeszycie Fantastic Four (2018) #7, gdzie zapowiedziano, że "w życiu Ludzkiej Pochodni nastąpi coś nowego i dziwnego".
03.01.2019
Pod koniec marca tego roku Marvel zapowiedział powrót Fantastycznej Czwórki. Seria z przygodami całego zespołu nie wychodziła od czasów Tajnych Wojen z 2015 roku. Mało kto mógł więc przypuszczać, że 2018 zakończy się w dodatku tak dużym wydarzeniem w życiu Fantastycznej Czwórki jak ślub Bena i Alicii. Ponieważ w tym roku dwa komiksowe śluby nie doszły do skutku (jeden u Marvela, drugi u DC), bardzo wyraźnie podkreślano, że Benowi i Alicii na pewno się to uda. O przygotowaniach do niego i o samym ślubie można przeczytać w wydanym właśnie Fantastic Four (2018) #5.Alicia pojawiła się już w Fantastic Four #8 z 1962 roku i od tego czasu była główną dziewczyną Bena. Raz się schodzili, raz rozchodzili, ale zawsze znajdowali się na nowo. Slott przyznał, że już ponad dekadę temu – kiedy pisał serię Thing – chciał, aby Ben i Alicia się pobrali, ale edytor Tom Brevoort nie pozwolił mu na to, wyjaśniając, że takie duże wydarzenie musi się odbyć w głównym tytule o Fantastycznej Czwórce. Dlatego pierwszą rzeczą, którą Slott zapragnął zrobić, gdy tylko przejął ten tytuł, było właśnie ożenienienie Bena z Alicią.Na łamach ślubnego zeszytu mieszczą się trzy historie, każda z własnym rysownikiem. Nie są jednak to trzy osobne części – każda z nich wpleciona jest w ciąg wydarzeń i razem tworzą jedną spójną opowieść podzieloną na akty. Rysowaniem wprowadzenia do pierwszego aktu oraz przejścia z pierwszego na drugi zajmował się Aaron Kuder, który jest również rysownikiem aktu trzeciego. Będzie on w przyszłości współpracował z Danem Slottem nad kolejnym wątkiem fabularnym w tej serii – skupiającym się na Doomie i Galactusie – więc było to również zapoznanie czytelników z jego stylem. Rysowanie wnętrz lub maszynerii wychodzi mu bardzo dobrze, więc będzie pasował do zapowiedzianej historii o wspomnianej dwójce – jednego z wachlarzem kosmicznych urządzeń, drugiego z powrotem w swojej zbroi.
Kolejnym rysownikiem zeszytu jest Michael Allred. Dostał on za zadanie między innymi odwzorowanie paru historii z przeszłości drużyny: ich słynnego, nieudanego lotu w kosmos oraz skróconej wersji zapoznania Alicii. Wychodzi mu to naprawdę dobrze, bo jego strony nie są zwykłym przerysowywaniem starych paneli w nowym stylu, ale Allred dodaje im osobistego smaczku. Trzecim, ostatnim rysownikiem jest Adam Hughes, który narysował wieczór kawalerski Bena. Jego kreska wręcz idealnie pasuje do tej imprezowej części zeszytu. Mocne, grube kontury pozwalają czytelnikom odnaleźć się w tłumie postaci, który przy takich okazjach jest nieunikniony.Jak wspomniałam wcześniej, fabuła całego zeszytu nie dzieli się na osobne części i jest spójna dzięki parustronnym łącznikom. Jest to zeszyt wyraźnie skupiający się na ulubieńcu Slotta, Benie, ale nie można mieć mu tego za złe, skoro jest to ślub Stwora. Trochę przykro, że o ile mamy historię z Sue i Benem oraz Johnnym i Benem, to nie ma niczego takiego z relacją Reeda i Bena, mimo że są najlepszymi przyjaciółmi od czasów studiów. Ale po kolei.Wspomniany pierwszy lot Fantastycznej Czwórki został przez Slotta również przepisany i dodał on do niego o wiele większą otoczkę historii, niż dostaliśmy wcześniej. Zrobił to trochę po to, aby ją uwspółcześnić (zwłaszcza rolę Johnny’ego), a trochę po to, aby zwyczajnie pasowało mu do wymyślonej przez niego fabuły. Inne wersje tych wydarzeń skupiały się na poczuciu winy Reeda, teraz mamy z kolei punkt widzenia Sue i jej podejście do Bena. To jej własne poczucie winy, którego przyczynę poznajemy zarówno poprzez dodany przez Slotta fragment historii, ale też fakt, że to Sue nazwała Bena Stworem, a on przyjął to imię jako swoje – Stan i Jack użyli tego wątku już w pierwszym zeszycie Fantastic Four.Slott dopisuje historię pierwszych randek Bena i Alicii, robiąc z Sue swatkę, kompletnie zapominając o tym, że Waid w swojej serii Fantastic Four z 2004 roku wykorzystał już pierwszą randkę tych dwojga, aby pokazać, jak Johnny pomagał Benowi i podpowiadał mu, co ma robić. Niby były to tylko dwie strony, ale mniej więcej tyle samo zajmował moment, kiedy Johnny podrywał She-Hulk w miniserii Slotta Spider-Man/The Human Torch, ale Slott musiał o tym wspomnieć w tym zeszycie. To najwyraźniej pokazuje, że Slott ma swoją konkretną wizję Fantastycznej Czwórki i tylko jej się trzyma, nie biorąc pod uwagę innych scenarzystów lub biorąc od nich bardzo mało. Widzieliśmy to już wcześniej, kiedy zamiótł całą Future Foundation pod dywan, aby nie musieć uwzględniać jej członków w swoich historiach, czy kiedy wcale nie wziął pod uwagę stanu psychicznego Johnny’ego – który miał skłonności samobójcze w serii Marvel 2-in-One pisanej przez Chipa Zdarsky’ego tuż przed powrotem Fantastic Four.Mocno widać to też w sposobie, w jaki Slott pisze Reeda. W Fantastic Four (2018) #5 zamiarem Slotta musiało być przedstawienie Reeda jako uosobienie powiedzenia “cel uświęca środki”, jednak po lekturze tego zeszytu nie odczułam wcale, aby cel był tego wart. Reed nie ma czasu dla Bena, nawet nie odbiera od niego telefonu, zrzuca przygotowanie wieczoru kawalerskiego na Johnny’ego na ostatnią chwilę, a także nie zwraca uwagi na prośby Bena, aby cały ślub był dyskretny i niepozorny. Owszem, rzecz, którą przygotował – warto zaznaczyć, że nie przygotowywał jej przez cały zeszyt, więc miał czas, ale po prostu zdecydował się zająć innymi rzeczami niż rodziną – pomogła na samym końcu, ale nie była warta tego, w jaki sposób się zachowywał. Co gorsze, nawet we wspomnieniach Reed zachowuje się jak buc. Pod koniec zeszytu wszystko zostaje mu wybaczone przez sam fakt, że w końcu pojawił się gdzieś poza swoim laboratorium, ale takie rozwiązanie kompletnie nie ma sensu i jest płytkie. Nie ma sensu, bo gdyby Reed naprawdę tak się zachowywał, Sue by z nim nie została. Nikt nie mógłby go pokochać czy się z nim zaprzyjaźnić. To płytkie, bo Slott idzie na łatwiznę i nawet nie myśli o tym, że taki Reed nikogo by przy sobie nie zatrzymał, tylko zakłada, że skoro (według jego odbioru serii) przez ponad 50 lat tak było, to cokolwiek Reed zrobi, nikt go nie zostawi. Jakby do Slotta nie dotarło, że skoro rodzina nadal z Reedem jest, to znaczy, że Reed nie zachowuje się jak buc. I od wielu lat pisarze Fantastycznej Czwórki podkreślali, że dla Reeda najważniejsza jest rodzina. U Slotta tego nie ma, a w tym zeszycie widać to po tym, że Reed i Ben nie dostali swojej osobnej historii, bo Reed był zajęty.Przechodząc dalej: wieczór kawalerski jest napisany w pozytywny sposób, ze zwróceniem uwagi na to, że Johnny bardzo dobrze zna Bena i wie, jak zaplanować dla niego imprezę. Gorzej z samym przygotowaniem i wykonaniem tego planu, gdyż Johnny mimo dobrych intencji miał za mało czasu, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik, jednak Ben i tak docenia jego wysiłki. Ta historia jest zdecydowanie moją ulubioną. Jest w niej trochę chaosu, ale nie na tyle, aby się zgubić. Pojawia się kilku bohaterów mniej lub bardziej związanych z Benem, chociaż Slott skupił się na tych bardziej znanych szerszej publice. Mamy ciąg wydarzeń, który w teorii mógłby wypalić, ale jak to bywa, wszystko się sypie. Zaskoczyły mnie niektóre wtrącenia, gdzie uwaga została skupiona na Johnnym i jego odczuciach, bo były one nadzwyczaj trafne. Obowiązkowa gra w pokera odbyła się z dodatkowym (rozbieranym) smaczkiem. Ogólnie nie można uznać tego wieczoru kawalerskiego za udany, ale relacje Bena i Johnny’ego są oddane w bardzo trafny sposób.Sam ślub był, jak zostało wspomniane wcześniej, dyskretny – najbliższa rodzina i bez kostiumów. A najbliższa rodzina oznacza znaną i wciąż wspominaną przez Bena ciotkę Petunię. John Byrne zrobił z nią coś, co bardzo uwielbiał robić, czyli pokazał ją jako młodą kobietę w związku ze starszym mężczyzną, ale w Fantastic Four (2018) #5 widzimy ją już jednak jako starszą, siwą kobietę, więc ta zmiana jest bardzo na plus. Sama ceremonia oczywiście odbywa się pod chupą, ślubu udziela ten sam rabin, który był na bar micwie Bena, a Benowi udaje się zdeptać szklankę. Tak, jak obiecano, ślub dochodzi do skutku.W serii Fantastic Four było już parę ślubów – Reeda i Sue, Johnny’ego i skrulla podającego się się za Alicię – Ben i prawdziwa Alicia zasłużyli na swój. Zeszyt Fantastic Four (2018) #5 jest mieszanką rzeczy pozytywnych i przyjemnych z niemiłymi i nieprzemyślanymi, ale jedynym prawdziwie rażącym elementem jest to, jak Slott traktuje Reeda, a przez to – jak sam Reed traktuje swoich bliskich. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że Reeda za dużo w tym zeszycie nie ma, więc nie ma jak razić przez większość historii. Jako ślubny zeszyt spełnia swoje zadanie, przygotowując czytelników do ceremonii i kończąc się – w tym wypadku – na samym ślubie. Bardzo skupia się na części Bena, a mało w nim samej Alicii, jednak jest to zapewne podyktowane faktem, że zeszyt Fantastic Four Wedding Special był w dużej mierze właśnie o niej.Oprócz tego, że ten zeszyt zawiera ponad dwa razy więcej stron, to sposób, w jaki jest napisany, nie sprawia, że jest osobnym, wyjętym z historii wątkiem. Łączy się on nierozerwalnie zarówno z wcześniejszymi zeszytami jak i tymi, które nastąpią po nim. Nie nazwałabym go jakimś szczególnie ważnym zeszytem ani nie poleciłabym jako lekturę obowiązkową dla fanów ogólnie Marvela, a fani Fantastic Four nie ominą go i tak. Można za to mieć nadzieję, że Fantastic Four #5 jest ostatnim zeszytem, który układa wszystko po slottowemu z przyspieszoną fabułą.
Fantastic Four (2018) #5
Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Aaron Kuder, Michael Allred, Adam Hughes
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Avalonowi.
29.12.2018
Najśmieszniejszą i jednocześnie najsmutniejszą rzeczą w komiksach z zeszłego tygodnia jest to, jak szybko Fantastyczna Czwórka znowu stała się drużyną po tym, jak po Tajnych Wojnach Reed i Sue zabrali dzieci aby naprawiać kosmos, a Bena i Johnny’ego zostawili na Ziemi. Fantastic Four (2018) #3 jest fajną, przyjemną historią o powrocie tej drużyny, ale całkowicie tuszuje to, jak bardzo Ben i zwłaszcza Johnny cierpieli przez tę separację.W kilku seriach było pokazane, co się działo z Johnnym i Benem po tym, jak Reed i Sue zniknęli bez wyjaśnienia z dzieciakami z Future Foundation – głównymi były Guardians of the Galaxy, Uncanny Avengers, Infamous Iron Man. Potem pojawiła się seria Marvel 2-in-One, w której Chip Zdarsky pokazał nam, że przez to rozstanie z rodziną Johnny miał nawet tendencje samobójcze i obaj z Benem byli zdesperowani, co kompletnie jest pominięte w trzecim zeszycie Fantastycznej Czwórki. Wygląda na to, że tylko ostatnie dwa zeszyty 2-in-One omówią temat tego, jak bardzo zniknięcie ich rodziny poruszyło Bena i Johnny'ego, a w głównej serii będą już same uśmiechy i kompletne machnięcie ręką na to, jak bardzo połowa oryginalnej drużyny została skrzywdzona.
Chciałabym zobaczyć, jak Slott pracuje na to, aby F4 stała się znowu rodziną, a nie po prostu wrzuca ich razem do jednego zeszytu i tyle wystarcza, aby wszystko zostało wybaczone i zapomniane. Nawet te dwa zeszyty 2-in-One nie są wystarczające, bo #11 opisywał tylko Bena i Reeda – zwalając całą winę na tego drugiego, aby jakoś wyjaśnić małostkowość wydawcy i jego decyzję o zaprzestaniu wydawania serii Fantastycznej Czwórki – a #12 będzie skupiał się na Sue i Johnnym. To oznacza, że nie zobaczymy ani Bena z Sue, ani Johnny'ego z Reedem, jakby nie było to już potrzebne.Szczęśliwe połączenie drużyny wydaje się niezasłużone, nawet biorąc pod uwagę tylko tę serię – w pierwszym zeszycie zostało pokazane, jak Johnny płakał z frustracji i bólu po swojej rodzinie, ale wystarczyło, aby się w ogóle pojawili, i nagle był całkiem stabilny mentalnie, jakby rodzina nie opuściła go na kilka miesięcy/lat.Jest to element, który przeszkadza mi w pełnym cieszeniu się serią od Slotta.
21.11.2018
Post zawiera spoilery do Action Comics #1004.Kiedy ostatni raz pisałam o Lois Lane w rękach Bendisa, zwróciłam uwagę tylko na jedną rzecz, której się obawiałam: że Lois dostanie super-moce. Jak się jednak okazało, powinnam obawiać się o całą przyszłość Lois, a nie tylko jeden jej aspekt, ale chciałam wierzyć, że praca Bendisa nad Supermanem i jego rodziną będzie tą częścią jego pisarskiej historii, która mu wychodzi dobrze. Chciałam wierzyć, że DC nie odda wszystkich tytułów z Supermanem człowiekowi, który nie jest dobrze zaznajomiony z superfamily i który nie ma planu na rozwinięcie tej rodziny w sposób zgodny z jej historią i z osobowościami jej członków.
Co najpierw robi Bendis? Rozdziela rodzinę.To, że Jon został odsunięty, przyjęłam lżej niż odsunięcie Lois. Od początku pojawienia się Jona spodziewałam się, że dzieciak nie wytrzyma długo, bo żywot wszystkich innych dzieci Supermana nauczył mnie, aby nie spodziewać się za wiele. A przynajmniej nie spodziewać się ich przetrwania na dłuższą metę.Dowiadujemy się, że Jon ma się dobrze w kosmosie ze swoim dziadkiem. Co jednak też jest pod wielkim znakiem zapytania, bo ani Clark, ani Lois tak naprawdę nie znają Jor-Ela. Byli do niego nieufnie nastawieni w miniserii Man of Steel, więc fakt, że Lois zostawiła Jona pod jego opieką, pozostawia wiele do myślenia.Odsunięcie samej Lois od jej rodziny i od nas, czytelników, przyjęłam ciężej, ale cały czas czekałam na to, aż w końcu wszystko się wyjaśni. Aż dowiemy się, dlaczego Lois nie wróciła do domu, dlaczego nie dała Clarkowi znać, że jest na Ziemi.Odpowiedzi, jakie przedstawia nam Bendis, są kolejnym krokiem w tył dla tych bohaterów (pierwszym był powrót majtek na wierzchu). To, jak Lois chce poprowadzić ich związek, w dziwny i pokręcony sposób przypomina wszystkie momenty, gdzie Superman cichaczem przemyka się do mieszkania Lois, która nie wie, że Superman i Clark to jedna i ta sama osoba. Tutaj oczywiście doskonale się znają, są małżeństwem od lat, ale najwyraźniej Lois już nie chce przebywać w domu z mężem wtedy, kiedy on ma wolną chwilę od ratowania świata, bo lepiej kiedy będzie siedziała sama w hotelu i pisała książkę. Skoro według Bendisa Clark i tak jest często poza domem jako Superman, to dlaczego Lois nie może pracować nad książką w domu?Najgorsze jest to, że w tej samej osi czasowej, w której pisze Bendis, już ten temat był poruszony. Na początku Odrodzenia, w tomie Action Comics: Powrót do Daily Planet, Dan Jurgens napisał Lois mówiącą:
I następnie rozwinął ten wątek w najlepszy możliwy sposób, gdzie Lois chce być matką, żoną i reporterką, i wie, że może to wszystko ze sobą pogodzić:
Aby jeszcze bardziej zmieszać pomysł Bendisa z błotem, można przytoczyć kolejny komiks Dana Jurgensa w tej osi czasowej, Superman: Lois i Clark, w którym widzimy, że Lois napisała serię książek pod pseudonimem Autor X i artykuły do różnych gazet, jednocześnie zajmując się w domu Jonem.
Wątpię, żeby to, o czym napiszę dalej, miało się wydarzyć, bo wydawnictwo i pisarze są tchórzami, ale trzeba oczywiście spojrzeć też na moment, kiedy Clark i Lois w końcu się spotykają. Clark jako Superman podlatuje do Lois i całują się przy świadkach, którzy ich nagrywają. To otwiera drogę dla następnego wątku, gdzie Lois zdradza swojego męża Clarka z Supermanem. Jest to kolejna rzecz, którą można uznać za przekształcenie starego trójkąta miłosnego Clark/Lois/Superman, kiedy Lois nie znała jego tożsamości. Ale po co w ogóle to robić? Trójkąty miłosne są przeżutym motywem i powinny odchodzić już do lamusa. Gdyby jednak odważyli się pokazać ten związek jako związek poliamoryczny, to co innego.Gdyby pozwolono Lois i Clarkowi przyznać się, że oboje są w związku z Supermanem (pewnie zbyt odważne) lub że Lois jest żoną jednego i za jego zgodą również dziewczyną drugiego, w porozumieniu z każdym członkiem tego związku (bezpieczniejsze, ewidentnie mniej odważnie, w sumie nadal trochę tchórzowskie), wtedy byłby to zaskakujący krok do przodu... gdyby w ogóle zostało pokazane, a na dodatek pokazane prawidłowo.Jednak nie bez powodu bohaterowie ukrywają swoje tożsamości. Aby operować na taką skalę, jaką operuje Superman, jego wrogowie nie mogą się dowiedzieć, kim jest, aby nie skrzywdzić jego rodziny i bliskich. W historii Ending Battle mieliśmy pokazane, co się dzieje, kiedy złoczyńca dowiaduje się, że Superman to Clark Kent. Manchester Black wykorzystał tę wiedzę do atakowania każdej osoby, która zna Clarka, aby był doprowadzony do ostateczności, aby pokazać, że Superman nie jest taki wspaniały, że wystarczy go tylko odpowiednio "zmotywować" i nawet z Supermana wyjdzie okropna istota. Clark ostatecznie udowadnia Blackowi, że się myli (więcej o tym można poczytać w moim poście Jak śmierć Lois Lane oddziałuje na Supermana, a jego tożsamość nie zostaje ujawniona nigdzie dalej, ale mogliśmy zobaczyć, w jakim niebezpieczeństwie są wszyscy bliscy Clarka. Dlatego publiczne wyjaśnianie związku Clarka/Lois/Supermana wydaje się niebezpiecznym i wręcz głupim zagraniem. Już teraz Lois jest na celowniku, skoro pocałowali się przy świadkach i ich kamerach.Pozostaje też kwestia Jona. Bleeding Cool zakłada, że Lois powie światu, że tak naprawdę jest dziewczyną Supermana i Jon jest synem Supermana, aby Jon mógł otwarcie działać jako Superboy. Jest to strasznie głupie rozwiązanie: dlaczego Jon ma stracić swoją sekretną tożsamość? Jest jeszcze dzieckiem, uczy się wykorzystywać swoje moce, a Lois miałaby zabrać mu jakąkolwiek możliwość ukrycia się i życia jako po prostu Jon Kent, a nie Superboy? Dlaczego miałby być to dobry pomysł? Lois i Clark zawsze radzili sobie ze swoimi dziećmi, byli dobrymi rodzicami, więc gdyby ta plotka się spełniła, byłaby to kolejna rzecz, która nie pasuje wcale do charakteru tych postaci.Bendis zawodzi jako pisarz Supermana. Dobrze wychodzą mu jedynie pojedyncze strony wyjęte z kontekstu, ale sama fabuła idzie mu coraz gorzej. Nadal czekam na to, aż się poprawi, ale nie mam już za dużo nadziei.
30.10.2018
"Batman doesn't kill people because he has a code. I don't have a code. I just don't generally kill people."
"Batman nie zabija ludzi, bo ma takie zasady. Ja nie mam zasad. Ja po prostu generalnie nie zabijam ludzi."
— Superman Maxa Landisa w Adventures of Superman #14
Podejście Maxa Landisa do Supermana jest bardzo personalne, bo pokazuje, na jakich elementach mitu Supermana się on skupia, które wzbogaca, a które zakopuje. Widać to w każdej wersji tego bohatera, jaką pisze, ale oczywiście najbardziej w jego miniserii American Alien. Jednak użyty przeze mnie cytat doskonale pokazuje podejście Supermana do zabójstwa: nie zabija, bo nie. Bo zabijanie jest złe. Kręgosłup moralny Clarka jest takim, do jakiego powinna dążyć cała ludzkość.Co jednak z zabójstwem Zoda?
W historii z 1988 roku, która nazywa się "The Supergirl Saga", Superman trafia do kieszonkowego wymiaru, w którym istnieją tylko Ziemia i Krypton. W tym wymiarze Zod, Quex-Ul oraz Zaora podbili Ziemię, zabijając wszystkich, którzy stawiali im opór. W zeszycie Superman (1987) #22 Clark używa złotego kryptonitu z tego wymiaru, aby pozbawić Kryptonijczyków ich mocy. Kryptonit ten działa tylko na osoby z tego wymiaru, więc Clark jest bezpieczny. Jednak najeźdźcy nie chcą poddać się tak łatwo.
Zod: Ha ha! Może i zabrałeś nam nasze moce, Supermanie, ale to niczego ci nie da! Znajdziemy sposób, aby je odzyskać! Znajdziemy sposób, aby dostać się do twojej rzeczywistości. I zniszczymy ciebie i twój świat!
Quex: Nie możesz nas powstrzymać.
Zaora: Nie możesz nawet odesłać nas do Strefy Widmo!
Clark: Masz rację, Zaoro. Nie mam pojęcia, jak odbudować projektor Strefy Widmo, który Quex-Ul zniszczył. Niemniej jednak jestem zmuszony znaleźć sposób, aby powstrzymać waszą trójkę raz na zawsze! Niemiłosiernie zamordowaliście ludzi na tej planecie - pięć miliardów ludzi! To jest zbrodnia, której nie ma równych! Nazistowski holocaust przy tym blednie.
Zod: I co możesz zrobić, ty, który zastąpiłeś Superboya? Dzielisz z nim jego żałosny idealizm. Kochasz życie, nawet nasze. I to sprawia, że jesteś słaby!
Clark: Nie jestem słaby, Zod. To wy jesteście słabi. Wasza trójka, która używała swoich mocy dla zła. To jest łatwa droga. I o ile teraz jesteście bez mocy... nadal jesteście Kryptonijczykami! To, co muszę zrobić, jest trudniejsze niż wszystko, co zrobiłem do tej pory. Ale jako ostatni przedstawiciel prawości i sprawiedliwości na tym świecie, muszę działać jako sędzia...
Clark: ... i kat.
Zod: Zielony kryptonit!
Quex: Nie! Nie!!
Kryptonijczycy grożą Ziemi Clarka, ale to nie jest jedyny element, który popycha go do tego czynu. Clark czuje, że tak wielka zbrodnia, jaką jest zamordowanie całego świata, zasługuje na karę. Odebranie mocy nie jest dla niego wystarczające, więc odbiera im również życie.W Superman: Exile już na samym początku zostaje nam pokazane, jak bardzo ta decyzja na niego wpłynęła. Clark próbował zostawić ten czyn za sobą, ale nie potrafił; dręczyły go koszmary i cierpiał na depresję. Skończyło się to tym, że za ten czyn wygnał samego siebie w kosmos.
Superman (1987) #30
Cała ta planeta wydaje się jednym monstrualnym systemem wulkanicznym. Połowa powierzchni jest stopiona. Żadnej wody, żadnego życia... a atmosfera śmierdzi siarką. Może taki świat jest piekłem, na jakie zasługuję za zabicie tych trzech super-złoczyńców.
Po raz kolejny ten incydent został przywołany w komiksie "Superman vs Aliens" pisanym przez Dana Jurgensa w 1995 roku. Jurgens wykorzystuje ten incydent jako powód, dla którego Superman nie zabija.
Zabójstwo tych ludzi było najgorszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem. Byłem udręczony, przepełniony cierpieniem na wskroś. Mimo że ludzie, których zabiłem, istnieli tylko dzięki kaprysowi Time Trappera... zdradziłem samego siebie. Nie jestem mordercą. Nigdy więcej nie zdecyduję się na taki desperacki czyn. Bez względu na to, jak bardzo śmiertelne będzie zagrożenie.
Kara: Znajdź broń i zacznij strzelać, Kal! Wysadź te robale!
Kal: Mam je zabić?
Kal: Ona nie rozumie... ceny, jaką zapłaciłem już za zabicie. To nie jest konieczne! Nigdy nie powinno być ostatecznością!
Ale te... stworzenia są niesamowicie okrutne... i już prawie wcale nie mam moich mocy! Ta broń może wyrównać szanse... pozwolić na zabicie ich.
NIE!
Jurgens tutaj wykorzystuje zabójstwo Zoda jako ten błąd Clarka, przez który Superman całkowicie wyrzeka się zabijania. Daje mu powód, przez który Clark już nigdy nie chce myśleć o zabójstwie, negując cytat, który podałam na początku posta. Można jednak przyznać, że skoro Jurgens wykorzystał to w komiksie, który nie jest w głównym kanonie, to ta motywacja nie dotyczy Supermana z kanonu.Kolejna wzmianka o zabójstwie Zoda pojawia się w JLA (1997) #35 J.M. DeMatteisa. Clark nie zgadza się ze Spectre, że wszyscy ludzie mają coś na sumieniu, nie ma nikogo, kto jest "czysty". Spectre w odpowiedzi pokazuje Lidze moment, kiedy Clark zabił Zoda, a także to, jak się nadal z tym czuje.
Spectre: [Zaczniemy...] od ciebie.
Kyle: Gdzie jesteśmy?
Spectre: Odpowiedz im, Supermanie. Czy może nie jesteś zdolny niczego powiedzieć... w obliczu swoich zatrważających działań...? Nawet tutaj... w duszy, która lśni najjaśniej wśród was...
Spectre: Nawet tu.
Clark: Kiedy... zabiłem generała Zoda i innych... stawką był cały świat! Miliony żyć! Brzydzę się tym... Smuci mnie to, ale pogodziłem się z tym.
Spectre: Na pewno?
Clark: Zabij mnie... proszę. Nie zasługuję, aby żyć. Proszę... nie zasługuję, aby żyć!
DeMatteis jeszcze bardziej pogłębił depresję Clarka, pokazując, że oprócz syndromu poobozowego męczą go również samobójcze myśli. Dodatkowo jest to moment, gdzie Spectre ujawnił to zdarzenie przed członkami Ligi, a nie tylko przed samym Clarkiem.W końcu, w Action Comics #797 wydanym w roku 2003, Superman rozmawia o tym wydarzeniu ze swoją psychoterapeutką. Opowiada jej, co się wydarzyło, a następnie tłumaczy, dlaczego podjął takie działanie. Dużym wpływem na to, dlaczego się zdecydował na tę rozmowę, mają wydarzenia z historii "Ending Battle", o których piszę w tym poście.
To był logiczny wybór, na pewno, biorąc pod uwagę kim oni byli i do czego byli zdolni. I trwała wojna. Ludzie czasami zachowują się inaczej podczas wojny niż podczas "normalnych" okoliczności... Ale od tamtego dnia... wymyśliłem tysiące sposobów, jak mógłbym inaczej się zachować... usprawiedliwionych lub nie. Dźwigałem ciężar tej decyzji w moim sercu przez długi, długi czas... do teraz.
Mężczyzna, który zaatakował mnie w zeszłym miesiącu, pchnął mnie do granic możliwości. Sprawił, iż myślałem, że po tym wszystkim, co zrobiłem, aby ochraniać obcych ludzi... że torturował i zamordował moją żonę. Że ją zawiodłem. Najgorsze jest to, że...
Chciał, żebym go zabił. Żeby mi pokazać, że nie jestem lepszy niż inni. Że kiedy będę wściekły, to zamorduję. Nie chciałem zabijać tych Kryptonijczyków... Chciałem zabić Manchestera Blacka.
Ale tego nie zrobiłem. "Jane" "umarła" przez to, kim jestem i jak staram się żyć, i nie zamierzałem tego zmarnować. Mimo że moje serce było złamane... Nadal wiedziałem, że to zła droga. Nie zabiłem go. Nie poddałem się. Nie popełniłem dwa razy tego samego błędu i wydaje mi się... nie wiem, wydaje mi się, że to było przełomem.
Dopiero po tej rozmowie Clark jest w stanie zakończyć ten rozdział w swoim życiu. Minęło 15 lat, zanim scenarzyści pozwolili mu zakopać swoje koszmary. I tutaj wracam ponownie do początku mojego posta: czy aby na pewno Clark nie zabija tylko dlatego, że zabijanie jest złe? Nadal uważam, że odpowiedź brzmi: tak. Popełnił raz ten błąd, kiedy zabił, bo myślał, że w danej sytuacji tak trzeba, co później wisiało nad nim przez wiele lat. Nauczył się na swoim błędzie, ale nigdy nie złożył żadnej obietnicy i to nie pamięć o zabójstwie Zoda sprawiła, że Clark w Ending Battle nie zabił Manchestera Blacka. Miało to na niego wielki wpływ, sprawiło mu wiele problemów i było sporą częścią jego rozwoju jako postaci, ale nie stało się motywacją do niezabijania – Clark już taką motywację w sobie miał.Na koniec pragnę również poruszyć kwestię zabójstwa Zoda w filmie Człowiek ze Stali. Dan Jurgens ujął to najlepiej: "Jeśli chcesz, aby Superman zabił Kryptonijczyków, to myślę, że to musiałoby być w sytuacji, kiedy niewinne życie jest w bezpośrednim niebezpieczeństwie i jedynym sposobem, aby powstrzymać ich od odebrania tego życia, jest zabicie ich. Kiedy Superman zabija Zoda w filmie, dzieje się tak dlatego, że są tam ludzie, którzy znajdują się w bezpośrednim niebezpieczeństwie. Problem z komiksową wersją był nie z tym, że Superman to zrobił, ale jak to zrobił, że był sędzią i katem"; źródło: [x] Max Landis bardzo negatywnie podchodzi do całego filmu, ale akurat z samą sceną zabicia Zoda problemu nie ma, tylko z tym, że nie zrobił tego wcześniej; źródło: [x] Mogę tutaj tylko dodać fakt, że Clark ledwo co nauczył się latać, nigdy wcześniej nie wykorzystywał tak szeroko swoich mocy, więc nie miał doświadczenia, aby pokonać Zoda czy zabić go wcześniej.
28.06.2018
W zeszycie Amazing Spider-Man Annual (2018) #1 Saladin Ahmed przedstawił nam niektóre wydarzenia mające miejsce od powrotu Petera wraz z symbiontem z kosmosu po Secret Wars do momentu, kiedy Peter zdecydował się pojawić u Fantastycznej Czwórki, aby zbadać ten symbiont. Podczas badania Reed odkrył, że nowy kostium Petera nie tylko jest organiczny, ale też żywy, a na dodatek jest pasożytem, który przywiązał się do Petera mentalnie i fizycznie. Peter od razu decyduje się pozbyć kostiumu.Jednak tym razem widzimy te wydarzenia z punktu widzenia samego symbionta.
Czy wiesz, że...
W zeszycie Amazing Spider-Man #258, w którym pierwotnie nastąpiło rozłączenie Petera i kostiumu, odbywa się to zdecydowanie inaczej. Dwie największe różnice to:1. obecność Johnny'ego Storma;2. Peter zasłaniający swoją twarz.
Kiedy Peter zdecydował się ściągnąć swój kostium, nie mógł zrobić tego sam, więc potrzebował pomocy. Reed wykorzystał swój miotacz dźwięku, przez co symbiont odłączył się od Petera, a wtedy Johnny utworzył wokół niego okrąg ognia, dzięki czemu Reed mógł zamknąć symbionta w specjalnym zbiorniku. Co z Peterem?
Peter został w samej bieliźnie przed ludźmi, którzy nie wiedzieli, kim on jest. Ta historia, opowiedziana na nowo przez Saladina Ahmeda, w wersji, gdzie Reed zna tożsamość Petera, przebiega w sposób, w wyniku którego Peter nie dostałby jednego z najlepszych kostiumów w całej swojej historii:
Bombastic Bag-Man! I Saladin chce mi powiedzieć, że to nie miało miejsca? ;)W tym momencie w kanonie ani Reed, ani Johnny nie wiedzieli, kim jest Spider-Man. Każdy z nich dowiedział się tego w innym czasie. Reed dowiedział się o Peterze w zeszycie Daredevil (1998) #56, który wyszedł w Polsce w drugim tomie serii Daredevil Nieustraszony:
Z kolei Johnny dowiedział się jeszcze później, jako ostatni z Czwórki, ale w najlepszy sposób, o którym można poczytać w zeszycie Spider-Man/Human Torch #5.
Johnny: Co to ma być? Znak diabła? Jesteś fanem drużyny Chicago Bulls? Co?
Peter: No do jasnej...
Johnny: Och! Palce Spideya, jak strzela siecią! Załapałem. No więc znasz Spider-Mana. I co?
MJ: On nie kapuje, tygrysie. Lepiej wymyśl coś innego! Szybko!
Johnny: Rymowanka "Itsy Bitsy Spider"?! Co do...?!! Nie. Nie!
Peter: Tak.
21.09.2018
Drugi zeszyt Fantastycznej Czwórki od Dana Slotta kończy się panelem, na którym znajduje się całkiem sporo osób, które Reed określa mianem swojej rozszerzonej rodziny. Razem z Future Foundation nie był w stanie pokonać Griever, głównego złoczyńcy zeszytu, więc sprowadził – za jej pomocą nawet – swoją dalszą rodzinę.
Czy wiesz, że...
Prawie wszystkie osoby tutaj obecne były członkami Fantastycznej Czwórki. Na pierwszym planie mamy oczywiście członków założycieli, a kolejne osoby to:
CRYSTAL – Fantastic Four #81
DARLA DEERING (MS. THING) – Fantastic Four (2013) #2
MEDUSA – Fantastic Four #132, potem jak Darla
SCOTT LANG (ANT-MAN) – technicznie Fantastic Four #384, potem jak Darla
JENNIFER WALTERS (SHE-HULK) – Fantastic Four #265, potem jak Darla
LUKE CAGE (POWER MAN) – Fantastic Four #16
H.E.R.B.I.E. – Fantastic Four #209
FRANKIE RAYE (NOVA) – Fantastic Four #239
SHARON VENTURA (MS. MARVEL, SHE-THING) – Fantastic Four #306
NAMORITA – Fantastic Four (1998) #43
ORORO MUNROE (STORM) – Fantastic Four #543
T'CHALLA (BLACK PANTHER) – Fantastic Four #543
Aby kontynuować i przedstawić ostatnich czterech członków, muszę dodać jeszcze zwiastun-okładkę kolejnego zeszytu Fantastic Four:
Do grupy przyjaciół-i-znajomych Fantastycznej Czwórki dołączył na tej okładce również Hulk.
JAMES HOWLETT (LOGAN) – Fantastic Four #347
DANNY KETCH (GHOST RIDER) – Fantastic Four #347
PETER PARKER (SPIDER-MAN) – Fantastic Four #347
BRUCE BANNER (HULK) – Fantastic Four #347
Peter Parker jest bardzo bliskim przyjacielem rodziny Fantastycznych, a jego komiksy od samego początku były silnie związane z Fantastyczną Czwórką – już w pierwszym zeszycie Amazing Spider-Man widzimy, jak Peter zakrada się do Baxter Building, aby pokazać Czwórce, jaki jest silny, aby go zatrudnili. Z kolei kiedy Johnny Storm umarł w 2011 roku, zostawił Peterowi swoje miejsce w drużynie:
Hologram Johnny'ego: Przykro mi, że mnie już nie ma. No bo widzisz... Wiem, co dla ciebie znaczy utrata rodziny. A tym dla mnie jesteś. Członkiem rodziny. Więc... jeśli uważasz, że to mój testament i w ogóle... Nie zostawiam ci moich sportowych samochodów czy takich rzeczy... Zostawiam ci najlepszą rzecz, jaką posiadam... Moje miejsce w drużynie. Moje miejsce w tej rodzinie. Najlepszą siostrę, dwóch braci, siostrzenicę i siostrzeńca. Oni... Wszyscy cię kochamy, Pete.
[Amazing Spider-Man #657]
Pozostaje jednak jeszcze jedna osoba, która pojawiła się na ostatniej stronie Fantastic Four #2, jednak nie ma ona takiego powiązania z Czwórką jak pozostali. Ani nie jest uważany za członka rodziny, ani nigdy nie był w drużynie. Mowa o Bobbym Drake'u.Można by pomyśleć, że Bobby i Johnny się przyjaźnią, skoro są w tym samym wieku, ale ich znajomość nie sięga tak głęboko. Fandom ma zagwozdkę, bo nikt nie wie, dlaczego Dan Slott uznał, że Bobby ma takie mocne powiązania z Fantastyczną Czwórką, aby pojawić się na panelu określającym go jako dalszą rodzinę. Nie sądzę, aby to zostało wyjaśnione, ale przekonamy się w kolejnych zeszytach.
18.09.2018
Dostałam kilka pytań odnośnie pierwszego wpisu z serii "Czy wiesz, że...", w którym wspomniałam pobieżnie o tym, że Johnny wziął ślub ze skrullem, który podszywał się pod Alicię Masters. Co się stało dalej? Co się stało ze ślubem Johnny'ego? Co się stało ze skrullem? Na te pytania znajdziecie odpowiedź poniżej. Jest o czym opowiadać, więc wpis jest dość długi.Znowu wspomagam się postem z tumblra Traincat za jej zgodą, który obszernie opisuje całą tę sytuację z odpowiednim komentarzem (więc wystarczy, że ja sama tylko go przetłumaczę, nie muszę pisać od nowa ;) ).
Pierwszą i najważniejszą rzeczą, o której trzeba powiedzieć, omawiając tę całą sytuację, to że jest ona bardzo nieprzyjemna i przykra, w części dlatego, że nigdy nie stawia czoła temu, jak bardzo nieprzyjemna i przykra naprawdę jest. Zawsze wycofuje się w ostatnim momencie i na dodatek sugeruje, że to ofiara jest winna.Ponieważ w fandomie mizoginia jest bardzo silnie zakorzeniona, krytyka postaci kobiecych jako obiektów wątków romantycznych jest trudna, nawet jeśli kanon właśnie tak pokazuje daną postać, choćby i mylnie. Ale Lyja nie jest Karen Page, Mary Jane Watson czy Gwen Stacy, a jej krytyka nie jest patrzeniem na nią przez pryzmat bycia godną lub niegodną umawiania się z Ulubionym Męskim Bohaterem. Na dodatek Lyja w ogóle nie istnieje poza tym związkiem. Kiedy się pojawia, wszystko kręci się wokół tego związku.Jeszcze jedną ważną informacją jest fakt, że nie można patrzeć na nią jako jedną postać, ponieważ w połowie historii nie występowała nawet jako Lyja. W początkowym okresie, w którym była pisana, nie było planów, aby miała zostać Lyją, więc wchodzimy w dziwny czas kanonu, gdzie trzeba spojrzeć na niego na dwa sposoby: przed retconem i po retconie.Retcon z definicji to nowe informacje, które sprawiają, że inaczej patrzymy na wcześniej opisane wydarzenia, zazwyczaj używany po to, aby ułatwić wprowadzenie dramatycznego zabiegu fabularnego lub wyjaśnić niedomówienia i wyprostować nieścisłości. W tym wypadku retcon został użyty w pierwszym z powyżej wymienionych celów, co samo w sobie działało całkiem dobrze. Niestety opowiadało jedną historię, a potem nie chciało się w nią odpowiednio zaangażować.Zanim przeczytałam komiksy z Lyją, wiedziałam o niej od innych fanów i z Marvel wiki. Została mi przedstawiona jako obiekt westchnień, jako postać, która, mimo melodramatycznej fabuły, przynajmniej była w prawdziwym związku z Johnnym. Jednak nie jest to prawda i to nie tylko dlatego, że dyskutując o tym, trzeba omówić trzy kompletnie różne związki: pierwotnie zamierzony związek Alicii-jako-Alicii i Johnny'ego, retconowany Lyji-udającej-Alicię i Johnny'ego oraz Lyji-jako-Lyji i Johnny'ego.Od początku: romans między Johnnym i Alicią, która później została retconowana w Lyję, został zapoczątkowany podczas okresu, kiedy John Byrne pisał Fantastyczną Czwórkę, po tym, kiedy Ben zdecydował się zostać w kosmosie po Tajnych Wojnach. To czas emocjonalnego wstrząsu w drużynie: Ben opuścił drużynę, zastąpiony przez She-Hulk, a Sue właśnie poroniła.
Johnny, w myślach: Nie mogę w to uwierzyć! To nie mogło się tak skończyć!
Alicia: Johnny?
Johnny: A-Alicia. Tu jestem.
Alicia: Mogę zostać z tobą, Johnny? She-Hulk próbowała mnie pocieszać, ale...
Johnny: No, wiem. Ona chce dobrze, ale nie jest rodziną.
Alicia: A to czas dla rodziny. Och, jakbym chciała, żeby Ben tu był.
Powyżej, w zeszycie Fantastic Four #267, Johnny i Alicia przytulają się w szpitalu. Jak mówiłam wcześniej, na każdą scenę z Johnnym i Alicią przed retconem można patrzeć na dwa sposoby: z zamysłem, w jaki została pierwotnie napisana, lub jak retcon ją zmienia. Oryginalna scena jest urocza – Johnny i Alicia, dwójka osób najbliższych Benowi i Sue, przytulają się w szpitalu i są dla siebie podporą w żałobie.Po retconie staje się to czymś zupełnie innym. To jest kanonicznie pierwszy kontakt Lyji z Johnnym w pojedynkę. Jej misja się posypała – po retconie zostało ujawnione, że Alicia została specjalnie wybrana jako osoba do zastąpienia, ponieważ sądzono, że agent udający kogoś z Czwórki zostałby odkryty, ale skrull udający Alicię, jedną z najbliższych Czwórce osób, mógłby się prześlizgnąć. Ale jeśli Ben już nie jest częścią drużyny, rola jego dziewczyny staje mniej ważna. Lyja nie będzie mogła zbliżyć się do Fantastycznej Czwórki tak, jak wymaga tego jej misja, chyba że znajdzie na to inny sposób. Reed i Sue są małżeństwem, które właśnie straciło dziecko – są zbyt skomplikowani. She-Hulk jest nowa, więc przymilanie się do niej nie daje poczucia bezpieczeństwa. Johnny jest oczywistym celem – jest podatny na manipulację. Tęskni za Benem i jest w żałobie po straconej siostrzenicy. Coś, co było słodko-gorzką sceną dwóch pocieszających się przyjaciół, z retconem staje się momentem, gdzie żałoba i emocjonalna niestabilność Johnny'ego zostają użyte przeciwko niemu.
Lyja w narracji: Susan, rozproszona nagłym zniknięciem jej drużyny, nigdy nie zauważyła podmiany! Tak więc moja pozycja była stabilna, kiedy...
Johnny: Łuhu! Udało się! Wróciliśmy na Ziemię!
Jennifer: Nigdy nie myślałam, że będę tak zadowolona, że znowu oddycham nowojorskim powietrzem!
Lyja w narracji: Coś było nie tak! Słyszałam nieznany damski głos zamiast gburowatego warczenia, którego się spodziewałam! Wtedy dowiedziałam się straszliwej prawdy...!
Johnny: Alicio, d-dałbym wszystko, żeby nie musieć ci tego mówić... ale Ben... cóż, on... on nie... on nie wróci! She-Hulk tymczasowo go zastąpiła!
Lyja w narracji: Zamurowało mnie! Bez Thinga nie było miejsca dla jego dziewczyny! Lata poświęceń i przygotowań na nic, chyba że znalazłabym sposób, aby uratować sytuację! Tak więc dopasowałam na nowo moją strategię...
[Fantastic Four #358, zeszyt tuż po ujawnieniu Lyji]
Może to, co mnie martwi w tym retocnie i dalszym postępowaniu z nim, to fakt, że tak naprawdę ten retcon działa. Jeśli spojrzy się na to po retconie, nie ma się wrażenia, że jest on nie na miejscu, chociaż jestem pewna, że został pospiesznie ułożony – jest tylko jeden zeszyt, w którym czytelnik może się domyślić, że coś jest nie tak, zanim "Alicia", z którą Johnny się ożenił, okazuje się skrullem. Ale jeśli robi się tak dramatyczny zwrot, trzeba się w niego zaangażować i odnieść się do tego, jaki jest mroczny, i jak każdy aspekt życia Johnny'ego został pogwałcony ze względu na misję Lyji – a później pogwałcony na nowo, ponieważ Lyja chciała kontynuować związek, nie zwracając uwagi na życzenia Johnny'ego.W zeszycie Fantastic Four #275 zostaje nam pokazany poranek po pierwszym razie Johnny'ego i Alicii:
Alicia: Johnny? Jesteś tutaj?
Johnny: W kuchni, Alicio!
Alicia: Wszystko w porządku, Johnny? Brzmisz...?
Johnny: Wszystko... w porządku. Ja... Ja... Przepraszam za wczorajszą noc, Alicio.
Alicia: Przepraszasz? Nie rozumiem. Za co miałbyś przepraszać...? Chyba że... żałujesz tego, co się wydarzyło?
Johnny: Nie, nie! Nie o to mi chodziło. Naprawdę. Chciałem... To znaczy, jesteś... Znaczy... Kurde, Alicio, ja... Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że... wykorzystałem naszą przyjaźń.
Alicia: Och, Johnny... Jak możesz tak myśleć? Nie jesteśmy dziećmi, Johnny. To, co się stało, było piękne, i stało się, bo oboje tego chcieliśmy. Nie psuj tego niepotrzebnym obwinianiem...
Tak właściwie to powyższa scena jest mniej więcej najbliższą rzeczą do sceny erotycznej z udziałem Johnny'ego Storma w kanonie, co jest dziwne dla postaci, która często jest klasyfikowana przede wszystkim jako kobieciarz: scena z porankiem po nocy, której Johnny wydaje się żałować, a przynajmniej czuć się przez nią niekomfortowo. Ciekawie jest myśleć o tym aspekcie po retconie. Czy Johnny czuje się niezręcznie, ponieważ wydaje mu się, że coś jest nie tak? To dziwna scena z retconem lub bez niego (John Byrne napisał i narysował ten zeszyt Fantastycznej Czwórki, więc nie można winić tutaj niedopowiedzeń między pisarzem a artystą). Bez retconu wydaje się, że Johnny próbuje wycofać się z związku, ale Alicia tego nie rozumie, a z retconem słowa "nie jesteśmy dziećmi" od Lyji są bardzo manipulacyjne. Zanim się zeszli, rozmawiali o tym, że Johnny jest skrępowany swoją młodością, że tak naprawdę nie czuje się "dorosły", więc Lyja o tym wiedziała (Alicia, dla przypomnienia, jest co najmniej kilka lat starsza niż Johnny. Byrne identyfikuje ją jako osobę, która spotkała Fantastyczną Czwórkę, gdy miała 19 lat, ale potem Byrne również retconował dużą różnicę wieku między Reedem a Sue i przedstawił słynną ciotkę Petunię Bena jako kobietę znacznie młodszą niż jej mąż).
Johnny: To śmieszne, ale odkąd się wyprowadziłem i zamieszkałem sam, to dopiero odkryłem, jak bardzo polegałem na siostrze, Sue, aby podejmowała za mnie decyzje. Odkąd straciliśmy rodziców, Sue była dla mnie niemal jak matka, podejmując wszystkie ważne decyzje, wszystkie mniej ważne decyzje, a ja najwyraźniej byłem wystarczająco leniwy, aby jej na to pozwolić.
[Fantastic Four #270]
Johnny/Alicia przed retconem to dziwny związek. Jest wiele wielkich romantycznych rozmów, ale bardzo mało chemii między bohaterami i muszę tutaj przyznać: myślę, że zawsze chodziło o Bena i zdradę, którą czuje Ben, gdy wraca na Ziemię i dowiaduje się, że Alicia – jego prawdziwa miłość, z którą to się rozstawał, to się schodził – i Johnny – osoba, która jest dla niego niczym młodszy brat – stali się parą.
Kurde! Nie wiedziałem, że mam tyle... śmieci. Johnny... Mam nadzieję, że jesteś z nią szczęśliwy, dzieciaku. Ja byłem. I wiesz co? Mimo całego twojego cwaniakowania, cieszyłem się twoim szczęściem!
[The Thing #23]
W Fantastic Four #276] (poniżej) można zobaczyć Johnny'ego mówiącego o tym, jak bardzo jest zakochany, że nigdy wcześniej się tak nie czuł...
Wydaje mi się, jakbym pół życia ganiał za laskami i nie miał z tego nic oprócz złamanego serca. Ale teraz, w końcu to się stało! Zakochałem się! Słyszysz, świecie? Human Torch się zakochał!
... ale trudno wziąć to na poważnie, jako coś specjalnego, kiedy takie zachowanie na początku związku nie jest dla niego czymś niezwykłym:
Ben: A właściwie co się z tobą stało, Zapałko? Skąd te okropne pokazy szczęścia? Nie zachowywałeś się tak od miesięcy... może i lat, jak o tym pomyślę.
Johnny: Jestem umówiony na randkę, pomarańczowy przygłupie!
Ben: Randkę? Ale mi wydarzenie! Miałeś sryliard randek w przeszłości i żadna z nich nie sprawiła, że się tak zachowywałeś! Kurde!
Johnny: Może dlatego, że wtedy byłem młodszy i wszystko brałem za pewnik. Ale teraz jestem starszy, ale dzięki niej znowu czuję się młodo...
Ben: Starszy? Chciałbyś, gówniarzu. Z mojego punktu widzenia nadal masz mleko pod nosem.
[Fantastic Four #228]
Kiedyś bez powodzenia szukałam informacji na temat tego, co John Byrne myślał o retconie (opuścił serię wraz z zeszytem Fantastic Four #294), ale znalazłam za to wywiad, w którym oznajmił, że podczas gdy postacie "nie powiedziały mu", dokąd zmierzają, nie sądził, że ożeni Johnny’ego z Alicią. Co jest ciekawe, bo napisał scenę, podczas której wydaje się, że Johnny zamierza się oświadczyć, ale ostatecznie do tego nie dochodzi przez misję Fantastycznej Czwórki.Biorąc to pod uwagę, czas odejścia Byrne'a nie pozostawił dużego wyboru: Johnny i Alicia musieli się pobrać – do Fantastic Four #300 zostało tylko sześć zeszytów, a przy równych setkach najlepiej zrobić jakąś dużą historię – jak ślub. A przy małżeństwie sprawy stają się trudne, zarówno z perspektywy opowiadania historii, jak i z perspektywy powszechnego problemu z większymi kanonami oraz osmozą fandomu. Jeśli powie się, że dwie postacie są w związku małżeńskim, oznacza to, że wcześniej były przynajmniej w sobie zakochane. Problem polega na tym, że Johnny i Alicia nigdy nie mieli między sobą prawdziwej chemii, nie tak jak Ben i Alicia czy Johnny i Ben. Ponieważ, jak już mówiłam, tu zawsze chodziło o Bena.
Alicia: Nic nie mogę poradzić na to, że czasami, kiedy się całujemy, kiedy się dotykamy, myślę o Benie... O uczuciach, które kiedyś do siebie czuliśmy, uczuciach, których nigdy nie mogliśmy wyrazić tak, jak mogę z tobą. Bo on jest uwięziony w ciele Thinga. I to uderza to prosto w mały smutny kawałek mojego serca. Wywołuje nostalgię. Ale nostalgię za rzeczami, których nigdy nie było.
Johnny: Cieszę się, że tak mówisz, Alicio. Wszyscy bardzo tęsknimy za Benem. Odkąd odszedł z drużyny, obawiałem się, że on może... nadal jakoś być przeszkodą między nami...
[Fantastic Four #287]
Alicia: Nic nie poradzę na to, że czasem, kiedy się dotykamy, myślę o Benie.
Johnny: Och, dzięki bogu, nie tylko ja tak mam.Ilekroć komiks po retconie traktuje związek Johnny'ego i Lyji jako normalny komiksowy romans, zwykle używają małżeństwa w jego obronie, nazywając Lyję żoną, którą Johnny od siebie odepchnął, ale pomijają fakt, że Johnny nie wiedział, z kim tak właściwie wziął ślub. Mówią, że ich małżeństwo było szczęśliwe i stabilne. A nie było.Od prawie samego początku mieli problemy. Krótko po ślubie Reed i Sue postanowili opuścić drużynę i styl życia superbohaterów, aby skupić się na wychowywaniu Franklina. Ben, nowy lider zespołu, miał za zadanie znalezienie ich zastępców. Jego pierwszym wyborem była Sharon "Ms. Marvel" Ventura (kolejna postać, przez którą mogłabym sto lat krzyczeć o źle potraktowanym wątku fabularnym z gwałtem), a drugim była Crystal, pierwsza prawdziwa miłość Johnny'ego. Rozstała się z Quicksilverem, dla którego wcześniej zostawiła Johnny'ego. Ben robi to częściowo z zamiarem nadwyrężenia małżeństwa Johnny'ego i Alicii:
Dzieciaku! Zachowujesz się, jakbym wiedział, co robię! A nie wiem! Czy wybrałem Crystal po to, żeby zajść ci za skórę? Może i tak... (...) Oczywiście, jeśli [Crystal] zabawi się kosztem Pietro...!
Crystal: Gratulacje z okazji ślubu! Przykro mi, że nie mogłam być na weselu, ale nadal zdrowiałam po mojej ostatniej wizycie na Ziemi! I to takie cudowne, że w końcu znalazłeś właściwą kobietę, Johnny! Żałuję, że nie czekałam, jak ty!
Johnny, w myślach: Kurde, Crys! Kiedyś to poślubiłbym cię ot tak! Ale skoro musiałem czekać, znalazłem Alicię, więc na dłuższą metę wszystko się ułożyło!
Alicia: Przykro mi z powodu Pietro, Crystal! Musiał nie znać ciebie jako kobiety, jaką ja znałam, skoro tak cię traktował!
[Fantastic Four #305]
Powyższe kadry mają miejsce pięć zeszytów po ślubie. Johnny i Alicia dopiero co wrócili z miesiąca miodowego zeszyt wcześniej. Jeśli fikcyjny romantyczny związek, który piszesz, może być interesujący tylko dzięki wprowadzeniu trójkąta miłosnego zaledwie pięć zeszytów po ślubie, to masz problem ze związkiem, który piszesz.Jak się okazuje, knowania Bena prawie przynoszą skutek – od samego początku obecność Crystal wstrząsa Johnnym i sprawia, że wątpi w swój związek z Alicią. Można się porządnie upić, jeśli będzie się strzelało shota za każdym razem, gdy udręczony Johnny myśli "Kocham moją żonę" tak, jakby próbował przekonać samego siebie. Ale Johnny zawsze był przedstawiany jako bardzo monogamiczny – zdradzanie nie jest czymś, co robi, pomimo reputacji, jaką ma w komiksach i poza nimi. Tak więc on i Crystal usychają do siebie dramatycznie z tęsknoty, dopóki ona nie opuszcza zespołu.Wiele można powiedzieć o zeszytach z nowożeńcami – wspominając też o tym, że pomimo statusu małżeńskiego, nigdy nie widzimy Johnny'ego i Alicji razem w łóżku, nawet w kontekście nieseksualnym. Jeśli porówna się ich do Petera Parkera i Mary Jane Watson, którzy również wzięli ślub w 1987 roku, różnica jest szokująca:
Komiksy nie pozostawiają wątpliwości, że Parkerowie sypiają razem, ale Johnny i Alicia? Jedynym prawdziwym dowodem na stronach komiksu na to, że uprawiają seks, jest to, że kiedy Lyja początkowo kłamie o byciu w ciąży, Johnny'emu bez wątpienia wydaje się, że istnienie tego dziecka jest możliwe. Znowu zwracam uwagę na brak chemii między Johnnym i Alicią. Są niemal śmiesznie nieseksowni, zwłaszcza jak na parę nowożeńców. Przeprowadzili się do własnego mieszkania tylko po to, by niemal natychmiast wrócić do Baxter Building (i do rodziny Johnny'ego). Brakuje im poczucia intymności, co widać jeszcze wyraźniej przez emocjonalny romans Johnny'ego z Crystal. Przez cały zeszyt Fantastic Four #332, schwytany przez złego Watchera i nieprzytomny Johnny marzy o swoim idealnym świecie, w którym – i nie ma tu kłamstwa – Franklin niezamierzenie użył swoich mocy wypaczenia rzeczywistości, aby sprawić, by Alicia kochała Johnny'ego zamiast Bena, a kiedy wyszło to na jaw, naprawił rzeczywistość, likwidując te zmiany i ponownie łącząc Bena z Alicią.
Franklin: Wujek Johnny nikogo nie miał! Myślałem, że to wszystkim pomoże! Byłem tylko dzieckiem! Zapomniałem o tym, kiedy zapomniałem o wszystkim innym, ale przez te kłótnie to się przebiło...!
Johnny: On... sprawił, że zakochaliśmy się w sobie...!
Alicia: Sprawił, że wzięliśmy ślub... mieszkaliśmy razem...!
Ben: Zabrał mi cię... Złamał mi serce... Sprawił, że odszedłem z drużyny i znienawidziłem mojego najlepszego przyjaciela...!
Przed czy po retconie, Johnny jest wyraźnie nieszczęśliwy w swoim małżeństwie. Ciekawie jest myśleć o tym zeszycie jako Johnnym podświadomie rozpoznającym, że jest manipulowany, ale nie będącym w stanie wskazać źródła tej manipulacji. Wie, że został zmuszony do małżeństwa, ale nie wie, jak. Ten zeszyt jasno pokazuje jedno: przynajmniej podświadomie czuje się zmuszony.Gdyby to małżeństwo było dobre, nigdy by nie zrobiono retconu i nie ujawniono, że Johnny ożenił się ze skrullem. Ale to małżeństwo nie było dobre i pojawił się problem z Johnnym i rozwodem – on po prostu nigdy w życiu z nikim nie zerwał (dosłownie nigdy nie zakończył żadnego związku ze swojej strony). Jeśli spojrzy się na jego żal w zeszycie #257 jako niezręczną próbę zerwania, to można zobaczyć, jak szybko to skończyło się nie po jego myśli. Johnny jest nieszczęśliwą stroną w tym związku, ale czułby, że rozwód to porażka – zamiast tego marzy o scenariuszu, w którym Alicia nigdy nie była NAPRAWDĘ w nim zakochana.Poza tym, po prostu powiedzieć, że małżeństwo nie działa, i je odwołać, to za mało, nie ma DRAMATYZMU. To komiks! Powinni w nim być kosmici, klony i roboty! Nie sądzę, że retcon sam w sobie jest zły. Tylko wszystko to, co przychodzi po nim.W zeszycie Fantastic Four #356 zaczynają się pojawiać pęknięcia (ujawnienie retconu jest bardzo nagłe; zakładam, że decyzja o nim została podjęta podczas pisania tego numeru). "Alicia" wyraża wątpliwość, czy jest w stanie naprawić stopioną rzeźbę swojego autorstwa, i nie jest w stanie rozpoznać swojego ojczyma, Puppet Mastera. W zeszycie #357 Reed wynajduje maszynę, która rejestruje określone fale mózgowe mieszkańców Baxter Building, aby zapobiec intruzom, a "Alicia" reaguje z wrogością, co przedstawia panel:
Reed: Pozwól mi wyjaśnić...!
Alicia: Nie! Wolałabym wyprowadzić się z Johnnym... Niż poddawać się niepotrzebnemu ryzyku uszczerbku na zdrowiu!
Ta część zawsze była dla mnie bardzo ważna: kiedy przyjęta przez nią tożsamość jest zagrożona, Lyja grozi odseparowaniem Johnny'ego od rodziny, jeśli nie spełnią jej życzeń. To również dlatego mówi Johnny'emu, że ma dla niego jakieś "wieści" (sugerując, że jest w ciąży), zanim Ben i Puppet Master ujawnią jej tożsamość: może oznajmić mu, że jest w ciąży, a potem powiedzieć, że Baxter Building jest niebezpieczny. Nowy Jork jest niebezpieczny. Powinni pójść gdzieś indziej. Mieszka z nim już od jakiegoś czasu; wie, że on nie ma żadnej solidnej grupy wsparcia poza swoją rodziną. Jeśli odetnie go od tego, Johnny będzie odizolowany, będzie jeszcze łatwiejszą ofiarą.(Kiedy Lyja mówi, że kocha Johnny'ego, uważam, że deklaracje bohaterki są autentyczne. Z pewnością nie ma niczego, co wskazywałoby, że jest inaczej. To, że go pokochała, ma sens. Lyja na swój sposób jest ofiarą – została wybrana do tej misji, bo jej związek z oficerem dowodzącym się nie udał. Powiedziano jej, że będzie grała rolę dziewczyny Bena. Niewątpliwie oczekiwała potwora, ponieważ skrulle postrzegają Fantastyczną Czwórkę jako swoich wrogów – zamiast tego trafiła na Johnny'ego, który jest ciepły, miły i uroczy. Nie sądzę, że w tym momencie w historii chciała go odizolować, aby być okrutną, tylko że widziała nadchodzący koniec i chciała zachować wszystko tak długo, jak to możliwe. Ale jego fantazjowanie o byciu z innymi ludźmi, w połączeniu z jego udręczonymi deklaracjami, że musi honorować swoje śluby jako superbohater, nie wskazywały wcale na to, że odwzajemnia te uczucia. Został zmanipulowany do bycia w tym związku z ukrytych motywów. Nie można zaprzeczyć, że to, co Lyja próbowała zrobić, aby zachować swoją przybraną tożsamość, było toksyczne, tak samo jak sposób, w jaki przedostała się już do życia Johnny'ego. Lyja może go kochać i robić mu okropne rzeczy, co, celowo lub nieumyślnie, było tym, co zostało napisane.)
Ojczym Alicii i Ben ujawniają Lyję jako skrulla, Lyja mówi, że jest w ciąży z Johnnym, Fantastyczna Czwórka i Lyja wyruszają w kosmos, by uratować prawdziwą Alicię, gdzie była zahibernowana przez skrulli, następuje bitwa i wydaje się, że Lyja umiera, ostatnim tchnieniem wyznając Johnny'emu, że skłamała, że jest w ciąży. Johnny mówi, że ją kocha, kiedy ona "umiera" – ale trzeba zwrócić uwagę, że on myśli, że ona umiera, a ledwie miał czas, aby to wszystko poukładać w głowie, o czym świadczy fakt, że kiedy uwalniają prawdziwą Alicię, nadal próbuje zachowywać się jak jej mąż, nawet wiedząc, że nigdy się z nią nie ożenił. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że jest w szoku, i nie sądzę, że można przyjąć to wyznanie miłości jako solidny dowód jego romantycznych uczuć wobec Lyji, biorąc pod uwagę wszystkie inne dowody. Fantastyczna Czwórka wraca na Ziemię z prawdziwą Alicią i publicznie ogłaszają nagły rozwód Alicii z Johnnym, ponieważ oczywiście ona nigdy nie była z nim związana i tak naprawdę wciąż jest zakochana w Benie. Alicia jest szczególnie straumatyzowana przez tę wymianę – Lyja sprzedała jej mieszkanie, jej prace. Alicia kanonicznie czuje się pogwałcona przez ten incydent i muszę powiedzieć, że jej reakcje są jednymi z niewielu w tym okresie, które są realistyczne.
Alicia: Nie, Susan... Ja... Nie chcę niczego! Wszystkie moje ubrania... Wszystko, co posiadałam... zostało skażone przez tę kosmitkę! Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo pogwałcona się czuję! Udawała mnie tak całkowicie, że zmanipulowała Johnny'ego aby ją poślubił!
Sue: Dobrze! Załatwimy ci nowe ubrania... Wszystko, abyś mogła być spokojna. Ale co z tymi rzeczami?
Alicia: Oddajcie biednym... albo spalcie, nie obchodzi mnie to! Wiem tylko, że muszę odzyskać swoje życie! Chcę zacząć od nowa... na czysto... bez niczego, co przypominałoby mi o tej okropnej kreaturze!
Johnny zapisuje się do Empire State University (ESU) i stara się iść dalej ze swoim życiem. Tylko że to są komiksy, więc haha, chciałoby się. Lyja, która jednak nie jest martwa, nagle atakuje Johnny'ego na kampusie, próbując zamordować go za to, że "zostawił" ją i "ich dziecko", o którym teraz mówi, że jednak istnieje. Następująca po tym bitwa zmusza Johnny'ego do maksymalnego użycia swoich mocy i staje się nową klasyczną, aby uratować własne życie, przez co spala cały kampus.
Sue: Już w porządku, dzieciaku! Wszystko będzie dobrze! Jesteśmy Fantastyczną Czwórką! Radziliśmy sobie z większymi katastrofami!
Johnny: Nie! Z niczym tak okropnym! Jak mamy znaleźć sposób, aby to przetrwać?? ZOBACZ! Zobacz, co zrobiłem z Empire State University!!
[Fantastic Four #371]
Kto zna Johnny'ego, to wie, że właśnie spełnił się jego największy koszmar: stracił kontrolę, a jego moce wyrządziły ogromne zniszczenia. W tej chwili nie może być pewien, że NIE spalił setek niewinnych osób na śmierć (później jest powiedziane, że w jakiś sposób nikt nie został ranny podczas tej nagłej eksplozji, ale zawsze czułam, że to bardziej było takie machnięcie ręką, żeby nie kłopotać się ze skutkami).Kiedy Johnny zostaje aresztowany przez policję, widzi Lyję w tłumie i panikuje, ponieważ próbowała go zabić. Boi się o swoje życie – boi się jej – dlatego staje w płomieniach i ucieka, stając się na jakiś czas zbiegiem. W pewnym momencie Lyja kończy sprzymierzona z Czwórką. Dlaczego na to pozwolili? Trudno powiedzieć. Ponieważ twierdzi, że nosi dziecko Johnny'ego. Ponieważ Reed jest rozproszony innymi sprawami. Bo Malice, zła persona Sue, wraca. Ponieważ Ben jest tak wdzięczny, że prawdziwa Alicia nie poślubiła Johnny'ego. Bo, szczerze mówiąc, w tym momencie scenariusze serii po prostu nie są zbyt dobre.No okej. Trudno powiedzieć, w co Lyja szczerze wierzy w tym okresie. Została chirurgicznie zmieniona bez jej zgody, otrzymała laserowe moce i zostało jej wszczepione jajo, a po usunięciu go z niej, przekonała Johnny'ego, że to ich dziecko, gdy w rzeczywistości był to potwór zaprojektowany do zabicia Fantastycznej Czwórki. Szczerze mówiąc, nie będę czytać tej części ponownie, i nie jest to całkowicie jasne w głównym tekście Fantastycznej Czwórki, ale wierzę, że w pewnym momencie Lyja mogła naprawdę uwierzyć, że jest w ciąży, zanim odkryto przed nią prawdę. Tak czy owak, wiedziała długo przed wylęgiem i celowo postanowiła nie mówić Johnny'emu, aby być blisko niego. Zdecydowanie znała prawdę, zanim "urodziła", posuwając się nawet do ukarania Johnny'ego za to, że zaskoczyło go jajo.
Johnny: O co chodzi, Lyja? Jak długo zostaniesz w tej formie?
Lyja: Nie twój interes, Johnny Stormie! Mój nowy przyjaciel poświęca mi więcej uwagi i jest bardziej atrakcyjny niż ty kiedykolwiek!
[Fantastic Four #387]
Scenariusz tutaj cierpi z dwóch powodów. Po pierwsze, dużo mówi i nic nie pokazuje. Nigdy nie WIDZIMY, że Johnny źle reaguje na jajo, tylko tęsknie myśli o tym, jak przyjemnie będzie trzymać dziecko, kiedy się wykluje. Po drugie, podejrzewam, że osoby odpowiedzialne za historię miały bardzo mało zaplanowane i wymyślały wszystko w trakcie pisania. Nie zdecydowali jeszcze, CO jest w jaju, stąd bardzo niejasne "MUSZĘ powiedzieć mu PRAWDĘ", które Lyja sobie powtarzała (nie powiedziała mu prawdy).Może to również wyjaśniać naprawdę kłopotliwe decyzje dotyczące Namora w jego komiksie, publikowanym w okresie dziecka z jaja: w nim zmiennokształtna osoba zmienia się w Sue, by przespać się z Namorem. Kiedy Namor odkrywa, co się wydarzyło, on – i wszyscy inni, zarówno postacie, jak i narracja – jasno uważają, że Namor został zgwałcony przez tego zmiennokształtnego. Wszystko to dzieje się z Lyją i Johnnym stojącymi obok, a komiks nawet nie zdaje sobie sprawy z tego problemu. Lyja nawet płacze nad faktem, że jej fałszywe dziecko z jaja mogło zostać skrzywdzone, co oczywiście można było w tym czasie wyjaśnić tym, że zespół zajmujący się pisaniem Fantastycznej Czwórki nie zdecydował jeszcze, czy dziecko było z pewnością fałszywe:
Johnny: Lyja, kochanie... wszystko w porządku?
Lyja: Ze-ze mną wszystko w porządku. (Chlip) Z nami wszystko w porządku.
[Namor the Sub-Mariner #50]
To powiedziawszy, dziecko ZOSTAŁO potwierdzone jako fałszywe, o czym Lyja na pewno wiedziała w tej chwili, i na wszystko, co było wcześniej, trzeba teraz patrzeć z tą wiedzą. I niepokoi mnie, że ani rodzina Johnny'ego, ani sama seria nie traktują Lyji jak jego gwałcicielki, nawet jeśli ta sama sytuacja dotyczy innej postaci. W najgorszym przypadku traktuje ją jako mającą obsesję na jego punkcie, ale w nieszkodliwy sposób. Gdyby jednak faktycznie się temu przyjrzeć, to nie zostało to tak nieszkodliwie napisane. Lyja wyraźnie wykorzystała jajo – które w rzeczywistości mieściło niebezpiecznego potwora – jako pretekst do naruszenia przestrzeni Johnny'ego, aby być blisko niego, gdy wiedziała, że bez tego nie chciałby mieć jej przy sobie.
Johnny: Nie mogę teraz o tym myśleć. Właśnie się dowiedziałem, że nie jestem ojcem. Tylko o tym myślę.
Lyja: Powiedziałabym ci, Johnny. Tylko czekałam na właściwy moment. Po miesiącach zgorzknienia, ty i ja w końcu znaleźliśmy trochę ciepła. Czy to źle, że tego pragnęłam?
[Fantastic Four #390]
"Po miesiącach zgorzknienia, ty i ja w końcu znaleźliśmy trochę ciepła. Czy to źle, że tego pragnęłam?"Jednym słowem? Tak.
Lyja: Niebezpieczeństwo w końcu minęło, mój ukochany. Możemy zacząć na nowo! Teraz jest czas, abyśmy naprawdę zaczęli myśleć o ustatkowaniu się i stworzeniu prawdziwej rodziny!
Johnny: Zabieraj łapy, ty nędzna wiedźmo! Po tym, jak oszukiwałaś mnie miesiącami, robiąc ze mnie całkowitego idiotę... Naprawdę sądziłaś, że moglibyśmy kiedykolwiek być razem?
Zawsze lubiłam tę scenę z Fantastic Four #392 (na tyle, na ile można lubić cokolwiek z tego okresu tej serii), gdzie Johnny w końcu wybucha. "Naprawdę sądziłaś, że moglibyśmy kiedykolwiek być razem?"(Jest to jeden z powodów, dla których trudno mi czytać komiksy w uniwersum MC2; staram się dobrze bawić, czytając o nastoletniej córce Petera i MJ, ale raz na jakiś czas jest mi rzucane w twarz, że w tym uniwersum postanowiono, że Johnny poślubił swoją gwałcicielkę i prześladowczynię.)Ale gniew Johnny'ego wobec Lyji – za wtargnięcie do jego życia, za kłamanie o dziecku, aby być blisko niego, nie raz, ale dwa razy, za naruszenie każdego aspektu jego życia – jest traktowany jako wręcz dziecinny wybuch przez nie tylko Lyję, ale także przez Sue, która mówi Lyji, że ta może zostać w Baxter Building, nawet gdy kłamstwa Lyji i jej odmowa zostawienia Johnny'ego w spokoju sprawiają, że Johnny odchodzi z drużyny i od rodziny, aby uciec od Lyji.Ale Lyja nie zostaje w Baxter Building. Zamiast tego tworzy nową tożsamość, aby podążać za Johnnym, najpierw na terenie Nowego Jorku:
Bridget: Idę na zajęcia z nadzieją, że wkrótce się... uff!
Lyja: Och! Przepraszam, daruj!
Bridget: J-jasne... Nic złego się nie stało!
Lyja, w myślach: Wręcz przeciwnie, coś złego się stało. Ty się stałaś! Johnny nie czekał długo, aby znowu zacząć się umawiać... i zapomnieć o Lyji!
[Fantastic Four #393]
A potem w Oklahomie, gdzie Johnny pojechał z Bridget O'Neill, studentką ESU, aby mieć wymówkę, żeby spotkać się z przyjacielem, Wyattem Wingfootem.
I jadą, żeby się zabawić... podczas gdy ja zostałam sama, musząc tolerować napalone spojrzenia hormonalnie narwanych studentów. Ale jeśli to ma być moja pokuta za oszukiwanie cię, moja miłości, to z chęcią ją wypełnię. Bo Lyja zrobi wszystko, abyś znowu ją pokochał!
[Fantastic Four #394]
Stalkowanie! Ekstremalnie zaborcze zachowanie! Jak romantycznie! A poprzez "jak romantycznie" mam na myśli wcale. To dla mnie niewiarygodne, że ktoś napisał to bez narracji wyraźnie potępiającej działania Lyji. Jeśli już, to traktuje to jako dziwaczne zachowanie. Ale fakt, że ktoś może cię zaatakować, okłamać, próbować manipulować – a potem zacząć prześladować, mając zupełnie inną twarz, kiedy odmawiasz dalszej znajomości, jest kompletnie przerażający.Myślę, że było to przedstawione jako dziwne częściowo dlatego, że było pisane przez mężczyzn, którzy:a) poczuli się nieswojo z tym, że napisali w tej narracji męską postać, szczególnie taką jak Johnny, której młodość i emocjonalna wrażliwość często są uwydatniane, jako ofiarę, i bezskutecznie próbowali oderwać się od tej narracji, zamiast podążać za nią do jakiejś logicznej konkluzji,b) nie mogli wyobrazić sobie, że tego rodzaju przemoc może wystąpić przeciwko nim jako mężczyznom, lub, jeśli może, to znaleźli coś podniecającego w idei, że popełnia ją piękna kobieta,c) całkowicie kupują fantazję bycia obiektem obsesji kosmicznej laski, ignorując wszystko inne, tak jak ten wywiad Marka Millara zdaje się sugerować:
Pytanie: Johnny naprawdę lubi niegrzeczne dziewczynki, co nie?
Mark Millar: [śmiech] Cóż, tak to już wygląda, prawda? Ma okropny gust, jeśli chodzi o kobiety! Czy to kiedy uprawia seks ze skrullem czy kimkolwiek, kto się nasunie. Ta scena uderzyła mnie jako "moment Johnny'ego". Napad na bank, piękna złodziejka odchodzi z ukradzionymi rzeczami, Johnny przez kilka stron z nią walczy, a potem nagle się całują. Kocham pomysł, że Johnny wpada w te złe sytuacje. Lubi tę dziewczynę, ale z jednej strony ona okrada banki, ale z drugiej jest dobra w łóżku. [śmiech] Pozostaje mu klasyczny dylemat Johnny'ego: aresztuje ją czy będzie z nią w związku?
To wcale nie jest dylemat Johnny'ego, bo tak właściwie jest to opis wczesnego związku Petera i Felicii, ale idziemy dalej.Lyja, pod subtelnie nazwaną przykrywką jako Laura Greene, kontynuuje umawianie się z Johnnym w swojej nowej tożsamości, jednocześnie pracując z Fantastyczną Czwórką jako ona sama, i nie jest to wcale mniej dziwaczne lub przerażająco napisane niż cała reszta. Bynajmniej nie dlatego, że gdy kilka innych postaci odkrywa podwójną tożsamość Laury Greene, nikt nie mówi o tym Johnny'emu. Nie Ben. Nie Nastoletni Franklin, który ma Psychiczne Moce:
Franklin: Biedny wujek Johnny... Nie podejrzewa, że "Laura Greene" to tak naprawdę Lyja, żona, którą od siebie odepchnął, skrull! A jeśli mu powiem... to zdradzę jej zaufanie!
[Fantastic Force #13]
"A jeśli mu powiem... to zdradzę jej zaufanie!"To twój wujek, Nastoletni Franklinie z Psychicznymi Mocami, jestem pewna, że powiedzenie mu, że został oszukany i nie wie, że umawia się ze swoim stalkerem, jest ważniejsze niż zdradzenie jej, ale okej.Roberta, robot-recepcjonistka Fantastycznej Czwórki, przechodzi przez to dwa razy, zarówno w Fantastic Four Unplugged jak i Avengers Unplugged:
Lyja jako Laura: Przyszłam do pana Johnny'ego Storma.
Roberta: Oczywiście, pani Lyjo...!
Lyja jako Laura: Przepraszam... Musiałaś mnie z kimś pomylić. Jestem Laura, a nie "Lyja".
Lyja, w myślach: Nienawidzę tego, że muszę potajemnie umawiać się z Johnnym, ale gdyby wiedział, że jestem jego byłą, zmiennokształtną żoną, to nigdy by się ze mną nie spotkał!
Roberta: Tak, oczywiście, pani Lyjo, cokolwiek pani powie.
Lyja jako Laura: Och, weź, Berto... Wiesz, ile Johnny dla mnie znaczy, czy to nie może być nasz mały sekret... między przyjaciółkami?!
[Avengers Unplugged #3]
"Nienawidzę tego, że muszę potajemnie umawiać się z Johnnym, ale gdyby wiedział, że jestem jego byłą, zmiennokształtną żoną, to nigdy by się ze mną nie spotkał!"Mam ochotę krzyczeć.
Lyja w myślach: Nienawidzę spotykać się z Johnnym tak potajemnie, ale gdyby wiedział, że tak właściwie idzie na randkę ze swoją byłą żoną, skrullem, to nie chciałby mnie widzieć! Na razie to przebranie będzie musiało wystarczyć.
Lyja jako Laura: Dobry wieczór, przyszłam do pana Johnny'ego Storma.
Roberta: Oczywiście, pani Lyjo! Już po niego dzwonię!
[Fantastic Four Unplugged #4]
Fajnie, że Reed zbudował robota-recepcjonistkę z sensorami tak delikatnymi, że wychwycą każdego oszusta, ale najwyraźniej nie zainstalował jej żadnej moralności.
"Przeklinam cię, Johnny Stormie, że przez ciebie muszę się tak zakradać!!"Tak jest, to najwyraźniej wina Johnny'ego, że Lyja przyjęła zupełnie nową tożsamość, aby nadal być obecna w jego życiu, kiedy powiedział jej, że nie mają żadnych szans na wspólną przyszłość po tym, jak przyjęła postać jego przyjaciółki, aby szpiegować jego rodzinę, wykorzystała jego żałobę po śmierci siostrzenicy, aby się do niego zbliżyć, poślubiła go w tej postaci, kiedy on nie wiedział o jej prawdziwej tożsamości, próbowała oddzielić go od rodziny, próbowała go zabić, sprawiła, że spalił kampus, aby uratować swoje życie, i kłamała nie raz, ale dwa razy o ciąży, w tym raz, kiedy to "dziecko" było potworem, który miał zabić zarówno jego, jak i jego rodzinę. Całkowicie dziwne, że Johnny nie chce jej w swoim życiu. Scenariusz tutaj jest okropny, ale to nie wymówka, aby nie pokazać, jak bardzo jest to pisane jako obwinianie ofiary.Kolejną dziwną rzeczą w tym okresie jest to, że podczas gdy Johnny i "Laura" spotykają się ze sobą, wydaje się, że ona tak naprawdę go nie lubi, a przynajmniej nie takim, jakim jest, krytykując jego próby komplementowania jej:
Johnny: Plumeria jest egzotycznym kwiatem z Hawajów! Ale jego prowokacyjna uroda blednie w porównaniu z twoją, panno Greene!
Lyja: Och, Johnny, to urocze! Oklepane, proste i bez wyobraźni – ale mimo to trochę urocze!
[Fantastic Four #403]
I, co jeszcze dziwniejsze, niemal naśladując jej życie jako "Alicia", odrzuca jego propozycję, aby zobaczyć film, nazywając ją nudną, a zamiast tego sugeruje, żeby poszli do galerii z rzeźbami, w której Johnny wyraźnie czuje się niezręcznie:
Lyja: W Turner Museum jest dzisiaj wystawa rzeźb! Chodźmy, Johnny, będzie fajnie... Będzie inaczej!
Johnny: No nie wiem, Lauro... Będzie tam pełno tych socjalnych typków! Trudno mi spoufalać się z tymi modnymi ludźmi!
Lyja: Johnny, jesteś założycielem pierwszej nowojorskiej super-drużyny, nie ma nikogo bardziej modnego od ciebie!
Johnny: Rety, skoro tak mówisz...
Johnny: Kurde, Lauro... Nie wiedziałem, że to formalne wydarzenie! Czuję się tak... nieodpowiednio ubrany.
(...)
Mężczyzna: Ale, musisz się zgodzić, że ekspresjonistyczne rzeźby są klejnotami kolekcji, hmmmm?
Johnny: Uhhhh, muszę?
Nie to, że ten okres komiksów wydawał się szczególnie zainteresowany realistycznymi reakcjami emocjonalnymi, ale bycie na wystawie rzeźb musiało wzbudzić nieprzyjemne uczucia w Johnnym. Niemniej jednak Lyja naciskała na tę wizytę, nawet po tym, jak Johnny wyraził swój dyskomfort.Powoli zbliżamy się do końca. Johnny wreszcie odkrywa, że Laura to Lyja. Cała ta kwestia jest bardzo szybko wyjaśniania, ponieważ rozpoczyna się kryzys zagrażajacy całemu światu. Podsumowując, Fantastyczna Czwórka i Avengers po tym kryzysie zostali uwięzieni na pewien czas w kieszonkowym wymiarze stworzonym przez Franklina Richardsa. Lyja nie była z nimi uwięziona, ponieważ przeżywali tam w zasadzie restart swoich wczesnych dni. Kiedy wrócili do głównego wszechświata, Johnny krótko wspomniał o zniknięciu Lyji, ale nie było potem o niej mowy aż do wydarzenia Secret Invasion w 2008 roku, ponad dziesięć lat po jej ostatnim pojawieniu się (Secret Invasion polegała na tym, że siły inwazyjne skrulli zostały potajemnie rozsiane po Ziemi lata temu. Bardzo tematycznie pasujące do historii z Lyją).Podczas Secret Invasion, Lyja, podając się za Sue, przenosi Baxter Building (w którym w tym czasie znajdowali się Johnny, Ben i dzieci) do Strefy Negatywnej. Podczas konfrontacji z Johnnym, który w tej chwili uważał ją za Sue, Lyja próbowała przekonać go, że Ben został zastąpiony przez skrulla.
Lyja jako Sue: A Ben... Gdzie on teraz jest? Dlaczego tu nie przybiegł?
Johnny: Ja... ja.. ja...
Lyja jako Sue: Nie widzisz? Reed mi powiedział, Johnny... Ben jest jednym z nich... Był jednym z nich nie wiadomo jak długo...
Johhny: Ben? Skrullem?
Lyja jako Sue: No, Johnny, powiedz coś...
Johnny: Myślę.
Lyja jako Sue: Hmm... To nie jest twoją mocną stroną, nie? Bardziej Reeda.
Johnny: Więc sprowadziłaś nas tutaj nie po to, żeby nas obronić, tylko po to, aby... aby....
Lyja jako Sue: Aby was uwięzić, Johnny. Nie ma sposobu, aby zamknąć lub odwrócić ten portal – zniszczyłam sterownicę – musiałbyś być geniuszem, aby ją naprawić... a nazywajmy rzeczy po imieniu, masz wiele talentów, ale na pewno nie jesteś geniuszem.
Johnny: To, jak do mnie mówisz... Jak używasz mojego imienia...
Lyja: Zastanawiałam się, jak długo to jeszcze potrwa, zanim się wyda...
[Secret Invasion: Fantastic Four #1]
W dalszej części walczą z postacią ze Strefy Negatywnej, całują się, jest dziwnie, Lyja obwinia Johnny'ego za to, że nigdy się z nią nie skontaktował, mówiąc, że mógłby poszukać Laurę Greene w książce telefonicznej, Johnny pozostaje słusznie wściekły na Lyję, ale na końcu nie chce pozostawić jej w Strefie Negatywnej.Problemem jest ta początkowa scena. Lyja mówi później, że zabrała Johnny'ego do Strefy Negatywnej, aby go chronić, bo dostała rozkaz, aby go zabić. Ale jeśli to prawda – dlaczego najpierw próbowała go oszukać, udając Sue? Po co próbowała go przekonać, że Ben to skrull? Co zamierzała zrobić, gdyby w to uwierzył? Czy jej celem było usunięcie Bena – aby ponownie odsunąć Johnny'ego od jego grupy wsparcia, aby został z nią sam? I te dwa komentarze na temat jego inteligencji: "[Myślenie] nie jest twoją mocną stroną" i "Masz wiele talentów, ale na pewno nie jesteś geniuszem". Częścią mojego problemu z Lyją jest to, że odkąd powróciła po pozornej śmierci, w jej interakcjach z Johnnym zawsze było okrucieństwo. Nie doceniała go, nawet gdy wielokrotnie wpychała się do jego życia, zasadniczo mówiąc mu, że nie jest wystarczająco dobry, ale wciąż mimo to zmuszała go do związku z nią. Jest to nieprzyjemna lektura na wielu poziomach.Lyja ostatecznie pozostaje w Strefie Negatywnej, aby się odnaleźć. To nie jest złe rozwiązanie dla tej postaci, ponieważ ona rzeczywiście musi odnaleźć się poza tą niesamowicie toksyczną dynamiką – gdybym była pewna, że takie rozwiązanie dla niej będzie. Wiem, że Robinson planował sprowadzić ją z powrotem, gdyby jego seria z 2014 roku nie została anulowana. Biorąc pod uwagę, jak się w niej o Lyji wypowiadano – Johnny mówił Benowi, że nigdy nie był zakochany tak jak Ben i Alicia, ale że z "jego Alicią" było mu do tego najbliżej – wątpię, że wszystkie jej nadużycia i toksyczność miały być w końcu poprawnie zaadresowane (to także ponownie zakłamuje małżeństwo Johnny'ego z "Alicią", pokazując je jako szczęśliwe, a nie pełne niepewności i głębokiej, mimo że nie w pełni odkrytej chęci Johnny'ego, by tego związku nie było).Związek Lyji i Johnny'ego nie jest romansem i naprawdę chciałabym, aby przestano go takim postrzegać, a zamiast dziwnej, rewizjonistycznej historii, która wydaje się pojawiać w odniesieniu do tej postaci, chciałbym, żeby komiksy przyznały, że Johnny jest ofiarą w tej sytuacji, zamiast powtarzać w kółko mit "Oho! Human Torch! Ten playboy!"
05.09.2018
W pierwszym zeszycie Fantastycznej Czwórki Ben Grimm oświadcza się Alicii Masters, a już wiemy, że w piątym zeszycie odbędzie się ślub, który wydarzy się naprawdę, nie ma żadnej zmyłki. Ben Grimm poprosił Johnny'ego Storma, aby ten był jego świadkiem, na co Johnny się oburzył, bo jedyną osobą, która powinna być świadkiem na ślubie Bena Grimma, jest Reed Richards.Wydawniczy powrót Fantastycznej Czwórki już za nami, jednak właściwe spotkanie wszystkich jej członków zobaczymy dopiero 12 września w drugim numerze serii pisanej przez Dana Slotta i rysowanej przez Sarę Pichelli.
Czy wiesz, że...
W latach 80. Johnny Storm poślubił skrulla, Lyję, która podawała się za Alicię Masters. Poprosił Bena o bycie jego świadkiem, przez co wszyscy pukali się w czoło, ponieważ Alicia Masters od samego początku jest "główną" dziewczyną Bena; tą, do której zawsze wraca.Fantastic Four #299 & Fantastic Four #300
Jen: Co?! Żenisz się z byłą dziewczyną Bena i byłeś taki głupi, że poprosiłeś go o bycie świadkiem?
Johnny: Nie w porę, co?
Jen: Nie w porę!
Johnny: Daj mi spokój! To poważna sprawa! Wszystko zaczęło się, kiedy poprosiłem Thinga, aby był świadkiem na moim ślubie...
Peter: Co... Czekaj, czekaj! Bierzesz ślub? TY?!?
Johnny: Ćśś! Nie krzycz, co? Nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli! Chcemy z Alicią mieć mały, prywatny ślub...
Peter: Z Alicią?
Peter: Chyba nie masz na myśli Alicii Masters? Dziewczyny Thinga?!
Johnny: Już nie jest jego dziewczyną. Rozstali się jakiś czas temu.
Peter: Och, bracie, o czym ty myślałeś?
Johnny: Wydawało mi się to dobrym pomysłem, okej? Słuchaj, Ben wrócił do F.F. i wiedział o ślubie! Myślałem, że już przywyknął do tej myśli... I chciałem, żeby był częścią tego wydarzenia, częścią rodziny.
Lyja (pod postacią Alicii): Jestem pewna, że wielu cię wyśmiewa... bo wychodzę za twojego najlepszego przyjaciela.
Ben: Znajdzie się kilku.
Lyja/Alicia: W tej sytuacji tylko najbardziej odważny z mężczyzn zgodziłby się być świadkiem przyjaciela. To był dla ciebie trudny czas i wiem, że podjęcie tej decyzji musiało być trudne, ale cieszę się, że zgodziłeś się być na moim ślubie.
Ben: Ach, Alicio... Panna młoda nie powinna płakać na swoim ślubie! Zwłaszcza taka ładna jak ty!
EDIT: Co się działo z małżęństwem Johnny'ego? W tym linku jest wszystko wyjaśnione: Johnny Storm i jego #metoo - kłamstwa, catfishing i wykorzystywanie przez szpieginię skrulli
23.08.2018
Wydawniczy powrót Fantastycznej Czwórki już za nami, jednak właściwe spotkanie wszystkich jej członków zobaczymy dopiero 12 września w drugim numerze serii pisanej przez Dana Slotta i rysowanej przez Sarę Pichelli.
Po lewej: okładka Fantastic Four (1961) #645
Po prawej: wariantowa okładka Fantastic Four (2018) #1
Trzeba zaznaczyć, że od kilku lat razem z Fantastyczną Czwórką mówi się o Future Foundation (Fundacji Przyszłości), czyli filantropijnej organizacji założonej przez Reeda Richardsa w celu poprawienia przyszłości ludzkości. W związku z tym, że ta Fundacja skupia się właśnie na przyszłości, jej członkami w większości są dzieci, które w tej przyszłości będą żyć. I na tych dzieciach chciałabym się skupić, bo jest to naprawdę kolorowa banda.Dodam tylko, że numery na ich kostiumach są mylące, bo w zależności od tego, w którym okresie Future Foundation działała, to numery niektórych były inne niż w późniejszym czasie, kiedy skład się zmieniał. Numbers are fake. Albo po prostu Reed i Sue nie mogli przypilnować, kto jaki ma numer ;)
Franklin i Valeria
Pierwszymi członkami nowej fundacji są oczywiście dzieci Richardsów, syn Franklin i córka Valeria. Z porodami obojga związane są niesamowicie komiksowe historie (a poczęcie Valerii w Strefie Negatywnej wiele świadczy o Sue i Reedzie, skoro zdecydowali się zabawić w takim miejscu).Starszy z rodzeństwa, Franklin, pojawił się już w 1968 roku i został zaklasyfikowany jako mutant. Jest jednym z trzech potwierdzonych osób z uniwersum 616 (głównej Ziemi Marvela), które posiadają moce powyżej poziomu Omega, czyli jest jednym z najsilniejszych mutantów. Przykładem jego mocy jest to, że stworzył wszechświat w swojej szafie, do którego swobodnie przechodził, a także fakt, że z Galactusa zrobił swojego herolda.Ta Valeria, jaka jest aktualnie obecna, pojawiła się w 2002 roku. Została jednak poczęta już w 1983 roku, ale Sue poroniła. Powrót Valerii zapewnił jej brat za pomocą swoich mocy. Valeria była w miarę normalnym dzieckiem, aż do momentu, kiedy w runie Marka Millara okazało się, że tak naprawdę jest geniuszem. Sama o sobie mówi, że jest już mądrzejsza od swojego ojca, a wiemy na pewno, że z wiekiem jej inteligencja jeszcze wzrasta.
Alex Power
Alex został zaproszony do Fundacji przez samego Reeda. Na początku nie chciał być jej członkiem, ponieważ o ile zaliczył egzaminy szkolne na 100%, to jednak nie jest geniuszem, jak pozostali. Reed jednak przekonał go, ponieważ doświadczenie i perspektywa Alexa są nieocenione. Alex jest najstarszym z czwórki rodzeństwa, znanych jako Power Pack. Za pomocą swoich mocy potrafi kontrolować grawitację.
Artie Maddicks i Leech
Artie i Leech zostali zaproszeni do zamieszkania w Baxter Building podczas urodzin Franklina. Chociaż obaj są mutantami, to jednak po Dniu M tylko jeden zatrzymał swoje moce.Artie zachował swój zmutowany wygląd, ale bez swoich mocy nie potrafił się z nikim porozumieć. Franklin poprosił siostrę, aby stworzyła coś, co mu pomoże, i dlatego Artie nosi hełm, który potrafi holograficznie wyświetlać jego myśli tak samo jak wtedy, kiedy jeszcze moce posiadał.Leech jest najlepszym przyjacielem Franklina. Jego moce polegają na tym, że potrafi anulować moce innych osób, jednak działa to tylko wtedy, kiedy te osoby znajdują się w odległości mniejszej niż 10 metrów od niego.
Moloidy: Tong, Korr, Turg, Mik
Imiona moloidów przedstawione na powyższych panelach są jedną z rzeczy, które zostały znacznie zmienione od momentu, kiedy się pojawiły, bo imiona Tong i Turga są zamienione. Obecnie jednak przyjęły się takie imiona, jak pokazane powyżej.Te moloidy są o wiele bardziej inteligentne niż zwykłe moloidy, które służą Mole Manowi. Ich rodzice, wtedy również moloidy, znaleźli się w miejscu, przez które ewoluowali w formę przypominającą człowieka a ich intelekt się znacznie podwyższył. Jak się okazało, ich potomstwo zachowało intelekt zdobyty przez tę ewolucję, choć wyglądają jak zwyczajne moloidy. Potomstwo zostało wygnane z miasta, co nie spodobało się Benowi Grimmowi, który uratował trójkę ostatnich dzieci od śmierci. Razem z Turgiem, który żyje mimo braku ciała, cała czwórka dołączyła do Fundacji.Turga rozpoznać najprościej, a ostatnio również często wiadomo, która to Tong, bo zaczęła nosić sukienki. Korr jest najmłodszy i najmniejszy.
Bentley-23
Kolejnym elementem zmienionym w kanonie Fundacji na przestrzeni lat jest numer Bentleya – nie tylko ten na kostiumie, ale również ten w imieniu. Na początku Bentley był przedstawiony jako trzydziesty drugi (a nie dwudziesty trzeci, jak później zaczęto używać) klon złoczyńcy Wizarda, Bentleya Wittmana. Wizard sam stworzył te klony, ale przetrwał z nich tylko Bentley-23. Kiedy Reed go uratował, początkowo w planach było oddanie Bentleya do odpowiednich służb, ale Franklin poprosił ojca, aby mu pomógł, więc Reed i Sue znaleźli dla niego miejsce u siebie, w Fundacji.Bentley nie tylko posiada geniusz po swoim ojcu-stworzycielu, którego jest klonem, ale również cały czas zachowuje się jak złoczyńca, mówiąc o zagładzie i zniszczeniu. Tak naprawdę nikt go nie bierze na poważnie, ponieważ Bentley dużo mówi, ale sam nie powoduje poważnych problemów, które wskazywałyby, że schodzi na złą drogę.
Wu i Vil
Uhari są jedną z ras, która ewoluowała pod wodą równolegle z mieszkańcami kontynentu Atlantydy. Kiedy Fantastyczna Czwórka się na nich natknęła, Sue stała się przedstawicielką rasy ludzkiej, aby prowadzić z nimi rozmowy i ustalenia.Wu i Vil są dziećmi Ul-Uhara, który był królem ich rasy oraz regentem wszystkich trzech ras. Oddał swoje dzieci w opiekę Sue do Fundacji. Kiedy został zamordowany, jego dzieci były za młode, aby objąć tron, więc Sue, jako ich legalna opiekunka, zajęła ich miejsce jako regent.
Onome
Kiedy dzieci z Fundacji były na wycieczce w Wakandzie, poznali tam Onome, córkę inżyniera Wakandy. Podczas wspólnej przygody z pokonaniem złowrogiego klanu, Onome pokazała swój intuicyjny umysł i w tym samym czasie co Valeria wpadła na pomysł, że fajnie byłoby dołączyć do Fundacji, jeśli ich ojcowie się zgodzą.
Ahura
Kiedy oryginalna Fantastyczna Czwórka zaginęła w czasie, ich miejsce zajęli wybrani przez nich zastępcy: Scott Lang – Ant-Man, Jennifer Walters – She-Hulk, Darla Deering – Miss Thing oraz Medusa – królowa Inhumans. Medusa postanowiła wprowadzić swojego syna, Ahurę, do Fundacji.Ahura ma wiele mocy, w tym umiejętności podobne do swojego ojca, Black Bolta, ponieważ posiada quasi-soniczny krzyk, ale także możliwość rozdzielania swojej duszy, aby stworzyć psychiczne widma
Luna Maximoff
W tym samym dniu, kiedy Medusa przyprowadziła Ahurę do Fundacji, Crystal pojawiła się ze swoją córką, Luną. Luna już od samego początku chciała należeć do Fundacji, ale Crystal i Medusa nie wyraziły na to zgody, jednak później Luna była zaliczana już do uczniów razem z innymi dziećmi.Luna jest córką Crystal, siostry Medusy, oraz Pietro Maximoffa, Quicksilvera. Została urodzona na księżycu i stąd ma swoje imię. Jej główną mocą jest możliwość dostrzegania uczuć innych jako kolorowe aury.
Adolf Impossible
Impossible Man sam, osobiście, pojawił się na Ziemi po to, aby prosić Fantastyczną Czwórkę, aby przyjęli jego syna do Fundacji, bo nie potrafił sobie z nim poradzić. Adolf był zbyt możliwy (possible) jak dla niego.Tak samo jak ojciec, Adolf potrafi zmieniać swój kształt i strukturę molekularną obiektów dookoła. Z ciekawostek, numer na jego kostiumie to symbol nieskończoności: ∞
Członkami Future Foundation były również inne osoby, jak wspomniana wyżej drużyna zastępująca Fantastyczną Czwórkę oraz Dragon Man, Spider-Man, ojciec Reeda – Nathaniel, a nawet Doktor Doom. Warto również wspomnieć, że pierwszym zadaniem, jakie Fundacja dla siebie wybrała, było rozwiązanie problemu Bena Grimma – tego, że nie mógł jak pozostali z oryginalnej Czwórki "wyłączać" swoich mocy. Udało im się znaleźć sposób, dzięki któremu Ben wracał do swojej ludzkiej postaci na jeden dzień raz w roku i również tylko podczas tego dnia się starzał.Kiedy Future Foundation zniknęli pod koniec eventu Secret Wars, w skład Fundacji wchodzili: Reed, Sue, Franklin, Valeria, Bentley, Alex, Artie, Leech, Onome, Adolf, Wu i Vil, moloidy oraz Dragon Man. Zobaczymy ich wszystkich ponownie 12 września, w drugim zeszycie Fantastycznej Czwórki, w którym według zapowiedzi dowiemy się również, czym się zajmowali, kiedy ich nie było, oprócz odbudowywania multiwersum.
FANTASTIC FOUR #2
DAN SLOTT (W) • SARA PICHELLI (A)
Cover by ESAD RIBIC
WISH YOU WERE HERE!
What have Reed, Sue and the kids been up to all this time? What adventures have they been on? What strange new friends have they found along the way? What deadly new enemies have they made? And what are Franklin and Valeria’s new codenames? All these questions will be answered... just in time for ENTIRE UNIVERSES TO DIE!
The return of Marvel’s First Family keeps getting more and more intense! Don’t you dare miss a single moment of the World’s Greatest Comic Magazine!
32 PGS./Rated T …$3.99
19.08.2018
Flame on! to oczywiście znany okrzyk jednego z założycieli Fantastycznej Czwórki, Johnny'ego Storma. Johnny jest najmłodszym członkiem drużyny; był zaledwie nastolatkiem, kiedy poleciał z pozostałymi w kosmos i zdobył swoje ogniste moce. Jednak nie bez powodu w trzecim zeszycie solowej serii Icemana mogliśmy zobaczyć taką reakcję Johnny'ego po tym, kiedy Bobby Drake wyznał paru osobom przez SMSa, że jest gejem:
Flame ON.
Dosłownie, haha!
Wiąże się to z tym, że w anglojęzycznym slangu istnieje nazwa "flaming gay", czyli określenie takiego stereotypu, gdzie homoseksualny mężczyzna jest ostentacyjny i często też zniewieściały. I, jak widać na powyższym kadrze, Johnny doskonale zdaje sobie sprawę z istnienia tego określenia.
Czym jest samo queerkodowanie? Mamy z nim do czynienia wtedy, kiedy postać posiada cechy i zachowuje się jak członek mniejszości seksualnej, jednak taka przynależność nie jest bezpośrednio potwierdzona lub zaadresowana w treści danego medium.Tutaj właśnie pojawia się kwestia tego, dlaczego uważam, że queerkodowanie Johnny'ego Storma jak najbardziej istnieje. Będę się posiłkować postem Traincat z tumblra, który przetłumaczyłam i zaadoptowałam w ten post za jej zgodą.Już przy pierwszym pojawieniu się Johnny'ego na kartkach komiksu Fantastyczna Czwórka #1 istnieje queerkodująca go scena. Ramzi Fawaza w swojej książce "The New Mutants: Superheroes and the Radical Imagination of American Comics" opisuje to w ten sposób (tłumaczenie własne):
Kiedy pierwszy raz widzimy Johnny'ego Storma, siedzi na przednim siedzeniu hot roda, którego przebudowuje razem ze znajomym. Deklaruje, że "Jest tylko jedna rzecz, która interesuje mnie bardziej niż samochody!". W wyniku miejsca między panelami wydaje się, że ta wypowiedź prowadzi do powiedzenia "dziewczyny", które są oczywistym obiektem uczuć każdego nastoletniego chłopaka. Jednak na następnym panelu ta myśl zostaje przerwana poprzez pojawienie się na niebie ognistego numeru 4, którym Reed zwołuje drużynę. Johnny od razu zaczyna parować i się palić, oznajmiając "Pamiętasz, jak mówiłem, że tylko jedna rzecz interesuje mnie bardziej niż samochody?! Cóż, oto ona!" Z tymi słowami płonący Johnny wylatuje przez dach samochodu, topiąc metal i gumę. Tutaj fizyczna manifestacja płomienia Johnny'ego symbolicznie wprowadza queerowy narcyzm, który przekreśla przyjęte przez niego heteroseksualne pragnienie kobiet w kierunku queerowego pragnienia nieokiełznanego, płonącego ciała.
Można dodać do tego kolejną warstwę: w zeszycie Fantastycznej Czwórki #132 Johnny założył, że otrzymał "flaming" płonące moce przez swoją miłość do oryginalnego Human Torcha, Jima Hammonda:
Moje uwielbienie pierwszego Human Torcha – myślisz, że to przez nie kosmiczne promienie dały mi takie moce?
Patrząc na związki Johnny'ego również można zauważyć, że jego queerkodowanie ma wpływ na to, jak (nie) układa mu się z kobietami. Dobrym odniesieniem jest porównanie tych związków z życiem miłosnym Petera Parkera, ponieważ obaj zostali stworzeni jako nastoletni bohaterowie mniej więcej w tym samym czasie (Johnny w 1961, a Peter w 1962), nawet brali ślub w tym samym roku (1987). Jednak ich pierwsze romanse bardzo się od siebie różnią.Związek Petera z sekretarką J. Jonah Jamesona, Betty Brant, jest pełen zazdrości: Betty cały czas martwi się, że koleżanka z klasy Petera, Liz Allan, będzie chciała go ukraść, i ma ku temu powody – Liz jest nim zainteresowana i stara się zwrócić jego uwagę. Peter jest zatem przedstawiany czytelnikowi jako chłopak pożądany, jako ktoś, o kogo uwagę walczą dziewczyny.Pierwsze związki Johnny'ego wyglądają inaczej. Lokalna dziewczyna z Long Island, Doris Evans, nienawidzi tego, że Johnny jest Human Torchem, i często narzeka na niego, mówiąc, że byłby takim miłym chłopcem, gdyby tylko on nie "płonął" (flaming on) przez cały czas.
Nie jest to zbyt daleko posunięta metafora, a to jeszcze zanim uwzględni się fakt, że Dorrie dosłownie mówi, że chce, żeby Johnny przestał być taki "flaming".W zeszycie Strange Tales #114 Dorrie również entuzjastycznie zachwyca się Kapitanem Ameryką przed Johnnym: "To jest moim zdaniem prawdziwy mężczyzna!", implikując, że nie ma problemu z samymi mocami, ale konkretnie z Johnnym:
Wracając do porównania Johnny'ego i Petera, Dorrie często oznajmiała na głos, że chciałaby, aby Johnny był bardziej jak Peter Parker, który, mimo że adaptacje Spider-Mana często to łagodzą, jest hipermęską postacią na głównej Ziemi Marvela (616). Johnny taki nie jest.We wczesnych komiksach Fantastycznej Czwórki Johnny wydaje się w ogóle niezainteresowany dziewczynami, mówiąc, że jest zadowolony z faktu, że jest za młody na romanse, kiedy przygląda się statuetce Namora, albo wyśmiewa list od fanki, która chciałaby się z nim umawiać.
(Zainteresowanie ciałem Namora nie jest pojedynczym incydentem, co widać na panelu po prawej.Pomimo tego, że Namor jest zainteresowany Sue, z rodzeństwa Stormów to Johnny znalazł go i przywrócił mu wspomnienia o Atlantydzie).
Hmmm... Już dawno nie widzieliśmy Subby'ego w jego kąpielówkach! Wiecie co...? Wygląda dobrze!
Te pierwsze związki nadały ton wszystkim późniejszym romantycznym interakcjom naszych bohaterów z kobietami: Peter z Ziemi 616 jest pożądany. Tamtejszy Johnny jest piękny, sławny i bogaty, czyli posiada cechy, które powinny sprawić, że będzie bardziej pożądany niż Peter, i pomimo tego, że aktywnie stara się być w związku, jest w jakiś sposób mniej pożądany, w jakiś sposób coś jest nie tak. Musi coś w sobie zmienić – ale nie może, bo to tak, "jakby prosić Elvisa, aby przestał śpiewać", co widzieliśmy na kadrach wyżej. Seksualne sceny romantyczne Petera i Mary Jane zarówno przed, jak i po ślubie, podkreślają także to, jak związek Johnny'ego i Alicii Masters pozbawiony był pożądania, a mieli między sobą tyle samo chemii, co ma beżowa ściana.Dla postaci, która przez lata była często opisywana jako kobieciarz uganiający za spódniczkami, to dziwne, jak mało prawdziwie seksualnych scen ma z kobietami, a sceny, w których podrywa kobiety w stylu playboya czy w sposób, który wskazuje, że interesuje go przede wszystkim seks, występują głównie w seriach innych niż główny tytuł Fantastycznej Czwórki. Nie uważam ich jednak za poważny kanon, ponieważ jeśli ich autorzy nie napisali tytułowej serii Fantastycznej Czwórki, to jest prawdopodobne, że piszą ze swojej własnej wersji osmozy fanonowej, a nie ze znajomości wcześniejszego kanonu. W głównym komiksie Fantastycznej Czwórki romantyczna narracja Johnny'ego pozostaje dość spójna (jest trochę rzeczy napisanych przez Marka Millara, ale 1. są napisane przez Marka Millara, 2. nawet Millar nie mógł sprowadzić Johnny'ego do łóżka z kobietą w seksualnym kontekście... i 3. Millar w tej samej serii stworzył wszechświat, w którym Johnny i Reed byli małżeństwem). Johnny jest przedstawiony jako desperacko szukający czegoś, szukający "prawdziwej miłości", takiej, jaką widzi u Reeda i Sue oraz Bena i Alicii, i z jakiegoś powodu, pomimo najlepszych intencji i wysiłków, nigdy mu się to nie udaje.(Ponieważ chce być z mężczyzną)Jeśli mam zamiar zagłębić się w naturę historii, szczególnie o postaciach, które istnieją tak długo i były pisane przez tak wielu ludzi, myślę, że w pewnym momencie pojawiają się pewne rzeczy w charakterze postaci, które są sztywno ustalone. Scena wprowadzająca Johnny'ego i to, że "bardziej niż samochody" interesuje go bycie "flaming", odrzucenie przez Dorrie zakorzenione w tym, że byłby tak miłym chłopcem, gdyby tylko nie był "flaming", przywiązanie Johnny'ego do jego starszych kolegów z drużyny, podczas gdy czuje się nieswojo z podrywem dziewcząt (Valeria z Piątego Wymiaru, Strange Tales #103) i jego własna seria solowa koncentrująca się na starszych mężczyznach, którzy interesują się nim z nikczemnych powodów – wszystko to leży u podstaw postaci, zostało przesądzone we wczesnych komiksach Fantastycznej Czwórki. Pisarze mogą próbować pisać heteroseksualne romanse dla Johnny'ego, ale one zawsze wydają się bezradne. Związki się rozpadają, Johnny próbuje być w nowych, a potem nazywa się go kobieciarzem i playboyem, ponieważ czytelnicy i pisarze nie zastanawiają się nad tym, dlaczego te związki nie wychodzą, zarówno w świecie Marvela, jak i poza nim. Od ostatnich dziesięciu lat istnieje frustrujący trend w związkach Johnny'ego, które wydają się być skazane na porażkę od samego początku: Darla Deering, która niewątpliwie miała skończyć ze Scottem Langiem. Królowa Inhumanów Medusa, która zawsze miała się pogodzić z mężem Blackboltem. Okruchy flirtu z Rogue, kiedy Rogue i Gambit mieli zaplanowaną miniserię i ślub. Zasadniczo wszystkie te związki skończyły się, zanim się jeszcze zaczęły, co dla mnie, jako fanki tej postaci, jest frustrujące. Powstała stagnacja, jeśli chodzi o charakter bohatera i jego romanse – nawet w wersjach kanonu, w których Johnny schodzi się ze swoją pierwszą prawdziwą miłością, Crystal, jest to regresją. Coś w tej postaci nie działa w romantycznych związkach z kobietami i myślę, że zarówno pisarze, jak i fani, muszą zbadać, dlaczego.Czasami wydaje mi się, że niesprawiedliwe jest mierzenie historii związków Johnny'ego ze związkami Petera, nawet jeśli ich ramy czasowe dobrze się pokrywają. Jako bohaterowie we własnych tytułach grają bardzo różne role: Peter jest solowym bohaterem. Johnny jest dzieckiem zespołu. Kiedy balansuje się tytuł z czterema postaciami, teoretycznie nie można poświęcić takiej samej ilości stron na związek, jak można to zrobić ze Spider-Manem, tytułem skupiającym się wokół jednego bohatera (myślę, że związki Reeda i Sue oraz Bena i Alicii to negują, ale pomińmy ten fakt na potrzeby tego dyskursu). Lepszym odniesieniem byłoby w takim razie porównanie Johnny'ego i Bobby'ego "Icemana" Drake'a, który również został stworzony na początku lat 60., również jako najmłodszy członek zespołu funkcjonującego jako rodzina, którą samemu się wybiera. Nawet ich moce są podobne.Bobby nawet miał analogiczną historię związków do tej Johnny'ego.Bobby, podobnie jak Johnny, wydawał się "zakochiwać" od pierwszego spojrzenia, a z jakiegoś powodu albo od razu było widać, że dany związek nie działa, albo wygasał w końcu bez żadnego dostrzegalnego powodu. Bobby, podobnie jak Johnny, ma serię nieudanych związków, a inne postacie nazywały go, podobnie jak Johnny'ego, jako szalejącego za dziewczynami i uganiającego się za spódniczkami. Bobby, podobnie jak Johnny, ma na koncie wątek fabularny z udziałem dziecka, które ostatecznie okazuje się nie być jego.Ale jeśli pójdziemy za tym porównaniem do jego rozstrzygnięcia: Bobby Drake miał coming out jako gej w 2015 roku.Johnny istnieje teraz w niepoukładanym miejscu w kanonie. Silnie domniemany był jego związek seksualny z Dakenem, otwarcie biseksualnym synem Wolverine'a. Kilka lat po opublikowaniu komiksu, Marjorie Liu, która była jego współautorką, napisała na Twitterze:
Fan: Czy Johnny Storm i Daken spali ze sobą czy nie?
Marjorie: Słuchaj, spróbowaliby nie, skoro tak bardzo staraliśmy się stworzyć napięcie seksualne między nimi.
W tym przypadku jednak słowa autorki nie mają dużego znaczenia. Cieszę się z tego, oczywiście – "ale czy Daken i Johnny naprawdę spali razem" to pytanie, na które od jakiegoś czasu chciałam usłyszeć pozytywną odpowiedź. Ale tweet kilka lat później od autorki, która napisała tytuł zawierający Johnny'ego (a nie główną serię Fantastycznej Czwórki), nie jest tym samym, co Marvel, firma, która stwierdziłaby, że Johnny Storm jest queer, mimo wielu lat historii sugerujących, że tak jest, a ja nie chcę przypisywać Marvelowi, firmie, zasług za coś, czego tak naprawdę nie zrobili.Ale czy na pewno nie zrobili? W zeszycie Spectacular Spider-Man #21 scenarzysta wsadził w usta Johnny'ego wyznanie, że umawiał się z kosmitą z rasy, która posiada 18 płci, a więc nie była to stricte kobieta:
Nie zostało to przez nikogo uznane za potwierdzenie orientacji seksualnej Johnny'ego, jednak jest temu najbliższe. Zapewne zostało założone, że ten konkretny kosmita, z którym Johnny się przespał, był płciowo zbliżony do ziemskich kobiet. Plus to zdarzenie również nie jest opisane w głównej serii Fantastycznej Czwórki.
Julie: Z moim szczęściem pewnie jest gejem... Och, hej, Johnny, miło cię widzieć.
Johnny: Cześć, Julie.
[Pierwsze użycie słowa "gay" w odniesieniu do seksualności w mainstreamowym komiksie.]
Skoro była mowa o wielu latach budowania kanonu, istnieje długa historia innych postaci sugerujących lub jawnie stwierdzających swoje przekonanie, że Johnny nie jest hetero. Julie Angel, na zdjęciu po lewej, była współlokatorką dziewczyny Johnny'ego, Frankie Raye, i pocieszała go, gdy Johnny myślał o samobójstwie po tym, jak Frankie go zostawiła (dla Galactusa). Johnny podrywał ją mimo jej oczywistego braku zainteresowania, ale odtrącił jej przyjaciółkę Sharon Selleck, gdy Sharon się na niego rzuciła:
To wydarzenie przynajmniej obala powszechne przekonanie, że Johnny jest playboyem, który prześpi się z każdą kobietą pod ręką.
Nikt nie rani Mahkizmo – zwłaszcza ktoś tak zniewieściały jak ty!
Nie ma niczego o wiele bardziej rażącego niż postać o imieniu Mahkizmo, która dosłownie wywodzi się z Planety Toksycznej Męskości, nazywająca Johnny'ego "zniewieściałym". W Hulk vs Thing: Hard Knocks, Hulk spontanicznie mówi do Bena Grimma, że zawsze myślał, że Johnny jest "lekki w azbestowych mokasynach". Kiedy wspomni się też o tym, że Ben Grimm od czasu do czasu drażni Johnny'ego, że ten ma uczucia do Spider-Mana, wyjdzie z tego długa historia agresywnych macho postaci rzucających te komentarze.
W wydanym cyfrowo Women of Marvel #4 siostrzenica Johnny'ego, Valeria, opowiada swojemu bratu Franklinowi wersję Kopciuszka z ich matką w roli głównej, z Johnnym dzielącym rolę wróżki z Crystal. Johnny rzuca takimi kwestiami jak: "Nie możesz iść w tym beżowym koszmarze z mieszanką poliestru, wyglądasz jak asystentka nauczyciela" i "Będziemy musieli naprawić tę fryzurę":
"Flame on", a co.W Dark Reign: Zodiac, tytułowy Zodiak wabi Johnny'ego do walki, w której wyśmiewa go homofobicznymi obelgami, mówiąc, że dziewczyny Johnny'ego to brody i że Johnny sprawia, że jest mu niedobrze:
Następnie brutalnie bije Johnny'ego. Później przedstawiona jest scena Zodiaka uprawiającego seks z kobietą, która mówi mu: "Nie wstrzymuj się. Wiesz, że lubię, kiedy używasz siły... " Następny panel natychmiast pokazuje Johnny'ego leżącego w łóżku szpitalnym, odzwierciedlając pozycję kobiety.
W 2002 roku w głównej serii Fantastycznej Czwórki Johnny miał zagrać w filmie o Rawhide Kid, postaci Marvela z komiksów westernowych. Kilka miesięcy później, w tym samym roku, ukazała się nowa miniseria o Rawhide Kid, w której tytułowy bohater był ostentacyjnym gejem i podrywał kilku różnych mężczyzn (tutaj jest artykuł o serii).Kolejny komiks nie jest ściśle osadzony w Ziemi 616 Marvela, ale ze względu na sposób, w jaki jest ukształtowany, uważam, że jest to coś więcej niż warte wspomnienia: Startling Stories: Fantastic Four: Unstable Molecules to nagrodzona Eisnerem miniseria o "prawdziwych ludziach" z lat 50., którzy byli inspiracją Fantastycznej Czwórki. Susan i Johnny Sturm mieszkają w Glen Cove na Long Island. Susan, która musiała rzucić szkołę, by zająć się Johnnym po śmierci rodziców, czuje się sfrustrowana i uwięziona w duszącym ją podmiejskim życiu. Johnny jest podobnie zagubiony, nie jest blisko z siostrą i nienawidzi Glen Cove. Razem z jego najlepszym przyjacielem, Richardem Mannelmanem (który wyraźnie jest w świecie Unstable Molecules inspiracją Mole Mana – co fascynująco zmienia chęć Mole Mana z Ziemi 616 by okaleczyć twarz Johnny'ego) pada ofiarom kpin i ataków ze strony innych chłopców, którzy obrażają ich za pomocą homofobicznych obelg.
— Hej, to Johnny Sperma i Penisman!
— Jesteście na randce
— Hej, Johnny, przykro mi to mówić, ale Twoja dziewczyna jest facetem.
— Hahaha, powiedz im, Mitchy!
— Queerbaity!
(Coś, co złapałam wtedy, kiedy pisałam ten post: na początku tej sceny Rich i Johnny grają w grę, w której Rich wymienia sławną kobietę i pyta, czy Johnny wolałby ją lub fikcyjną superbohaterkę Vapor Girl. W końcu pyta, czy Johnny wolałby Vapor Girl lub Doris Evans i Johnny odpowiada "Vapor Girl". Ale kiedy zostaje zapytany, czy wolałby mieć Forda czy Vapor Girl, Johnny wybiera samochód."Tylko jedna rzecz na świecie interesuje mnie bardziej niż samochody").
Richard Mannelman opisuje, że on i Johnny mają "psychiczne połączenie" i potrafią czytać sobie nawzajem w myślach. Mówi, że Johnny "wierzył, że w przyszłości czeka go coś wielkiego" i że "jeśli moja przyszłość miała być związana z Johnnym, mógłbym powiedzieć to samo". Mówi, że Johnny "mógł być popularny", ponieważ potrafił naprawiać samochody, a dziewczyny uważały, że jest słodki. Przyznaje, że Johnny uratował mu życie. Nietrudno to odczytać jako zakochanie w Johnnym.W trzecim zeszycie Johnny i Rich kończą na imprezie na plaży, gdzie zostają rozdzieleni. Tam Johnny ponownie spotyka Joeya Kinga, który kiedyś spotykał się z Sue.
Richard Mannelman opisuje, że on i Johnny mają "psychiczne połączenie" i potrafią czytać sobie nawzajem w myślach. Mówi, że Johnny "wierzył, że w przyszłości czeka go coś wielkiego" i że "jeśli moja przyszłość miała być związana z Johnnym, mógłbym powiedzieć to samo". Mówi, że Johnny "mógł być popularny", ponieważ potrafił naprawiać samochody, a dziewczyny uważały, że jest słodki. Przyznaje, że Johnny uratował mu życie. Nietrudno to odczytać jako zakochanie w Johnnym.W trzecim zeszycie Johnny i Rich kończą na imprezie na plaży, gdzie zostają rozdzieleni. Tam Johnny ponownie spotyka Joeya Kinga, który kiedyś spotykał się z Sue.
Joey: Johnny, ta noc jest ognista, a ty jesteś świętym, płonącym kwiatem...
Rich: JOHNNY!
Rich: Johnny, gdzie zniknąłeś?
Joey: Wiatry bez grosza przy duszy przyniosły nam ogromne rewelacje, Johnny. Nie obawiaj się...
Rich: Johnny, chodźmy!
Joey: Nie obawiaj się tej nie do zniesienia, pięknej, smutnej prawdy
Rich: Spóźniłem się. Ten mężczyzna coś mu zrobił. Oczy Johnny'ego były zaszklone, jego ruchy powolne. Próbowałem przeczytać jego myśli, ale nasze psychiczne połączenie wydawało się zerwane.
Rich: Johnny, chodźmy!
Na koniec serii Johnny opuszcza Glen Cove z Joeyem Kingiem, który, jak można przeczytać w notatkach z dodatków do serii, pisał o nim wiersze:
Aby podać przykład spoza komiksów, gdzie można zobaczyć taki stereotypowy obraz Johnny'ego, w kreskówce Fantastic Four: World's Greatest Heroes dostajemy Johnny'ego martwiącego się o swój manicure:
Jest o wiele więcej elementów w komiksach, o których można wspomnieć (Johnny i disco, konwencjonalnie kobiece pragnienia Johnny'ego – wziąć ślub i mieć dzieci, których chce "bardziej niż cokolwiek innego", jego miłość do rzeczy takich jak moda), ale ten post jest już taki długi, więc zamierzam zakończyć go tym stwierdzeniem:
Plantman wepchnął Johnny'ego do szafy w 1964 roku i Marvel od tego czasu go stamtąd nie wypuścił.
26.07.2018
Na ostatnią część trylogii Gwendy Bond o nastoletniej Lois Lane czekałam prawie rok, czyli dłużej, niż zakładałam, ale w końcu książka wpadła w moje ręce. Tego samego dnia zdecydowałam się poświęcić kilka godzin, aby przeczytać ją od deski do deski. Autorka po raz kolejny potrafiła przedstawić Metropolis i mieszkańców tego miasta w sposób jak najbardziej komiksowy. Pojawiają się znajome postacie z pozostałych części, jak Perry czy Boss Moxie, ale nie brak też nowych twarzy z nazwiskami znajomymi z komiksów.Po raz kolejny możemy przyglądać się śledztwu Lois od samego początku. Ta część stawia większy nacisk na dochodzenie, ponieważ cała sprawa skupia się w dużym stopniu na samej Lois, ale jednak jej przyjaciele towarzyszą jej niemal na każdym kroku. Tym razem kłopoty, z jakimi Lois ma do czynienia, są spowodowane przez osoby posiadające supermoce.Dla mnie jednak całe śledztwo staje się sprawą drugorzędną, ponieważ w tej części w końcu dochodzi do spotkania między Lois i Clarkiem. I nie jest to spotkanie wirtualne, ale tym razem Clark przyjeżdża do Metropolis, więc widzą się po raz pierwszy na żywo. Cała ich relacja jest przedstawiona bardzo uroczo, jak to w książkach dla młodych dorosłych. Zarówno ze strony Lois, która jest stremowana i niepewna, jak i Clarka, który jest słodki i wyraźnie zakochany. Sam Clark posiada już wszystko, co czyni go tym Clarkiem, jakiego znamy z komiksów, a powiedziałabym nawet, że jest jeszcze lepszy. Jest wręcz ideałem: dobrze wychowany, miły, empatyczny, zwraca uwagę na to, co się do niego mówi, nie wypycha się przed szereg, nie mansplaininguje niczego. Słucha Lois, ufa jej, na ile może, ponieważ jednocześnie słucha też rodziców, którzy nie chcą, aby wyjawiał jej swój sekret, co ona też szanuje.Fabuła Clarka, która w pierwszych dwóch częściach toczyła się drugoplanowo, tutaj również ma swój finał. Tajemniczy TheInventor, który pomagał Lois i Clarkowi w drugiej części, pojawia się w Metropolis i też trochę miesza, zarówno w śledztwie Lois, jak i w życiu Clarka. TheInventor i Lois są wobec siebie nieufni i tylko dzięki Clarkowi są w stanie ze sobą porozmawiać. Obie fabuły pod koniec ładnie się zawiązują i zostajemy w Metropolis, które ma sporo potencjału na przyszłość, gdyby Gwenda Bond miała możliwość powrotu do serii. Nie oznacza to, że zakończenie mi się nie podoba, bo jest naprawdę dobre. Po prostu z chęcią poczytałabym więcej o tej Lois, więcej o tym świecie, w który Gwenda nas wprowadziła.Postać Lois w pewnych momentach wywoływała u mnie frustrację. Nie z powodu tego, że jest źle napisana, tylko z powodu decyzji, jakie podejmuje. Są to decyzje podyktowane tym, że Lois nie za bardzo potrafi odnaleźć się w sytuacjach społecznych, co było zaznaczane od czasu pierwszej książki. Te decyzje nie są dobre i tak właśnie są przedstawione, bo nawet Clark przekonuje Lois, aby postąpiła inaczej. Trójwymiarowość postaci Lois tylko na tym zyskuje, po raz kolejny udowadniając, że jest ona dobrze napisaną kobiecą postacią, z zaletami i wadami, które nie są przypisywane tylko stereotypowym silnym postaciom kobiecym.Bardzo ciężko przychodzi mi pożegnanie się z tą serią. Był to początek Lois, na jaki zasługiwaliśmy my, fani, jak i sama postać. Nie układa się on czasowo z komiksami prawie wcale, wyraźnie jest pokazany jako Elseworld (alternatywna czasoprzestrzeń w świecie DC), ponieważ inaczej nie byłoby to możliwe, ale widać w każdej z postaci jej komiksowy pierwowzór. Przyjemnie się czyta o tym, jak Lois zdobywa to, co bierzemy za pewnik, gdy jest dorosłą osobą: jej cechy charakteru, siatkę źródeł, reputację. Trylogia ta zasługuje na wiele pochwał i naprawdę, naprawdę ją polecam.
Lois Lane: Triple Threat
Autorka: Gwenda Bond
16.05.2018
Pod koniec marca został ogłoszony powrót pierwszej rodziny Marvela, czyli Fantastycznej Czwórki. Ostatni komiks pod tym tytułem wyszedł w 2015 roku, Fantastic Four #645, chociaż można śmiało stwierdzić, że to Hickman w serii Secret Wars, kończącej się w 2016 roku, pożegnał ich właściwie. Po wydarzeniach z tej historii w świecie Marvela pozostali Johnny Storm i Ben Grimm, a po Reedzie Richardsie, Sue Storm i ich dzieciach nie pozostało śladu. Johnny trafił do Avengers (w końcu, bo wszyscy pozostali członkowie Fantastycznej Czwórki już Avengerami byli), z kolei Ben z początku latał w kosmosie ze Strażnikami Galaktyki, później stał się agentem SHIELD. Obecnie obaj podróżują po multiwersum w poszukiwaniu Reeda i Sue w serii Marvel Two-in-One.Już samo ogłoszenie tej serii spowodowało lawinę domysłów co do powrotu Czwórki, które tylko spotęgował występ Valerii Richards w one shocie Marvel Legacy #1. Jednym z nich było podejrzenie, że dostaniemy tylko pięć zeszytów Two-in-One, ponieważ w każdej innej serii podsumowano wszystkie dotychczasowe zeszyty i kontynuowano ich numerację, ale ten komiks zaczynał się od jedynki, co mogło być spowodowane faktem, że piąty zeszyt stanie się Fantastic Four #650. Tak jednak się nie stało.W ostatnich zapowiedziach pojawiło się całkiem sporo komiksów z tą grupą, co na nowo wywołało falę plotek o powrocie Fantastycznej Czwórki. A kiedy Marvel zapowiedział specjalne ogłoszenie, które zostało poprzedzone takim odliczaniem, to nie było wątpliwości, czego to ogłoszenie może dotyczyć.
Ogłoszona nowa seria będzie pisana przez Dana Slotta, a za rysunki będzie odpowiadać Sara Pichelli. Na dodatek Chip Zdarsky, pisarz Marvel Two-in-One, ogłosił, że jego seria również będzie kontynuowana. Jeszcze nie wiadomo w jakim stylu, czy wróci do bycia serią głównie o Benie z gościnnymi występami, czy obierze jeszcze inny tor, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że Annual będzie występem Bena i Dooma, to rzeczywiście wygląda to na powrót do korzeni.Honestly, the great reaction from readers for TWO-IN-ONE helped pave the way for this, and Dan's got some amazing stuff lined up for FANTASTIC FOUR. And TWO-IN-ONE will continue on!
— Chip Zdarsky (@zdarsky) March 29, 2018
I tak! Fantastyczna Czwórka powraca w starym składzie i będziemy mogli czytać ich nowe przygody – ale w tym poście chciałabym przedstawić sposób, w jaki można zacząć swoją przygodę z Fantastyczną Czwórką tak, aby szybko ich poznać i móc cieszyć się ich nową serią.Najszybszą drogą ku poznaniu każdego z bohaterów jest przeczytanie zeszytu Fantastic Four (1998) #60. Nie ma lepszego momentu, który w tak efektywny sposób przybliży to, kim pierwsza rodzina Marvela obecnie jest, zarówno razem, jak i osobno. Jest to pierwszy zeszyt pisany przez Marka Waida z rysunkami Mike'a Wieringo. Ich seria trwa przez Fantastic Four (1998) #60-70 oraz Fantastic Four (1961) #500-524. Zeszyt ten jest opowiedziany z perspektywy człowieka, który chce spojrzeć na Fantastyczną Czwórkę z punktu widzenia marketingowego, więc przyglądamy się każdej postaci i relacji między nimi, a także zostaje nam pokazane miejsce, jakie ta rodzina zajmuje w uniwersum Marvela.
Czy ty chcesz wiedzieć, Val? To będzie musiało być naszą tajemnicą. Dobrze? Dobrze. Dawno, dawno temu żył sobie geniusz, który... Bardzo inteligentny człowiek, który... Dawno, dawno temu żył sobie bardzo arogancki człowiek, który zrobił coś bardzo głupiego.
Po przeczytaniu serii Waida polecam przejście od razu do serii pisanej przez Hickmana, składającej się z: Fantastic Four: Dark Reign, Fantastic Four (1961) #570-588, #600-611, FF (2010) #1-23 (kolejność czytania jest nieco pomieszana – najpierw Dark Reign, następnie Fantastic Four #570-588, później FF #1-11, a dalsza rozpiska zawarta jest tutaj). Jest to najlepsza do tej pory seria o Fantastycznej Czwórce. Hickman zrobił naprawdę wiele dla tej rodziny i fani nadal są mu za to wdzięczni. Mimo że historie czasem mocno skupiają się na Reedzie, to nie znaczy, że pozostali są odstawieni na bok.Oczywiście jedną z najważniejszych historii Fantastycznej Czwórki jest pierwsze nadejście Galactusa, które zostało zawarte w zeszytach Fantastic Four (1961) #48-50. Jeśli jednak ktoś byłby zainteresowany czytaniem tej konkretnej historii, to polecam również przeczytanie pierwszych pięćdziesięciu zeszytów Fantastycznej Czwórki, tak, tych z lat 60. Są przystępne i wprowadzają wiele elementów oraz wielu bohaterów, dlatego warto się z tymi początkami zapoznać.Więcej polecanych komiksów zawarłam na końcu tego posta, dlatego nie chcę ich powtarzać. Zachęcam do czytania Fantastycznej Czwórki, ponieważ ich przygody są naprawdę ciekawe i kosmiczne, czego niestety filmy nie były w stanie pokazać odpowiednio.
28.06.2018
Już od jakiegoś czasu wiadomo, że Brian Bendis podpisał ekskluzywny kontrakt z DC i będzie dla nich pisał obie obecne serie o Supermanie: Action Comics oraz Superman. Trochę niepokojące jest dla mnie to, że DC wrzuca całego Człowieka ze Stali do jednego worka, bo może to pójść w dwie strony:
pozytywnie: Bendis dobrze odda charakter Supermana i przez to, że pisze obie serie, nie będzie między nimi rozbieżności, jak było to dotychczas w Rebirth;negatywnie: Bendis nie będzie potrafił oddać charakteru Supermana i fani zostaną całkowicie odcięci od jakiejkolwiek innej komiksowej interpretacji tej postaci, bo Bendis ma na nią monopol.
W nowych zapowiedziach komiksowych DC na czerwiec można znaleźć zapowiedzi bendisowej miniserii Man of Steel.
Od razu zwróciłam uwagę na fakt, że Bendis coś planuje z Lois i Jonem. W opisie pierwszego zeszytu czytamy, że "Superman próbuje uporać się z tym, co się stało z Lois i jego synem", w drugim "wszyscy w Daily Planet chcą wiedzieć, co się stało z Lois Lane" oraz "jak długo jeszcze Clark może trzymać w sekrecie to, co się stało z Lois i Jonem". W piątym obiecano nam, że "niedługo zostanie odkryta tajemnica tego, co się stało Lois i Jonowi", a w szóstym już mamy konkretnie pokazane, że "los Lois Lane i Jona Kenta zostaje ujawniony!"Z jednej strony ulżyło mi, że Jon najpewniej nie dołączy do grupki tych dzieci Supermana, które umarły lub zostały wymazane z jego historii i/lub pamięci, jednak z drugiej strony istnieje również kwestia Lois. Coś się z nią dzieje, a ona sama nic nie robi. Coś się jej przydarza, ale ona sama nie działa. Bardzo niefortunnie są te zapowiedzi napisane, ponieważ tylko to z nich wynika, a dopiero po przeczytaniu konkretnych zeszytów będzie można zobaczyć, czy rzeczywiście Lois jest tak traktowana.Niestety już po okładkach Action Comics #1000 widać, że mało kto z okazji tej rocznicy pamięta, że Lois również debiutowała w pierwszym zeszycie tej serii. Z całej puli głównych wariantów do Action Comics #1000 reporterka występuje tylko w trzech (Allreda lat 60., Middletona lat 80. oraz Jurgensa lat 90., z czego tylko w jednej, Jurgensowej, zajmuje miejsce obok Człowieka ze Stali, a nie jest częścią tła. W pozostałych wariantach poza głównymi jest ciut więcej Lois (moim ulubionym jest wariant Kaare Andrewsa).Co u Bendisa dziwi to fakt, że podczas panelu "Superman: 80 Years of Truth, Justice and Hope" sam zwrócił uwagę, że Lois jest najodważniejszą osobą w DC, a mając taką postać, pisanie jej pasywnie, jak to wygląda po zapowiedziach, jest bardzo dziwnym podejściem. Właśnie przez to, w jaki sposób te zapowiedzi są ujęte, zaczęłam się obawiać jednej rzeczy.
Lois Lane od samego początku jest związana z Supermanem, czy to poprzez bycie konkurencyjną reporterką w Daily Planet, czy jako jego życiowa partnerka. Nigdy nie potrzebowała do tego żadnych mocy. Jej interpretacje zależą od tego, czy autorzy pamiętają, że Lois ma wojskowy trening czy nie: czasami widzimy jego przebłyski wtedy, kiedy wnosi inwalidę jeżdżącego na wózku kilka pięter do jego mieszkania, co pokazuje jej siłę, lub wtedy, kiedy podczas miesiąca miodowego musiała uratować Clarka, który nie miał w tamtym czasie mocy i został porwany. Jednak ten trening widać też wtedy, kiedy Lois goni za jakąś historią do artykułu i musi się wkraść w różne miejsca lub udawać, że jest kimś innym.To wszystko jednak byłoby niczym, gdyby nie odwaga Lois. Odwaga do "pchania" się tam, gdzie jest jakaś historia, odwaga do wkroczenia do obozu porywaczy, odwaga do gonienia za prawdą. I wydawać by się mogło, że Bendis zdaje sobie sprawę z tej odwagi, ale co jeśli chciałby ją wykorzystać po to, aby dać Lois moce, które w połączeniu z jej odwagą sprawią, że stanie się superbohaterką, meta-człowiekiem na stałe?Lois tego nie potrzebuje. Nawet w interpretacjach, kiedy nie posiada treningu wojskowego, Lois nieustraszenie dąży za prawdą i walczy o to, aby świat ją usłyszał. Bardzo dobrym tego przykładem jest DCEU, gdzie w Człowieku ze Stali Lois przyleciała na miejsce, gdzie spoczywał kryptoński statek, nie przejmując się obecnymi wojskowymi, ale jednocześnie chroniła Clarka, nie publikując jego historii; w Batman v Superman to ona udokumentowała to, co zrobił Luthor, dzięki czemu mieli dowody przeciwko niemu i mogli go zamknąć w więzieniu. Trening jest przyjemnym dodatkiem, kiedy w historiach z Lois zostaje nam przypomniany, ale nie jest czymś, co Lois potrzebuje, aby być wspaniałą postacią. Tym bardziej nie potrzebuje mocy na stałe.To wszystko oczywiście są założenia zrodzone w mojej głowie po przeczytaniu zapowiedzi DC na czerwiec i z niepewności co do tego, jak Bendis poprowadzi Supermana. Mam nadzieję, że moje obawy o Lois z mocami okażą się bezpodstawne i Lois nie zmieni swojego statusu jako całkiem odważny cywil – ale nadal cywil.
23.03.2018
Jedną z najbardziej popularnych historii z udziałem Supermana jest All-Star Superman. Sława tego komiksu ciągnie się od lat na językach, na recenzjach, na polecanych listach czytelniczych. Jest to tytuł, który zawsze jest wspominany, kiedy mowa o tym, od czego zacząć czytać komiksy o Człowieku ze Stali. Ponieważ jest on tak szeroko polecany, można uznać, że ten komiks przedstawia tego Supermana, który jest uważany za Jedynego Słusznego. A to mnie naprawdę zaskakuje, bo uważam, że przedstawienie Clarka Kenta jako przykrywki dla Supermana nie jest właściwe dla tej postaci, a w tej historii właśnie to się dzieje. Mamy tu do czynienia z Człowiekiem ze Stali srebrnej ery komiksu – tej, gdzie miał absurdalne moce i był niepokonany.Skoro już ustaliliśmy, że według powalającej większości All-Star Superman jest komiksem, w którym znajdziemy najbardziej kanonicznego Clarka Kenta, to możemy przejść do tej części tego tytułu, na której chciałam się skupić w tym poście. W pierwszych dwóch filmach DCEU Superman był negatywnie oceniany głównie przez to, że za mało się uśmiechał. Piszę głównie, ponieważ ten zarzut pojawiał się najczęściej. W związku z tym zdecydowałam, że sprawdzę, jak wyglądają uśmiechy Clarka w All-Starze (zarówno w komiksie jak i animacji).
Pierwszy uśmiech zostaje nam pokazany, kiedy Clark Kent wpada spóźniony do biura Perry'ego White'a i na jego pytanie, gdzie się podziewał, odpowiada "Pracowałem nad opalenizną", co jest prywatnym żartem Supermana z nami, widzami, bo z osób obecnych w pomieszczeniu (Perry, Jimmy, Lois) nikt nie zna tożsamości Supermana, a my wiemy, że przed chwilą uratował załogę badaczy przebywających blisko słońca. W komiksie owszem, jest ten sam żart, jednak kadr nie przedstawia Clarka, a dziecko tulące psa, których przed chwilą uratował przed potrąceniem.
Drugi uśmiech Supermana widzimy wtedy, kiedy jako Clark niesie zakupy Lois i to właśnie patrząc na nią uśmiecha się jak zakochany szczeniaczek. W komiksie nie widzimy tego momentu, odbywa się między kadrami.
Trzeci uśmiech ma wiele wspólnego z poprzednim – Clark pokazał Lois swojego potomka z przyszłości i Lois zauważyła, że Kal Kent wygląda trochę jak jej ojciec, co wywołało uśmiech na twarzy Clarka. Ani tego komentarza, ani uśmiechu nie ma w komiksie.
Kolejna scena z uśmiechem jest pierwszą, w której Superman uśmiecha się w komiksie. W obu mediach Clark karmi tutaj młodego zjadacza słońc właśnie z uśmiechem na ustach.
Superman uśmiechał się również w momencie, kiedy tłumaczył Lois, co tak naprawdę widziała, kiedy była pod wpływem kosmicznych chemikaliów, które powodowały trudności z widzeniem i zachowanie paranoiczne.
Tuż przed podaniem odpowiedzi na pytanie Ultrasfinksa, Clark w obu mediach się uśmiecha.
Tuż po zniknięciu Ultrasfinksa, Clark z animacji złapał Lois w ramiona i uśmiechnął się, wiedząc, że nic już jej nie będzie.
Nie byłam pewna, czy na tym panelu wyraz twarzy Clarka można zaliczyć jako uśmiech czy nie, ale myślałam nad tym tak długo, że stwierdziłam, że coś musi być na rzeczy, więc jednak uznałam, że uśmiech jest.
Tutaj mamy młodego Clarka stojącego obok ojca i uśmiechającego się do gwiazd. W animacji pominięto tę historię.
I dalej, młody Clark z radością wzbijający się w powietrze...
... aby cieszyć się beztroskim lotem w kosmosie.
Trudno nie uśmiechać się do selfie ;)
Kolejna historia z komiksu również została pominięta w animacji, ale jest w niej zadowolony Clark przemawiający do mieszkańców planety Bizarro.
W komiksie mamy krótki moment, w którym uśmiechnięty Clark wychodzi z oddziału dzieci chorych na raka.
Z kolei w animacji Clark uśmiecha się lekko do swojej mamy.
Podczas walki z Solarisem, Superman otrzymuje pomoc od zjadacza słońc, którego wcześniej "wychował" w fortecy. Animacja pokazuje nam, że Clark na jego widok się uśmiecha.
Kolejny uśmiech Clarka ma miejsce w animacji, kiedy żegna się z Lois, zanim poleci ratować słońce.
Ostatnim uśmiechem Clarka jest jego uśmiech w sercu słońca.
Podsumować te uśmiechy można bardzo krótko: wszystkie z nich są łagodne i delikatne. Większość z nich została spowodowana przez Lois. Jedyny uśmiech podczas walki, jaki widzimy, to uśmiech w animacji, kiedy zjadacz słońc przyleciał pomóc Clarkowi. Jak na 12-zeszytową serię i 75-minutowy film animowany, tych uśmiechów jest mało (w komiksie 11, w animacji 10). Ba, w komiksie istnieją zeszyty, w których Clark ani razu się nie uśmiecha.Porównując komiks All-Star Superman do filmów Człowiek ze stali i Batman v Superman nie można nie zauważyć, że uśmiechy Clarka w DCEU (pisałam o nich szerzej w tym poście) są takie same, jak w All-Starze (który, przypomnę, jest uważany za najbardziej kanoniczne przedstawienie Supermana). Skąd więc to przekonanie, że DCEU Clark uśmiecha się za mało?
27.02.2018
Wielu fanów komiksów DC uwielbia narzekać na Supermana: że jest nudny, że jest zbyt potężny, że ma zbyt wielkie ego. Czytając historie, w których Człowiek ze Stali występuje tylko gościnnie, rzeczywiście można odnieść takie wrażenie (przykładem może być jego występ w zeszycie Aquaman #6 z Rebirth). Ocenianie postaci po jej zachowaniu w tytułach, gdzie nie gra pierwszych skrzypiec, jest błędne i to nie tylko dlatego, że nie oddaje jej w pełni sprawiedliwości. Można wyrobić sobie zdanie o Supermanie, nie znając tytułów, gdzie posiada rangę głównego bohatera (m.in. Action Comics, Superman, Adventures of Superman, Superman: Man of Steel), ale będzie to bardzo wąskie spojrzenie i nie powinno ono dawać podstaw do obiektywnego orzekania na jego temat. Sama jestem winna takiemu podejściu do pewnych postaci. Nigdy nie czytałam komiksów, w których Damian Wayne jest na pierwszym planie, ale po lekturze niektórych team upów z jego udziałem, nie byłam zachęcona do większego zgłębiania tego Robina. Jednak nie uważam, że moje zdanie o nim jest dobrym wyznacznikiem.Z drugiej strony, ci sami fani DC narzekają na film Człowiek ze stali, uważając, że nie przedstawił on Supermana w taki sposób, jaki powinien; głównymi zarzutami są: że się nie uśmiechał, że pozwolił ojcu zginąć, że zabił Zoda. Wszystkie te kwestie poruszyłam w poprzednich postach [tutaj, tutaj i tutaj], dlatego nie będę do nich wracać, jednak chcę zwrócić uwagę na coś zupełnie innego. Chcę pokazać, ile hipokryzji widać u osób, które nie lubią Supermana za to, że jest wszechpotężny i ma zbyt wielkie ego (co wcale nie jest prawdą), a jednocześnie twierdzą, że Człowiek ze Stali pokazany w Justice League jest "w końcu dobrym Supermanem".
Superman #218
Czy naprawdę tak widzą mnie ludzie, Lois? Jestem dla nich jak tykająca bomba?
Nie ma co udawać, że Justice League całkowicie nie zmieniło sposobu, w jaki pokazywali Supermana w DCEU. Im więcej czasu mija od tego filmu, tym mniej podoba mi się przedstawienie tego bohatera: wcześniej twierdziłam, że jest ono równie dobre, co we wcześniejszych produkcjach, tylko po prostu inne, ale obecnie wierzę w to coraz mniej. Gdybym w MoS i BvS oglądała takiego samego Supermana, jakiego widziałam w JL, to nie sądzę, czy tak bardzo bym go polubiła.To właśnie ten Superman, wciśnięty nam do gardła przez Whedona w JL, jest tym zbyt potężnym Supermanem – cała Liga miała problem z pokonaniem Steppenwolfa, a kłopot znika od razu, jak tylko pojawia się Kal-El, niczym deus ex machina, pokazując nawet moc, o której nikt nie miał pojęcia i nawet nie widzieliśmy, w jaki sposób Clark odkrył ją w sobie (mowa oczywiście o zamrażającym oddechu) – a także ma zbyt wielkie ego, co widać, kiedy żartuje sobie ze Steppenwolfa, ze śmiechem rzucając nim po ścianach, jakby nie wisiało nad Ziemią widmo zagłady.I to ma być "w końcu dobry Superman"? Tylko dlatego, że ciągle się uśmiecha? Nie zważając na to, co się dookoła dzieje? W MoS i BvS uśmiechał się, kiedy miał ku temu powód. Nie był robotem, który ma tylko jeden wyraz twarzy. A mimo to, fani nie lubią tego Supermana, chociaż nie posiada cech wcześniej krytykowanych.
Wonder Woman #172
Jestem taki zagubiony. Proszę, Boże... powiedz mi, co mam zrobić. Powiedz, jak mam dalej walczyć.
Czy ci fani DC, którzy nie lubią Supermana, wolą widzieć go jako bezmyślny czołg, który jest dobry tylko do siłowego rozwiązywania problemów dopiero wtedy, kiedy cała reszta zawodzi? Jeśli tak, to nie dziwię się, że Człowiek ze Stali z JL został pozytywnie odebrany, ale nadal nie rozumiem, dlaczego przyjęli go z otwartymi ramionami. To jest ten Superman, którego nie lubią: wszechpotężny i z wielkim ego. Ich subiektywna ocena, wyniesiona z bardzo ograniczonej wiedzy o tym, kim naprawdę jest Kal-El, sprawiła, że tylko uśmiech na przerobionej cyfrowo twarzy Henry'ego Cavilla im wystarcza. Do takiego Supermana są przyzwyczajeni – takiego Supermana nie lubią, nazywając go wszechmocnym, dlatego taki Superman jest dla nich w porządku. Ich zdanie o nim w żaden sposób nie zostaje zachwiane.Dlatego przedstawienie Człowieka ze Stali w JL uważam za bardzo krzywdzące dla postaci, bo powoduje ono jej regresję. Superman nie może się rozwijać, bo kiedy tak się działo w MoS i BvS, to fani marudzili i narzekali, jakby nie byli w stanie pojąć, że skoro dostajemy filmowy świat DC, to każda z postaci będzie się rozwijać. Ewolucja Supermana w JL jest dla mnie rozwojem niezdobytym, pójściem na łatwiznę.Studio ugięło się pod ciężarem "fanów", dając im Supermana, którego się domagali, tym samym alienując fanów rozumiejących przesłanie poprzednich dwóch filmów z tym bohaterem i wiedzieli, że w końcu nadejdzie moment, kiedy stanie przed nimi ten właściwy Człowiek ze Stali. Ostatecznie obie grupy są z tego powodu nie zadowolone.Regresja Supermana polega na tym, że jakikolwiek jego rozwój jest hamowany. Czy to przez studio w filmach, czy również ostatnio w komiksach. W tym drugim medium przejawia się to wymazaniem z przeszłości Supermana wszystkich jego dzieci, aby Jon był jedyny. Kon-El został na tyle wymazany z przeszłości Clarka, że aż trudno sobie wyobrazić jego powrót. Lor-Zod, znany jako Chris Kent, również został odebrany Kal-Elowi, ponieważ pojawił się znowu jako dziecko, ale tym razem z biologicznymi rodzicami. Jon Lane Kent (obecnie w Rebirth istnieje Jon Samuel Kent) wydaje się być całkowicie zapomniany, tak samo jak Cir-El.
Od lewej: Kara sprzed Kryzysu, Cir-El, Karen, Clark, Linda, Kara | Żródło: Superman/Batman #25
Od lewej od góry: Clark z Natashą Irons, Cir-El, Traci13 | Źródło: Action Comics #808
Superman miał sporą rodzinę, zanim pojawił się Jon w Rebirth, który nie jest nawet jego pierwszym biologicznym dzieckiem; ten tytuł należy do Jona z New 52. Jednak przez regresję Człowieka ze Sali, koncept Clarka jako ojca jest dla wielu nowością, mimo że tak naprawdę wcale tak nie jest. Co następne? Superman znowu dostanie swoje czerwone gatki?
http://ew.com/books/2018/01/19/action-comics-issue-1000-superman-red-trunks/
Action Comics świętuje #1000 numer przywracając czerwone slipy
Nie wkurzają mnie same gacie na rajtuzach. Nie, co mnie wkurza, to fakt, że Superman wciąż jest resetowany do zera. Żadna wprowadzona zmiana się go nie trzyma – nawet ślub z Lois został usunięty w New 52. Ze strachem czekam na moment, kiedy nadejdzie kolej na zresetowanie Jona z Rebirth, jak każdego innego dziecka Supermana.Nostalgia powoduje regresję tej postaci; jeśli ktoś tak bardzo tęskni za "starym Supermanem", niech poczyta stare komiksy lub obejrzy stare filmy. Ja bym wolała, aby Superman ewoluował jako postać, a nie był w ciągłej stagnacji. Chcę poczytać i oglądać współczesnego Supermana.
29.01.2018
Rozumiem, że fani DC dzielą się na 95% fanów Batmana i 5% fanów innych bohaterów. Ale denerwują mnie uwagi na temat Supermana w filmie Liga Sprawiedliwości, z których wynika, że tylko uśmiech na jego ustach sprawia, że to dobry Superman. Jest wiele osób, które tylko z tego powodu nazywają go dobrym Supermanem, jakby tylko ta jedna cecha sprawiała, że to jest Superman. Nie chcą od niego widzieć niczego innego, tylko uśmiechu.
Ponad rok temu napisałam post [Uśmiechnij się, Supermanie] w którym wypisałam, że Superman w BvS nie ma powodów do uśmiechu, dlaczego więc miałby to robić? Dlaczego tak wiele osób zachowuje się jak a) Kilgrave zmuszający Jessicę Jones do uśmiechu i/lub b) fuckboye na ulicy, catcallujący kobiety i każący im się uśmiechać? Czy BvS byłoby bardziej lubianym filmem, gdyby Superman miał wszystko w nosie, nie przejmowałby się niczym i tylko uśmiechał? Czy Superman nie może mieć żadnych głębszych uczuć ponad "radość wywołująca uśmiech na twarzy"?
Żadna osoba nie jest wiecznie uśmiechnięta, wiecznie optymistyczna, wiecznie zadowolona z życia. Superman tak samo: jak ma się uśmiechać, kiedy przybyli obcy z jego planety i chcą podbić Ziemię? Jak ma się uśmiechać, kiedy media przedstawiają go jako figurę kontrowersyjną, mimo że jedyne co robi, to pomaga ludziom podczas katastrof? Te zdarzenia w MoS i BvS dotykały go osobiście, a mimo to znajdował chwile, które sprawiały mu radość: kiedy był z matką lub z Lois.
W Lidze Sprawiedliwości, kiedy ma miejsce kolejna inwazja na Ziemię, Clark się uśmiecha. I używa mocy, o których istnieniu nie miał pojęcia, jak swój mrożący oddech. Patrząc na jego występ w tym filmie nie neguję, że jest to dobry Superman. Jednak nie jest tak dlatego, że nagle się uśmiecha, kiedy może walczyć u czyjegoś boku, a nie samotnie. Jest to dobry Superman, tylko jakby w rozwoju jego postaci pominięto przynajmniej dwa filmy.
Od początku DCEU kreowano Supermana wręcz idealnie: delikatny, łagodny chłopak, który mimo swojej postury nie wywołuje strachu wśród ludzi. Aparycja Henry'ego Cavilla wiele tutaj pomagała, oczywiście. Wiadomo było, że w dalszych filmach jego postać będzie się rozwijać, więc kompletnie nie rozumiem twierdzenia, że ten Superman nie jest właściwym Supermanem. To jest Superman na początku swojej kariery, który działa sam, nie ma nikogo do pomocy.
Sposób, w jaki Snyder i wszyscy odpowiedzialni za MoS i BvS rozwijali postać Supermana, był według mnie bardzo dobrym sposobem. Widzieliśmy, jak Clark dochodzi do swoich mocy, dochodzi do bycia Supermanem, a nie staje się nim od razu. Widzieliśmy rozwój jego postaci, a nie dostaliśmy już w pełni rozwiniętego Supermana. To właśnie ten rozwój przeszkadzał wielu odbiorcom, bo nie dostaliśmy od razu Supermana z pełnią mocy, tylko musieliśmy odkrywać je razem z nim.
W Lidze Sprawiedliwości wyraźnie widać, że studio wolało zniszczyć całą wizję Snydera, ograniczyć go, a na dodatek dodać kolejnego reżysera. Nie dostaliśmy więc zamknięcia trylogii Supermana, którego poznawaliśmy we wcześniejszych filmach, tylko dostaliśmy całkiem innego Supermana. Nie jest to Superman gorszy – jest to Superman inny.
Jak wspomniałam, wcześniejszy Superman był łagodny i delikatny, przez co wiele kobiet, zwłaszcza woc (women of color, kobiety o innym kolorze skóry niż biały), bardzo go lubi. Stworzenie tego Supermana było na tyle przemyślane, że wzięło pod uwagę obecny odbiór świata: jako imigrant z innej planety, Superman jest osobą, która w obecnych czasach musi się zmierzyć z uprzedzeniami i odrzuceniem. Przez to, że tutaj jest łagodny i delikatny, zyskał aurę bezpieczeństwa, która jest o wiele lepsza niż wypinanie piersi i opieranie pięści na biodrach. Jest to może bardziej zastraszające dla wrogów, ale nie jest obrazem bezpieczeństwa.
W momencie, kiedy Superman poznaje całą grupę superbohaterów, jego postawa się zmienia: ledwo co wstał z grobu i jest pewniejszy siebie, ale też bardziej "cwaniacki", kiedy tak właściwie nie zna ludzi, z którymi ratuje świat. Jest coś w jego uśmiechu, co sprawia, że to nie jest ten sam łagodny i delikatny człowiek. Wiem, że podkreśliłam już kilkakrotnie tę łagodność i delikatność, ale właśnie te cechy są dla mnie tym, czym współcześnie Superman powinien się odznaczać. W obecnych komiksach daje mu to fakt, że jest ojcem (i jego syn jeszcze nie umarł, jak poprzednie dzieci). We filmach dawało mu to podejście Snydera do postaci, ale w Lidze Sprawiedliwości zachowuje ten aspekt jedynie przy Lois.
W komiksach Superman zmaga się z wieloma problemami związanymi z tym, kim jest. Czytając historie o Supermanie, można zauważyć, że często pojawiają się rzeczy, z którymi nie może walczyć poprzez użycie swojej mocy. Superman często cierpi w komiksach, nie dlatego, że ktoś go pobił, ale dlatego, że istnieją problemy, których wcale nie może pokonać. Nie poradzi nic na to, jak widzą go ludzie, którzy uciekają przed nim, bo jest kosmitą. Nie poradzi nic na błędy przeszłości, z którymi musi już teraz żyć – jak zabicie Zoda. Nic nie poradzi na to, że otrzymuje miliony listów z prośbami o pomoc, której nie może udzielić.
Superman się uśmiecha. To fakt. Ale to nie jest jedyna jego cecha, na którą fani powinni zwracać uwagę. Superman nie jest jednowymiarową postacią. Ten wpis jest wyrazem w większości mojego smutku wywołanego faktem, że niby wszyscy chcą dobrego Supermana, ale tak właściwie wymagają od niego bycia bezuczuciowym robotem. MoS skończył się z poczuciem tego, że świat ma obrońcę. BvS skończyło się przywróceniem Dianie i Bruce'owi wiary i serca, a także zapowiedzią Ligi Sprawiedliwości. I dokonał tego łagodny i delikatny Superman, który wiedział, kiedy się uśmiechać, który wiedział, że nie musi uśmiechać się przez cały czas.
05.12.2017
17 listopada 2017 r. odbyła się premiera filmu Liga Sprawiedliwości. Z powodów osobistych Zack Snyder nie mógł dokończyć filmu i zostało nam powiedziane, że Joss Whedon dokończy jego wizję według wytycznych Zacka. Czy tak się stało? Nie wygląda na to. Wygląda za to na część wizji Zacka... z dialogiem i żarcikami Jossa.Czasami wyraźnie widać, gdzie aktorzy nagrywali dokrętki tylko po to, żeby był żart, np. kiedy Superman odrzucił Batmana, a potem odleciał z Lois... i w następnej scenie widzimy leżącego na trawie Batmana, który z trudem próbuje się podnieść, mówiąc "tak, na pewno coś krwawi". Widać również, że większość scen z Supermanem została nagrana na nowo, ponieważ cyfrowe usunięcie wąsów z twarzy Henry'ego Cavilla było dużym zadaniem, któremu nie do końca sprostali. I teraz pojawia się pytanie: czy wszystkie dokrętki były Whedona, czy niektóre zostały wykonane przez Whedona, ale na polecenie Zacka, jak zostano powiedziane? Zack w dniu premiery napisał na Vero:
Szczerze przyznaję, że nie widziałem filmu odkąd odsunąłem się [od projektu]. Wiesz, że kocham te postacie i tylko żałuję, że nie mogłem dokończyć [tego filmu] dla ciebie i innych, którzy kochają MOS [i] BvS
Wszyscy rozumieją, dlaczego Zack musiał zrezygnować z dokończenia filmu i nikt nie ma mu tego za złe, jednak Zack czuje się winny i mu przykro. Tyle wiemy na pewno. Plotki dookoła tego filmu mnożą się cały czas i mam nadzieję, że plotka o tym, że snyderowska wersja tego filmu jest na wykończeniu i może zostanie opublikowana, jest prawdziwą informacją.O ile w Lidze Sprawiedliwości były naprawdę dobre relacje między postaciami, o tyle w rozwoju Supermana jakby zabrakło przynajmniej dwóch filmów. Superman w DCEU był Supermanem delikatnym i łagodnym, a tutaj tę delikatność zachował jedynie przy Lois. Nie mówię oczywiście o walce z ligą tuż po swoim przebudzeniu, ale w późniejszej walce i tym, jak się ze sobą obnosił. Więcej o Supermanie napiszę w osobnym poście, ponieważ czekam na potwierdzenie, czy dostaniemy "czystą" wersję Snydera czy nie (i jeśli dostaniemy, to na nią poczekam).
Po tym wstępie przejdę do rzeczy: Joss Whedon maczający palce w Lidze Sprawiedliwości.Pierwsze, o czym chcę wspomnieć, to dwa odgrzewane kotlety, które wykorzystał w filmach Avengers oraz Avengers Czas Ultrona. Jeden z nich jest mniej subtelny i niektórzy, z którymi się tym podzieliłam, uznali, że za głęboko kopię. Mimo to, kiedy zauważyłam tę powtórkę, to nie mogłam jej odwidzieć. W Avengers w scenie z Bannerem, Starkiem i Rogersem, Tony wspomina swoją Stark Tower, a z ust Steve'a słyszymy: "Stark Tower? That big, ugly... building in New York?" (Stark Tower? Ten duży, brzydki... budynek w Nowym Jorku?). Z kolei w Lidze Sprawiedliwości Batman rozmawiając z Aquamanem wspomina Gotham, na co Arthur rzuca: "That shithole" (Ta cuchnąca nora). Jest to mniej subtelne powtórzenie wcześniejszego żartu, przez co się zastanawiam, czy to na pewno sprawka Whedona: subtelność bardziej wskazuje na Zacka, ale póki co przypisuję tę powtórkę Whedonowi.Powtórzony element, który jest widoczny od razu: scena, w której Flash ląduje twarzą w piersiach Diany. Potrafię zrozumieć, że za czasów Buffy Whedon mógł być nazwany feministą, ale już od dobrych kilku lat na pewno nim nie jest. Ten "żart" nie był fajny w Czasie Ultrona, kiedy Banner wylądował w taki sam sposób na Natashy, tak samo nie był fajny w Lidze Sprawiedliwości. Gal Gadot nie była obecna podczas nagrywania tej sceny; w momencie, kiedy Flash na niej ląduje, nie widzimy twarzy Diany, ma odwróconą głowę. Widzimy reakcję Diany, co już nagrała Gal, ale nie wiedziała, na co tak właściwie reaguje. Najbardziej ubolewam nad tym, że studio zdecydowało się zatrzymać ten żart, ponieważ widownia obecna na pokazach mających na celu zbadanie reakcji widzów zareagowała na ten element śmiechem; co jest przykre, bo uważam, że studio powinno przemyśleć, kogo zapraszają na te pokazy.Nadal zostając w temacie odbioru kobiet, Whedon dodał do Ligi Sprawiedliwości sceny, które mają nam dać do zrozumienia, że Bruce'owi podoba się Diana. Wprowadzanie elementu uczuciowego między Dianą a Bruce'em nie jest oczywiście bezpodstawne, jednak nie wydaje mi się, aby było to konieczne, bo Bruce i Diana pasują mi razem wtedy, kiedy najpierw są przyjaciółmi. A jak wiemy, bo w samym filmie jest to powiedziane, Bruce nie widział się z Dianą od pogrzebu Clarka. Oczywiście można zauważyć, że w tym filmie Bruce jakby jednocześnie czuł miętę i do Diany, i do Clarka, skoro swoją żałobę po Clarku porównał do żałoby Diany po Stevie Trevorze, ale to tylko taki smaczek.Wybór stroju Amazonek to rzeczywiście nie była kwestia Whedona, tylko zostało to wybrane wcześniej, jednak we filmie nie mamy samych Amazonek w bikini, bo wiele z nich jest w pełnej zbroi. Co złożyłabym na ręce Whedona, co jednak jest plotką, to wszystkie sceny z Dianą, które są tak wykadrowane, aby jej pośladki były w centrum uwagi. Zack Snyder szanuje kobiety w swoich filmach, co potwierdza fakt, że wiele aktorek, które z nim pracują, chwalą go za jego szacunek dla nich.
"Umyłabym podłogę dla Zacka Snydera",
mówi Emily Browning w kontekście intensywnego, satysfakcjonującego "Sucker Punch"
Źródło: [x] dostęp 2017-11-22
Uważam, że można nie lubić Zacka Snydera jako reżysera, ale twierdzenie, że nie szanuje kobiet, jest błędne. U Jossa Whedona dokładnie widać, że jego silne kobiety to jedynie takie, które wyglądają seksownie i potrafią skopać tyłek, ale na tym zamyka się jego pokazanie silnej kobiety. Kobiety Snydera są silne, fizycznie i/lub posiadają siłę charakteru, ale mają też stronę wrażliwą. Co jest jeszcze lepsze, przedstawia mężczyzn w ten sam sposób: jako silnych, ale i podatnych na zranienie, wrażliwych.Ten post nie miał skupiać się tylko na feministycznych kwestiach. Ale nie żałuję, że tak wyszedł. Moim największym problemem z Ligą Sprawiedliwości były właśnie momenty, w których było widać, jak bardzo Whedon nie szanuje kobiet, dlatego tak wyszło z tym postem. Pozostaje mi czekać na (istniejącą na razie w sferze plotek) wersję snyderowską, bo wtedy będę mogła cieszyć się całym filmem bez krzywienia się na dodatki i żarciki Whedona.
Justice League
Reżyseria: Joss Whedon
Scenariusz: Chris Terrio, Joss Whedon
Rok premiery: 2017
22.11.2017
Damian Wayne, Robin, ma trzynaście lat, a Jon Samuel Kent, Superboy, to dziesięciolatek, ale obaj już są podatni na shiperskie spojrzenia fanek, które śledzą wszystkie możliwe przyszłości dla tej pary. Byłam z tego kompletnie wyłączona, ponieważ moje shiperskie okulary mają gdzieś shipowanie dzieci-ale-dopiero-jak-urosną, plus – jak wspominam w tytule tego wpisu – nie lubię Damiana Wayne'a. Postacie, które są nieprzyjemne i niemiłe przez 90% swojego istnienia są dla mnie... nudne. Może i nie przeczytałam za dużo rzeczy z Damianem, ale to, co miałam w rękach, nie przedstawiało go w dobrym świetle, a nie będę szukała więcej lektur z postacią, która mnie nie interesuje.(Poniżej spoilery do Supermana, Action Comics, Super Sons, Detective Comics)W każdym razie, w komiksie Action Comics #989 pojawił się pewien... rozłam między tym, co pisze Tomasi w Supermanie oraz Super Sons, a tym, co pisze Jurgens w Action Comics. Chodzi o pogrubioną kwestię poniżej:
Jor-El: W ten sposób żyjesz w kłamstwie. Podejrzewam, że wolałbyś mieć przyjaciół, którym możesz się zwierzyć.
A nie tylko tego bat-chłopaczka, do obcowania z którym jesteś zmuszany.
Porozmawiać z kimś na twoim poziomie, o tym, kim naprawdę jesteś, o swoich zdolnościach.
Nagle pojawia się element, który jeszcze bardziej oddziela Jona pisanego przez Tomasiego od Jona pisanego przez Jurgensa (więcej o Jonie i jego wielu osobowościach w Rebirth: tutaj!). Niechęć Jona do Damiana (ponieważ Jon nie zaprzeczył słowom Jor-Ela) nagle rzuca całkiem inne spojrzenie na ich interakcje w ich wspólnym tytule... a przynajmniej rzucałoby, gdyby Jon w Super Sons był tym samym Jonem, który występuje w Action Comics i który został stworzony przez pisarza Action Comics. Nadal z niedowierzaniem kręcę głową, kiedy widzę z jednej strony Jona, który wie, kiedy powinno się poprawnie używać słowa "whom" – pisanego przez Tomasiego – a z drugiej strony Jona, który skraca wyrazy jak dzieciak – pisanego przez Jurgensa.I tutaj wraca też spojrzenie przez shiperskie okulary, bo "spór" Tomasiego i Jurgensa zaczyna wyglądać niczym spór dwóch shiperów, odpowiednio: DamiJon vs LorJon. Kim jest Lor?
Ursa: Co z twoją armią, mężu?
Zod: Innym razem, Urso. Od początku skupiałem się na tobie i Lorze. Chcemy Nowego Kryptonu... a ten świat dojrzał do tego, aby nad nim rządzić. Wystarczy jeden dzień – co najwyżej dwa – i ten świat będzie nasz. Z moją królową i księciem u boku – Krypton odrodzi się na nowo!
Lor-Zod jest synem generała Zoda i Ursy. W Rebirth został nam przedstawiony w zeszycie Action Comics #984, z którego również pochodzą powyższe panele. Jednak tak naprawdę już wcześniej widzieliśmy Lor-Zoda w komiksach: jest to ten sam dzieciak, którego Clark i Lois adoptowali jako Chrisa Kenta, o którym można przeczytać m.in. w tomie Superman: Ostatni syn Kryptona, będącym częścią Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics. Wiemy jednak, że wszystkie "dzieci" Supermana zostały usunięte z jego pamięci i historii (brak Kona podczas wydarzeń "Reign of Superman" po śmierci Supermana, która została wspomniana w Rebirth), w związku z czym zapewne zostanie im przydzielona inna rola, niż wcześniej.A wcześniej Lor-Zod miał naprawdę ważną rolę. Działał jako Nightwing, mając przy swoim boku Flamebird. Są to dwa bóstwa Kryptonu, a legenda głosi, że odradzają się one w nowych osobach, które muszą się znaleźć. Często ludzie noszący te imiona są ze sobą romantycznie związani, ale nie zawsze.Kiedy Lor pojawił się w Rebirth, część osób zaczęła snuć szeroko wysunięte plany co do tego, jak fajnie byłoby, gdyby Lor ponownie został Nightwingiem, a Jon stał się jego Flamebirdem. Pojawiło się to w opozycji do przyszłości, gdzie Damian jest Batmanem, a Jon Supermanem. W wersji, gdzie Lor i Jon przyjmują nazwy bogów, to Kon jest Supermanem.Ostatnie zapowiedzi komiksowe pokazują dwie różne wersje przyszłości, które niekoniecznie pokazują sprzeczne wizje twórców, ale też nie do końca zgodne.
W wersji, która będzie przedstawiona w Supermanie, Batman z przyszłości – którym nie jest Damian – będzie próbował zabić Jona. W przyszłości tego Batmana to Kon jest Supermanem i jako Tytani (jako że w ich przyszłości nie ma Ligi) nie są zbyt... bohaterscy. Na dodatek na okładce Super Sons #12 zostali pokazani Damian jako Batman i Jon jako Superman (Co ciekawe, wizja tego Jona jako Supermana została przedstawiona w Action Comics, na okładce po prawej).W wersji, która zostanie pokazana w Action Comics, Ziemia została przerobiona na Krypton i rządzi nią Lor. Wiemy o niej mniej niż o wersji wspomnianej powyżej, ponieważ dopiero została zapowiedziana. Tutaj jednak również pasuje pokazanie Jona jako Supermana, który działa z ramienia Lora, skoro taki Jon był pokazany w tej serii już wcześniej.
Różnica między tymi dwoma wersjami przyszłości wywołała śmiech: wizja Tomasiego to zniszczenie i cierpienie, a wizja Jurgensa to... wbrew pozorom, patrząc na obecne odczucia Jona, wizja bardzo przyjemna dla niego. Nowy Krypton byłby miejscem, w którym Jon nie musiałby się ukrywać. Na dodatek Clark i Lois pozostawili już jeden świat tylko po to, aby mieć Jona, więc jestem bardzo ciekawa, jak to zostanie rozwiązane.Historia z Damianem, w której bardziej będzie chodziło o niego i o Batmana z przyszłości (to Tim. Tim jest Batmanem z przyszłości. Na dodatek jest Batmanem, który zabił Damiana w przyszłości) niż o Jona, którego jeden będzie próbował uratować, a drugi zabić... nie jest historią dla mnie. Przeczytam ją, oczywiście, dla Jona (i dla Kona z przyszłości!), ale na 95% wiem, że nie będę miała z tego radości. Z kolei historia, która będzie być może wprowadzeniem do Nowego Kryptonu, do walki między domem El i domem Zod, do ewentualnej ponownej adopcji Lora, do relacji Lora i Jona? Oczywiście, że będzie mnie to bardziej interesować. Im więcej historii Supermana w Supermanie, tym lepiej.
18.10.2017
Dzisiejszy tekst jest tłumaczeniem posta Albi z tumblr, napisanego 11 sierpnia (przed Oz Effect), którego można znaleźć tutaj: [x] dostęp 15.09.2017Jej post porusza wiele kwestii, z którymi sama mam problem, dlatego utożsamiam się z jej wypowiedzią. Zdecydowałam się poprosić ją o pozwolenie przetłumaczenia tego postu i zgodę uzyskałam. Poniżej przedstawiam to, co Albi, wielkiej fance Superfamily, leży na sercu w związku z traktowaniem Supersów:
Zanim zaczniemy, chciałam zaznaczyć, że lubiłam "Super Sons", kreska jest niesamowita i jest dość przyzwoitym zastępstwem za tytuł "Batman/Superman". Jednak piszę tego posta aby uwrażliwić, że ta seria jest bardziej wypełniaczem, przez co nie jest odpowiednia, aby naprawdę poznać Jona Kenta (czy też Damiana Wayne'a).O ile mi wiadomo, "Super Sons" to tytuł odcięty od jakichkolwiek dziejących się w ciągłości wydarzeń. Nie tylko ja, ale i wiele moich znajomych, wieloletnich fanów Damiana, narzekało na brak poszanowania kanonicznego rozwoju postaci w tej serii. O ile potrafię zrozumieć, dlaczego jej prostota odpowiada wielu (także wspaniałe rysunki), to tworzy ona fałszywe wrażenie o postaciach, zwłaszcza dla osób nowych we fandomie. A rzecz w tym, że pierwsze wrażenie pozostaje. Może z Damianem jest to w porządku, ponieważ istnieje już dłużej i ma wielu fanów, którzy go rozumieją, ale Jon nie ma tyle szczęścia.Jonathan Kent nie wziął się z powietrza na stronach Superman #1, uśmiechając się i pokazując ojcu uniesiony kciuk, dumnie myśląc "Mój tata jest Supermanem", ani też nie jest po prostu dzieciakiem żyjącym radośnie z rodziną, kiedy Robin puka do drzwi w księżycową noc. Miał przed tym normalne życie. Był postacią, która istniała przez rok ale nikt nie zwracał na niego uwagi, dopóki nie połączono jego imienia z Batdzieciakiem.Jeśli ktoś mnie pyta, gdzie może przeczytać o Jonie, zawsze wskażę im "Convergence: Superman" oraz "Lois & Clark". A potem, w większej mierze, wszystko o Supermanie sprzed New52. Bo kiedy się to przeczyta, to zrozumie się, że Jon nie jest kartonowym modelem wiecznie radosnego dziecka z czerwonym S na piersi, które zawsze się uśmiecha i znosi wszystko, co mu ludzie rzucą pod nogi, które nie ma życia i historii poza swoją relacją z Batsami - jest to coś, co fandom z całkowitym zadowoleniem przyjmuje dla wszystkich Supersów.Samo istnienie Jona wiąże się ze śmiercią New Earth i Supermana. Uważam, że niewystarczająca ilość osób zdaje sobie z tego sprawę i to jest przykre. To największa zmiana w charakterze Supermana w ostatniej dekadzie i nikt o tym nie mówi, bo jest zakryta praniem mózgu i owczym pędem za hejtem, który sugeruje, że śmierć Supermana z New52 jest czymś, co wszyscy powinni świętować. I nikt nie wie, że liczba ofiar to nie jedna, a trzy.Pierwsza to śmierć New Earth (uniwersum sprzed New52), druga to śmierć New52 Supermana, a ostatnia... to śmierć Rebirth Supermana.Tak, on umarł w momencie, w którym się pojawił. Nie fizycznie, ale wszystkie jego ideały i moralność zginęły. Jego kwintesencja jest martwa. Rebirth Superman - którego wszyscy, nawet DC, obwołują prawdziwym Supesem, pozostawił swoją planetę na śmierć i nie zrobił nic. Nic. Ogrom tego jest dwa razy większy, jeśli weźmie się pod uwagę to, że survivor guilt [za wikipedią: stan psychiczny, który objawia się tym, że osoba wierzy, że zrobiła coś źle, skoro przeżyła traumatyczne wydarzenie, a inni nie przeżyli] jest jedną z głównych cech, które sprawiają, że Clark jest osobą, jaką jest. Przyznawał na głos, że powinien zostać i umrzeć na Kryptonie. Rodzina jest dla niego wszystkim, Ziemia była domem, który obiecał ochraniać. Ale pozwolił temu światu umrzeć i uciekł.To wiąże się z drugą kwestią. Nienawidziłam tego. Bardzo. Nie mogłam znieść myśli, że Clark zrobił coś takiego, że nawet pozwolił New52 Supermanowi umrzeć na jego oczach i mu nie pomógł (co się stało z "nie może wszystkich uratować, ale jeśli Superman jest obecny, to wszystko będzie w porządku"????). Może staram się to zracjonalizować, żeby nie wymęczyło mnie całkowicie, ale jeśli motyw Clarka zmienił się na taki, który wyklucza wszystkich OPRÓCZ jego dzieci, sprawa wyglądałaby inaczej. Miałoby to sens. (Mówię tylko o jego DZIECKU, nie włączając Lois, bo byłam zaskoczona, że pozwoliłaby mu uciec z ich umierającego świata, ale biorąc pod uwagę, w jakim była stanie? Nawet ona rozumowałaby jak on.)To na pewno NIE pierwszy raz Superman jest ojcem. Ale to na pewno pierwszy raz, kiedy pozwala światu umrzeć, aby jego dziecko było bezpieczne. To dziecko? To Jon.I to nie jest nawet niezgodne z jego własną kanoniczną naturą, jeśli zna się historię Clarka jako ojca. To jedna wielka tragedia. Tragedia, bo Clark jest zdolny do bycia dobrym ojcem, a jego strach przed samotnością oznacza, że kiedy zostaniesz członkiem jego rodziny, będzie cię tak bardzo kochał. Był okres, kiedy nie chciał mieć dzieci ze strachu, przez życie, jakie prowadził, ale akceptował każdego dzieciaka z supermocami, który został mu podrzucony. Nawet kiedy większość z nich została stworzona, aby go zabić. I jak mówiłam wcześniej [w innych postach], ponieważ spoczywał na nich ciężar tej wiedzy, który doprowadził ich do poświęcenia się w większości przypadków.Ale, ach, Superdzieciaki umierają i nie wracają (nawet te, które żyją - Traci, Nats - są często zapomniane). Clark widział, jak umiera Kon, jak umiera Mae, jak umiera Cir-El, jak Chris dwa razy zdecydował się wpaść w życie gorsze niż śmierć. Naprawdę potrafię zrozumieć, dlaczego Clark nie mógł pozwolić, aby to samo stało się ponownie, kiedy miał następną szansę... z Jonem.Jon jest odkupieniem Clarka. Jak zauważyła moja znajoma, Clark nie tylko kocha Jona, on go potrzebuje. Clark patrzy w przyszłość i widzi tylko Jona (prawdziwy cytat z kanonu). Nie może stracić kolejnego dziecka. Już tak bardzo cierpi. A ponieważ większość ludzi nie wie o tym, istniały wielkie kłótnie na temat tego, kiedy Clark wpadł do Batjaskini z płonącymi, czerwonymi oczami, żądając wyjaśnień, gdzie jest jego syn. Wydawało się, że przesadza, i myślę, że scenarzyści nawet nie wiedzieli, co robią, ale dla fana Superfamily to, co zrobił Clark, ma sporo sensu.Więc oto historia istnienia Jona, ale co z samym Jonem? Na początku on nawet nie lubił faktu, że Clark jest Supermanem. Ujawniono, że jego ojciec jest Supermanem, i jego pierwszą reakcją było dlaczego ty i mama okłamywaliście mnie cały ten czas? Jak można nazywać to czymś normalnym? Jak można nazywać to czymś bezpiecznym? Może to jest powód, dla którego naprawdę lubię to, jak Jurgens pisze Jona i pisze go lepiej (poza tym, że go stworzył, oczywiście) - jego Jon ma... warstwy, jego Jon jest prawdziwym dzieckiem, a jednocześnie posiada wartości, które można przypisać fikcyjnym postaciom bez problemów. Zareagował złością, kiedy dowiedział się, że rodzice go okłamywali, jednak od początku w jakiejś części wiedział, że z jego rodziną jest coś nie tak. Był zdystansowany i smutny, bo nie miał żadnego rodzeństwa czy krewnych. Nie sądzę, że zdawał sobie sprawę z ogromu tego, co Clark dla niego zrobił (ponieważ, znowu, Clark i Lois nie wyjaśnili mu dokładnie sytuacji z ich rodzimą planetą i co dokładnie stało się z ich odpowiednikami z New52, a Jon po prostu chciał swoją rodzinę z powrotem. Superfamily z Rebirth jest tak mroczna, jak tylko można.) I kiedy w końcu Jon akceptuje pelerynę i tytuł (zauważcie, że Lois i Clark nigdy tak właściwie nie zapytali go, czego chce, mimo że odpowiedź byłaby taka sama, "Superboy" i peleryna zostały mu przydzielone już pierwszego dnia), w części jest wyraźnie nieszczęśliwy z powodu tego, jak bardzo to odkrycie zmieniło jego życie. I mimo to jakoś akceptuje, że bycie Supermanem jest najważniejsze dla Clarka. (Krzyczałam "NIE, NAJWAŻNIEJSZĄ RZECZĄ DLA NIEGO JESTEŚ TY, KOCHANIE" w głowie przez cały czas, kiedy przeczytałam, jak to powiedział).Ten konflikt i presja z pewnością nie pojawiają się w "Super Sons" (serio, Jon ma w tym momencie trzy osobowości: kiedy Jurgens go pisze, kiedy Tomasi go pisze, kiedy Tomasi pisze go z Damianem). Smutne jest to, że naprawdę uważam, że to ten tytuł sprawia, że Jon żyje tak długo. Chris też przeszedł przez dramatyczne życie, ale ponieważ skupienie jego postaci cały czas było w kółku Superfamily, został zabity dwa razy. Problemem nie jest to, że DC się nie stara, problemem jest to, że fandom się nie zmienia. Superdzieciaki od początku nigdy nie miały szansy.Ale kto wie? Może to się zmieni przy okazji Oz Effect. Myślę, że Jurgens i część drużyny odpowiedzialnej za Rebirth Supermana też nie lubią trendu, w którym Jon jest odcięty od swojej historii w Superfamily (serio, "Action Comics" jest jedynym tytułem, gdzie jest Jon, ale nigdy nie wspomina o wydarzeniach w "Super Sons" czy nawet "Supermanie". Mieli crossover i tyle. Nawet kiedy Jon mówił, że nie chce się przeprowadzać do Metropolis, to jakby jego rodzice magicznie zapomnieli, że to oznacza, że Jon będzie bliżej Damiana). Mam nadzieję, że cała drużyna stwierdziła "walić to, przywrócimy New Krypton i wyniesiemy tam Superfamily, akceptujecie to lub spadacie, pora na kryptońskie dziedzictwo".Więc, tak, można to podsumować: w porządku, jeśli lubisz "Super Sons", ale to nie jest tytuł, który poleciłabym komuś, kto lubi Jona jako postać. "Lois & Clark" ma tylko 6 zeszytów i jest dobre. A wszystko, co trzeba wiedzieć o Supermanie sprzed New52, zostało streszczone powyżej. Naprawdę mam nadzieję, że ten post dostarczył użytecznych informacji.Jeśli jednak chce ktoś patrzeć na Jona jako na jednowymiarową postać, to i tak nie mam jak tego nikomu zabronić, ale proszę, pamiętaj, że nie jest on taki prosty, jak uważasz. Superfamily też nie jest. Nie są i nigdy nie będą zredukowani do "idealnie szczęśliwej rodziny z tylko trzema dzieciakami".
15.09.2017
Dzisiaj naprawdę krótki wpis, w którym tak właściwie jedynie pochwalam to, jak pokazano rodzinę Kent w Justice League #28. Scena, o której wspominam, nie do końca miała takie same okoliczności, jak scena, którą omawiałam w poście Lois Lane ≠ Martha Kent.
Panele z Justice League #28
To, o czym mówię, to właśnie fakt, że w tym zeszycie Justice League Clark i Lois dzielą się obowiązkami. Mamy pokazane to, czego mi brakowało w zeszycie Superman #20: Lois nie jest traktowana jako kopia Marthy Kent, a Clark nie jest przedstawiony jako mężczyzna, który zostawia żonie wszystkie prace w domu. Owszem, poprzednim razem widzieliśmy podawanie posiłku, tutaj widzimy sprzątanie po nim, ale to i tak więcej, niż pokazano nam wcześniej.Clark i Lois dzielą się obowiązkami, bo Clark jest mężczyzną, który wie, że "pomaganie w domu" jest frazą dziwną dla kogoś, kto w tym domu mieszka i kto powinien wykonywać domowe obowiązki wspólnie z żoną. Bo w końcu to jego dom, a nie hotel.
06.09.2017
Dzisiejszy zeszyt Superman #28 negatywnie poruszył wielu fanów z Wietnamu, a czytając to, co mają do powiedzenia, również i mi pozostawił, delikatnie mówiąc, niesmak.Trochę kontekstu: cały poprzedni zeszyt był wręcz wpisem w wikipedii, gdzie autorzy wykorzystali bohaterów po to, aby opisać historię USA. Nie było to fajne, bo Superman jakiś czas temu już zrzekł się obywatelstwa amerykańskiego i 'oficjalnie' stał się obywatelem świata, przez co tak bardzo USA-centryczna fabuła nie była dla niego zbyt dobra, a także alienowała fanów spoza USA. Wiadomo było, że kolejny zeszyt pewnie będzie taki sam, więc niektórzy żartowali, że w takim razie może powinni uwzględnić przypisy w tych dwóch zeszytach.Ale ścianę tekstu dało się jeszcze przełknąć. Scenarzyści wykopali pod sobą dołek tym, że poruszyli temat wojny w Wietnamie. Ameryka nie popisała się tam, to wiem, ale ponieważ nie wiem za dużo, oddaję głos osobom, które doskonale wiedzą, jak to w Wietnamie przebiegało:
https://twitter.com/NgL_20/status/892723167256498177
zdjęcia załączone do powyższego tweeta:
02.08.2017
Rzadko widzę w Internecie takie bzdury, że otwieram bloga, klikam "nowy post" i godzinę się zastanawiam, z której strony mam ugryźć daną kwestię. Zawsze wiem, że będę przedstawiała moją subiektywną "odpowiedź" na subiektywne zdanie kogoś innego – czy to twórców czy innych fanów. Czasami jednak subiektywne zdanie innej osoby jest tak absurdalne, że brak mi słów. Mimo to spróbowałam podjąć temat, który tak negatywnie mnie zaskoczył.Temat tyczy się związku Reeda Richardsa i Sue Storm, jednak przesłanie tej subiektywnej opinii bardziej atakowało samego Reeda, mimo że i Sue nie pozostała nietknięta. Opinia ta przyrównuje związek Reeda i Sue do związku Jokera z Harley, dodając, że tylko jeden z tych związków jest przedstawiany przez narrację jako ten zły.
Reed & Sue: Avengers (2012) #37
Joker & Harley: Harley Quinn (2014) #25
Jak widać powyżej, tylko jeden z tych związków nie przetrwał próby lat. Nie będę się wdawała w szczegóły związku Harley i Jokera, ponieważ tamta osoba zrównuje Reeda do poziomu Jokera, co jest ekstremalnym podejściem do tematu, jakim jest postać samego Reeda. Mimo że oba związki mają zupełnie odmienną dynamikę, Reed i Sue mają zupełnie inną moralność niż Joker i Harley, są zupełnie innymi ludźmi, to co spowodowało, że ktoś zdecydował się postawić ich obok siebie?
Przy Reedzie i Sue będę zwracała uwagę tylko na ich historię w uniwersum 616, najbardziej znanym. W nim od samego początku byli parą. Pojawili się po raz pierwszy w komiksie Fantastic Four (1961) #1, gdzie poznaliśmy wszystkich członków Fantastycznej Czwórki i ich bardzo skróconą, pobieżnie przedstawioną historię. Jednak już w tej historii można zauważyć, że jeszcze zanim stali się członkami Fantastycznej Czwórki, Reed i Sue byli razem (Lee i Kirby nie byli pewni, czy Reed i Sue są zaręczeni czy nie, bo co zeszyt było inaczej).Czy tylko tyle wystarcza, aby zdecydować, że Joker i Reed zachowują się tak samo co do Harley i Sue? W czym leży problem? W tym, że te postacie Marvela istnieją ponad pół wieku i dla wielu oznacza to, że nie można w jakikolwiek sposób ich zmieniać. Reed Richards, o którym czyta się w komiksach wydanych po 2000 roku, różni się niesamowicie od Reeda z poprzednich publikacji.
Fantastic Four (1961) #1
Reed: Susan, Ben i ja wiemy, co robimy... ale ty... i Johnny...
Sue: Nic nie mów, Reed! Jestem twoją narzeczoną! Gdzie ty idziesz, idę i ja!
Reed, jak i cała jego grupa, powstał w latach 60. dla osób żyjących w latach 60., a więc byli tworzeni na taki model rodziny, który pasowałby do czasów i przypodobałby się ówczesnym czytelnikom. To dlatego Reed traktuje swoją żonę jako kobietę, która powinna wyglądać, ale się nie odzywać. To był standard w tamtych czasach. Czy teraz też tak jest? Nie, dlatego Reed obecnie jest pisany zupełnie inaczej. Samemu Reedowi nie pomógł również John Byrne, którego run Fantastycznej Czwórki i jego skutki nie przedstawiają nikogo w dobrym świetle, a zwłaszcza kobiet obecnych w tym tytule. Lata 80. nie były przyjemne dla jakiejkolwiek kobiety w komiksach, dlatego nie rozumiem, dlaczego winiony jest za to bohater, a nie twórca – chyba że będziemy winić każdego bohatera, będziemy każdemu wszystko wypominać.Oryginalnie, w runie Lee i Kirby'ego, Reed i Sue znali się od dzieciństwa. Początki Reeda i Sue, które wymyślił Byrne, również zostały zmienione, ponieważ nikt, nikt nie chce pamiętać o tym, że przez pewien okres musieliśmy żyć z tym, że Sue miała 12 lat, kiedy zakochała się w Reedzie. Już po odejściu Byrne'a kolejny scenarzysta pisał o tym, że Sue, Reed i Ben byli znajomymi ze studiów, ale to wersja Byrne'a jest tą, która jest najbardziej pamiętana, mimo że jest najgorsza. Najbardziej aktualna wersja ich pierwszego spotkania, pokazana w Fantastic Four (2013) #4, jest jedną z przyjemniejszych:
Fani, zwłaszcza fanki, są w stanie wybaczyć Deadpoolowi jego przeszłość – Deadpoolowi, który znęcał się nad porwaną przez siebie kobietą, używał niewłaściwego imienia (zaimka osobowego) zwracając się do niej. Podobnie ma się kwestia z Vanessą, którą znamy z filmu: po zakończeniu ich związku Deadpool ją prześladował, próbował zabić ją i jej nowego chłopaka (Vanessa przeżywa, bo Wolverine ratuje jej życie) i zachowywał się, jakby była jego własnością. A te komiksy nie są aż takie stare. Dlaczego więc niektórym bohaterom tak łatwo wybaczyć, a innym nie? Czy, niestety, działa tutaj przeświadczenie, że ponieważ Reed jest allocishet, to niech cierpi, a ponieważ sam Deadpool jest LGBTQ+, to możemy mu wybaczyć nieprzyjemności i przemoc, jakie z jego rąk doświadczyli inni ludzie, w niektórych przypadkach również członkowie LGBTQ+? Czy może po prostu... Deadpool jest śmieszny, więc jest spoko?We współczesnych komiksach Reed jest o wiele delikatniejszą osobą. Ekstremalnie inteligentny, ale chcący być bardziej obecny w życiu swojej rodziny. Ciągle ciąży mu to, że z jego winy członkowie jego rodziny mieli wypadek, w którym zmienili się w coś nieludzkiego. Pojmuje emocje w limitowany sposób, co przypisuję i przypisywać będę autyzmowi, który sam u siebie stwierdził w Fantastic Four: Season One:
Według wcześniej przytoczonego rozumowania, że Reedowi nie wybaczamy, bo jest allocishet mężczyzną, czy jeśli weźmiemy pod uwagę jego niepełnosprawność, to nagle zapunktuje wśród fanów, którzy zwracają na to uwagę? Czy kluczem do spowodowania, aby Reedowi zostały wybaczone błędy twórców i czasów, jest rozszerzenie wiedzy o tym, że Reed nie jest kolejnym białym, allocishet, w pełni sprawnym bohaterem? Wątpię. O ile ja sama bardziej jestem zainteresowana historiami z postaciami, które posiadają coś, co czyni je mniejszościami, to w tym wypadku niepełnosprawność Reeda musiałaby być wspominana częściej, a nie tylko raz (dwa, jeśli liczyć to, że w Fantastic Four: 1234 #1 Sue podejrzewa u Reeda zespół Aspergera, mieszczący się w spektrum autyzmu).
Jeszcze jednym elementem działającym na niekorzyść Reeda są ci fani, którzy wyrabiają sobie o nim zdanie z zasłyszanych przez innych opinii lub wyczytanych w fanfikach. Wiedza o postaci z drugiej ręki zawsze powinna być traktowana jako "słyszałam, że taki jest", a nie jako "wiem, że taki jest". Z kolei w fanfikach, zwłaszcza tych, gdzie centralną osobą jest Tony Stark, Reed zawsze gra rolę osoby, którą trzeba pokazać w gorszym świetle, aby Tony był pokazany lepiej w niektórych kwestiach. Czasami nawet bez tego: czytałam ogromną ilość fików, gdzie wina za wszystkie przypadki z pojawiającymi się portalami do innych uniwersów czy podmianą postaci zostały została zrzucana na Reeda, zawsze na Reeda, czasami humorystycznie, czasami wrednie. Stąd fani, którzy nie są zainteresowani komiksami Fantastycznej Czwórki, ale czytają fanfiki z Avengers, często mają zdanie, że Reed Richards jest po prostu dupkiem.
Kwestia porównania Reeda i Sue do Jokera i Harley rzuca również światło na kobiecą stronę tych związków. Harley już od paru lat miała jasno określoną drogę, w której ostatecznie odchodzi od Jokera i póki co nie widać żadnych oznak, aby miało się to zmienić. DC Rebirth trochę mi psuje ten wizerunek, dodając do każdego zeszytu Harley poboczną historię z czasów DCAU, gdzie związek Harley i Jokera nadal istniał. Jednak jak wiemy, Joker nie jest miłością życia Harley, jest tylko jej origin story.Sue Richards była od początku łączona z Reedem. Namor przychodził i przeszkadzał, ale ostatecznie Sue i Reed zawsze kończyli razem. Jak najbardziej podoba mi się takie przedstawienie ich relacji, gdzie kochają się i ze sobą zostają. Na dodatek w obecnych komiksach Sue jest najpotężniejszym członkiem Fantastycznej Czwórki, przyjaźni się z Jennifer Walters czy Emmą Frost, więc nawet jeśli sama nie byłaby w stanie uwolnić się od niezdrowego związku, przyjaciele by jej pomogli. Ba! Cała rodzina by jej pomogła, nie tylko brat, ale i Ben. Sue ma się dobrze, kocha swojego makaronowego męża i owinęła go sobie wokół palca; można to zobaczyć m.in. w Fantastic Four: Isla de la Muerte!:
Sue: Nie jestem wścibska... Jestem zaniepokojona... To duża różnica.
Reed: Nie, Susan... próbujesz...
Sue: Kocham cię.
Reed: Naprawdę myślisz, że to sprawi, że będę szpiegował mojego najlepszego...
Johnny: Nie. Wierzę.
Reed: Wsiadaj... i nic nie mów.
Johnny: Jak go do tego namówiłaś?
Sue: Dama nigdy nie ujawnia swoich sekretów.
Johnny: Ha-haa!! Dobra, Panie Pod Fantastycznym Pantoflem!!! Do dzieła!!!
Reed: Obaj macie szczęście, że znalazłem dziwne odczyty energii w miejscu, gdzie jest Ben.
Sue: Koooooocham cię, Reedzie Richards...
Reed: Susan...
Johnny: Tym go załatwiłaś?!
Fakt, że Sue pozostaje ze swoim mężem, wcale nie oznacza, że nie umie się wydostać ze związku z nim czy zostaje ze względu na dzieci. Sue potrafiła od Reeda odejść, kiedy uważała, że ten przesadza – zostawiła go w Civil War. To, że nadal z nim jest, pokazuje tylko, jak wiele Reed dla niej znaczy, jak bardzo go kocha. Jak oboje się kochają.
Reed: Coś ładnie pachnie.
Sue: Kawa, dla mojego ulubionego szalonego naukowca.
Reed: Tak właściwie to miałem na myśli ciebie.
Sue: Pochlebca.
Sue: Jesteś uroczy, wiesz?
Reed: Tylko ty tak uważasz.
Daken: Dark Wolverine (2011) #4
Związek Reeda i Sue niczym nie przypomina związku Jokera i Harley. I jeden, i drugi związek został przepisywany. Reed i Sue (zwłaszcza Reed) zostali naprawieni tak, aby nadal pasować do stylu komiksu, w jakim się znajdowali, ale aby też pasowali do czasów, w jakich są tworzeni. Joker i Harley również zostali naprawieni, jednak w zupełnie inny sposób – Harley uwolniła się od Jokera, od jego przemocy i manipulacji, a na dodatek zachowała personę Harley Quinn, mimo iż powstała ona przez Jokera i dla Jokera.Na koniec pozostaje mi jedynie polecić parę współczesnych komiksów z własnej półki dla osób, którzy chcieliby zapoznać się z takimi Reedem i Sue, o których pisałam powyżej.
Dłuższe serie:
1. Cały run Marka Waida z rysunkami Mike'a Wieringo: Fantastic Four vol. 3 (1998) #60-70, vol. 1 (1961) #500-524
2. Marvel Knights 4
3. Cały run Jonathana Hickmana: Fantastic Four: Dark Reign, Fantastic Four vol. 1 (1961) #570–588, #600–611, FF vol. 1 (2010) #1-23
Krótkie, zamknięte historie:
Fantastic Four Season One
Fantastic Four Island of Death
Fantastic Four true story
Spider-Man and the Fantastic Four: Silver Rage (2007)
Spider-Man and the Fantastic Four (2010)
23.08.2017
Kiedy oglądałam pełnego zapału i gorliwego Spider-Mana w Civil War, byłam zadowolona z Petera, jakiego wtedy dostałam. Nie był to idealny Peter, jakiego chciałam widzieć we filmie (kiedyś dostanę film o dorosłym Spider-Manie, który szkołę już ma dawno za sobą!), ale jego przedstawienie było jak najbardziej na plus. Cieszyłam się, że dostanę cały film o takim Spider-Manie. Ale jednak się przeliczyłam, bo im dalej w Homecoming (dalej: hoco) – ba!, w samą promocję tego filmu – tym dalej od Petera Parkera, a bliżej generycznego nastolatka, który posiada pajęcze moce i dostał wypasiony strój od Tony'ego Starka.Zacznę od tego, o czym już wspomniałam: dostaliśmy kolejny film o Spider-Manie, który jest nastolatkiem. I o ile mogłabym to przełknąć, bo każdy reboot filmowy zdaje się zaczynać od samego początku danego bohatera, to jednak jest to trzecie podejście do Spider-Mana. Z jednej strony fani nie chcą widzieć po raz kolejny śmierci wujka Bena, ale z drugiej są całkowicie za tym, aby akcja kolejnego filmu o Spider-Manie znowu toczyła się w szkole. Gdzie jest granica, która określa, co możemy widzieć po raz kolejny, a czego nie? Dlaczego fani chcą origin story, czyli nastoletniego Petera Parkera, ale jednocześnie nie chcą najważniejszego punktu tej historii, czyli śmierci Bena Parkera?Spider-manowe "Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność" całkowicie zanika w hoco. Potrafię zrozumieć chęć wykluczenia widoku śmierci Bena Parkera całkowicie, ale pozbywając się konsekwencji tej śmierci, usuwa się to, co określa Petera i jego działania. Nie trzeba pokazywać śmierci, aby przedstawić to, jak ona oddziałuje na Petera. W hoco mamy tylko jedną wzmiankę, że być może coś się stało, bo Peter nie chce bardziej obciążać swojej ciotki.Jon Watts, reżyser i jeden ze scenarzystów hoco, stwierdził, że nie chciał rozwodzić się nad tym, że Peter czuje się częściowo odpowiedzialny za śmierć wujka Bena, ponieważ wolał skupić się na tym, jakie to jest ekscytujące, być piętnastolatkiem i mieć moce [źródło: x]. Czyli... chciał moc, ale olał odpowiedzialność. I to widać w tym filmie. Zamiast skupiania się właśnie na odpowiedzialności za swoje akcje, Peter w hoco skupia się na tym, aby należeć do Avengers. Max Landis (reżyser i scenarzysta filmu krótkometrażowego The Death and Return of Superman, scenarzysta Superman: American Alien, Kronika) ujął to w bardzo prosty sposób w swoim threadzie na twitterze:Yes. "Great power/great responsibility" theme is left out entirely in favor of "I really would love to be an Avenger lol"
good movie tho
— Max Landis (@Uptomyknees) 11 lipca 2017Tak. Motyw "Wielka moc/wielka odpowiedzialność" jest całkowicie pominięty na rzecz "Bardzo chciałbym być Avengerem lol"Dalsze tweety wspominają o tym, że każda zła samolubna decyzja Petera nie ma żadnych znaczących konsekwencji wpływających na jego życie czy na jego samego. Cokolwiek się stanie, wszystko potem jest w porządku; olał olimpiadę? I tak wygrali. Rozbił samolot? I tak nikogo w nim nie było.Film oglądało się przyjemnie. Było śmiesznie, było fajnie. Ale nie czułam, aby to w jakimkolwiek momencie był to Peter Parker. Machnęłam ręką na to, że nadal jest w szkole średniej, mimo że zakończył ją w Amazing Spider-Man #28, a istnieje już ponad 700 zeszytów tej serii. Wzruszyłam ramionami na to, że nie będzie pokazanej śmierci Bena Parkera. Ale kiedy dotarło do mnie, że przez cały film nie zobaczę tego, jak konsekwencje tej śmierci wpłynęły na Petera, zorientowałam się, że to tak naprawdę nie jest film o Peterze Parkerze. Hoco jest adaptacją komiksów, a nie ich odwzorowaniem, jednak nie rozumiem, dlaczego tak ważne wydarzenie w życiu Petera zostało pominięte całkowicie w tym filmie.Dlatego hoco nie jest dla mnie filmem o Peterze Parkerze, tylko o nastolatku, który ma pajęcze moce.
Spider-Man: Homecoming
Reżyseria: Jon Watts
Scenariusz: John Francis Daley, Jonathan Goldstein
Rok premiery: 2017
18.07.2017
Lois Lane: Double Down autorstwa Gwendy Bond, druga część serii o nastoletniej Lois Lane, zabiera nas ponownie w pogoń za młodą dziennikarką, która stara się znaleźć ciekawy temat na artykuł a jednocześnie pomóc bliskim.Mimo że ogólny zarys fabuły sugeruje, że i ta książka idzie tym samym tropem co pierwsza część, to jednak nie ma to miejsca. Sytuacja, w którą wpadła Lois, jest mniej paranormalna, ale z drugiej strony przerysowane kwestie naukowe nadal sprawiają, że doskonale czuć komiksowy klimat. Na dodatek pojawia się więcej elementów – nazw i nazwisk – znanych z komiksów DC, dzięki czemu widać, że autorka powoli wprowadza Lois głębiej w świat, z którego się wywodzi.Tutaj również chcę dodać, że w notce o pierwszej książce z tej serii [Przygody nastoletniej Lois Lane w Metropolis – "Lois Lane: Fallout", I część serii wspomniałam o obecności takich komiksowych postaci jak Clark czy Perry, ale kompletnie zapomniałam o tym, że przecież Lois nie przeprowadziła się do Metropolis sama, tylko z rodziną. Dlatego ich również można zaliczyć do postaci pochodzących z komiksu, które pojawiają się w serii.W Double Down rozwija się nie tylko sama Lois, ale i jej związki z innymi. Jest już zadomowiona w Metropolis, zdobyła przyjaciół i nadal pracuje w gazecie. Zajmowała się właśnie historią-wypełniaczem, kiedy siostra jej przyjaciółki zemdlała w najgorszej części miasta. Lois od razu zdecydowała się pomóc, ponieważ wyjaśnienie dziewczyny, co tak właściwie się stało, zaciekawiło ją – a zaciekawiona Lois to działająca Lois. Jej "szczęście" sprawiło, że sytuacja, w którą się wplątała, jest o wiele bardziej niebezpieczna, niż na początku się wydawało, ale również godna miejsca na pierwszej stronie gazety. Wprowadzeni zostają Moxie "Boss" Mannheim i Dabney Donovan, jasno wskazując, że Lois ma do czynienia z Intergangiem.Ale to tylko główna fabuła. Dodatkowo pojawia się problem u Clarka, gdy okazuje się, że na forum o paranormalnych wydarzeniach, pojawia się osoba, która twierdzi, że zna daty i miejsca, kiedy i gdzie pojawi się "latający człowiek". Lois nie za bardzo może w tej kwestii nic zrobić oprócz doradzenia, jakie kroki można podjąć, co okazuje się tym, co właśnie było potrzebne. Ten element wydaje się być jedynie wprowadzeniem do większej fabuły (być może do trzeciej książki, Triple Threat?) i mam nadzieję, że tak właśnie jest, bo mimo iż jest to książka o Lois, to i Clark zasługuje na swoje rozwinięcie, a obecność Lois podczas takich wydarzeń będzie na plus.W tej książce znalazły się elementy, które urzekły mnie również w filmie Wonder Woman. Były to drobne rzeczy, które trwały chwilę, ale mówiły wiele. Fragment o tym, jaka Lois jest uprzywilejowana, czy rozmowa na temat tego, jak powinien zachować się chłopak, kiedy stracił możliwość zejścia się z dziewczyną, bo znalazła innego (i chłopak posłuchał rady! Nie obnosił się ze swoim "a co to nie ja"!).
Cytat z książki Lois Lane: Double Down autorstwa Gwendy Bond:— Dlaczego mam wrażenie, że w takie budynki stają się dziko zamieszkałymi lokalami? — zapytałam nikogo konkretnego. — Czy myślę stereotypowo o złych dzielnicach? — Może i przeprowadzałam się wiele razy, ale nie łudziłam się co do tego, jak jestem uprzywilejowana. Chciałam, żeby mnie poprawiono, jeśli wychodzę z błędnego założenia, które zdobyłam oglądając zbyt wiele filmów i nie posiadając
wystarczającej wiedzy o dzielnicy, w jakiej byliśmy.
Gwenda Bond nie zawodzi. Jej Lois nadal posiada wszystkie cechy, za które ją podziwiam. Jest dobrze napisaną nastoletnią dziewczyną, która nie zamyka się w cechach Strong Female Character. Świat, w jakim żyje, nie jest również światem stereotypowych nastolatków przedstawianym paręnaście czy parę lat temu. Widać to przy okazji rozmowy o popularnych grupkach i osobach w szkole, gdzie przełamany jest stereotyp "sport = bycie popularnym". Osoby popularne nie są z jednego worka, a o ile sama Lois do popularnej grupki nie należy, to wśród jej przyjaciół znajduje się osoba, która za popularną jest uznawana.Druga część serii trzyma poziom pierwszej książki i sprawia, że czekanie około pół roku na wydanie trzeciej części w tym samym miękkim wydaniu, w którym posiadam dwa pierwsze tomy, będzie dla mnie wyzwaniem ;)
Lois Lane: Double Down
Autorka: Gwenda Bond
23.06.2017
Podczas tygodnia Lois Lane, który odbywał się w maju na platformie tumblr, dowiedziałam się o istnieniu serii książek autorstwa Gwendy Bond. Powieści skupiają się na nastoletniej Lois, która przeprowadziła się właśnie do Metropolis i stara się wpasować między rówieśników. Ponieważ wszyscy postujący zachwycali się nad tą serią, postanowiłam sama spróbować i zakupiłam dwie pierwsze książki trylogii: Fallout i Double Down.
Już po lekturze pierwszego rozdziału Fallout wiedziałam, że Gwenda idealnie przedstawia głos Lois. Szesnastoletnia Lois rozpoczyna naukę w East Metropolis High tuż po przeprowadzce do miasta i podczas jej pierwszych chwil w szkole poznajemy problem, z którym przyjdzie się jej zmierzyć. Skąd wiemy, że Lois w ogóle będzie zawracała sobie tym głowę? Bo parę osób znęca się nad dziewczyną, nikt nie chce pomóc, więc oczywiście Lois bierze sprawę w swoje ręce – jak to Lois. Zyskuje tym nie tylko wdzięczność dręczonej uczennicy, ale również i zaproszenie do pracowania w gazecie. Jak się okazuje, sprawa nie kończy się na cyberprzemocy, tylko sięga głębiej, w bardziej upiorne i niebezpieczne wody. Niemal od samego początku można poznać, że dzieje się coś nienormalnego – problem przedstawiony w książce jest typowo komiksowym problemem z typowo komiksową nazwą "Projekt Hydra". Właśnie przez to można poczuć, że książka dzieje się w świecie DC, a nie jest generyczną powieścią dla młodych dorosłych, która pozostałaby powieścią z tym samym wydźwiękiem po zmianie imion i nazw własnych.Ze wspomnień Lois wiemy, że w każdej szkole miała problem z dopasowaniem się do innych i zawsze jej starania, aby znaleźć swoje miejsce, spełzały na niczym. Częste przeprowadzki nie pomagały. Jednak Lois jak najbardziej ma ochotę wpasować się w Metropolis, czyli nie wychylać się i nie odstawać, jednak kiedy widzi, że komuś dzieje się krzywda, to musi zareagować i jej plany bycia zwyczajną dziewczyną biorą w łeb. Nawet jeśli oznacza to postawienie się administracji szkoły i zadawanie niewygodnych pytań. Przez całą książkę widzimy Lois dążącą do prawdy, jednak nie robi ona tego tylko dla możliwości napisania artykułu i podpisania go swoim nazwiskiem. Złożyła obietnicę, że pomoże, i nie chce jej łamać, co jest pokazane jako jej główna motywacja. Mimo iż sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna, Lois nie ustępuje, a wręcz przeciwnie – tym bardziej chce pomóc. Widzimy jej odwagę, kiedy mimo oczywistego zagrożenia Lois nadal działa, a także troskę, kiedy nie chce nikogo innego narażać na niebezpieczeństwo.
W czasach, w których regularnie widzimy młode aktorki zarzucane pytaniem, czy są feministkami czy nie, Lois Lane jest bardziej istotna niż kiedykolwiek. Myślę, że jej odpowiedzią byłoby "Tak, a ty nie?". Jest postacią, która przemawia do wszystkich z nas, zwykłych ludzkich dziewczyn i kobiet, postacią, która mówi nam, że możemy zrobić co tylko chcemy i być kim tylko chcemy, że możemymieć wszystko bez względu na to, jak bardzo świat stara się stanąć nam na drodze.
— Gwenda Bond dla "The Guardian" [x]
Lois nie jest budowana na Strong Female Character (silna postać kobieca), tylko na Well Written Female Character (dobrze napisana postać kobieca). Jest uparta, sprytna i dzielna, ale również wrażliwa, niepewna, uprzedzona, a nawet zakochana. Jako córka generała armii Stanów Zjednoczonych zna samoobronę, potrafi walczyć, ma do swojej dyspozycji narzędzia, których dziewczyna bez ojca na wysokiej pozycji w wojsku by nie miała. Ale jest również nastolatką, która ma problemy sercowe, która ocenia innych po wyglądzie, która bardzo chce znaleźć przyjaciół i swoje miejsce. Nie jest samą wylęgarnią zalet przypisanych do Strong Female Character (które na dodatek są stereotypowo męskimi cechami lub niemożliwymi wymaganiami, aby wyglądać stereotypowo kobieco i nadal móc skopać tyłek, jak na przykład bieganie w szpilkach), ponieważ posiada również wady i cechy, które nie są powiązane z byciem silną. Jest prawdziwie dobrze napisaną postacią kobiecą.Mimo iż jest to książka opowiadająca o życiu Lois, która ledwo co zjawiła się w Metropolis, nie oznacza to, że nie ma w niej innych osób znanych z komiksów o Supermanie. Jest to kolejny element, który sprawia, że nie można tej książki odciąć od świata DC. Najpierw poznajemy Perry'ego White'a i to właśnie on zauważa w Lois cechy, które sprawiają, że jest tak dobrą dziennikarką, i to on zaprasza ją do pracy w oddziale Daily Planet. Perry nie jest szczególnie obecny podczas akcji książki, ale jego występ nie jest tylko jednorazowy. Można zaobserwować, jak relacja między nim a Lois powoli się rozwija w relację przełożony-pracownica, która jest wypełniona szacunkiem i uznaniem.Drugą osobą z kanonu komiksowego obecną w tej książce jest nie kto inny jak Clark Kent. Oczywiście tylko czytelnik wie, że to Clark. Lois zna go jako szesnastolatka używającego pseudonimu SmallvilleGuy, którego poznała na forum dla osób, które widziały coś niewytłumaczalnego. SmallvilleGuy jest najlepszym przyjacielem Lois oraz przyczyną jej problemów miłosnych. Mają się ku sobie, ale SmallvilleGuy z jakiegoś powodu nie może przyznać się Lois, kim jest, co jednak nie przeszkadza mu w przysyłaniu jej uroczych zdjęć nowo-narodzonych zwierząt gospodarskich i wspieraniu jej jak tylko może, nawet jeśli oznacza to tylko pomoc przez łącza internetowe.Nie wyłapałam innych postaci komiksowych obecnych w tej książce, co jednak nie oznacza, że ich tam nie ma. Być może zwyczajnie tych postaci nie znam, co jest oczywiście możliwe, bo komiksów jest wiele i trudno nadgonić wszystkie.Lois przedstawiona przez Gwendę Bond jest dziewczyną, w której można dostrzec kobietę, jaką się stanie i jaką znamy z komiksów. Gwenda niczego jej nie ujęła, a pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że wiele jej dodała, ukazując czytelnikom perspektywę Lois, której jest o wiele za mało w komiksach. Spodziewałam się dobrze napisanej Lois Lane i taką otrzymałam. Fabuła również nie zawodzi; niemal od początku wiadomo, co się dzieje, ale to właśnie odkrywanie razem z Lois dlaczego i jak to się dzieje, jest ciekawe i wciągające. Jak najbardziej polecam tę książkę, a sama zabieram się za drugą część, aby dowiedzieć się, co dalej z Lois i jej życiem w Metropolis.Na koniec, dla osób zainteresowanych zapoznaniem się ze stylem Gwendy i z jej Lois, polecam przeczytanie dwóch opowiadań tej autorki, które dzieją się przed akcją Fallout i są dostępne za darmo na stronie Wattpad. Są to, chronologicznie: A Real Work of Art oraz Cloudy With a Chance of Destruction.
Lois Lane: Fallout
Autorka: Gwenda Bond
05.06.2017
Lois Lane jest bezsprzecznie najważniejszą osobą w życiu Supermana. Zadebiutowała w tym samym numerze co Superman i od tego czasu zawsze jest obecna w jego historiach, w większości jako obiekt jego miłości, ale również źródło natchnienia, odwagi i siły. Gwenda Bond, autorka książek o nastoletniej Lois (Fallout, Double Down, Triple Threat), powiedziała, że Lois jest Supermanem Supermana – co jest idealnym określeniem tej bohaterki.Dwa dni temu miała miejsce premiera gry Injustice 2, kontynuacja gry Injustice wydanej w 2013 roku. Gra Injustice jest kolejną odsłoną alternatywnej rzeczywistości, w której Batman musi pokonać złego i/lub będącego w błędzie Supermana. Normalnie wywracałabym tylko oczami i krzywiła się na wzmiankę o tym (tak jak robię to słysząc o Batman: Mroczny Rycerz – Powrót), bo próby robienia złego Supermana wychodzą sprzeczne z jego charakterem. Justice Lords, Red Son i Ultraman są przykładami tego, jak powinno się pisać złego Supermana: w pierwszym przypadku jest to konsekwencja tego, że po wybraniu Luthora na prezydenta Superman był niestabilny i nie szukał pomocy, aby sobie z tym poradzić; w Red Son wina spada na komunizm, który jeszcze nigdy nie został poprawnie wdrożony; z kolei Ultraman został po prostu wychowany w zły sposób.Najgorszym przypadkiem zrobienia złego Supermana jest właśnie Injustice, bo widać po tym, że cała moralność Clarka, która jest jego wielką częścią, została przez autorów zmieszana z błotem. Wykorzystano do tego właśnie postać Lois Lane.Wiemy, jakie dokładnie wydarzenia w Injustice spowodowały, że Superman zszedł na złą drogę. Zawinił Joker, który sprawił, że Superman wyniósł ciężarną Lois na orbitę, myśląc, że jest ona Doomsdayem. Lois umiera, a kiedy jej serce przestaje bić, wybucha bomba atomowa w Metropolis.
Batman: Supermanie, stój! Cokolwiek widzisz...
Batman: ... nie jest prawdziwe!
Joker: Wiedziałeś, że była w ciąży?
Superman: I wtedy, dwa serca bijące w jednej osobie...
Batman: To Lois!
Superman: ... zatrzymują się.
W komiksie Superman obwinia się za śmierć Lois i ich nienarodzonego dziecka i nawet Wonder Woman nie jest w stanie go przekonać, że to wina Jokera. Mimo to Superman decyduje się zemścić na Jokerze i zabija go.
Wszystkie kolejne działania Supermana skupiają się na odebraniu ludzkości możliwości samodzielnego podejmowania decyzji. Odbiera ludziom wolność, bo twierdzi, że sami nie są w stanie osiągnąć pokoju i on to zrobi za nich lepiej.Z Supermanem w Injustice mam o tyle większy problem, że bardzo podobne zagranie już zaistniało w komiksach z tym bohaterem, ale tutaj Superman zachował się całkowicie inaczej, bardziej jak Superman, a nie środek do celu. W Ending Battle (2002) Lois Lane również zginęła, zamordowana przez Manchestera Blacka. Clark rozważa zabicie Manchestera i na dodatek jest do tego podżegany przez samego Blacka, który chce w ten sposób odebrać Supermanowi jego wiarę w ludzkość. Superman nawet wyobraża sobie zabicie Blacka, jednak ostatecznie tego nie robi.
Ale to by całkowicie unieważniło wszystko, o co walczyłem całe życie. Gorzej...
Zhańbiłbym zasady, które razem z Lois trzymaliśmy w sercu. Zasady, za które zginęła. Nie zhańbię mojej żony przez ciebie.
Superman: Zemsta nie jest sprawiedliwością.
Black: Ale to jest? To, co zrobiłem... To, czego ty nie...?
Superman: Nie ma znaczenia, jeśli uciekniesz. Znajdę cię w ciągu godziny. Jak tylko przeniosę Lois w bezpieczne miejsce, moją życiową ambicją stanie się sprawienie, żebyś nigdy więcej nie posmakował świeżego powietrza.
Jak się okazuje, martwa Lois była iluzją. Black chciał, aby Superman go zabił za morderstwo Lois, a potem dowiedział się, że Lois jednak żyje – chciał, aby Superman popełnił błąd, zabijając go, i aby to spowodowało, że Clark się załamie. Tak się oczywiście nie stało, bo Superman zdecydował się nie zabić Blacka, mimo że miał go pod ręką.Dlatego właśnie Clarka z Injustice uważam za gorszego nawet niż Clarka z Batman: Mroczny Rycerz – Powrót. Ending Battle pokazało bardzo supermanowe zachowanie Clarka po śmierci Lois, dlatego patrzenie na Injustice jest jak patrzenie na tanią podróbkę. Kreując takiego Supermana jak w Injustice, buduje się całkiem inną osobę. Superman zawsze skupia się na ludziach, a nie na swojej stracie. Nie spogląda z góry na ludzi, tylko pracuje razem z nimi. Uważa się za obcego, który powinien pomóc, a nie za boga, który powinien rządzić.Injustice można lubić (sama posiadam Year One The Complete Collection), ale to historia, która wysysa duszę z bohatera, aby być interesująca i nie powinna być chwalona lub polecana za to właśnie, jak przedstawia tego bohatera. Injustice może być zajmującą lekturą i grą, ale na pewno nie ze względu na Supermana. Superman w innych rzeczywistościach może być ciekawy, ale na pewno nie w Injustice, kiedy tak naprawdę Supermanem jest jedynie z siły, a nie przez wszystko, co sprawiało, że był ikoną dobra i budzącym największe zaufanie superbohaterem w świecie DC.
18.05.2017
Zeszyt Superman #20 z zeszłego tygodnia sprawił, że po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać, co się stało z Superfam. I nie mam tu na myśli samych dzieci Supermana, o których DC zapomniało, chociaż to też ciekawy temat. Nie, chodzi o najbliższą Supermanowi osobę z Superfam – Lois Lane.Nie podoba mi się droga, jaką DC obiera, aby pokazać nam Super Sons. Oni mają już własną serię, dlatego nie rozumiem wrzucania Damiana i Bruce'a do Supermana. Oni w ogóle nie są tam potrzebni, zwłaszcza Bruce. Potrzebują detektywa? Mają Lois, która jest dziennikarką śledczą i która od zawsze pakuje się w niebezpieczne sytuacje, szukając tematu i dochodząc prawdy. Zamiast tego co robi Lois? Piecze ciasta.W tej rodzinie to jest tak bardzo niezgodne ze znaną dotychczas z kanonu charakteryzacją, bo jeśli ktoś u Kentów miałby piec ciasta, to Clark. A tymczasem przy stole nie ma nawet miejsca dla Lois. Ona jest tam tylko po to, aby podać ciasto i kawę. Ta scena zyskałaby o wiele więcej, gdyby przedstawiono ją bardziej dynamicznie: z Clarkiem podającym ciasto, a Lois rozlewającą kawę, czyli gdyby wspólnie zajmowali się gośćmi.I tutaj pojawia się kwestia tego, jaką Lois przedstawiają nam Gleason i Tomasi. To, że Lois jest kobietą i matką, nie znaczy, że będzie taka sama jak inna kobieta i matka w życiu Supermana, czyli Martha Kent. Liczyłam na coś więcej. Pisanie Lois tak, jakby była Marthą Kent, jest całkowitym wymazywaniem jej charakteru.
Panel ze wspomnianego Superman #20
Nie mam nic przeciwko temu, że Martha Kent uwielbia siedzieć w domu, piec ciasta, a potem podawać je mężowi i synowi. Martha zawsze była dość mocno stereotypową matką-opiekunką i żoną-zostającą-w-domu. Ale z kolei nic, co wiemy o Lois, nie wskazuje na to, aby ona również miała przyjąć taką rolę. Lois nadal może być matką i żoną, ale to nie znaczy, że musi zmieniać cały swój charakter.Nie istnieje jedna droga, którą kroczą matki. Każda z kobiet wybiera swoją własną drogę i zespół obecnie tworzący Supermana powinien zrozumieć, że Lois nie powinna być taką samą matką jak Martha, ponieważ Lois nie jest taką samą osobą jak Martha.
11.04.2017
Wiele razy słyszałam, że Lois Lane jest w DCEU tylko po to, aby Superman ją ratował, że ona nic nie robi, że jest głupia i niepotrzebna. Ja naprawdę nie wiem, jakie filmy wszyscy oglądają, jak bardzo zakorzeniona jest w nich mizoginia, skoro odbierają Lois w ten sposób. Co gorsze, to mizoginia u fanek boli bardziej niż ta u fanów.Lois odkrywa statek z Kryptonu razem z Clarkiem. Nie kończy się to dla niej szczęśliwie, bo prawie umiera, ale Clark ratuje ją po raz pierwszy, kauteryzując jej ranę. Co Lois robiła, że Clark musiał ją uratować? Wykonywała swoją pracę. Jest reporterką, przyleciała po sensację, więc gdy zobaczyła, że jakiś człowiek idzie w miejsce, gdzie sensacja miała na nią czekać, to oczywiście postanowiła za nim podążyć.
Gdzie ty się wybierasz, do diabła?
Lois zostaje aresztowana przez rząd, ponieważ zna tożsamość Supermana, ale nie chce jej wyjawić. Kiedy Clark poddaje się armii, jego jedynym warunkiem jest to, aby Lois została zwrócona wolność. Perry White uważał, że Lois nie chce wyznać tożsamości Supermana z powodu jej integralności zawodowej, jednak Lois po prostu wierzy w Supermana (i owszem, pewne uczucia między nimi już istnieją), dlatego wolała zostać aresztowana niż zniszczyć zaufanie, jakim obdarzył ją Clark.
Poddam się,
ale tylko jeśli zagwarantuje pan wolność Lois.
Lois sama decyduje się wejść na pokład statku Zoda, kiedy Faora informuje, że Zod wymaga jej obecności. Będzie musiała, oczywiście, zostać z niego uratowana, jednak Lois tym zachowaniem pokazuje, że nie chce bardziej antagonizować najeźdźców z innej planety i jest gotowa się poddać.
Generał Zod chciałby, aby ta kobieta poszła ze mną.
Pójdę.
Lois wypada ze statku Zoda w zniszczonym podzie i Superman musi ją złapać, zanim spadnie na ziemię. Jak to się stało tym razem? Lois uratowała życie Clarkowi, uruchamiając klucz dyspozycji, który otrzymała od Clarka po wejściu na statek. Jor-El próbował jej pomóc, ale Faorze udało się uszkodzić pod, którym Lois miała dotrzeć bezpiecznie na Ziemię. Gdyby Lois nie było na tym statku, Clark i cała planeta zostaliby zniszczeni.
[Klik, uruchamianie systemu]
Potrafię zmodyfikować skład atmosfery
Będąc jeszcze na statku, Jor-El uczy Lois, jak mogą pokonać Zoda i jego Kryptonian, a więc Lois jako jedyna wie, jak uratować Ziemię i ma możliwość przekazania tej wiedzy Clarkowi i wojskowym.
Jesteśmy w stanie wysłać ich z powrotem do Strefy Widmo.
Nauczę cię.
Naucz Kala w zamian.
Lois znajduje się na Boeingu C-17 przewożącym statek, na którym Clark przyleciał na Ziemię i który ma zostać wystrzelony w maszynę terraformującą planetę. Lois używała wcześniej klucza dyspozycji, więc jest obecna, aby go użyć. W momencie, kiedy klucz zostaje użyty, Lois wypada z C-17 i Superman ją łapie.
Powinno wejść do samego końca!
Tutaj przechodzimy do kolejnego filmu, w którym była Lois, mianowicie do BvS. Będę brała pod uwagę Ultimate Edition tego filmu.Już w pierwszej scenie z Lois jest nam pokazane, że wykonuje ona swoją pracę. Jako dziennikarka przybyła do Afryki, aby przeprowadzić wywiad z terrorystą, który nigdy wcześniej na wywiad się nie zgodził. CIA wykorzystało tę możliwość, aby wkraść się do obozu tych terrorystów. CIA od razu wysłało drona, aby zniszczyć cały obóz, nie przejmując się mieszkańcami niedalekiej wioski. Superman zniszczył pocisk jak i samego drona, ratując tym samym zarówno Lois, jak i pozostałych.
No więc, uch, jak udało się pani to załatwić? To jest wręcz tak jakby pionerskie.
Amajagh nigdy nie udzielił wywiadu.
Lois znajduje w swoim notatniku pocisk i od razu stara się znaleźć odpowiedź, skąd on pochodzi, aby znaleźć winnego sytuacji w Afryce.
Nie ma pasującego wyniku. Moi ludzie w laboratorium kryminalnym nigdy takiego nie widzieli.
Jej poszukiwania zaprowadzają ją do stolicy, gdzie od razu idzie do najwyższego znanego jej szczebla, czyli nowego sekretarza obrony.
Dobrze. Czy Stany Zjednoczone zaopatrują rebeliantów w Afryce
w eksperymentalną broń wojskową?
Lois przekazuje pocisk sekretarzowi, który dowiaduje się o powiązaniu Luthora z całym incydentem w Afryce i dzieli się tymi informacjami z Lois.
Metal został stworzony przez prywatną firmę.
LexCorp.
Jak się okazuje, Lex cały czas wiedział, że Lois drąży ten temat; i tutaj również widzimy kulminację pracy Lois dotyczącej dążenia do prawdy.
A wie pani co-nieco o metalach LexCorpu, prawda, panno Lane?
Mam dowody twoich działań.
To właśnie dzięki Lois w tym filmie można Lexowi udowodnić to, co zrobił. Wszystkie osoby, które mogłyby przekazać światu prawdę na temat incydentu w Afryce nie żyją, ponieważ Lex się ich pozbył, ale nie Lois. Lois ma dowody, a dowody są bardzo ważne gdy walczymy z Lexem Luthorem.We filmie Superman Returns nie było wystarczająco skazujących dowodów i Luthor wygrał apelację, a w BvS Lois posiada wystarczająco, aby Luthor mógł zostać wrzucony za kratki.
Jimmy, w jaki sposób Lex Luthor wyszedł z więzienia?
Cóż, sąd odwoławczy powołał Supermana na świadka, ale ten się nie zjawił
Ponieważ Luthor jest mądrym złoczyńcą, wykorzystuje Lois do tego, aby "przywołać" Supermana do siebie, zrzucając ją ze swojego budynku.
Lois wie, że coś jest na rzeczy, kiedy kryptoniański statek zaczyna szaleć, więc chce pozbyć się włóczni, która sprawia, że Superman jest słabszy, aby miał jak najwięcej siły w walce z jeszcze nieznanym elementem. Podejmuje decyzję, aby wrzucić włócznię do wody. Następnie sama domyśla się, że tylko włócznia może zabić atakującego potwora, więc próbuje ją wyłowić. Niestety budynek zawala się, przez co Lois nie może złapać powietrza, i Superman musi ją uratować.
Lois Lane w filmach DCEU jest dziennikarką wykonującą swoją pracę. Lois zawsze znajdowała się tam, gdzie było najbardziej niebezpiecznie, aby napisać jak najlepszy artykuł. Nie oznacza to, że Lois jest tak słaba, że Superman musi za nią latać i ją ratować; oznacza to, że Lois jest tak zdeterminowana i odważna, żeby dotrzeć do prawdy, że Superman musi za nią latać i ją ratować. Jest to jak najbardziej loisowe zachowanie, zgodne z kanonem komiksowym.Nikt nie widzi tego, że DCEU Lois również ratowała życie Clarkowi: nie zdradziła jego tożsamości; spowodowała, że atmosfera na statku Zoda stała się atmosferą ziemską; rzuciła się między Batmana i Supermana, aby ten pierwszy nie zabił Clarka włócznią; wyłowiła go z wody, kiedy sam zanurkował po włócznię.Patrząc na tę kanoniczną Lois zaczynam się zastanawiać, jak bardzo zakorzeniona jest w nas mizoginia. Fani są w stanie zobaczyć tylko fakt, że Lois potrzebuje pomocy, ale nie przyczynę takiej sytuacji. Czy feministyczna kobieta to tylko kobieta-wojownik, która potrafi wszystko i nikogo nie potrzebuje? Czy Silna Kobieta to tylko kobieta posiadająca mięśnie? Czy Lois, która pakuje się w niebezpieczne sytuacje, aby rozwijać się w pracy, aby dążyć do prawdy, nie jest feministyczną kobietą, ponieważ potrzebuje superbohatera, kiedy wszystko się zaczyna walić?
04.02.2017
Love is Love
Tekst: Teddy Tenenbaum
Rysunki: Mike Huddleston
Liternictwo: Corey Breen
Pod koniec 2016 roku dotarły do mnie dwa komiksy, które są podobne tematycznie, ale całkiem różne w swoim przekazie: Love is Love oraz Fresh Romance.Love is Love powstało, jak można przeczytać na okładce tomu, dzięki pisarzom i artystom z całego świata, którzy stworzyli nowy ekskluzywny materiał, który wyraża ich smutek, współczucie, frustrację i nadzieję... Wszystko to zainspirowane tragicznymi wydarzeniami w Orlando – strzelaniną w gejowskim nocnym klubie Pulse, która miała miejsce w 2016 roku. Cały dochód ze sprzedaży tej antologii trafia do ofiar i ich rodzin poprzez organizację Equality Florida. Love is Love jest efektem współpracy wydawnictw IDW i DC Comics.W Love is Love znajdują się krótkie, w większości jednostronicowe historie o tematyce LGBT+. Bohaterami części z nich są postacie z popkultury; sporo z komiksów DC, jako współwydawnictwa – Batwoman, Catwoman, Midnighter i Apollo, Harley i Ivy, którzy należą do społeczności LGBT+, ale również Batman, Supergirl, Deathstroke, a nawet Bizarro. Jednak w antologii przeważają historie zwykłych ludzi, oddających swoje przemyślenia, przedstawiających swoje wspomnienia czy zachowania, odnoszących się do wydarzeń w Orlando ale i niekoniecznie – również do tego, jak świat postrzega osoby LGBT+.Fresh Romance to wydana przez Oni Press kolekcja romantycznych komiksów, od nieszczęśliwych historycznych małżeństw do potajemnych nastoletnich romansów. Historie Fresh Romance były wydawane w formie digitalowego komiksu, gdzie w każdym zeszycie przedstawiany był krótki kawałek kilku historii, a między nimi znajdowały się różne artykuły. Dotyczyły one porad odnośnie życia miłosnego od The Divorcé(e) Club, którego hasło brzmi: "porady miłosne od ludzi, którzy to przeżyli". Inne artykuły pokazywały proces powstawania komiksów przez przedruki stron scenariusza i szkiców, a jeszcze inne poruszały ciekawe tematy, jak Żadnych przeprosin: wyznania Shipperki_a czy Biologia orgazmu: jak osiągnąć go samemu. Ten drugi artykuł nawet zawiera notkę informującą o tym, że o ile skupia się na orgazmie osób identyfikujących się jako cis kobiety (cisseksualizm za wikipedią – wyrażenie dotyczące opisów tożsamości płciowej, gdzie osobiste doświadczenia z nią związane są zgodne z płcią biologiczną, która danej osobie była przypisana w momencie urodzenia), to Rosy Press, wydawca odpowiedzialny za publikację Fresh Romance, wierzy, że płeć może być tym, czym się ją ustanowi, i nie uważa, że wie wszystko o tym, co każda kobieta ma między nogami.Antologia ta zawiera pięć różnych historii; nie każda skupia się na tematyce LGBT+, jednak tylko w jednej nie jest obecna żadna postać należąca do tej społeczności. W komiksach można poczytać o czymś więcej niż "jednokolorowych" postaciach zakochujących się w sobie; owszem, miłość jest tematem przewodnim tych historii, owszem, jest to często miłość zakazana, ale ma w sobie to coś, dzięki czemu czytelnik ma świadomość, że nie czyta wciąż tego samego. W jednej z historii – mojej ulubionej – mamy czwórkę przyjaciół: jedna z nastolatek ma ojca homofoba, który co chwilę zmienia kobiety, a rodzice jej dziewczyny nigdy nie są obecni w domu. Obie dziewczyny ukrywają swój związek, udając, że interesują się Najprzystojniejszym Chłopakiem W Szkole™, który z kolei potajemnie spotyka się z ich przyjaciółką, która posiada magię i ma ojców gejów, którzy zabraniają jej spotykać się ze śmiertelnikami.
Czytając Love is Love byłam tak strasznie zapłakana, że gdy pojawiały się śmieszniejsze materiały – jak komiks z Deathstroke'em czy Bizarro – to uśmiechałam się przez łzy, ale nadal nie byłam w stanie normalnie oddychać. Byłam zasmucona, ale to nie sprawiło, że czułam mniej miłości, współczucia i siły. Ta antologia przyniosła ze sobą również wielkie poczucie wspólnoty, która otacza społeczeństwo LGBT+. Owszem, w samym środowisku znajdują się różne zgrzyty i niechęci, ale w obliczu takiej tragedii, jaką była strzelanina w Orlando, wszyscy czuli to samo i zjednoczyli się w swoim smutku. Właśnie to czułam, czytając Love is Love.Całkiem inne wrażenia wywarło na mnie Fresh Romance. Historie były lżejsze i cieplejsze, pokazały wiele nadziei i szczęśliwych zakończeń. Uwielbiam historie miłosne, dlatego Fresh Romance jest komiksem, który spodobał mi się od razu. Trochę żałuję, że w wydaniu zbiorczym nie ma artykułów zawartych w wydaniach digitalowych, ale same historie są na tyle wspaniałe, że nie żałuję kupna tomu w ciemno, nie wiedząc, czy artykuły w nim będą czy nie.Szczerze polecam oba te tytuły. Nie ma za dużo komiksów, które poruszają kwestie, które są tematem w tych antologiach. Nie są to kolejne historie miłosne o białym chłopcu i białej dziewczynie, którzy zakochują się w sobie i muszą pokonać "przeciwności losu", aby być razem. To są historie miłosne, które pokazują przeciwności losu, które dotyczą świata, w którym żyjemy, które dotykają wielu osób, które żyją naprawdę. Pokazują codzienność, z którą walczy środowisko LGBT+ a także wiele osób, które nie wpisują się w powszechny kanon "normalnej osoby".
Love is Love
wydawnictwo: IDW Publishing, DC Comics
liczba stron: 144Fresh Romance
wydawnictwo: Oni Press
liczba stron: 224
07.01.2017
https://twitter.com/MarkWaid/status/813953945294880768
https://twitter.com/MarkWaid/status/813930522481045505
Doceniam twój punkt widzenia, ale "... który, zamaskowany jako Clark Kent..." było od zawsze częścią historii. Superman jest "prawdziwą" tożsamością z tych dwóch.
Clark jest maską, przynajmniej dorosły Clark. Kropka. Ci, co chcą się kłócić, mogą iść do Jerry'ego Siegela.
Mark Waid, znany fanom Supermana najbardziej jako twórca Superman: Birthright oraz Kingdom Come, nie tak dawno rozgościł się na twitterze i zaczął odpowiadać na pytania dotyczące Supermana. Przyznaję od razu, że nie przeczytałam ich wszystkich, ale można je znaleźć na jego twitterze.
https://twitter.com/MarkWaid/status/813938707870818304
W powyższym tweetcie Mark dosyć odważnie przyznał, że najłatwiej pisało mu się Supermana, bo całkowicie rozumie, jak Superman "działa". O ile Superman: Birthright uwielbiam, o tyle z Kingdom Come mam problem; owszem, Superman jest tam naprawdę dobry, ale to, jak Waid napisał Dianę, niszczy mi pogląd na całą historię. Dlatego przyznam, że Mark może i rozumie Supermana, ale nie poszłabym tak daleko, aby twierdzić, że zna go idealnie.Dziwi mnie twierdzenie Marka z pierwszego pokazanego w tym wpisie tweeta: że Superman jest prawdziwą tożsamością, a Clark Kent jest maską. Jest to kanoniczne twierdzenie dla Supermana przed rokiem 1986, który rzeczywiście był prawdziwą twarzą tego bohatera w komiksach z tamtego okresu. Jednak w 1986 nastąpił Kryzys, który wprowadził wiele zmian dla bohaterów, w ich przeszłości i nie tylko.
Źródło: Lois Lane – A Celebration of 75 Years
Po zakończeniu ogromnego, trwającego rok eventu KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH (1986), wydawnictwo DC Comics zrestartowało całą swoją fabułę ciągnącą się we wszystkich tytułach, dając nowy początek każdemu bohaterowi i tytułowi. W tym okresie Superman otrzymał największą metamorfozę. Pisarz i artysta John Byrne ponownie wprowadził tego bohatera w THE MAN OF STEEL #1 (1986), unowocześniając nawet niektóre z najbardziej nienaruszalnych aspektów mitu Supermana. W nowej wersji Clark Kent nie był tylko nieudolną osobą, którą Superman odgrywał, aby się zamaskować. Zamiast tego naprawdę był łagodnym chłopcem z farmy. Co więcej, nikt nie szukał "sekretnej tożsamości" Supermana z tego prostego względu, że nikt nie podejrzewał, że taką w ogóle miał. Nawet Lois założyła, że Superman był Supermanem cały czas.
Powyższy opis nowej sytuacji Supermana idealnie oddaje to, co się zmieniło w jego historii i to, co – według mnie – się poprawiło. Superman będący po prostu Supermanem, a tylko udający swoją ludzką postać, nie jest Supermanem, któremu bym zaufała. Batman w BvS rozumował jak ja teraz, nie ufając Supermanowi, którego ludzkiej strony nie znał, i wiemy, jak to się skończyło.Dlaczego mielibyśmy chcieć, aby Superman udawał swoje człowieczeństwo? Dlaczego po poznaniu swojej historii miałby odciąć się od ludzi?Czy nie lepszy jest Kal-El, który utrzymuje swoje wychowanie jako Clark Kent, ponieważ naprawdę wyrósł na łagodnego chłopca, który żył na farmie, a jako Superman robi co może, aby pomóc ludziom, kiedy ma ku temu możliwość? Czy może Superman powinien być wyalienowaną postacią, patrzącą na ludzi z góry, jako opiekun, nie będący w ogóle zamieszany w ludzkie sprawy, będący ponad nami, tylko udający Clarka Kenta?Jest to różnica, którą mocno widać we filmach o Supermanie. Superman Reeve'a jest tym Supermanem, który udaje Clarka Kenta: jest przesadnie niezdarny, nie umie odkręcić butelki, zwraca na siebie zaskakująco wiele uwagi, musząc wszystkich przepraszać na każdym kroku. Clark Kent Cavilla jest spokojny, stonowany, delikatny, nie ma w nim wymuszonej niezdarności, przez co naprawdę się chowa, nie rzuca się w oczy, bo nie potyka się o wszystko co dwa kroki.Zachowanie Clarka Cavilla jest o wiele bardziej logiczne, jeśli chodzi o sposób, w jaki się chowa, niż zachowanie Clarka Reeve'a, który nie tylko chowa się na widoku, ale na dodatek skupia na sobie uwagę każdego, kogo spotka.Kolejnym ciekawym podejściem do kwestii "Superman czy Clark Kent" jest kwestia imienia Kal-El, o którym nikt nie mówi tak naprawdę. W komiksie Superman: For Tomorrow można zobaczyć, jak Superman odcina się od imienia "Clark".
Superman #210
Batman: O co chodzi, Clark?
Superman: Kal. Mam na imię Kal-El... Batmanie. I chodzi o parę spraw, które chcę z siebie zrzucić.
Batman: Może zacznij od "S".
Superman: Wolę zacząć od części ludzkiej, "man"... Podziwiam cię. Używając czystej, zdeterminowanej woli stałeś się najlepszy, jaki możesz. Jesteś moim przyjacielem... Ale cię nie lubię.
Superman #213
Superman: Tym mogę być.
Lois: Na jak długo?
Superman: Dla ciebie? Na zawsze.
Lois: Uważaj, mówimy tu o wieczności, Smallville.
Superman: Lois... Możesz mówić do mnie Kal-El?
Superman w tej historii stworzył utopię, do której zostało przeniesionych milion osób z Ziemi. Czy Superman, chcąc żyć w tej utopii, chce połączyć swoje tożsamości, Supermana i Clarka Kenta, aby być znanym po prostu jako Kal? Chce zaznaczyć swoje kryptoniańskie korzenie, ale w sposób honorujący jego rodziców, a nie to, kim jest jako Superman? Należę do osób, które tak lubią o tym myśleć, chociaż nadal jestem zwolenniczką tego, że Clark Kent nie jest maską – noszone przez niego okulary owszem, ale nie jego osoba.To dzięki Clarkowi mamy Supermana, a nie na odwrót.
28.12.2016
Jakiś czas temu rzuciłam na facebooku prośbę o wypisanie zarzutów przeciwko Supermanowi z nowych filmów i otrzymałam parę, na które w tym poście postaram się odpowiedzieć.
1. Zarzut dotyczy sceny walki między Supermanem i Batmanem: dlaczego Superman nie powiedział Batmanowi, że porwali mu matkę?
Cóż, weźmy pod uwagę fakt, że Superman jest wstrząśnięty samym faktem, że porwali mu matkę. Najwyraźniej sam nie mógł jej znaleźć, dlatego potrzebuje pomocy Batmana. Przychodzi porozmawiać z Bruce'em i co się dzieje? Od samego początku jest atakowany, bo Batman (jest głupią cebulą – przyp. Szara córka) nie chce rozmawiać. Wiemy, że Clark nie zgadzał się z decyzjami Batmana, którego metody oparte są na strachu i torturach, dlatego czy to naprawdę takie dziwne, że Clark nie wybiera przekrzykiwania Batmana i jego ataków, tylko woli najpierw go pokonać, aby potem Batman go wysłuchał? Nie zapominajmy, że Clark właśnie zaczął od słów:
Bruce. Proszę.
Myliłem się. Musisz mnie wysłuchać.
Lex chce, żebyśmy...
Clark aktywuje pułapkę, ale rozprawia się z nią szybko.
Nie rozumiesz.
Nie ma na to czasu!
Więc to nie tak, że Superman od razu przeszedł do przemocy, bez próby rozmowy. Został sprowokowany i odpowiedział na prowokację. Zdecydował, że słowami nie dotrze do Bruce'a, więc chciał go pokonać, aby ten go wysłuchał.A co by się stało, gdyby Bruce nie był zaślepiony i postanowiłby wysłuchać Clarka?
Twoi rodzice pewnie uczyli cię, że coś znaczysz.
Zmieniłoby się bardzo mało, bo Bruce nie ma wysokiego mniemania o rodzicach Supermana. Nie wyobraża sobie nawet, że Superman ma w sobie jakąkolwiek cząstkę człowieczeństwa, więc jego rodzice są równie obcy. To jest też powód, dla którego Clark mówi "Uratuj Marthę", a nie "Uratuj moją mamę", bo Bruce już wyraził swoje zdanie na temat tego, co sądzi o rodzinie Supermana.
2. Zarzut, że Clark nie uratował ojca, bo dookoła byli ludzie.
Mój ojciec wierzył, że jeśli świat dowie się, kim jestem...
zostałbym przez niego odrzucony...
bo ludzie by się mnie bali.
Jest to scena przy grobie Jonathana Kenta, gdzie Lois po raz pierwszy spotyka Clarka i oferuje, że opowie jego historię. Następnie mamy flashback do nastoletniego Clarka kłócącego się z ojcem, że chce robić coś użytecznego ze swoim życiem, a życie na farmie nie wykorzystuje jego potencjału, tak jak by chciał. We wcześniejszych scenach mamy pokazane, że za każdym razem, kiedy Clark kogoś ratuje, jego ojciec nie jest zadowolony, bo martwi się o bezpieczeństwo Clarka. Jak dla mnie całkiem słusznie, ponieważ też nie chciałabym, aby moje dziecko zostało zabrane ode mnie i poddane badaniom (lub skończyłoby z bombą w szyi i zostało zmuszone do posłuszeństwa; nie zdziwiłabym się, gdyby Amanda Waller tak postąpiła mając wiedzę o Clarku).Nie zapominajmy, że w tej scenie Clark jest młody i nie do końca kontroluje swoje moce (nawet nie umie latać na tym etapie swojego życia), więc wymówka "mógł szybko podlecieć i coś zrobić" tu nie działa. Na dodatek zostałby zauważony, a Pa Kent tego nie chciał.
Pozwoliłem mojemu ojcu umrzeć, bo mu ufałem.
Ponieważ był pewny, że muszę czekać.
Że świat nie był gotowy.
Starszy, obecny Clark, za każdym razem, kiedy użyje mocy, musi zmieniać tożsamość i pracę, bo nadal honoruje pamięć swojego ojca i jego wolę. Wie, że świat nie jest gotowy.Czy wolałabym, aby Jonathan wcale nie umarł? Tak. Czy wolałabym, aby film nie pokazał faktu, że Clark szanuje słowo ojca dopiero po jego śmierci? Tak. Ale wolałabym też wiele rzeczy w wielu filmach (patrzę na ciebie, MCU), a ta scena nie jest na tyle "zła", aby przekreślać całą postać. O wiele dziwniejsza jest scena w BvS, gdzie Clark tak jakby... idzie w "zimne tereny", mamy pewność, że do swojej Fortecy czy miejsca, gdzie ona powstanie, cokolwiek, a okazuje się, że jego Fortecą jest miejsce w nim samym, do którego wycofuje się, aby porozmawiać ze wspomnieniem swojego ojca.
3. Kwestia przedstawienia Clarka: nie wiemy, jaką jest postacią, ma tak mało kwestii we filmach, że nie wiemy, jakim jest człowiekiem, niech się odezwie, albo pokaże coś o sobie, niech inni przestaną mówić, że jest ważny, niech wytłumaczą, dlaczego jest ważny.
Aż nie wiem, od czego zacząć! Ale spróbujmy.Clark nie jest za bardzo rozmownym człowiekiem, z tym się zgodzę, ale nie zgodzę się, że to przeszkadza nam w zrozumieniu go jako postaci, jako człowieka. Jedne z najlepszych cech DCEU Supermana poznaliśmy w MoS podczas sceny w barze, którą opisałam już w poprzednim poście Jedyny Słuszny Superman – Superman Reeve'a jako archetyp Supermana, mianowicie są to brak toksycznej męskości, delikatność i poszanowanie zdania innych. Taktownie pozwala wojsku zakuć go w kajdanki, aby czuli się lepiej, mimo że bez problemu je potem rozrywa. Widzieliśmy również, że Clark jest romantyczny! Fakt, że DCEU Superman jest cichy, introwertyczny nie znaczy, że nie posiada żadnej osobowości. W BvS mamy Supermana wątpiącego w siebie, bo on wie, że bycie dobrą osobą nie znaczy, że wszystko, co robi, jest dobre. Mimo tego, że świat jest nastawiony w większości przeciwko niemu, jak malują to media, Clark nadal postanawia czynić dobro.Clark jest najbardziej rozmowny kiedy jest z Lois czy w pracy – kiedy jest Clarkiem Kentem. Jako Superman nie mówi zbyt wiele, a kiedy próbuje coś powiedzieć, okazje do zabrania głosu zostają mu odebrane: przez Lexa, który wysadził bombę podczas przesłuchania, i w trakcie ich spotkania na wieży, a także przez Bruce'a podczas wspomnianej powyżej walki. Lex i Bruce mówią przeciwko Supermanowi, a z kolei pani senator i Lois są głosem prawdy, gdyż pierwsza chce doprowadzić do tego, aby sytuacja z Afryki się nie powtórzyła (lub, w wersji Extended, aby powiedzieć światu o Lexie), a Lois dokopuje się do prawdy, co tak naprawdę wydarzyło się w Afryce.Ludzie mówiący, że jest ważny, to ci sami ludzie, którzy widzieli, jaką Clark ma moc, co potrafi, co pokazał podczas wydarzeń MoS. W tym filmie nikt nie przeprowadził z Supermanem wywiadu, więc jedyne co ludzie widzą, to momenty, gdzie Clark wykorzystuje swoją moc, żeby uratować ludzi od powodzi, pomóc podczas wybuchu promu kosmicznego, uratować dziewczynę z płonącego budynku... Widzą jego moc, ale nic o nim nie wiedzą, więc budują sobie sami otoczkę wokół niego, dopowiadają sobie historie, które są sprzeczne i nieprawdziwe. I nie zapominajmy, że to są media; dobrze wiemy, jak media mogą przekolorować jedne sprawy, inne całkiem pominąć.
Na tej ziemi każde działanie ma podłoże polityczne.
W montażu medialnym na temat Supermana pada wiele stwierdzeń na jego temat i tylko jedna osoba twierdzi otwarcie, że może Superman nie jest żadnym Jezusem czy diabłem, a po prostu osobą, która stara się czynić dobro. Wszyscy inni mówią o tym, że Superman działa, jak działa, czy powinien działać? A na końcu mamy pokazanego Clarka w mieszkaniu, bardzo zmartwionego, oglądającego wywiad z panią senator.Nie wiem, co jeszcze powinien zrobić ten Clark, aby został uznany za dobrego Supermana. On jest już dobrym Supermanem. Filmy skupiają się na trudnościach, jakie przed nim leżą, a nie na tym, co przychodzi mu łatwo. To, że postawiono mu pomnik, nie sprawia, że wszyscy go kochają. Jako ktoś z lękiem społecznym wiem, że nie powinno mnie tak bardzo obchodzić, co myślą o mnie inni ludzie, którzy są mi obcy, ale obchodzi mnie to bardzo – fakt, że mogę oglądać na dużym ekranie Supermana, który ma ten sam problem, bardzo do mnie przemawia.
4. Wielkość zniszczeń podczas MoS.
Spora część zniszczeń, która powstała podczas MoS, to nie wina Supermana, ale maszyny, która zmienia świat, aby Kryptonianie mogli na nim zamieszkać. Owszem, walka Supermana i Zoda również przyczynia się do powstania kolejnych zniszczeń, ale jest to pierwsza walka Supermana, który nie miał żadnego innego doświadczenia. Walczy z Zodem, który dopiero poznaje swoje moce, ale który jest wojskowym. Na dodatek Zoda nie obchodzi to, co zniszczy po drodze.
5. Próba połączenia wizerunku Supermana jako symbolu nadziei i inspiracji z odległym, nieogarniającym do końca człowieczeństwa kosmitą w MoS.
Kwestia połączenia obu wizerunków jest właśnie dla mnie akurat prosta: rodzice Clarka chcą, żeby świat postrzegał go jako symbol nadziei i inspiracji, ale wiedzą, że świat prędzej zobaczy Clarka jako odległego, nieogarniającego do końca człowieczeństwa kosmitę. Nie widzę w MoS próby połączenia tych wizerunków, tylko właśnie przeciwstawienie ich sobie; nadzieja na jeden, obawa przed drugim. Widzimy, że Clark jak najbardziej rozumie człowieczeństwo, bo nie mógł spędzić tylu lat na Ziemi (w tym swojego dzieciństwa) i nie stać się człowiekiem. Chce pomagać i to robi, mimo że potem musi się ukrywać; mógłby bez problemu pokonać chłopców, którzy się nad nim znęcają, ale tego nie robi, nie wykorzystuje swojej mocy. Ba, Clark jest wręcz pokazany jako autystyczny chłopiec, kiedy jego moce zaczynają się pojawiać podczas lekcji i wszystko jest dla niego zbyt wielkie, nie może się skupić, bo działa na niego zbyt wiele bodźców. To nie są oznaki nieogarniania człowieczeństwa; wiele osób się zmaga z tym samym.
6. Inherentna hipokryzja wpisana w scenariusz BvS: obaj bohaterowie twierdzą, że ten drugi posunął się za daleko i jest niebezpiecznym samozwańczym stróżem swojego prawa, po czym obaj nimi są.
Bruce nie lubi Supermana, bo Superman jest zbyt potężny.
[Superman] jest w stanie zgładzić całą rasę ludzką
i jeśli nawet istnieje 1% szansy, że jest naszym wrogiem
musimy uznać to za całkowitą pewność.
Wiele osób zginęło, Bruce nie chce, aby zginęło więcej. Punktem, który sprawia, że Bruce ma już kompletnie dość, jest moment, w którym Clark decyduje porozmawiać z ludzkością po raz pierwszy, oddać kawałek siebie, ale Lex odbiera mu tę możliwość i ginie więcej osób – dzieje się to, czego Bruce się obawiał.Cała agresja Batmana w tym filmie rodzi się z tego, że Bruce nie zna Supermana i nie chce go nawet poznać. Gdy pierwszy raz widzimy Batmana jest on w trakcie zbierania informacji na temat broni, która jest w stanie pokonać Supermana.Clark nie lubi Batmana, bo osoby, które zostają napiętnowane przez niego jego znakiem, zostają zabite. Clark nie lubi osób działających jako sędzia i kat. Clark przez ten film ratuje ludzi, ale ich nie zabija – mamy dokładnie powiedziane, że nawet na początku Clark nie zabił terrorysty, z którym przeleciał przez ścianę.Znając Supermana, zrobił to po to, aby go nastraszyć.
Złoczyńca: Stój! Stój! Porazi nas prąd!
Superman: Nie, nie porazi. Ptaki siadają na liniach telefonicznych i prąd ich nie razi...
Superman: ... chyba że dotkną słupa telefonicznego i się uziemią. Ups! Prawie dotknąłem tego słupa.
W tym wypadku nie widzę tej hipokryzji związanej z Supermanem będącym niebezpiecznym samozwańczym stróżem swojego prawa, bo Supermana widzimy ratującego ludzi z katastrof, a nie powstrzymującego napady, złoczyńców czy Bruce'a Wayne kradnącego dane od Lexa Luthora.
04.12.2016
Jak wspomniałam w poście o najświeższych Supermanach na ekranie [Superman: DCEU a DCTV], z jakiegoś powodu świat wybrał Supermana granego przez Christophera Reeve'a na Jedynego Słusznego Supermana, tworząc zaskakujący precedens pośród mediów związanych z superbohaterami – archetyp Supermana został zbudowany nie na komiksowej wersji tego bohatera, ale na tej z filmów z Reeve'em.Kiedy słyszę/czytam, jak ktoś z nostalgią wspomina te stare filmy, zaczynam się zastanawiać, czy ten ktoś obejrzał je w ostatnim czasie, czy wystarczył mu ten pierwszy wgląd w tego bohatera – domyślam się, że często jeszcze kiedy był dzieckiem/nastolatkiem – i potem już nigdy nie wrócił do tego filmu, ale trzyma się wspomnień o nim tak mocno, że nie potrafi ocenić go obiektywnie. Gdyż ja muszę przyznać, że Superman Reeve'a nie zestarzał się dobrze, ZWŁASZCZA w porównaniu z Supermanem z DCEU.Nie chodzi mi tutaj o efekty specjalne; wszyscy wiemy, jakie wrażenie wywarła scena, gdzie Superman odstawia Lois Lane na jej balkon i odlatuje, a następnie – teoretycznie w tym samym ujęciu – Lois przechodzi do mieszkania i otwiera drzwi Clarkowi Kentowi. Przejście z jednego ujęcia do drugiego jest dla nas, współczesnych widzów, bardzo wyraźne, ale podczas wyjścia tego filmu było to coś niesamowitego. Dlatego nie chcę tu rozmawiać o różnicach technicznych filmów z tamtych lat w porównaniu do lat współczesnych.Różnice charakterów Supermanów z tych dwóch filmowych uniwersów każdy widzi. Jednak wielu tak naprawdę nie wie, na czym te różnice polegają. Uważam, że można je określić jednym wyrazem: odpowiedzialność.Superman Reeve'a jest postacią, dla której odpowiedzialność... nie istnieje. W końcu zawsze może on cofnąć czas, lecąc dookoła Ziemi, prawda? O ile w pierwszym filmie był to taki śmieszek, o tyle fakt, że Donner, reżyser, chciał wykorzystać ten sam trik w drugiej części (i w Donner's Cut tak właśnie jest) sprawił, że przestało mnie to bawić.
Superman: Może mógłbym przesunąć Ziemię.
Batman: Potrzebowałbym co najmniej tygodnia, aby wymienić powody, dlaczego to zły pomysł.
Animacje DC mają zdrowe podejście do dziwnych pomysłów Supermana, które mogą spowodować katastrofę na skalę światową – w jakikolwiek sposób ruszenie Ziemi czy zmiana toru, po jakim się ona porusza
Źródło: [x]
Ale hej, to przecież tylko film o superbohaterach, prawda? Prawda, ale to nie znaczy, że chcę oglądać świat, w którym wszystkie znane mi prawa fizyki są negowane. Chcę, aby moje filmy o superbohaterach zachowały jednak ten element prawdziwości mimo całego absurdu. Te absurdy też lubię, jak na przykład występujący w Supermanie II pocałunek wymazujący pamięć. O ile powód, dla którego Superman wykorzystał tę moc (tak, to prawdziwa moc Supermana wywodząca się z komiksów: [10 najgorszych mocy Supermana]) jest nieprzyjemnym pokazem przemocy emocjonalnej, jaką doświadcza Lois z rąk (ust) tego Supermana (tzw. gaslighting, gdzie ofiara jest poddana manipulacji, przez którą ma wątpliwości co do swojej pamięci, percepcji i zdrowia psychicznego [x]), to sam fakt, że Superman może pocałunkiem namieszać w głowie, daje duże pole do popisu, czy to opisując zachowanie Supermana, czy zwyczajnie podczas pisania fików, wink wink ;)Kolejnym nieprzyjemnym elementem Supermana Reeve'a jest moment, kiedy Superman się mści. I to nie tak, jak Superman w MoS, gdzie nadział ciężarówkę na drewno, które przewoziła, ale zemsta starego Supermana polegała na pobiciu człowieka bez mocy.
Słowem wyjaśnienia: jest to scena z filmu Superman II, gdzie Superman wraca do miejsca, w którym został zaatakowany i upokorzony, a następnie atakuje i upokarza człowieka, z którego rąk doświadczył tego samego, kiedy chwilowo nie miał mocy. W wersji Donner's Cut tego filmu jest jeszcze gorzej, ponieważ Superman cofnął czas (tak samo jak w pierwszej części) i nie doznał tego upokorzenia, a mimo to atakuje tego człowieka. Wszyscy obecni w barze są zadowoleni, bo mężczyzna był nieprzyjemny, więc wybaczamy Supermanowi to, że pobił człowieka bez mocy, prawda? Cieszy nas, że Superman pokazał nam swoją toksyczną męskość, prawda? Prawda...?W Man of Steel również mamy scenę w barze, która jednak przebiega całkowicie inaczej. Te sceny różnią się od siebie nie tylko tym, jakie decyzje podjął Superman, ale i problemem, z jakim się zetknął.
Kelnerka zostaje obmacana przez mężczyznę i wyraźnie sprzeciwia się takiemu zachowaniu, ale on nie potrafi zrozumieć słowa "nie". Superman postanawia pomóc i wtrąca się. Nie atakuje Ludlowa, tylko spokojnie mówi mu, żeby przestał. To Ludlow atakuje Supermana, upokarza go, widzimy, jak Superman się złości. Jednak jedno słowo od kelnerki Crissy i Superman odchodzi. Dlaczego? Bo to nie jest kłótnia o to, kto jest lepszym mężczyzną, nie dla Supermana. Superman tutaj jest tylko i wyłącznie wsparciem dla Crissy, więc kiedy ona mówi, że nie warto, Superman to szanuje. Nie wraca nawet wtedy, kiedy Ludlow rzuca w niego puszką, kiedy wszyscy obecni mężczyźni się z niego śmieją. Superman patrzy toksycznej męskości w oczy i odrzuca ją. Potem widzimy, jak Superman porzuca kolejną pracę i kolejną tożsamość i owszem, mści się, ale w sposób, który nie jest pobiciem człowieka bez mocy.Superman Reeve'a po raz pierwszy pokazał się światu kiedy sam doszedł do tej decyzji i był gotowy. Miał swój strój pod ręką, spędził kilka lat w Fortecy, ucząc się między innymi o tym, kim jest i skąd pochodzi. Pierwszy raz świat widzi go jako Supermana w momencie, kiedy ratuje on spadającą Lois i uszkodzony helikopter. Superman Cavilla nie ma tak dobrze. Wie, że nie jest z Ziemi, ale nic poza tym. Szanuje wolę swojego ojca i nie ujawnia się ludziom, mimo że pomaga, kiedy może. Gdy w końcu dowiaduje się, kim jest i skąd pochodzi, zaczyna myśleć o ujawnieniu się, próbuje latać, uczy się używać swoich mocy tak, aby pomagać innym. Zanim jednak jest w stanie podjąć decyzję, najpierw Lois nachodzi jego matkę, a potem Zod zmusza go do ujawnienia się. Świat poznaje Supermana jako osobę, która sprowadziła na nich inwazję, mimo że Superman o istnieniu Zoda nawet nie wiedział.Właśnie, Zod. Obaj Supermanowie zabili Zodów. Reeve Superman zabił Zoda, kiedy ten nie miał już swoich mocy, a następnie się z tego cieszył. Cavill Superman zabił Zoda, który groził śmiercią rodzinie i wyraźnie powiedział, że nigdy nie przestanie, a następnie zobaczyliśmy, jak bardzo zabicie Zoda wstrząsnęło Supermanem.
Czy taki archetyp Supermana, jaki większość osób uważa za słuszny, na pewno odzwierciedla to, kim powinien być Superman? Czy Superman Reeve'a jest Supermanem, którego można postawić jako wzór do naśladowania? Nie. Toksyczna męskość, brak odpowiedzialności i poszanowania dla Lois – czyli elementy charakteryzujące Supermana Reeve'a, nie są czymś, co chcę widzieć w jakiejkolwiek adaptacji Supermana. A co śmieszniejsze: istnieje współczesny film, który powtórzył taką charakteryzację postaci Supermana, ale jakoś nikt nie mówi o Superman: Returns w pozytywny sposób. Właściwie nie mówi się o nim w ogóle. Ta charakteryzacja została też powielona niedawno w drugim sezonie Supergirl i... cóż:
Źródło: https://i-am-aci01.tumblr.com/post/152179738183
Aby wszyscy mieli pewność: 1-B, 2-A.
Ludzie naprawdę dają się nabrać i są tak bardzo zachwyceni kolorkami, że nie dociera do nich, że DCTV Superman groził komuś śmiercią, a z kolei planem DCEU Supermana było jedynie zatrzymanie.
Więc jeśli ktoś woli trzymać się Supermana sprzed 30 lat, to przykro mi, że ma nostalgiczne klapki na oczach i nie obchodzi go nic poza tym. Ja wolę zauważyć te nieprzyjemne elementy charakteryzacji jednego z moich ulubionych superbohaterów, ulubionego z DC, i wolę dołączać do DCEU Kal-Ela w słońcu.EDIT: Tumblr wtrącił kolejne trzy grosze do tej dyskusji i uwielbiam to: [link]
14.11.2021
@FemmesinFridges when I first got to marvel it was harder to pitch outside the box stuff. Then Hawkeye happened, new readers came in-
— Nick Spencer (@nickspencer) 19 października 2016na początku mojej współpracy z marvelem ciężko było promować rzeczy nieszablonowe. Potem powstał Hawkeye, pojawili się nowi czytelnicy-@FemmesinFridges and things got very exciting creatively. That is why I'm seeing this praise for a very conservative approach as a bad thing
— Nick Spencer (@nickspencer) 19 października 2016i można było zabawić się z kreatywnością. Dlatego takie chwalenie bardzo konserwatywnego podejścia jest dla mnie złeMogłam_em zgubić wątek, panie S. O jakim konserwatywnym podejściu mówimy?@FemmesinFridges rebirth.
— Nick Spencer (@nickspencer) 19 października 2016Ohoho, panie Spencer.Nie wiem, w jakim światku żyje pan Spencer (tak, to ten pan odpowiedzialny za Kapitana Amerykę Steve'a Rogersa działającego dla nazistowskiej organizacji, jaką jest Hydra, ale i za piękny początek Kapitana Ameryki Sama Wilsona, gdzie konserwatyści uważali, że pan Spencer ich atakuje w Captain America: Sam Wilson #1), jednak obrażanie konkurencji, kompletnie nie mając pojęcia, co ona tak naprawdę wydaje. To trochę... głupie z jego strony, czyż nie?Kiedy zobaczyłam te tweety, moją pierwszą myślą było "wait, what?", ponieważ DC wydaje naprawdę dużo serii, które nie skupiają się jedynie na białych hetero mężczyznach, mianowicie:Komiksy z kobietami w roli głównej:
Superwoman
Supergirl
Wonder Woman
Harley Quinn
Batgirl
Batgirl & The Birds of Prey
Bombshells
Shade
Doom Patrol
Mother Panic
Detective Comics
Batwoman w styczniuKomiksy z bohaterami ze środowiska LGBT+:
Midnighter & Apollo
Detective Comics
Bombshells
Hellblazer
Harley Quinn
Wonder Woman
Superwoman, być może?
Batwoman w styczniuKomiksy z POC (People of color):
New Super-Man (dobra... tu rozumiem, że można kłócić, że skoro akcja dzieje się w Azji, to teoretycznie nie dotyczy, jednak nie kojarzę, aby akcja innych komiksów działa się głównie poza Ameryką)
Green Lanterns
Cyborg
Vigilante Southland
Teen Titans
Red Hood and The OutlawsNie jestem pewna, czy to wszystkie komiksy, ale te miałam "pod ręką". Tak więc... gdzie tutaj "konserwatywne podejście"? Czy to dlatego, że Superman sprzed New52 jest teraz Głównym Supermanem? Jest to jedyna zmiana, która wydaje się nawiązywać do "powrotu starych wartości", jaka przychodzi mi do głowy.Nie chcę robić porównania między Marvelem a DC, bo nie o to chodzi w tym wpisie. Chodzi o to, że pan Spencer rzucił sobie hasłem, na które nie ma żadnego poparcia w rzeczywistości. Ja rozumiem, że konkurencja, że Marvel kontra DC, że się gryzą, ale jeśli już jedzie się po konkurencji, to faktami, a nie kompletnymi bzdurami, panie Spencer.
24.10.2016
DCEU Superman został zdefiniowany przez zdecydowaną większość osób jako "nie mój Superman". Nie zaliczam się do tych osób; dla mnie ten Superman jest naprawdę dobrym Supermanem. Nie chcę używać zwrotu "mój Superman", bo nie na tym polega jego osoba: Superman, jak każda postać komiksowa, zmieniał się kilkakrotnie od początku swojego istnienia. I Superman w DCEU jak najbardziej oddaje jedną z inkarnacji tej wielowymiarowej postaci.Dlaczego więc wielu nie potrafi przyjąć tego Supermana jako "swojego", jako dobrego, właściwego Supermana? Odpowiedź dla nich jest prosta – bo się nie uśmiecha.Za każdym razem, kiedy ktoś podaje mi ten powód, do głowy przychodzi mi tylko jedno:
Ponieważ Clark ma tak dużo powodów do uśmiechu w tym filmie.
Zbrodnia nienawiści w parku bohaterów
Amerykańskie sumienie umarło razem z Robertem, Martinem i Johnem.
Za każdym razem, kiedy wasz bohater ściągnie kota z drzewa, wysławiacie go w kolejnym artykule o kosmicie, który - gdyby chciał - mógłby zrównać wszystko z ziemią.
Musi być wśród nas Superman?
Chciał dobrze, ale Lex mu na to nie pozwolił.
Mój świat już nie istnieje.
Matka latającego demona musi być wiedźmą.
Myliłem się. Musisz mnie wysłuchać. -- Batman nie słucha i atakuje go.
Cierpi, bo Batman walczy na śmierć i życie, a Clark jedynie próbuje go pokonać, aby móc z nim porozmawiać.
Leci w niego bomba nuklearna wysłana z Ziemi, którą ratuje od potwora.
Nie ma ust, aby się uśmiechać.
Poświęcił życie, aby ratować Lois i świat.
Dlatego wszystkim, którzy uważają, że DCEU Superman nie jest odpowiednim Supermanem, bo się nie uśmiecha, mam do powiedzenia tylko jedno: przejdźcie przez to, co on, a potem się uśmiechajcie.Nie bądźmy Kilgrave'ami tego świata.
11.10.2016
I'M SHOOK.Będę miała dwóch Supermanów na ekranie. DWÓCH. Jeden nie będzie wykluczać drugiego, obaj mają inne okoliczności swojej działalności i dzięki temu obaj są tak samo słuszni.W DCEU mam zaczynającego, niepewnego Supermana, który jeszcze zbiera się w sobie i stara się znaleźć swoje miejsce, a DCTV daje mi (za młodego, ale przełknę to) Supermana, który już ma za sobą sporo lat 'pracy' jako Superman, wyrobił sobie markę, wszyscy go kochają i ma luz.Superman z DCEU jest postacią, z którą wiele osób może się utożsamiać. Bo jest nie tylko kosmitą, ale jest też imigrantem. Nie tylko posiada swoje moce, ale przez nie jest "kodowany" na osobę z autyzmem – świat jest dla niego za duży, odczuwa wszystko w bolesny sposób, ma problemy z wyłączeniem otoczenia, które sprawia mu ból. Walczy ze swoją depresją, nie poddając się i nadal pomagając tam, gdzie może, mimo że spora część świata jest nastawiona do niego negatywnie.Mimo że wątpi, czy w ogóle jest potrzebny.
Superman #708
Superman: Chwila, chcę się upewnić, że dobrze rozumiem. Jesteście... z przyszłości?
Superman: Więc co was tu sprowadza, do mojego czasu?
Superman #713
Na ekranie laptopa: "Musi być wśród nas Superman?" autorstwa Clarka Kenta
Przypadek? NIE SĄDZĘ.DCEU Superman został wyciągnięty siłą przez Zoda do pokazania się publicznie. Ledwo co dowiedział się, kim jest naprawdę, a już musiał walczyć z ludźmi z jego rodzimego świata. Minęło sporo czasu od tego wydarzenia, a w telewizji nadal trąbią o nim – czy w ogóle powinien działać, czy powinien pomagać, czy nie lepiej by było, gdyby został zamknięty przez armię, czy może w ogóle aby odleciał i zostawił Ziemię za sobą. I Clark wątpi. Zastanawia się. Ale ostatecznie kocha na tyle, że oddaje swoje życie, aby ratować Ziemię, ludzkość i Lois.O DCTV Supermanie tak właściwie jeszcze praktycznie nic nie wiemy; specjalnie dlatego piszę tego posta przed premierą drugiego sezonu Supergirl, aby pokazać, jak bardzo ludzie mają klapki na oczach. W sneak peeku do pierwszego odcinka drugiego sezonu jesteśmy w stanie zobaczyć drobny kawałek gry Tylera Hoechlina jako Supermana. Jego Clarkowi bliżej do Clarka ze starych filmów, gdzie był mocno ciapowaty i kajał się przed Perrym. Kiedy na horyzoncie pojawia się katastrofa, reakcją mediów jest nadzieja, że Superman pomoże. I Superman pomaga razem z Karą. Bo może! Bo ludzie nie mają do niego pretensji, kiedy pomaga! Bo już kilka (kilkanaście?) lat ratuje ludzi i im pomaga. Tyle wiemy z sezonu pierwszego sneak peeka. Widać wyraźnie, że DCTV Superman i DCEU Superman to dwóch różnych bohaterów, w dwóch różnych fazach istnienia komiksowej postaci.
Komentarz do artykułu: Henry Cavill może i wygląda idealnie, ale Tyler Hoechlin ma coś, czego Cavill nie ma. Jego Superman jest promykiem nadzei i światła na świecie, no wiecie, tak jak to Superman powinien.
Wybór tego konkretnego zdjęcia DCEU Supermana jasno wskazuje, że piszący artykuł mają tak samo błędne przeświadczenie o Supermanie jak manipulowany przez Lexa Batman w BVS
Dlaczego więc takie artykuły, jak ten powyżej, w ogóle powstają? Dlaczego Superman musi być idealną postacią, która nigdy nie może być smutna, nie może pokazać swojej ludzkiej natury? Dlaczego Superman jako postać nie może ewoluować, zmienić się? Bo stare filmy tak go przedstawiły i one ustaliły Jedynego Słusznego Supermana (który, swoją drogą, nie postarzał się dobrze, ale o tym kiedy indziej)?Dajmy Supermanowi możliwość bycia wielowymiarową postacią, która ma swoje demony, a mimo wszystko potrafi dawać nadzieję.
03.10.2016